Temat: Mój facet chce wyjechać za granicę na stałe

Hej! Właściwie nie mam z kim o tym porozmawiać i mam nadzieję, że mnie wysłuchacie. Mój facet (jesteśmy razem ponad 6 lat) chce wyjechać z Polski na stałe. Zamieszkać w miejscu jak najdalej od Polski, najlepiej okolice Australii. Mówi, że zamierza to zrobić w przeciągu roku - ze mną czy beze mnie, jeśli nie będę chciała. Ja nie widzę swojego życia poza Polską, ale też nie chcę, żeby nasz związek się rozpadł.


Mam tu firmę, w której główną rolę odgrywa język polski. Wprawdzie będę mogła zarabiać tym co robię za granica ale zarabiac bede w złotówkach, co przelozy sie na smieszne pieniadze. PO angielsku mowie tyle co nic, a na samą myśl o wyjeździe skręca mnie w srodku i placze. Rozmawialismy juz o tym nie raz i za kazdym razem konczy sie tak samo. Do tego w tamtym roku zmarła mi mama i nie chciałabym taty zostawiac samego. Juz przeprowadzilismy sie do miasta oddalonego grubo od mojego domu rodzinnego i jest problem, zeby wrocic, bo to za droga podroz. Dodam jeszcze, ze czesto się kłócimy (co najmniej raz w tygodniu) - zwykle o pierdoły, które przeradzają się w duże kłótnie. Sama jestem dość emocjonalną i wrażliwą osobą, on konkretną i bezpośrednią - wiec czesto mowi rzeczy, które mnie bolą. Z jednej strony wiem, ze mu zalezy, ale z drugiej..... czasem mowi rzeczy które mnie kompletnie zbijaja z tropu i po prostu martwie sie o nasza przyszłość. Nie chce byc na jego utrzymaniu, bo znam wiele kobiet które zle na tym skonczyły. On ma tam zapewniony start - bo ma znajomych i duze możliwości pracy, a ja nie mam nic.


Jak myślicie, co powinnam zrobić? Z gory przepraszam za ten głupi nick, ale nie mogę go nigdzie zmienic, a taki mi sie ustawil przy rejestracji konta.

Użytkownik4671115 napisał(a):

Chcial wyjechac wczesniej i dla mnie tu zostal. Probowal nawet tutaj cos ogarnac, myslelismy nad domem. Ale pojawila sie ta cala sytuacja i momentalnie zmienil zdanie. A to co powiedzial o tym, że ze mna czy beze mnie, to zrobil to w emocjach. I jestem w stanie to zrozumiec jakos. Zreszta caly czas probuje mnie przekonać do wyjazdu. A prace teoretycznie bym miala tam jakas, ale generalnie bez przyszlosci i mozliwosci rozwoju. 

Generalnie mamy taka troche dziwna relacje moim zdaniem. Bo raz jest ponad chmurkami, super idealnie, a potem klotnia i skaczemy sobie do gardel. 

A moge spytac ile masz lat? 
I co on zamierza tam robic? W sensie pracy? Jaka ta prace ma zamiar miec?

Bylam w Australii kilka lat temu na urlooie i roznica czasu byla bardzo uciazliwa nawet nie ma jak z rodzina pogadac. Ja bym tam mieszkac nie mogla chociaz mieszkam zagranica, ale w Europie. 

Nie uwazam zeby tam bylo tak ciezko sie dostac jak ma sie jest wysoko wykwalifikowanym pracownikiem.

Pisalas, ze ang nie znasz, ale to wzglednie latwy jezyk i mozna sie go nauczyc, stad pytanje o twoj wiek.

Ja rozumiem, ze nie chcesz jechac, to daleko. Lot powrotny do Europy z AU trwal 27h … 

Użytkownik4671115 napisał(a):

Joanna19651965 napisał(a):

Daj sobie z nim spokój. Niech jedzie. Według mnie nie widzi Ciebie w swoim dalszym życiu. Jak rozumiem nie jesteście związkiem sformalizowanym, więc jeżeli pojedziesz z nim i coś tam nie wyjdzie zostaniesz na lodzie. Tutaj masz swoje miejsce, swoją firmę, swoją rodzinę. Porzucać to wszystko dla niepewnego gościa - szkoda. 

Nie, nie jesteśmy i nigdy nie bedziemy związkiem formalizowanym, bo on nie chce. Raz mi powiedzial, ze tak jest lepiej, bo jak druga osoba cos odwali, to latwiej jest sie rozstac. 

to moj pierwszy dlugi i powazny zwiazek, bronie go jak nie wiem co, ale juz sama nie wiem czy jest czego...

I myślę, że to mówi wszystko o nim jako człowieku i partnerze. Jak dla mnie nie jest to osoba godna zaufania i nie chciałabym z kimś takim budować związku i przyszłości. Brak formalizacji (nie mówię o ślubie kościelnym) to takie pewne ułatwienie - jak kłopoty, to zwijam żagle i już mnie nie ma. Wiem, w związkach sformalizowanych też któraś ze stron może się wycofać, ale są pewne zabezpieczenia, np. alimenty. W związku nieformalnym człowiek zostaje z niczym. Jeżeli obie strony traktują poważnie siebie nawzajem i swój związek, to zasadnicze decyzje podejmują wspólnie, a nie na zasadzie "ja chcę, a ty rób jak chcesz" (piszę to z perspektywy osoby, która od 32 lat jest z jednym facetem i przed wieloma wyborami i dylematami stawaliśmy, także przed opcją pozostania poza granicą). Rozumiem, że żal Ci związku, bo jak sama piszesz to pierwszy długi i poważny związek, ale spróbuj spojrzeć na niego z boku, z dystansem i jak najbardziej obiektywnie. I zrób bilans zysków, strat i perspektyw. Czasami takie trwanie na siłę nie jest zdrowe i wskazane. 

Gdyby mi po 6 latach partner powiedział, że wyjedzie 'ze mną albo beze mnie' to ja już bym na sto procent wiedziała, że nigdzie nie jadę i czas wyjść z tego związku.

Pasek wagi

Gdyby powiedział coś w stylu, że bardzo chce jechać i będzie cierpiał jeśli się rozstaniecie, ale to duża szansa, czy coś w tym stylu, to bym pomyślała nad wyprowadzką, język można podszkolić, i to może być rozwijające, a jakby coś to zawsze można wrócić. Ale jeśli on ma podejście, ja jadę, a ty jak sobie chcesz, a ty nie masz ochoty jechać, to sprawa jest jasna - NIE. 


1. Nie możesz zostawić ojca i to by w zasadzie kończyło temat, ale

2. Australia? Teraz, kiedy pokazali co potrafią? Chyba upadł na głowę.

3. On nie jest typem mężczyzny, za którym wyjeżdża się na koniec świata. To typ, za którym wyjeżdża się na weekend pod miasto i ani grama dalej.

Typ mężczyzny, za którym wyjeżdża się na koniec świata: 

-  jesteś pewna, że cię kocha i masz rację, 

- robi mu różnicę, czy z tobą czy bez ciebie, 

- sprawdził się wielokrotnie w różnych sytuacjach. Emigracje bywają ekstremalnie trudne, jak do tego dojdzie zależność ekonomiczna, to przepis na katastrofę

- żadnego chlania, ćpania, zdradzania, patologicznego imprezowania 

- i żadnego pieprzenia, że bez ślubu można się bezproblemowo rozstać (jeszcze żeby to była prawda :D) 

To naprawdę jest takie proste, tylko w razie podjęcia madrej decyzji, zrób zapasy wina i chusteczek. Coś słyszałam o zblizających się niedoborach wszystkiego.

Nawet jeżeli chciałabyś wyjechać z nim żeby go przysłowiowo uszczęśliwić, to w sumie nadal pozostaje pytanie czy tak właśnie by było, bo skoro on Ci daje do zrozumienia, że plany ma mocno konkretne i czy będziesz ich częścią, czy też nie nie robi mu zbytniej różnicy, to chyba Wasz związek już dawno zaczął zmierzać ku rozpadowi, a ten nagły zwrot akcji wydaje się tylko to potwierdzać. Skoro on stawia bezwzględnie na siebie, to Ty też powinnaś - jeżeli żyje Ci się dobrze tu w kraju, a jemu nawet na Tobie nie zależy i najwidoczniej nie wiąże z Tobą przyszłości skoro mu to obojętnie jakie masz zdanie na ten temat, to zostań, żyj dalej po swojemu i daj sobie szansę na poznanie kogoś, kto jednak ceni Cię bardziej niż obecny partner. Bo to się nie uda na dłuższą metę 

Haga. napisał(a):

1. Nie możesz zostawić ojca i to by w zasadzie kończyło temat, ale

2. Australia? Teraz, kiedy pokazali co potrafią? Chyba upadł na głowę.

3. On nie jest typem mężczyzny, za którym wyjeżdża się na koniec świata. To typ, za którym wyjeżdża się na weekend pod miasto i ani grama dalej.

Typ mężczyzny, za którym wyjeżdża się na koniec świata: 

-  jesteś pewna, że cię kocha i masz rację, 

- robi mu różnicę, czy z tobą czy bez ciebie, 

- sprawdził się wielokrotnie w różnych sytuacjach. Emigracje bywają ekstremalnie trudne, jak do tego dojdzie zależność ekonomiczna, to przepis na katastrofę

- żadnego chlania, ćpania, zdradzania, patologicznego imprezowania 

- i żadnego pieprzenia, że bez ślubu można się bezproblemowo rozstać (jeszcze żeby to była prawda :D) 

To naprawdę jest takie proste, tylko w razie podjęcia madrej decyzji, zrób zapasy wina i chusteczek. Coś słyszałam o zblizających się niedoborach wszystkiego.

zgadzam sie ze wszystkim punktami oprocz 1. To ze Mama zmarla nie znaczy ze corka musi zostal z ojcem bo jest sam. Skoro autorka jest osoba mloda to przypuszczam ze jej tata nie jest wymagajacym pielegnacji staruszkiem. Znam wdowcow ktorzy juz na pierwsza rocznice smierci zony byli w nowych zwiazkach.  Oprocz tego jest jeszcze jakas rodzina i krag przyjaciol. 

To ze nie powinnas moim zdaniem wyjezdzac z tym mezczyzna, to juz napisalam w innym miejscu.

Nie ma ślubu, nie ma dzieci, nie ma zdrowej relacji, nie ma porozumienia, nie ma nadawania na podobnych falach, to nie ma co jedno drugie unieszczęśliwiać wyjazdem na siłę, lub zwlekaniem z wyjazdem... Nie winiłabym za te dążenia jego, a i Tobie radzę pomyśleć o sobie. Teraz jest łatwiej się rozstać, niż będąc na innym kontynencie....

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.