- Dołączył: 2010-06-12
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1461
13 maja 2011, 19:54
Nachodzą was czasem takie myśli, że najlepiej byłoby wszystko zakończyć ... ? :/
Że mimo starań nie uda się ze szkołą/pracą/dietą/związkiem...?
Wiem głupi temat , ale...
- Dołączył: 2011-01-22
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 8544
13 maja 2011, 20:10
gdybym wiedziala jak to doklandie bedzie po smierci to kto wie czy juz by mnie tu nie bylo. bo mialam takie dwa strasznie momenty w zyciu..
- Dołączył: 2009-08-07
- Miasto: gdzieś
- Liczba postów: 2150
13 maja 2011, 20:13
nawet jak kiedys pomyslalam o TYM, to odrazu sobie wyobrazilam jak cierpieliby moi najblizsi, i odrazu mi przechodzilo..
13 maja 2011, 20:21
Też czasem miałam takie myśli, głównie kiedy miałam jakieś 16-17 lat. To był trudny okres w moim życiu. Jednak zawsze sobie wyobrażałam, jaką krzywdę zrobiłabym w ten sposób moim bliskim. Szczególnie że jestem jedyną córką i jedyną wnuczką. Zresztą, którą z kolei córką i wnuczką bym nie była, to dla rodziny byłoby to straszne przeżycie.
13 maja 2011, 20:38
Jeżeli taki myśli trwają długo i zaburzają ci funkcjonowanie to może być tak, że masz jakieś objawy depresyjne i warto skonsultować się z psychiatrą. Nieraz organizm nam wariuje i stąd obniżenie nastroju, wtedy leki/terapia a nieraz i jedna jedyna rozmowa potrafią bardzo dużo pomóc.
Nie żeby trzeba było od razu biec do psychiatry, ale jak coś się ciągnie przez kilka tygodni (a tym bardziej miesięcy) i nie możemy normalnie funkcjonować, to jednak lepiej się do lekarza przejść.
EDIT: w zdaniu powyżej chodzi mi o to, że nie z każdym obniżeniem nastroju trzeba iść do psychiatry, ale jeżeli nie możemy normalnie funkjonować przez dłuższy czas to lepiej się do lekarza-psychiatry przejść. <--- doprecyzowanie wypowiedzi.
Edytowany przez kicolek 13 maja 2011, 21:12
13 maja 2011, 21:06
> Jeżeli taki myśli trwają długo i zaburzają ci
> funkcjonowanie to może być tak, że masz jakieś
> objawy depresyjne i warto skonsultować się z
> psychiatrą. Nieraz organizm nam wariuje i stąd
> obniżenie nastroju, wtedy leki/terapia a nieraz i
> jedna jedyna rozmowa potrafią bardzo dużo
> pomóc.Nie żeby trzeba było od razu biec do
> psychiatry, ale jak coś się ciągnie przez kilka
> tygodni (a tym bardziej miesięcy) i nie możemy
> normalnie funkcjonować, to jednak lepiej się do
> lekarza przejść.
A co w tym "zwykły" lekarz poradzi?
W czym psychiatra jest gorszy? W ogóle panuje stereotyp, że psychiatra to lekarz dla świrów...a przecież tak nie jest..
13 maja 2011, 21:10
> > Jeżeli taki myśli trwają długo i zaburzają ci>
> funkcjonowanie to może być tak, że masz jakieś>
> objawy depresyjne i warto skonsultować się z>
> psychiatrą. Nieraz organizm nam wariuje i stąd>
> obniżenie nastroju, wtedy leki/terapia a nieraz i>
> jedna jedyna rozmowa potrafią bardzo dużo>
> pomóc.Nie żeby trzeba było od razu biec do>
> psychiatry, ale jak coś się ciągnie przez kilka>
> tygodni (a tym bardziej miesięcy) i nie możemy>
> normalnie funkcjonować, to jednak lepiej się do>
> lekarza przejść.A co w tym "zwykły" lekarz
> poradzi? W czym psychiatra jest gorszy? W ogóle
> panuje stereotyp, że psychiatra to lekarz dla
> świrów...a przecież tak nie jest..
Matko jedyna, przecież pisze w tej wypowiedzi o psychiatrze to chyba wiadomo, że o psychiatrę mi chodzi ;-) Gdzie ja napisałam, że mówię o lekarzu innym :P, mogę zedytować żeby nie było niejasności. Widzę, że trochę napisałam to nieprecyzyjnie :P
Edytowany przez kicolek 13 maja 2011, 21:11
- Dołączył: 2011-03-26
- Miasto: Księżyc
- Liczba postów: 940
13 maja 2011, 21:11
czasami tak mam... hm.... żyć trzeba, no nie!?
14 maja 2011, 01:33
coraz częściej, chociaż wiem, że pewnie nie starczyłoby mi odwagi żeby się zabić.
14 maja 2011, 07:00
A ja praktycznie codziennie. Zawsze jak coś pójdzie nie po mojej myśli. I tak juz od chyba 6-7 lat....
14 maja 2011, 07:07
był taki okres w moim życiu, kiedy wszystko działo się źle, kiedy z tego źle zrobiło się jeszcze gorzej, bo miałam całe życie w głębokim poważaniu i robiłam mnóstwo błędów, błąd za błędem, pogrążając się w bagnie. myślę, że wtedy w pewien sposób dążyłam do totalnej destrukcji, nie szanując siebie, nie szanując nikogo, chcąc się już tylko powoli wykańczać.
nikogo wtedy nie było, nikt nie pomógł. zresztą jak zwykle - ludzie zawsze odwracali się ode mnie w najgorszych momentach mojego życia. i chyba dobrze, bo zauważając to sama i wychodząc z tego dołka sama czuję się dziś silniejsza i mam do siebie większy szacunek.
pierwsza myśl odwodząca od tamtejszego zachowania, pierwsze ukłucie? wstyd. było mi wstyd siebie przed ludźmi, szczególnie najbliższymi. więc postanowiłam stać się silna ze wstydu przed słabością. i powoli przerodziło się to w silną mnie.