Temat: Partner nie rozwija się zawodowo

Cześć. Muszę się poradzić, nie mam pojęcia czy coś z tym robić i co, a sprawa już się ciągnie latami. Z moim partnerem jesteśmy razem od 5 lat, niemal od początku mieszkamy razem, znamy się 10 lat, oboje mamy po 30 lat. Oboje z wykształcenia jesteśmy prawnikami, ja pracuje w zawodzie, on teoretycznie tez. Niepokoi mnie jednak jego droga zawodowa. Zaczal pracować w kancelarii wraz z rozpoczęciem studiów, 10 lat tam siedział, za wymagająca i ciężką pracę zarabiał przez ponad 9 lat minimalną krajową, ani razu nie poszedł po podwyżkę z własnej inicjatywy póki ja go nie przycisnelam. Procz pracy prawnika - a jest naprawdę mózgiem w tym zakresie - to zarządzał w tej kancelarii zespołem kilkudziesięciu osób: prawników, adwokatów i administracji. No kpina. Szef socjopata, traktował go jak śmiecia i jednocześnie kochał, a partner się bez mrugnięcia okiem dawał upokarzać i jeszcze był mu wdzięczny za tylko jemu rozumianą ,,szansę”. Chyba tylko po to to robił zeby się pochwalić przed innymi ze pracuje w kancelarii. Jak dla mnie partner jest pomylony, nie dość ze dał się tak traktować, jeszcze za takie pieniądze, to kosztem swojego życia zawodowego - zamiast sie zmierzyć z aplikacja - to trzaskał nadgodziny za tą minimalna krajową, tak ze nie miał kiedy sie uczyć. Przepadło, naburzyl sie ze już nie podejdzie do egzaminu wstępnego na aplikacje, bo ,,jest za stary”. Do egzaminu zawodowego na adwokata z doświadczenia tez nie chce podejść (można tak zrobić bez aplikacji po spełnieniu konkretnych okoliczności), bo na pewno nie da rady sie sam nauczyć, a on ma specjalizacje z wąskiej dziedziny. Jak przymusiłam partnera by chodził po podwyżki, wreszcie dostał w ostatnim półroczu 3 tys na rękę, ale oczywiście pod stołem, na umowie dalej minimalna. Dogadał się ze zmienią formalnie umowę, bo mimo swoich zadań to miał ciagle tą sama umowę która dostał na studiach, ze niby jest asystentem i pocztę nosi (a nigdy tego nie robił, od początku pisał pisma i się zajmował grubymi sprawami ze specjalizacji). Skończyło się na gadaniu, szef za te grosze pod stołem dodatkowo się nad nim znęcał, odbijało się na partnerze to, wiec ja sama znowu go przycisnelam by się zwolnił. I się zwolnił. Posiedział pare miesięcy na bezrobociu, po czym koleżanka adwokat zaproponowała mu prace w kancelarii z która ona wspolpracuje. Koleżanka zajmuje tam podrzędna pozycje, nad wszystkimi jest tak naprawdę jeden szef zarządzający kancelaria. Stanowisko było idealne pod mojego partnera względem zakresu zadań, wreszcie mógł sie zacząć rozwijać i dobrze zarabiac. Skończyło sie na tym, ze pracuje tam od ponad 3 miesięcy na czarno, bez umowy, a ten szef mu mówi ze musi się bardziej wykazać na umowę (!). Do tego nie wykonuje tych zadań które miał wykonywać. Teraz wszyscy grają wariata, udają ze żadnych ustalen nie było i próbują od lubego wyciągnąć jego 10 lat doświadczenia za bezcen. Dodatkowo wkurza mnie sytuacja, ze na spotkaniach wspolnikow ustalają wszyscy wspólnicy taktykę, która mój partner realizuje, a ten szef po paru dniach przychodzi i zmienia ustalenia ze spotkania. Na kolejnym spotkaniu mój partner przedstawia wyniki pracy, wszyscy maja pretensje czemu zmienił koncepcje, partner wskazuje na szefa, a ten szef twierdzi ze nie prawda i jemu tez się nie podoba taka zmieniona koncepcja, on nie uznaje takich wyników pracy. Cisne partnera zeby wypiął się na to i szukał innej pracy, bo on od zwolnienia z poprzedniej pracy ani jednego cv nie napisał, nigdzie nie wysłał, a ten twierdzi ze nie może bo mieszkamy w za małym mieście (150tys mieszkańców), środowisko hermetyczne, ta kancelaria ma dużo klientów i ci adwokaci na pewno by mu robili problemy w kolejnej pracy i nie wypłacili wynagrodzenia. Naprawdę, nóż mi się w kieszeni otwiera, bo te sytuacje z jego kolejnymi pracami to ewidentnie jego wina. Powiedziałam mu już sporo niemiłych słów i widzę jak to wszystko coraz gorzej na niego wpływa. Racjonalnie nie da mu sie wytłumaczyć, nie chce ja odpowiadać za jego bezmyslnosc. Partner chyba od dawna ma depresje, ale do lekarza tez nie pójdzie, a ja mam dosyć prób po dobroci i po złości, jak on jest uparty jak osioł i nie chce. On jest taki zdolny i pracowity, a tak się daje robić. Wcześniej go tłumaczyłam ze jest z biednej rodziny, wychowany tylko przez matkę, ale 30letniego chłopa nie da się już tak tłumaczyć. Gdyby nie to ze mieszkamy w moim własnym mieszkaniu i ja mam zaplecze finansowe na większe wydatki, to byśmy oboje klepali biedę jak on za dzieciństwa. Z takim człowiekiem nie da się ani pojechać na wakacje, ani zakładać rodziny. Z jednej strony najprostsze wyjście to go pogonić, ale my mamy dobra relacje i nie rozważam zakończenia związku. Zaproponowałam by poszedł do pracy do urzędu, ale on twierdzi ze niby mu to by umniejszało. No ciekawe. Poki co ja tu żadnej szkody nie ponoszę, bo wszystko co ,,nasze” to ja jestem tego właścicielem (ciężko zeby było inaczej jeśli to ja płaciłam), a na bieżące wydatki razem płacimy po polowie. Tyle ze z tego ile on może tej połowy dać to starczy tylko na opłaty i jedzenie, a ja przecież nie będę mu do życia dokładać. Ze wspólnych pieniędzy to nawet nas nie stać by gdzieś na weekend samochodem pojechać poza rodzinny dom rodziców. Rozmawiałam o tym z rodzeństwem, oni twierdzą ze ja przesadzam i to partner jest tu taki pokrzywdzony przez kolejnych pracodawców. Teraz robią ze mnie wiedźmę.

Wirwir napisał(a):

Angelofdeath napisał(a):

Moze juz za duzo osob podtarlo sobie nim tyłek, w tym Ty jako partnerka i facet jest w dolku. Moze ma depresje? Napewno obrazanie go i codzienne wypominki jak to wszysko zawdziecza Tobie i jaka jestes LEPSZA mu pomagaja. Jak chcesz mu pomoc to pomoz, jak nie to zakoncz zwiazek a nie sie na nim wyzywasz. W pracy sciera, w domu sciera... ciekawe ile tak koles pociagnie bedac popychadlem pracodawcow i wlasnej dziewczyny. Jak uwazasz, ze jest pomylony i gorszy to po co z nim jestes? Moze ma gorszy czas, takie przemocowe zachowania w pracy moga czlowieka zniszczyc. Zobacz, zostawił jedna prace tak jak doradzalas, znalazl ta i nie jest wcale lepiej. Moze sie podlamal bo cokolwiek nie robi jest zle.

no i po co kłamiesz? gdzie ja niby pisałam ze go obrażam, codziennie mu coś wypominam, mówię że on wszystko zawdzięcza mi i ja jestem lepsza pomagająca? właśnie, nigdzie, bo nigdy to nie miało miejsca. sama to wymyśliłaś. u niego to nie gorszy czas, to nie chwilowe, tak jest od początku jego drogi zawodowej. 

no pomyśl, serio miałam nie reagować na tą pierwszą prace, lepiej żeby dalej tam siedział gdzie szef socjopata traktował go jak psa i go wyzyskiwał? i gdzie tu moja wina w tym że wpadł na własne życzenie z deszczu pod rynnę? przecież nie chciałam dla niego źle dobrze, w życiu bym się po zdrowym sprawnym wykształconym mężczyźnie w wieku 30 lat ze sporym doświadczeniem w zawodzie nie spodziewała, że gdy wreszcie zamknął ten toksyczny rozdział. życiu to pójdzie pracować na czarno, bez żadnej perspektywy. mógłby wystartować w konkursie do urzędu, siedziałby na stołku i z pewnością dobrze wykonywałby swoją pracę, ale nie, na czarno lepiej i udawać że się jest poważanym prawnikiem.

Skoro nie jesteś w stanie mu konkretnie sama pomóc to wszystkie możliwe rady zostały podane.... Praca w urzędzie... Ty myślisz że tam lepsze zarobki sa?

w twoim poście widać frustrację. Rzuć go i szukaj kogoś już ustaeionego bo ustawianie chłopaka może jeszcze potrwać z 10 lat. Bo w twoim opisie sytuacj miłości nie słychać. Tylko jak ty tym wszystkim zarządzasz. W twoim mieszkaniu. Ty mu kazałaś zmienić pracę itd....

A jesteście tylko w "dobrej relacji". Może sie ogarnie dla siebie lub dla innej. Może nie. Nie twój problem będzie.

Mi tez sie rzucil w oczy brak szacunku. Cisnaco wymuszajaca dyspotyczna postawa autorki. Bo on ma robic to. Zarabiac tyle. Ciekawe czy w innych sferach zycia tez mu tak wymusza i mowi mu co ma robic, a jak cos nie wyjdzie to zwala wine na niego i po nim jezdzi. W takim wypadku nic dziwnego ze nie chce sie starac. Moze nie chce z toba zakladac rodziny ani jechac na wczasy

czy twoj partner ma jakies zalety? Jakies mocne strony? Cos w nim lubisz?

Pasek wagi

na litość boską, maharettt, użytkownik, gdzie ja niby napisałam że moją motywacją są jego zarobki i chcę by zarabiał więcej? nigdzie, same to sobie dopowiadacie, a nie macie ku temu podstaw. chcę by miał legalne zatrudnienie, by miał dobrą atmosferę w pracy, by nie był wyzyskiwany. niech sobie zarabia mało, ale nie kosztem mobbingowania, a teraz do tego na czarno. ja rozumiem że pewnie dla was byłoby ok, gdyby waszego partnera ktoś gnoił w pracy za bezcen, pewnie byście mu codziennie mówiły ,,nic z tym nie rób, dasz radę, jesteś wspaniały, to oni są źli'', ale dla mnie tom nie jest ok.

Wirwir napisał(a):

na litość boską, maharettt, użytkownik, gdzie ja niby napisałam że moją motywacją są jego zarobki i chcę by zarabiał więcej? nigdzie, same to sobie dopowiadacie, a nie macie ku temu podstaw. chcę by miał legalne zatrudnienie, by miał dobrą atmosferę w pracy, by nie był wyzyskiwany. niech sobie zarabia mało, ale nie kosztem mobbingowania, a teraz do tego na czarno. ja rozumiem że pewnie dla was byłoby ok, gdyby waszego partnera ktoś gnoił w pracy za bezcen, pewnie byście mu codziennie mówiły ,,nic z tym nie rób, dasz radę, jesteś wspaniały, to oni są źli'', ale dla mnie tom nie jest ok.

Przeciez wspomnialas o zarobkach, ze pracowal za minimalna krajowa tyle lat.. o tym ze nie stac Was na wakacje i nie stac Cie by mu doplacac do zycia... kwestia finansow mocno poruszona.

Pasek wagi

Co Twoj partner mowi jak poruszasz ten temat? Wgl chce cos zmienic?

Pasek wagi

Jak dla mnie wyjsc nie ma zbyt duzo.

1. Kochasz go i chcesz go ratowac za wszelka cene, przyjmujac, ze ma depresje i ze sam nie ogarnie - tu faktycznie bierzesz wtedy na siebie caly ciezar (na jakis okreslony czas) i obserwujesz, co z tego wynika, piszesz mu to CV, list motywacyjny, nawet szukasz i aplikujesz za niego, oczywiscie uprzednio z nim rozmawiajac, mowiac, ze bardzo chcesz, by ten zwiazek przetrwal, ze chcesz mu pomoc, ale bez jego checi zmiany ma to wszystko nikle szanse powodzenia. Wspierasz, ale nie katujesz go tym, jaki to nie jest beznadziejny.

Opcja chyba ciezka, biorac pod uwage, ze jak o tym piszesz to widac, ze cierpliwosci juz do tego nie masz, milosci tez tam za bardzo nie widac - byc moze przez to, ze tracisz/stracilas do niego szacunek przez to wszystko juz i byc moze nie da sie tego odbudowac, bo w Twoich oczach juz po prostu bedzie "sierota"

2. Spokojnie mowisz mu jak sie z tym wszystkim czujesz, mowisz raczej o sobie, rodzinie i stabilizacji, ktora ciezko Ci jest z nim stworzyc, w takiej sytuacji, mowisz, o tym, ze on zasluguje na cos lepszego niz takie prace i wy jako para na lepsze zycie. I przede wszystkim, zeby nie kierowal sie "prestizem" zawodu, bo to pic na wode fotomontaz w jego obecnej sytuacji i ze wszyscy Ci, ktorym ewentualnie chce tym zaimponowac, po dowiedzeniu sie o prawdziwych kulisach jego posady, nie beda "pod wrazeniem".

I tak jak w poprzedniej opcji, ze bardzo chcesz, by ten zwiazek przetrwal, ze chcesz mu pomoc, ale bez jego checi zmiany ma to wszystko nikle szanse powodzenia i ze przez to, ze on woli udawac prestiz, zamiast dbac o podstawy egzystencji zaczynasz zastanawiac sie nad tym zwiazkiem. Wspolnie przegadujecie wszystko jeszcze raz, okreslacie ramy czasowe na konkretne punkty, typu jakie stanowiska i dlaczego sa/nie sa akceptowalne albo ze ma napisac CV w tym czy nastepnym tygodniu i zaczac aplikowac o prace. Jesli widzisz, ze sie stara wspierasz, jesli nie powoli zegnasz sie ze zwiazkiem.


Pytanie, ktore ja bym sobie zadala w takiej sytuacji to to, czy motywacja faceta do braku zmian, rzeczywiscie jest ten "prestiz" zwiazany z zawodem i jest tym samym po prostu egoista czy faktycznie wynika to ze slabej sytuacji psychicznej, zlych wzorcow, wieloletniego gnojenia itd. No i przede wszystkim czy faceta kocham, chce z nim byc, co daje mi ten zwiazek i czy jest warty tego czy innego braku.


Angelofdeath napisał(a):

Wirwir napisał(a):

na litość boską, maharettt, użytkownik, gdzie ja niby napisałam że moją motywacją są jego zarobki i chcę by zarabiał więcej? nigdzie, same to sobie dopowiadacie, a nie macie ku temu podstaw. chcę by miał legalne zatrudnienie, by miał dobrą atmosferę w pracy, by nie był wyzyskiwany. niech sobie zarabia mało, ale nie kosztem mobbingowania, a teraz do tego na czarno. ja rozumiem że pewnie dla was byłoby ok, gdyby waszego partnera ktoś gnoił w pracy za bezcen, pewnie byście mu codziennie mówiły ,,nic z tym nie rób, dasz radę, jesteś wspaniały, to oni są źli'', ale dla mnie tom nie jest ok.

Przeciez wspomnialas o zarobkach, ze pracowal za minimalna krajowa tyle lat.. o tym ze nie stac Was na wakacje i, ze nie stac Cie by mu doplacac do zycia... kwestia finansow mocno poruszona.

wspomniałam, tak samo jak wspomniałam że się na jego psychice odbija mobbing, a jakoś nikt mi nie wypomina że jestem niedobra bo chciałam by przestał się źle czuć. niskie zarobki i złe samopoczucie to oczywisty skutek mobbingu i wyzysku w pracy, który to skutek realnie wpływa na życie osobiste poza pracą. to co ja widzę i co mnie dotyka to to że on codziennie żali się i narzeka, a nas ze wspólnych pieniędzy nie stać na nic ponad  podstawowe jedzenie i bieżące opłaty. kwestia finansów mocno poruszona, bo ten standard który mamy to tylko i wyłącznie owoce mojej pracy. nie wyliczam mu, nie wypominam, ale nie ma powodu bym miała dopłacać do bieżącego utrzymania i rozrywek dorosłego zdrowego wykształconego mężczyzny, bo upraszczając - jemu się nie chce. jeśli bym chciała gdziekolwiek chociaż na jeden weekend pojechać albo wyjść, to już ja bym musiała za to zapłacić, za nas oboje. dzięki mojej pracy mamy mieszkanie, wszystko wyposażone, samochód - z czego oboje korzystamy, a tylko ja na to zarobiłam, zrobiłam i dopilnowałam. nie wypominam mu, nie mam na ten temat żadnych negatywnych myśli, ale patrząc na to, że ja nam zapewniłam bazę, a on przez swoją indolencję to jest w stanie opłacić tylko swoje bieżące podstawowe utrzymanie (media + jedzenie), to coś tu jest mocno nie tak. dla mnie to wegetacja. gdyby nie owoce mojej pracy, to by chyba pod mostem mieszkał. nie chcę żeby on był moim współlokatorem, chcę razem z partnerem coś tworzyć, a przynajmniej mieć jakąś stabilizację, budować jakieś wspomnienia na wspólnych wyjściach, a w obecnej sytuacji to niemożliwe. i to przez jego świadome decyzje co do jego pracy, bo przecież to nie była moja decyzja, to ja robię za nas oboje i na nas oboje.

a dlaczego wogole z nim jestes? Czy on ma jakies plusy? Cos ci w nim imponuje? Podoba sie?

Pasek wagi

sweeetdecember napisał(a):

Jak dla mnie wyjsc nie ma zbyt duzo.

1. Kochasz go i chcesz go ratowac za wszelka cene, przyjmujac, ze ma depresje i ze sam nie ogarnie - tu faktycznie bierzesz wtedy na siebie caly ciezar (na jakis okreslony czas) i obserwujesz, co z tego wynika, piszesz mu to CV, list motywacyjny, nawet szukasz i aplikujesz za niego, oczywiscie uprzednio z nim rozmawiajac, mowiac, ze bardzo chcesz, by ten zwiazek przetrwal, ze chcesz mu pomoc, ale bez jego checi zmiany ma to wszystko nikle szanse powodzenia. Wspierasz, ale nie katujesz go tym, jaki to nie jest beznadziejny.

Opcja chyba ciezka, biorac pod uwage, ze jak o tym piszesz to widac, ze cierpliwosci juz do tego nie masz, milosci tez tam za bardzo nie widac - byc moze przez to, ze tracisz/stracilas do niego szacunek przez to wszystko juz i byc moze nie da sie tego odbudowac, bo w Twoich oczach juz po prostu bedzie "sierota"

2. Spokojnie mowisz mu jak sie z tym wszystkim czujesz, mowisz raczej o sobie, rodzinie i stabilizacji, ktora ciezko Ci jest z nim stworzyc, w takiej sytuacji, mowisz, o tym, ze on zasluguje na cos lepszego niz takie prace i wy jako para na lepsze zycie. I przede wszystkim, zeby nie kierowal sie "prestizem" zawodu, bo to pic na wode fotomontaz w jego obecnej sytuacji i ze wszyscy Ci, ktorym ewentualnie chce tym zaimponowac, po dowiedzeniu sie o prawdziwych kulisach jego posady, nie beda "pod wrazeniem".

I tak jak w poprzedniej opcji, ze bardzo chcesz, by ten zwiazek przetrwal, ze chcesz mu pomoc, ale bez jego checi zmiany ma to wszystko nikle szanse powodzenia i ze przez to, ze on woli udawac prestiz, zamiast dbac o podstawy egzystencji zaczynasz zastanawiac sie nad tym zwiazkiem. Wspolnie przegadujecie wszystko jeszcze raz, okreslacie ramy czasowe na konkretne punkty, typu jakie stanowiska i dlaczego sa/nie sa akceptowalne albo ze ma napisac CV w tym czy nastepnym tygodniu i zaczac aplikowac o prace. Jesli widzisz, ze sie stara wspierasz, jesli nie powoli zegnasz sie ze zwiazkiem.

Pytanie, ktore ja bym sobie zadala w takiej sytuacji to to, czy motywacja faceta do braku zmian, rzeczywiscie jest ten "prestiz" zwiazany z zawodem i jest tym samym po prostu egoista czy faktycznie wynika to ze slabej sytuacji psychicznej, zlych wzorcow, wieloletniego gnojenia itd. No i przede wszystkim czy faceta kocham, chce z nim byc, co daje mi ten zwiazek i czy jest warty tego czy innego braku.

co do pkt 1 to przetestowane, nie wyszło. zanim się zwolnił z pierwszej pracy to powiedziałam mu, że jeśli przez parę miesięcy będzie bezrobotny to nie ma problemu, ja dam radę nas oboje utrzymać, byleby tylko poukładał sobie w głowie, odpoczął i nabrał zapału na lepszą pracę. ustaliliśmy, ze pierwszy miesiąc będzie odpoczywał, drugi na początku napisze cv i roześle, przez 2 miesiące będzie realnie szukał pracy, na spokojnie będzie chodził na rozmowy, by zorientować się w rynku, bez ciśnienia, byleby wybrał to co mu pasuje. w czwartym miesiącu będzie musiał już jednak szukać na gwałt. skończyło się na tym, że przez 3 miesiące ani cv nie napisał, ani nie chciał bym mu pomogła je napisać, nie poszedł na żadną rozmowę, bo wiadomo, nikt nie wiedział ze on potrzebuje tej pracy. za to chodził i opowiadał wszystkim znajomym jak to super być na bezrobociu, nowy on. potem ta koleżanka zaproponowała mu prace i wiadomo jak to się skończyło.

co do pkt 2 właśnie z nim siadłam, porozmawiałam. jak grochem w ścianę. konkluzja: jemu ta praca nie pasuje, on chce się zwolnić, ale nie ma okazji i boi się, że mu nie wypłacą pensji, więc czeka na dobrą okazję. a ja jak nie mam mu nic nowego albo oczywistego do powiedzenia to mam go nie męczyć, bo on to wszystko wie i ja mu co pare tygodni się przypominam. jak poprosiłam byśmy razem siedli i napisali cv to powiedział ze nie, przecież ma pracę i jak się zwolni to wtedy napisze. no i wyszedł, bo się niby umówił z kolegą.

maharettt napisał(a):

a dlaczego wogole z nim jestes? Czy on ma jakies plusy? Cos ci w nim imponuje? Podoba sie?

nie przypominam sobie bym prosiła o ocenę moich uczuć względem partnera. problemem jest jego stosunek do pracy i na tym pozostańmy.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.