- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
30 czerwca 2021, 04:37
Cześć. Muszę się poradzić, nie mam pojęcia czy coś z tym robić i co, a sprawa już się ciągnie latami. Z moim partnerem jesteśmy razem od 5 lat, niemal od początku mieszkamy razem, znamy się 10 lat, oboje mamy po 30 lat. Oboje z wykształcenia jesteśmy prawnikami, ja pracuje w zawodzie, on teoretycznie tez. Niepokoi mnie jednak jego droga zawodowa. Zaczal pracować w kancelarii wraz z rozpoczęciem studiów, 10 lat tam siedział, za wymagająca i ciężką pracę zarabiał przez ponad 9 lat minimalną krajową, ani razu nie poszedł po podwyżkę z własnej inicjatywy póki ja go nie przycisnelam. Procz pracy prawnika - a jest naprawdę mózgiem w tym zakresie - to zarządzał w tej kancelarii zespołem kilkudziesięciu osób: prawników, adwokatów i administracji. No kpina. Szef socjopata, traktował go jak śmiecia i jednocześnie kochał, a partner się bez mrugnięcia okiem dawał upokarzać i jeszcze był mu wdzięczny za tylko jemu rozumianą ,,szansę”. Chyba tylko po to to robił zeby się pochwalić przed innymi ze pracuje w kancelarii. Jak dla mnie partner jest pomylony, nie dość ze dał się tak traktować, jeszcze za takie pieniądze, to kosztem swojego życia zawodowego - zamiast sie zmierzyć z aplikacja - to trzaskał nadgodziny za tą minimalna krajową, tak ze nie miał kiedy sie uczyć. Przepadło, naburzyl sie ze już nie podejdzie do egzaminu wstępnego na aplikacje, bo ,,jest za stary”. Do egzaminu zawodowego na adwokata z doświadczenia tez nie chce podejść (można tak zrobić bez aplikacji po spełnieniu konkretnych okoliczności), bo na pewno nie da rady sie sam nauczyć, a on ma specjalizacje z wąskiej dziedziny. Jak przymusiłam partnera by chodził po podwyżki, wreszcie dostał w ostatnim półroczu 3 tys na rękę, ale oczywiście pod stołem, na umowie dalej minimalna. Dogadał się ze zmienią formalnie umowę, bo mimo swoich zadań to miał ciagle tą sama umowę która dostał na studiach, ze niby jest asystentem i pocztę nosi (a nigdy tego nie robił, od początku pisał pisma i się zajmował grubymi sprawami ze specjalizacji). Skończyło się na gadaniu, szef za te grosze pod stołem dodatkowo się nad nim znęcał, odbijało się na partnerze to, wiec ja sama znowu go przycisnelam by się zwolnił. I się zwolnił. Posiedział pare miesięcy na bezrobociu, po czym koleżanka adwokat zaproponowała mu prace w kancelarii z która ona wspolpracuje. Koleżanka zajmuje tam podrzędna pozycje, nad wszystkimi jest tak naprawdę jeden szef zarządzający kancelaria. Stanowisko było idealne pod mojego partnera względem zakresu zadań, wreszcie mógł sie zacząć rozwijać i dobrze zarabiac. Skończyło sie na tym, ze pracuje tam od ponad 3 miesięcy na czarno, bez umowy, a ten szef mu mówi ze musi się bardziej wykazać na umowę (!). Do tego nie wykonuje tych zadań które miał wykonywać. Teraz wszyscy grają wariata, udają ze żadnych ustalen nie było i próbują od lubego wyciągnąć jego 10 lat doświadczenia za bezcen. Dodatkowo wkurza mnie sytuacja, ze na spotkaniach wspolnikow ustalają wszyscy wspólnicy taktykę, która mój partner realizuje, a ten szef po paru dniach przychodzi i zmienia ustalenia ze spotkania. Na kolejnym spotkaniu mój partner przedstawia wyniki pracy, wszyscy maja pretensje czemu zmienił koncepcje, partner wskazuje na szefa, a ten szef twierdzi ze nie prawda i jemu tez się nie podoba taka zmieniona koncepcja, on nie uznaje takich wyników pracy. Cisne partnera zeby wypiął się na to i szukał innej pracy, bo on od zwolnienia z poprzedniej pracy ani jednego cv nie napisał, nigdzie nie wysłał, a ten twierdzi ze nie może bo mieszkamy w za małym mieście (150tys mieszkańców), środowisko hermetyczne, ta kancelaria ma dużo klientów i ci adwokaci na pewno by mu robili problemy w kolejnej pracy i nie wypłacili wynagrodzenia. Naprawdę, nóż mi się w kieszeni otwiera, bo te sytuacje z jego kolejnymi pracami to ewidentnie jego wina. Powiedziałam mu już sporo niemiłych słów i widzę jak to wszystko coraz gorzej na niego wpływa. Racjonalnie nie da mu sie wytłumaczyć, nie chce ja odpowiadać za jego bezmyslnosc. Partner chyba od dawna ma depresje, ale do lekarza tez nie pójdzie, a ja mam dosyć prób po dobroci i po złości, jak on jest uparty jak osioł i nie chce. On jest taki zdolny i pracowity, a tak się daje robić. Wcześniej go tłumaczyłam ze jest z biednej rodziny, wychowany tylko przez matkę, ale 30letniego chłopa nie da się już tak tłumaczyć. Gdyby nie to ze mieszkamy w moim własnym mieszkaniu i ja mam zaplecze finansowe na większe wydatki, to byśmy oboje klepali biedę jak on za dzieciństwa. Z takim człowiekiem nie da się ani pojechać na wakacje, ani zakładać rodziny. Z jednej strony najprostsze wyjście to go pogonić, ale my mamy dobra relacje i nie rozważam zakończenia związku. Zaproponowałam by poszedł do pracy do urzędu, ale on twierdzi ze niby mu to by umniejszało. No ciekawe. Poki co ja tu żadnej szkody nie ponoszę, bo wszystko co ,,nasze” to ja jestem tego właścicielem (ciężko zeby było inaczej jeśli to ja płaciłam), a na bieżące wydatki razem płacimy po polowie. Tyle ze z tego ile on może tej połowy dać to starczy tylko na opłaty i jedzenie, a ja przecież nie będę mu do życia dokładać. Ze wspólnych pieniędzy to nawet nas nie stać by gdzieś na weekend samochodem pojechać poza rodzinny dom rodziców. Rozmawiałam o tym z rodzeństwem, oni twierdzą ze ja przesadzam i to partner jest tu taki pokrzywdzony przez kolejnych pracodawców. Teraz robią ze mnie wiedźmę.
30 czerwca 2021, 12:30
No tak, praca na czarno nie jest okej. Ale on chyba ma umowe, tylko po prostu wieksza kwote bierze pod stolem? Czytam jednym okiem, przyznaje.
Jakby nie bylo - jesli ma niskie poczucie wartosci, jest gnojony w pracy (przeciaganie braku umowy, obnizanie oficjalnych zarobkow etc. to rownie, jazda po psychice czlowieka) to jazda po jego ambicjach w domu tylko pogarsza ten stan. I tyle. To jest czarno-biala sytuacja.
on nie ma żadnej umowy, praca na czarno to brak umowy a nie umowa na minimum i płaca pod stołem.
30 czerwca 2021, 12:36
wybacz, ale 10 lat jesteście razem, jesteś taka sama d... Wołowa jak i on
A poza tym jak jesteś taka super to mu załatw etat w swojej cudownej pracy
no i po co te złosliwości? po pierwsze nigdzie nie napisałam ze jesteśmy 10 lat razem. po drugie u mnie w pracy żeby się dostać to trzeba być co najmniej aplikantem. no i ja jestem taka super że ja ten warunek spełniam. on nie, ale to jego wybór.
30 czerwca 2021, 12:44
No tak, praca na czarno nie jest okej. Ale on chyba ma umowe, tylko po prostu wieksza kwote bierze pod stolem? Czytam jednym okiem, przyznaje.
Jakby nie bylo - jesli ma niskie poczucie wartosci, jest gnojony w pracy (przeciaganie braku umowy, obnizanie oficjalnych zarobkow etc. to rownie, jazda po psychice czlowieka) to jazda po jego ambicjach w domu tylko pogarsza ten stan. I tyle. To jest czarno-biala sytuacja.
Jest różnica między ?jazda po ambicjach? a byciem ?cheerliderem? drugiej osoby i wspomaganie jej w rozwoju. Jest gigantyczna różnica między mówieniem komuś, ze jest niezaradną ofiarą niepotrafiąca zarobić na rodzinę, a szczerym i taktowanym dopingu kogoś kto szamoce się na rynku pracy z powodu niskiego poczucia własnej wartości. Zauważ, ze autorka pisze, ze to się ciągnie 10 lat.
w poscie sa slowa " przycisnelam" " przymusilam" " cisne" " jest pomylony" " jego wina" " bezmyslny". W poczuciu wlasnej wartosci to nie pomaga raczej
cancri: w poprzedniej firmie miał umowę na minimalną + jakieś drobne pod stołem, teraz od kilku miesięcy jest w nowej firmie, na czarno z niespełnioną obietnicą umowy.
Zgodzę się, że teksty w stylu "jest pomylony" czy "wszystko jego wina" raczej wpędzą faceta w dół, a nie pomogą (chociaż są ludzie, na których działa tylko taki siarczysty plaskacz w twarz;)) - ale pytanie, czy autorka faktycznie zwraca się do niego w ten sposób, czy raczej używa takich słów tylko opisując sytuację osobom postronnym.
jednak cisla go by sie zwolnil a teraz zwala tylko na niego wiec troche to nie fair. Poza tym skoro autorka tez prawniczka to czego mu nie zalatwi pracy.
on tez nie jest swiety skoro zmiana pracy na urzad az tak mu uwlacza, albo nie chce podejsc do egzaminu.
to samo co u nonszalancji - nie załatwię mu pracy bo nikt nie jest zainteresowany prawnikiem bez aplikacji. tutaj jedyna opcja to napisanie cv i listu motywacyjnego (czego on nie chce zrobić) i składać gdzie się da, chodzić na rozmowy i zweryfikikować jakie stanowisko pracodawcy mogą mu zaproponować, na jakich warunkach i za jakie wynagrodzenie. rynek dla prawnika w zawodach nieprawniczych jest otwarty, przyjmą z pocałowaniem ręki, ale on po prostu wymyśla problemy co stoi na przeszkodzie by tego nie robił i siedzial w miejscu bez żadnej umowy, na czarno, gdzie go jeszcze mobbingują. i to nie jest tak że ta ,,praca'' w której jest mu odpowiada, codziennie dzień w dzień narzeka. no i co ja mam zrobić, sama napisać za niego mu cv? sama je roznosić? sama chodzić na rozmowy i przedstawiać jego kandydaturę? ja nie jestem Romanem Giertychem, znanym adwokatem, co pstryknie palcem i już stołek czeka. jestem młodą osobą która rozkręca się zawodowo, nie stać mnie by komuś się do życia dokładać, bo mu się nie chce. to zdrowy, sprawny facet i nic nie stoi na przeszkodzie by sam się za siebie wziął.
30 czerwca 2021, 12:49
Jak mu sama nie znajdziesz roboty i nie podstawisz pod nos, to nic się nie zmieni. Ja bym jeszcze umówiła z jakimś terapeutą płci męskiej albo nawet coachem jeśli facet z tych, co dają sie tam zawlec. Nie musisz oczywście niczego za niego robić ale z tonu wypowiedzi wnioskuję, że twoja cierpliwość jest na wykończeniu i wkróce może być po związku. Czy n jest jakimś patologicznym wyjątkiem? No nie, zaradna laska załatwiajaca nieambitnemu facetowi robotę to całiem częsty scenariusz.
30 czerwca 2021, 12:51
Jak mu sama nie znajdziesz roboty i nie podstawisz pod nos, to nic się nie zmieni. Ja bym jeszcze umówiła z jakimś terapeutą płci męskiej albo nawet coachem jeśli facet z tych, co dają sie tam zawlec. Nie musisz oczywście niczego za niego robić ale z tonu wypowiedzi wnioskuję, że twoja cierpliwość jest na wykończeniu i wkróce może być po związku. Czy n jest jakimś patologicznym wyjątkiem? No nie, zaradna laska załatwiajaca nieambitnemu facetowi robotę to całiem częsty scenariusz.
Nie wyobrażam sobie żeby partner mi 'załatwiał' pracę. Jestem mega zdziwiona ile osób tu to proponuje serio.
30 czerwca 2021, 13:01
Jak mu sama nie znajdziesz roboty i nie podstawisz pod nos, to nic się nie zmieni. Ja bym jeszcze umówiła z jakimś terapeutą płci męskiej albo nawet coachem jeśli facet z tych, co dają sie tam zawlec. Nie musisz oczywście niczego za niego robić ale z tonu wypowiedzi wnioskuję, że twoja cierpliwość jest na wykończeniu i wkróce może być po związku. Czy n jest jakimś patologicznym wyjątkiem? No nie, zaradna laska załatwiajaca nieambitnemu facetowi robotę to całiem częsty scenariusz.
Nie wyobrażam sobie żeby partner mi 'załatwiał' pracę. Jestem mega zdziwiona ile osób tu to proponuje serio.
Są ludzie, którze sprawdzaja się w pracy a nie sprawdzają w jej szukaniu, ponadto mają wystarczająco dużo innych zalet, żeby komuś chciało się coś dla nich robić. Facet powinien być alfa i w ogóle - a życie sobie ;)
30 czerwca 2021, 13:19
Jak mu sama nie znajdziesz roboty i nie podstawisz pod nos, to nic się nie zmieni. Ja bym jeszcze umówiła z jakimś terapeutą płci męskiej albo nawet coachem jeśli facet z tych, co dają sie tam zawlec. Nie musisz oczywście niczego za niego robić ale z tonu wypowiedzi wnioskuję, że twoja cierpliwość jest na wykończeniu i wkróce może być po związku. Czy n jest jakimś patologicznym wyjątkiem? No nie, zaradna laska załatwiajaca nieambitnemu facetowi robotę to całiem częsty scenariusz.
Nie wyobrażam sobie żeby partner mi 'załatwiał' pracę. Jestem mega zdziwiona ile osób tu to proponuje serio.
Ja to się w ogóle zastanawiam co sobie taki pracodawca myśli wtedy :D No weź zatrudnij prawnika, któremu robotę załatwiła jego kobieta. To od razu pachnie że facet jakaś niedojda, to co z niego za prawnik? Oczywiście nie mówię, że tak jest, ale podejrzewam, że taki szef może sobie tak pomyśleć. Choć jak widać niektórym takie coś absolutnie nie przeszkadza a nawet jest atutem. Mają pracownika kumatego w swoim zawodzie, ale pipkę życiową, która tyra za minimum minimumu, zawsze jest zwarta i gotowa, nie odmówi nadgodzin i jeszcze pocałuję w rękę jak będziesz po nim jechał aby spuścić sobie ciśnienie. Ja zaraz po studiach byłam dosyć mało asertywna w pracy - też zgadzałam się na jakieś roboty na wczoraj, kosztem weekendu za który nikt mi nie zapłacił. Ale stosunkowo szybko obyłam się w tym światku. Po prostu na samym początku cieszyłam się, że znalazłam szybko pracę w zawodzie, choć nie miałam absolutnie żadnego doświadczenia. Ale osoba z takim wykształceniem a daje się robić jak nowicjusz. Gościu skończył prawo, to nie są łatwe studia, więc tym bardziej dziwi, że tak łatwo daje sobą pomiatać. I wcale nie wygląda na to żeby mu było wszystko jedno czy żeby mu taki stan rzeczy odpowiadał, skoro codziennie narzeka i marudzi. On po prostu albo nie ma jaj żeby wziąć się za ten temat porządnie, albo jest tak leniwy, albo faktycznie ma o sobie niskie mniemanie i wydaje mu się, że nic lepszego go nie spotka. Niestety ludzie traktują nas tak, jak im na to pozwalamy. On pozwala, to oni to robią. Jeśli on się nie zmieni, to nic się nie zmieni czy to w tej pracy czy w innej. Zawsze zostaje wytypowany jeleń od czarnej roboty, który "chętnie" zastąpi kolegę, który musi wyjść dziś wcześniej, czy pójdzie robić najgorszą robotę i to za psie pieniądze z uśmiechem na twarzy. Pomarudzi, pomarudzi a jutro przyjdzie znowu i znowu na wszystko się zgodzi. Masz rację, to pracownik miesiąca. Wydajny, tani i wiecznie niedoceniony.
30 czerwca 2021, 13:29
Autorko, a ja sie z Toba zgadzam.
I tak, o ile nie kazdy musi czy moze robic szalona kariere, to jakies minimum ambicji i ogarniecia jest wymagane.
Ja sama wspieram meza (i on mnie), w sytuacjach gdy cos sie nie uklada, trzeba zmienic prace, srodowisko, pomagamy sobie i omawiamy pewne sprawy, ale kazde z nas wie, ze znalezienie pracy na sensownych warunkach nalezy ostatecznie do tego, ktorego z nas to dotyczy. I nikt nie jeczy miesiacami i latami tylko czlowiek pomarudzi, zobaczy co i jak mozna zmienic i zabiera sie do roboty. Przy wsparciu i dopingu drugiej strony, ale nie wyreczania sie kims.
Faceta jakiego opisujesz juz bym dawno spuscila na drzewo. Kula u nogi i sierota. Szczegolnie, ze Tobie nikt nie podal na tacy, a brniesz do przodu. Co innego wesprzec partnera jak mu sie noga powinie lub ma gorszy okres, a co innego miec na stanie dziecko specjalnej troski i myslec za dwoje.
I wierze, ze niektorym Vitalijkom moze i nie przeszkadza, ze facet jest sierota i robi za najnizsza, ale mi osobiscie by przeszkadzalo, skoro sama staram sie osiagnac wiecej. Ja chce miec partnera, a nie kolejne dziecko.
30 czerwca 2021, 13:32
Jak mu sama nie znajdziesz roboty i nie podstawisz pod nos, to nic się nie zmieni. Ja bym jeszcze umówiła z jakimś terapeutą płci męskiej albo nawet coachem jeśli facet z tych, co dają sie tam zawlec. Nie musisz oczywście niczego za niego robić ale z tonu wypowiedzi wnioskuję, że twoja cierpliwość jest na wykończeniu i wkróce może być po związku. Czy n jest jakimś patologicznym wyjątkiem? No nie, zaradna laska załatwiajaca nieambitnemu facetowi robotę to całiem częsty scenariusz.
Nie wyobrażam sobie żeby partner mi 'załatwiał' pracę. Jestem mega zdziwiona ile osób tu to proponuje serio.
Są ludzie, którze sprawdzaja się w pracy a nie sprawdzają w jej szukaniu, ponadto mają wystarczająco dużo innych zalet, żeby komuś chciało się coś dla nich robić. Facet powinien być alfa i w ogóle - a życie sobie ;)
Wystarczy dorosnac i zrozumiec, ze dorosli ludzie czasem robia cos na co do konca nie maja ochoty czy zdolnosci, ale takie zycie. Juz wierze w te same zalety i jeden minusik - tylko szukanie pracy mu w zyciu nie wychodzi;-)
30 czerwca 2021, 13:36
A ja nie widzę nic złego w poleceniu go w swojej pracy. Albo gdzie indziej jak jesteś taka ogarnięta i masz znajomości :)
nie mówię tego złośliwie. Tylko sama nasłuchałam sie kiedyś "motywacji" do lepszej pracy, ze strony rodziny gdy byłam w dołku i czułam sie jak g...
nic mnie tak nie zniechęcało jsk ich " dobre rady" że cv trzeba roznosić osobiście - to roznosiłam mimo że mi drzwi przed nosem zamykali. Że trzeba bardziej o siebie walczyć - no jak? Jak nie wierzysz w siebie?
jak kiedyś po kolejnym ciśnięciu poprosiłam o faktyczną pomoc w znalezieniu pracy, polecenie mnie , sprawdzenie cv to nagke że sama lepiej żebym to zrobiła... A tak tysiąc dobrych rad....
pracę znalazłam sama . z ludźmi od dobrych rad staram aie nie mieć kontaktu. Więc znajdź mu pracę, albo poszukaj i zobacz że to wcale nie takie łatwe... A chłopak niech sie najlepiej przebranżowi bo jako magazynier czy przedstawiciel handlowy zarobi kilka rszy więcej i nie będzie traktowany bezprawnie przez tych pseudoprawników...