Temat: kaleka finansowa

Pisząc krótko - nie panuje nad finansami. 

Kilka razy narobiłam większych problemów w tej kwestii. Nie mam żadnych oszczędności, do tego mam spore długi (ok. kilkadziesiąt tys). 

Zdaje sobię sprawę z tego, że mam z tym problem i nie potrafię go sama rozwiązać. Jak dalej będę próbować sama nad tym zapanować to będzie tylko gorzej.

Nie wiem z czego to wynika. Może powielam po prostu błędy rodziców, bo pochodzę z biednej rodziny i z pieniędzmi zawsze były same problemy.

Problem jest taki, że nie wiem gdzie mogę nabrać zdrowego podejścia i umiejętności. Jak ktoś nauczył się tego we wczesnych latach to moze nie zrozumiec o co mi w tym momencie chodzi, ale no ja naprawdę nie wiem skąd mam wziąć jakies mądre rady. 

Jest mnóstwo literatury na temat pieniędzy/biznesu, ale to są same poradniki oparte na tym całym 'rozwoju osobistym' i gadce w stylu 'jestes zwycięscą'.

Obawiam się, że takie treści wpędzą mnie w jeszcze większy dołek.

Macie pomysły jak można nad tym pracować? Może znacie coś godnego polecenia, ale opartego na racjonalnych informacjach? 

Chętnie wysłucham też jakiś porad, ale wolałabym po prostu sięgnąć po jakąś bardziej profesjonalną pomoc.

Blogi Marcina Iwucia i Jak Oszczędzać Pieniądze - bardzo konkretne rady i strategie wychodzenia z długów, nie za dużo coachingu

Może napisz coś więcej, w jaki sposób wpadłaś w długi? Wiesz dokładnie, na co wydajesz? Spisujesz wydatki? Ile zarabiasz i jakie masz koszty stałe?

Ja na studiach dorabiałam, więc mogłam wydać tyle, ile miałam, potem z reguły nie musiałam specjalnie oszczędzać, ale też nie wyobrażam sobie wydawać „ponad stan”. Jakbym musiała się zmieścić w budżecie to bym dużo bardziej patrzyła, ile wydaję. Nigdy też nie brałam żadnego kredytu, poza hipotecznym który mamy już dość długo.

pytanie skad te dlugi ? Ja kiedys wyliczylam ile potrzebuje na zycie plus dodalam do tego troche kasy na siebie - ciuchy, kosmetyki etc i to co zostaje z tego rachunku co miesiac odkladam ale od razu po wyplacie. Jakbym miala cala wyplate na glownym koncie caly miesiac na pewno wydawalabym wiecej, a tak wydam na poczatku miesiaca to co zaplanowalam to pozniej sie ograniczam.

tabelka z wydatkami oraz dodatkowa praca to na poczatek 

Michal Szafrański i Jego darmowy kurs jak wychodzić z długów, nie pamiętam jak się on dokładnie nazywał,ale myślę,że w necie znajdziesz bez problemu. Poza tym Marcin Iwuc,ale z takich bardziej po ludzku i mniej skompliowanie to polecam Kanał na yt "po tansosci" 

ConejoBlanco napisał(a):

Może napisz coś więcej, w jaki sposób wpadłaś w długi? Wiesz dokładnie, na co wydajesz? Spisujesz wydatki? Ile zarabiasz i jakie masz koszty stałe?

Ja na studiach dorabiałam, więc mogłam wydać tyle, ile miałam, potem z reguły nie musiałam specjalnie oszczędzać, ale też nie wyobrażam sobie wydawać ?ponad stan?. Jakbym musiała się zmieścić w budżecie to bym dużo bardziej patrzyła, ile wydaję. Nigdy też nie brałam żadnego kredytu, poza hipotecznym który mamy już dość długo.

Zaczęło się od kredytu studenckiego. Jednak ta decyzja była spowodowana sytuacją startową. Zależało mi na tym, żeby iść na studia i dostałam się na kierunek, który była dla mnie ważny, ale to była jedna z bardziej czasochłonnych opcji. Przez pierwszy rok żyłam tylko na stypendium i groszach, które zarabiałam i był to koszmar. Ciągle brakowało mi na jedzenie, całą zimę chodziłam w tenisówkach, bo miałam w szafie tylko jedną parę butow, kurtkę, jakiś sweter i spodnie. Mieszkałam w niebezpiecznym i patologicznym mieszkaniu, po którym naprawdę miałam traumę i trudno było mi się z tego otrząsnąć (oprócz ogolnie złych warunków przeżyłam tam dosyc poważny napad ze strony osoby, z którą dzieliłam mieszkanie). W dzieciństwie również to wyglądało podobnie. Zawsze na wszystko brakowało i warunki zycia były urągające godności (mieszkałam nawet kilka lat w domu bez ogrzewania, na betonie, z przeciekającym sufitem itp, a przez 10 lat żyłam w małym mieszkaniu w 6 osob i miałam dosłownie jakiś skrawek przestrzeni dla siebie. Opieka społeczna chciała nas kiedyś odebrać z tego powodu).

Miałam już tak dosyć, że załatwiłam sobie ten kretyt, który ogolnie nie jest taką złą opcją, bo oprocentowanie jest minimalne i ogolnie ta decyzja była przemyślana. Problem pojawił się potem. Nie musze chyba mówić jak dzięki temu odżyłam.. w końcu mogłam żyć w miarę normalnie (dodam, że pracowałam też przez ten czas, ale sama pensja nie wystarczała do normalnego życia).

No i od tamtego momentu w mojej głowie kredyt jest czymś wybawijącym i przez lata dostawnia regularnie takiej pomocy oswoiłam się z 'zadłużeniem'. Teraz mam trochę myśli w rodzaju 'jednen kredyt w tą czy w tamtą'.. za wszelką cenę nie chce wracać do tamtych czasów.

chyba najlepsza opcja bylyby studia zaoczne bys mogla wiecej czasu poswiecic na prace..

Despacitoo napisał(a):

chyba najlepsza opcja bylyby studia zaoczne bys mogla wiecej czasu poswiecic na prace..

Teraz już kończę studia, zostala mi obrona..Pracuje na ponad etat, ale na start w zawodzie tez nie zarabiam jakiś dużych pieniędzy. 

A wcześniej nie było takiej opcji, bo tego kierunku nie ma w trybie zaocznym. Miałam do wyboru albo iść na to czego naprawdę chciałam, albo zrezygnować calkowicie. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.