Temat: Życie na garnuszku rodziców.

Odkąd tylko skończyłam liceum poszlam do pracy. Choć kokosow z początku nie zarabiałam, to zaczęłam kupować sobie sama jedzenie i gotować posiłki. Mieszkałam dalej z rodzicami. Po ukończeniu studiów, zaczęłam także dokładać się do czynszu i innych oplat. Płaciłam połowe, a drugą połowę rodzice. Uważam, że to sprawiedliwe i stopniowo nauczyło mnie to dorosłego życia oraz gospodarowania swoimi pieniędzmi. Dzisiaj w pracy szokłam, gdy usłyszałam od swoich starszych koleżanek, że one dalej utrzymują swoje dzieci, choć są w podobnym do mojego wieku. Jedna ma dwóch synów, jeden 34 lata, drugi 27. Znam ich, nie są jakimś przegrywami. Pracują i bardzo dobrze zarabiają, a mimo to dalej mieszkają z rodzicami i praktycznie nic nie dają na opłaty czy jedzenie. Mama im gotuje codziennie, a trzeba zaznaczyć, że to duże chłopaki i jedzą jak małe słoniątka. Na opłaty dają matce 500zl, z czego ona i tak im opłaca telefon, internet i ubezpieczenie. Druga z koleżanek ma dwie córki w wieku 28 i 26 lat. Także nic nie opłacają, matka chodzi na zakupy i gotuje im osobne obiady, specjalnie na ich życzenie. Dodatkowo dają im pieniądze na wyjazdy wakacyjne czy jakieś ubrania itp.

Powiedzcie mi czy to jest normalne? Według mnie to one wychowują życiowe kaleki. One zaś patrzą na mnie z politowaniem, gdy opowiadam jak to u mnie wyglądało, jakby myślały sobie, że rodzice mają mnie gdzieś i mnie nie kochają. Czy to ze mną jest coś nie tak?

myslę, że Ptaky jednak nie do końca sama sobie ten model życia wybrała i stąd ta frustracja

Staram się 

poprostu papieram samodzielnosc a ty garnuszek

nawet teraz podalas powod: po co sie meczyc, na garnuszku nie trzeba 


Widzisz ja samodzielnosci nie odbieram jako meczenstwo, ty tak

 

peanut butter

sama wybralam samodzielnosc

inni wybieraja garnuszek

czaisz?

tylko mnie utwierdzasz w mojej teorii

wiem twoja teoria ze ludzie nie potrafia wybierac samodzielnosci i wola garnuszek

patrzac po wypowiedziach na forum garnuszek w przewadze

i OK tylko sie wstyd troche większości przyznac i uwazaja np. " ze sa na swoim"  "sami sie utrzymuja"

Ptaky

a czemu nie stałaś się samodzielna jeszcze wcześniej?

Wyżej już pisałam - każdy człowiek w jakim stopniu jest niesamodzielny już na starcie bo gdyby nie inni ludzie to nie znalazłby się w miejscu, w którym jest. Nawet jeśli równo ze skończeniem 18 lat wyprowadził się od rodziców.

Ty nazywasz to garnuszkiem, a ja racjonalnym myśleniem. Jeśli na pewnym etapie życia ktoś mi bliski jest w bardziej komfortowej sytuacji i chce (zupełnie dobrowolnie) pomóc to co w tym złego?

W innym momencie życia to ja jestem w bardziej komfortowej sytuacji i również pomagam innym. To się właśnie nazywa racjonalność, dzięki temu obie strony mogą swoje siły zaangażować w coś innego i sumarycznie można osiągnąć więcej. I nie odnosi się to tylko i wyłącznie do kasy.

Nigdy nie pomagałaś przyjaciołom, rodzinie czy oni Ci nigdy nie pomagali? W czymkolwiek.

Ja np. często zostaję z dziećmi brata BO CHCĘ (a przecież tylko wynajęcie opiekunki byłoby ich samodzielnością?), on z kolei pomagał mi wykańczać mieszkanie BO CHCIAŁ (a przecież mogłam wziąć ekipę i im za to zabulić tak jak on wziąć sobie opiekunkę, ale widzisz - wspólne przedsięwzięcia także budują relacje, nie zawsze SAMODZIELNOŚĆ musi być najważniejsza).

A dzięki wzajemnej pomocy obojgu zostają pieniądze w kieszeni, a przy tym świetnie razem się bawimy.

Pasek wagi
,,Ja bardzo szybko musiałam dorosnąć w wieku 17 lat wyjechałam z chłopakiem i nasza córeczka za granicę i na wszystko musiałam zapracować sobie sama bo naszych rodziców nie było stać żeby nas utrzymywać" - dziecko  w wieku 17 lat to raczej nie było ,,zrządzenie niebios" . Trudno, żeby rodzice was utrzymywali i płacili za wasze błędy. Plus dla was, że pomimo wpadki wzięliście odpowiedzialność.

staram sie 

naprawde nazywaj sobie garnuszek  racjonalnoscia... kwiatkiem, wydmuszka, cebula

ale i tak pozostanie garnuszkiem jakbys go nie nazwala

Tak czytam Wasze komentarze i jednak nie mogę zrozumieć dlaczego uważacie, że dokładanie się do opłat, gdy mieszka się z rodzicami nie jest konieczne. Wychodzę z założenia, że skoro wspólnie zużywamy wodę, prąd, gaz itd to skoro pracuję to powinnam to opłacać. Sama zaproponowałam rodzicom, że będę opłacać połowę rachunków, bo ich wysokośc zależy również ode mnie i tego ile czego zużywam. Jest to dla mnie sprawa tak oczywista, że jednak nie ogarniam rozumowania niektórych z Was. Natomiast nie potępiam i nie wywyższam się, po prostu piszę jak ja to czuje.

Zgłaszam się i ja! Mieszkam u rodziców "na garnuszku". Pracuję. Dokładam się do opłat zdecydowanie za mało, ale rodzice nie chcą więcej. Nawet jak im coś dodatkowo kupię w ramach rekompensaty, to zawsze oddadzą mi to w innej formie. Mieszkam z nimi, bo potrzebują mojej pomocy w codziennych czynnościach. Opiekuję się również starszym niepełnosprawnym bratem, gdy moja mam musi wyjechać. Obiady gotujemy na zmianę (kto pierwszy wróci do domu). Domowe obowiązki głównie wykonuję z mamą (również na zmianę). Kasę trzymam ja i rozporządzam ich budżetem, bo tak chcieli. Jestem im ogromnie wdzięczna za wszystko, ale nie czuję wstydu przez to, że z nimi mieszkam. Chciałabym wyprowadzić się na swoje, dalej im pomagając, bo wiem, że tej pomocy potrzebują. Wyprowadzkę planuje w tym albo przyszłym roku, ale rodzice nawet nie chcą o tym słyszeć i płaczą, że sobie tego nie wyobrażają. I jeżeli dla kogoś jestem frajerem i życiową niedojdą, bo mieszkam z rodzicami, cóż.... może tak jest 😁.

Ps W tym roku skończę 30 lat.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.