- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 grudnia 2020, 08:21
Przeczytalam artykuł "Czego najczęściej brakuje na wigilijnym stole? Pięć rzeczy, o których zapominamy" - a tam, ze 12 potraw, ze stroik, ze karp... no załamka. A gdzie cala magia swiąt, gdzie miłość, rodzina, wspólne spędzenie czasu? U mnie w domu podobnie - w tym roku wigilia u teściowej i najważniejszą rzeczą jest to, co kto przyniesie do żarcia. Dla mnie ten festiwal biesiadowania jest straszny - naprawde wystarczylaby zupa, pierogi, ciasto, no ale nie, musi być pełny stół aż wątroba wszystkim pęknie. Smutne to.
Czy u Was jest podobnie, czy jednak magia świąt gdzieś istnieje?
22 grudnia 2020, 12:33
Ja lubię się z rodziną spotykać i nie traktuję tego w sferze religijnej, lecz w kwestii nawiązywania więzi i cementowania ich
Zazdroszczę, bo ja nie lubię spotykać się z moją najbliższą rodziną. Nie lubię domu rodzinnego i źle się tam czuję. Nadal rozważam, czy nie wykorzystać covida, żeby tam nie jechać, ale jakieś dziwne wyrzuty sumienia się we mnie budzą, że babcia stara, że przecież to święta itd. Dziwne to w zderzeniu ze świadomością, jak bardzo mi tam źle i jak bardzo muszę potem odchorować taką wizytę. Oni chyba nadal uważają mnie za domownika, mimo że wyprowadziłam się 12 lat temu...
22 grudnia 2020, 13:51
Ja lubię się z rodziną spotykać i nie traktuję tego w sferze religijnej, lecz w kwestii nawiązywania więzi i cementowania ich
Zazdroszczę, bo ja nie lubię spotykać się z moją najbliższą rodziną. Nie lubię domu rodzinnego i źle się tam czuję. Nadal rozważam, czy nie wykorzystać covida, żeby tam nie jechać, ale jakieś dziwne wyrzuty sumienia się we mnie budzą, że babcia stara, że przecież to święta itd. Dziwne to w zderzeniu ze świadomością, jak bardzo mi tam źle i jak bardzo muszę potem odchorować taką wizytę. Oni chyba nadal uważają mnie za domownika, mimo że wyprowadziłam się 12 lat temu...
Ja nie rozumiem takiej postawy- jak ci az tak zle ze przechorowujesz to nie jedz. Po co to cale udawanie. Moze czasem trzeba sobie i innym to odpuscic. I nie musisz szukac kowidowych wymowek.
22 grudnia 2020, 15:18
Ja lubię się z rodziną spotykać i nie traktuję tego w sferze religijnej, lecz w kwestii nawiązywania więzi i cementowania ich
Zazdroszczę, bo ja nie lubię spotykać się z moją najbliższą rodziną. Nie lubię domu rodzinnego i źle się tam czuję. Nadal rozważam, czy nie wykorzystać covida, żeby tam nie jechać, ale jakieś dziwne wyrzuty sumienia się we mnie budzą, że babcia stara, że przecież to święta itd. Dziwne to w zderzeniu ze świadomością, jak bardzo mi tam źle i jak bardzo muszę potem odchorować taką wizytę. Oni chyba nadal uważają mnie za domownika, mimo że wyprowadziłam się 12 lat temu...
Ja nie rozumiem takiej postawy- jak ci az tak zle ze przechorowujesz to nie jedz. Po co to cale udawanie. Moze czasem trzeba sobie i innym to odpuscic. I nie musisz szukac kowidowych wymowek.
Nie rozumiesz, bo nie jesteś mną i nie przeżyłaś tego, co ja. 😉