Temat: Brak relacji partnerskiej a szczęście/spełnienie w życiu

Naszła mnie taka rozkmina w ten sobotni wieczór ;)

Czy można być szczęśliwym w życiu będąc wiecznym singlem? Od młodości aż po starość żyć w pojedynkę i być spełnionym? W ogóle nie myśleć/nie marzyć o znalezieniu partnera, założeniu rodziny?

Sama byłam singielką przez prawie ćwierćwiecze i ten stan mi nie przeszkadzał, ale jak zaznałam codzienności u boku ukochanego to teraz trudno mi sobie wyobrazić, że mogłabym być równie szczęśliwa na dłuższą metę jako singielka.

A jak to jest u Was lub w waszym otoczeniu?

Mysle, że jednak w większości przypadków trzeba się sparzyć na związku żeby docenić bycie singlem. 

Ulubiona odpowiedź psychologów... To zależy ;-)


Nie do końca da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie w kategoriach tak/nie.


Szczęście i spełnienie - tak, jeśli nie masz na liście priorytetów zakładania rodziny. Jeśli jako spełnienie określasz dojście do swojego celu (innego niż wymienione poprzednio) to tak, można to zrobić samodzielnie.

Bycie singlem ma mnóstwo plusów, jeśli nie lubisz się przywiązywać, nie chcesz niczego na stałe, preferujesz zmiany i niezależność. W związku z tą niezależnością może być różnie (przerabiałam kiedyś partnera, który obrażał się na mnie bo rozwijałam karierę, kompetencje - bo przecież po co babo po obronie dyplomu latasz po konferencjach czy szkoleniach; tak samo bardzo go bolało, że muszę czasami wyłączyć telefon i pobyć sama ze sobą), dochodzi też chodzenie na kompromis, czasami jeśli to konieczne rezygnacja z niektórych aktywności (nie mówię, że to konieczne, jednak czasami się pojawia). 

Ze swojej strony - dobry związek to zdecydowanie ułatwia. Wyobrażam sobie życie bez niego, byłabym w stanie funkcjonować (nadal jesteśmy oddzielnymi organizmami ;-)), chociaż podejrzewam, że w niektórych aspektach byłoby mi trudniej logistycznie. 


Już abstrahując od codziennego funkcjonowania i prozy życia pt.regularny seks czy podział obowiązków, świetne jest poczucie bezpieczeństwa i wsparcie jakie partner zapewnia. Upraszcza to "technicznie" sytuację i jest wygodne :)  

Nie wiem czy wystarczyłoby mi motywacji i samozaparcia do finalizacji swoich spraw, gdyby nie wsparcie. Sporo decyzji też podjęłam tylko dzięki temu, że ta poduszka bezpieczeństwa nie jest uzależniona już tylko ode mnie, ale mogę oddać część odpowiedzialności komuś innemu. Nie rozpoczęłabym przewodu doktorskiego teraz gdyby nie wzmocnienie mojej motywacji przez partnera, załamałabym się podczas leczenia przez które przytyłam trzydzieści osiem kilogramów, nie wytrwałabym (lub byłoby mi dużo trudniej) w regularnych treningach i pracy nad sobą. I tak, w sumie w dużej mierze tylko dzięki wzmocnieniu automotywacji przez czynnik zewnętrzny w postaci mojego Mateusza działam dalej po chwilach upadku. 


I tak, byłam spełniona jako singielka, byłam szczęśliwa również. Tylko... Ja NIE CHCĘ mieć dzieci i nie mam potrzeby zakładania rodziny w przyszłości. Jestem zbyt egoistyczna i nie nadaję się na bycie matką. 


mnie naszła rozkmina jak można być w relacji bez szacunku i udawać przez lata ze jest sie w szczęśliwym związku z misiem bo sie boi byc samemu

Jak już wiele osób wyżej napisało...to zależy.

Nie mam faceta, ale jestem szczęśliwa i spełniona. Nigdy nie było moim marzeniem zakładanie rodziny (mąż, dzieci itp.). Jestem typem samotnika, sama ze sobą nigdy się nie nudzę, nie potrzebuję też grupy ludzi wokół siebie. Mam też trochę koleżanek, które żyją same i tak jak ja: skupiają się na pracy, hobby itp. 

Druga sprawa, że nie spotkałam na swojej drodze faceta, z którym chciałabym być, ale też mówiąc szczerze nie zrobiłam nic w tym kierunku żeby go znaleźć. 

CourtneyJ napisał(a):

Ulubiona odpowiedź psychologów... To zależy ;-) Nie do końca da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie w kategoriach tak/nie. Szczęście i spełnienie - tak, jeśli nie masz na liście priorytetów zakładania rodziny. Jeśli jako spełnienie określasz dojście do swojego celu (innego niż wymienione poprzednio) to tak, można to zrobić samodzielnie. Bycie singlem ma mnóstwo plusów, jeśli nie lubisz się przywiązywać, nie chcesz niczego na stałe, preferujesz zmiany i niezależność. W związku z tą niezależnością może być różnie (przerabiałam kiedyś partnera, który obrażał się na mnie bo rozwijałam karierę, kompetencje - bo przecież po co babo po obronie dyplomu latasz po konferencjach czy szkoleniach; tak samo bardzo go bolało, że muszę czasami wyłączyć telefon i pobyć sama ze sobą), dochodzi też chodzenie na kompromis, czasami jeśli to konieczne rezygnacja z niektórych aktywności (nie mówię, że to konieczne, jednak czasami się pojawia).  Ze swojej strony - dobry związek to zdecydowanie ułatwia. Wyobrażam sobie życie bez niego, byłabym w stanie funkcjonować (nadal jesteśmy oddzielnymi organizmami ;-)), chociaż podejrzewam, że w niektórych aspektach byłoby mi trudniej logistycznie.  Już abstrahując od codziennego funkcjonowania i prozy życia pt.regularny seks czy podział obowiązków, świetne jest poczucie bezpieczeństwa i wsparcie jakie partner zapewnia. Upraszcza to "technicznie" sytuację i jest wygodne :)   Nie wiem czy wystarczyłoby mi motywacji i samozaparcia do finalizacji swoich spraw, gdyby nie wsparcie. Sporo decyzji też podjęłam tylko dzięki temu, że ta poduszka bezpieczeństwa nie jest uzależniona już tylko ode mnie, ale mogę oddać część odpowiedzialności komuś innemu. Nie rozpoczęłabym przewodu doktorskiego teraz gdyby nie wzmocnienie mojej motywacji przez partnera, załamałabym się podczas leczenia przez które przytyłam trzydzieści osiem kilogramów, nie wytrwałabym (lub byłoby mi dużo trudniej) w regularnych treningach i pracy nad sobą. I tak, w sumie w dużej mierze tylko dzięki wzmocnieniu automotywacji przez czynnik zewnętrzny w postaci mojego Mateusza działam dalej po chwilach upadku.  I tak, byłam spełniona jako singielka, byłam szczęśliwa również. Tylko... Ja NIE CHCĘ mieć dzieci i nie mam potrzeby zakładania rodziny w przyszłości. Jestem zbyt egoistyczna i nie nadaję się na bycie matką

(puchar)

Jak u psychologów - to zależy. 

Mam 35 lat i szczerze mówiąc nie miałam nigdy większego żalu, że jestem singielką. 

Chodzę sama do kina, muzeum, jeżdżę na urlopy. Nie mam barier mentalnych, że nie mam towarzystwa.

Mam sporo znajomych i moich kontaktów z nimi nie zmieniły narodziny dzieci, śluby itp.

Myślę, że problem będzie za 20-30 lat, gdy człowiek będzie potrzebował pomocy, każdy będzie miał swoje dzieci i będzie trudniej. 

Samotne święta bez rodziny itp. 

Martwi mnie w sumie tylko to, że chciałabym zostać matką, wiem, że bez partnera na to się nie zdecyduję i to okienko na urodzenie dziecka jest coraz krótsze.

Byłam singieką prawie 20 lat i bylo mi bardzo źle, ale tu chodzio o uczucia. To nie oznacza, że nie byam speniona, bo jeśi chodzi o pracę i hobby wszystko byo ok. Miaam satysfakcję z życia. Tylko wtedy gdy priorytetem jest rodzina i dzieci brak partnera jest przeszkodą.

Pasek wagi

jestem sama i jest mi dobrze,nie widze się w powaznym związku.Nie czuje się samotna,lubie być sama,nie mam wielu znajomych.Nie mam takiej potrzeby,wrecz towarzystwo drugiej osoby na dluższą mete mnie meczy. No ale,nie chce zakałdać rodziny i miec dzieci,w innym przypadku sytuacja wygladała by inaczej. 

gorgiana napisał(a):

Mysle, że jednak w większości przypadków trzeba się sparzyć na związku żeby docenić bycie singlem. 

oj. Swieta prawda

Pasek wagi

Mój facet twierdzi,że kiedy był sam to ten stan mu nie przeszkadzał. Mi to doskwierało bardzo. Myślę, że starałabym się nie myśleć i spełniać w innych rzeczach ale na pewno nie byłabym w pełni szczęśliwa i z mojego punktu widzenia nie jest to możliwe.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.