- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 lipca 2020, 21:22
Ostrzegam, jest długo.
Nie wiem czego oczekuję zakładając ten temat. Chyba chcę się po prostu wygadać, bo w realu nie bardzo mam komu albo może potrzebuję spojrzenia kogoś z zewnątrz.
Podobno żyjemy w naprawdę pięknych czasach – tyle jest możliwości, że nic tylko działać, rozwijać się i spełniać marzenia i w ogóle „ only sky is the limit”. A ja jakoś od jakiegoś czasu roku wrażenie, że stoję w miejscu i nie wiem jak ruszyć dalej.
Trochę o mnie:
Skończyłam studia na uczelni technicznej, zaliczyłam 2 półroczne wymiany studenckie z osławionym Erasmusem, znam angielski w stopniu C1 (potwierdzone ceryfikatem) i włoski w stopniu „intermediate” bez certyfikatu (w obecnej pracy używam głównie włoskiego). Pracę w korpo dostałam jeszcze w trakcie studiów w moim mieście (miasto średniej wielkości ok. 200 000 mieszkańców). I tak sobie żyję już od prawie 5 lat. Po studiach wróciłam do domu rodzinnego, w którym mieszkam do dziś. Początkowo było to podyktowane faktem, że mieszkając z rodzicami odłożę więcej pieniędzy np. na wkład własny na mieszkanie.
Wychowałam się w domu, w którym nie mówiło się o marzeniach, że są realne, że można żyć inaczej niż pracować na etacie, mieć rodzinę, dzieci itd., że można samemu kreować swoje życie. Od dziecka pamiętam, że rodzice wpajali mi do głowy, ze ważne jest „mieć studia i zawód”, no i potem stabilną pracę i oczywiście własne mieszkanie. Nie chcę powiedzieć, że byli złymi rodzicami, bo miałam co jeść i w co się ubrać, ale przykład który mi dali nie jest takim, jaki chciałam kontynuować w swoim życiu. Powinnam się cieszyć z tego co mam.
W tym roku kończę 29 lat i nie mam żadnego pomysłu na siebie co dalej. No bo, to co planowałam mam już „odhaczone” : studia i pierwsze doświadczenia w pracy już za mną. Kiedy byłam na studiach bardzo chciałam po ich skończeniu pracować i podróżować, tu pomieszkać, tam pomieszkać, zobaczyć, doświadczyć, nie było moim celem samym w sobie posiadanie własnego m, ale jak już dostałam pracę na miejscu to zostałam „ na chwilę”, bo: płaca była w miarę ok, chciałam zdobyć jakieś doświadczenie itd. A chwila przedłużyła się do 5 lat.
Dodatkowo muszę znosić pytania, na mam wrażenie bardzo popularny w PL temat: a kiedy rodzina i dzieci? Nawet nie chodzi o to, że jest mi przykro, kiedy o to pytają, bo nie jest. Od ponad 10 lat odpowiadam zgodnie z prawdą, że ja swoich dzieci absolutnie mieć nie będę, bo a. nie lubię ich i unikam, b. nie nadaję się do tego, c. nie mam instynktu d. mam wybitnie niską tolerancję na hałas. Jestem singielką, ale to akurat nie jest dla mnie problemem. Mam jednak dość tej polskiej mentalności, która mnie otacza: jedynym celem życia kobiety 30-letniej powinna być prokreakcja. Co wiem na pewno to to, że dziecko i kredyt na własne 4 ściany jest nie dla mnie.
Do tego zauważyłam, że zaczęłam strasznie szybko się zniechęcać. Myślałam o nauczeniu się czegoś, żeby np. móc pracować sobie zdalnie z domu – jestem domatorką kochająca ciszę (pandemia uświadomiła mi jaki to luksus móc pracować z domu), ale jak zaczęłam czytać o możliwościach freelancingu w większości tylko dla IT lub innych specjalności niż ja mam, odpuściłam. Wydaje mi się, że jak nawet jeśli się za coś zabiorę i nauczę to będzie to długo trwało, dużo kosztowało i przecież na rynku jest tylu specjalistów, więc czemu ktoś miałby płacić świeżakowi, który zaraz skończy 30…
Chciałabym coś zmienić w swoim życiu, ale nie mam pojęcia od czego zacząć. Założyłam wczoraj temat tu na forum, żeby poczytać inspirujące historie udanych emigracji. Czy gdzieś się żyje lepiej niż w PL czy są perspektywy, bo wydaje mi się że w moim wieku to już mnie nic nie czeka i na późno na spełnianie marzeń. No i jest jeszcze strach, że się nie uda, że decyzja którą podejmę będzie zła.
Skąd wziąć siłę i energię na radykalne zmiany w życiu? Skąd Wy ją bierzecie?
Edytowany przez Apricottie 19 lipca 2020, 21:24
19 lipca 2020, 22:38
No a gdybyś znalazła pracę w firmie w Polsce, która umożliwia wyjazd na kilka miesięcy za granicę? Może byłoby Ci łatwiej?Wiem, o czym mówisz. Na myśl o braku dochodów ogarnia mnie panika.Jakbym czytała o sobie... Mam bardzo podobne dylematy... Jedyne czego nie chcę to emigracja. W teorii wszystko jest tak jak powinno być: dobre studia, dobrze płatna praca i stała, ale też czuję, że stoję w miejscu, że mogłabym więcej... I chciałabym więcej. Dalej szukam swojej ścieżki. Mam też dość skomplikowaną sytuację rodzinną, więc boję się zmian i braku stałych dochodów. Jak o tym wszystkim myślę to ogarnia mnie taki jakiś niewytłumaczalny strach.
Pytalam w mojej korpo, ale oni nie wysyłają zagranicę, raczej to do nas przyjeżdżają na kontrakty jak już naprawdę jest taka potrzeba. Zaczęłam wysyłać cv do firm w innych miastach , ale czy będzie możliwość relokacji - tego w ofertach nie pisali.
19 lipca 2020, 22:43
Za granicą udaje się naprawdę niewielkiemu procentowi. Jeśli wiesz, że tego chcesz, to jedź, jeśli nie jesteś pewna i nie chcesz postawić wszystkiego na jedną kartę, to bym tego nie robiła. Ja już wcześniej napisałam- ty sama do końca nie wiesz, czego chcesz, więc jeszcze bym się mocno zastanowiła.U mnie byłoby to samo. Marnować kasę na wyjazd zamiast na mieszkanie lub lokatę. Nie do pomyślenia.A ja myślę, że nie są i zacząć najlepiej od wyzbycia się ograniczeń - własnych i tych, narzucanych przez otoczenie. Trzeba zacząć szukać mocnych stron, zamiast wyolbrzymiać przeszkody i uprawiać czarnowidztwo. Tym bardziej, że wyjazd do innego kraju to nie jest decyzja nieodwracalna. Warto także sobie uświadomić, że miliony ludzi emigrują i mają się świetnie. Nie jest to więc także nic nadzwyczajnego. Ile ja się nasłuchałam przed wyjazdem to głowa mała. Począwszy od tego, że zje mnie robactwo, na strasznej i nieuchronnej śmierci skończywszy. Był także wątek o tym, że lepiej pomieszkać znowu z rodzicami i odkładać kasę, zamiast ją STRACIĆ, bo przecież podróż to wywalanie pieniędzy w błoto. NIKT mi nie pogratulował pomysł, nie przybił piątki, każdy się pukał w głowę. ;) Ja wiedziałam jednak, że to nie dlatego, że ich obawy są uzasadnione. W swoim opiniach kierowali się strachem i bezpiecznymi schematami. I dlatego nic nie było w stanie mnie zniechęcić. Na szczęście.mysle ze twoje rozterki sa calkiem uzasadnione :) czasami trzeba wyjechac by docenic to co sie ma na miejscu. No i zawsze zaluje sie bardziej tego czego sie nie zrobilo niz to co sie zrobilo ale nie wyszlo :P
Ja wiem że chciałabym wyjechać, tylko obawy mnie blokują.
19 lipca 2020, 23:31
Ja wiem że chciałabym wyjechać, tylko obawy mnie blokują.Za granicą udaje się naprawdę niewielkiemu procentowi. Jeśli wiesz, że tego chcesz, to jedź, jeśli nie jesteś pewna i nie chcesz postawić wszystkiego na jedną kartę, to bym tego nie robiła. Ja już wcześniej napisałam- ty sama do końca nie wiesz, czego chcesz, więc jeszcze bym się mocno zastanowiła.U mnie byłoby to samo. Marnować kasę na wyjazd zamiast na mieszkanie lub lokatę. Nie do pomyślenia.A ja myślę, że nie są i zacząć najlepiej od wyzbycia się ograniczeń - własnych i tych, narzucanych przez otoczenie. Trzeba zacząć szukać mocnych stron, zamiast wyolbrzymiać przeszkody i uprawiać czarnowidztwo. Tym bardziej, że wyjazd do innego kraju to nie jest decyzja nieodwracalna. Warto także sobie uświadomić, że miliony ludzi emigrują i mają się świetnie. Nie jest to więc także nic nadzwyczajnego. Ile ja się nasłuchałam przed wyjazdem to głowa mała. Począwszy od tego, że zje mnie robactwo, na strasznej i nieuchronnej śmierci skończywszy. Był także wątek o tym, że lepiej pomieszkać znowu z rodzicami i odkładać kasę, zamiast ją STRACIĆ, bo przecież podróż to wywalanie pieniędzy w błoto. NIKT mi nie pogratulował pomysł, nie przybił piątki, każdy się pukał w głowę. ;) Ja wiedziałam jednak, że to nie dlatego, że ich obawy są uzasadnione. W swoim opiniach kierowali się strachem i bezpiecznymi schematami. I dlatego nic nie było w stanie mnie zniechęcić. Na szczęście.mysle ze twoje rozterki sa calkiem uzasadnione :) czasami trzeba wyjechac by docenic to co sie ma na miejscu. No i zawsze zaluje sie bardziej tego czego sie nie zrobilo niz to co sie zrobilo ale nie wyszlo :P
Obawy przed czym? Do domu rodzinnego ( man nadzieje ) zawsze bedziesz mogla wrocic, nawet jak "zmarnujesz" oszczdnosci. Jedź i się nie oglądaj ( ale najpierw załatw sobie pracę ofc ).
Nie masz żadnych znajomych/rodziny za granicą, którzy by ci pomogli albo chociaż opowiedzieli jak to u nich wygląda?
19 lipca 2020, 23:54
W sumie masz fajne zycie:)
Jak masz dobra prace, mieszkasz Z rodzicami, tó mysle, ze za jakis czas bedziesz mogla pomyslec O wlasnym mieszkaniu.
Ewentualnie mozesz szukac pracy powiazanej Z Twoim zawodem gdzekolwiek w Europie. Dzis zdalnie mozna umowic rozmowe kwalifikacyjna I nawet podpisac umowe (wydrukowac, podpisac I zeskanowac).
Wyprowadzisz sie, troche ograniczysz kontakty z rodzina do telefonow I mozesz zyc jak chcesz.
Naprawde, od gadania nie bedziesz miec dzieci:) nic nie rob wbrew sobie!
Nie wypowiadalam sie w watku O emigracji, ale ja znalazlam prace bardzo szybko przez internet na portalu ogloszeniowym Z tego miasta. Od odswiezenia CV do wyjazdu zajelo mi 3 miesiace. Rekrutacja, testy, rozmowy byly online, jak mialam w garsci umowe, tó wypowiedzialam prace w Polsce i wyjechalam Z jedna walizka. Tó nie jest opcja dla domatorki.
Problémy za granica nie znikaja w cudowny sposob.
Muszisz wiedziec czego chcesz. Czy ucieczki od rodzicow czy przygody czy rozwoju. Prace zawsze mozna zmienic czy sie przekwalifikowac. Do mojego korpo na podstawowe stanowisku trafiaja czasami osoby dobrze po 50tce i daja rade.
19 lipca 2020, 23:56
Ludzie generalnie nie lubią i boją się zmian. Każdej zmianie towarzyszy smutek, a rodzice nam wpajają, że smutek jest czymś złym („nie smuć się”), więc staramy się nie smucić. ;)
Po prostu chyba trzeba zrobić ten pierwszy krok do przodu, wtedy może Cię spotkać tylko więcej. Myślę, że warto by było zacząć od rozmowy z psychologiem? Terapeutą? Żebyś miała szanse trochę bardziej poznać siebie i odsiać to co ważne, od tego co nieistotne, by chyba do końca sama nie wiesz, czego w życiu chcesz. :)
20 lipca 2020, 02:05
Pisałam juz o tym w poprzednim wątku, ale koronawirus naprawdę otworzył wiele możliwości pracy zdalnej. Tak naprawdę mogłabyś zacząć szukać oferty u każdego europejskiego pracodawcy. Sama uczestniczę w pewnym stopniu w rekrutacji u siebie w firmie i wcale nie odzywamy się tylko do ludzi którzy siedzą w Londynie.
Z resztą, ze względu na pandemie sporo firm w moim otoczeniu planuje pracę zdalna do początku przyszłego roku. Mogłabyś spokojnie cos znalezc teraz, zacząć zdalnie, oswoić sie z myślą, a potem przenieść do kraju gdzie jest siedziba danej firmy.
Możliwości jest naprawdę dużo, a kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. "Wyjście poza strefę komfortu" które przez wielu jest uwazane za coachingowskie gunwo, jest naprawdę jedną z najlepszych rzeczy jakie każdy moze dla siebie zrobić.
20 lipca 2020, 06:39
Ja nie kojarzę żadnych faktów z vitalii, więc nie pamiętam :) Trzeba mieć naprawdę dużo odwagi, żeby wyjechać samemu i wywrócić swoje życie do góry nogami, tym bardziej po 30stce, ja bym się nie odważyła, autorka raczej też nie, skoro się waha.Już Ci pisałam - wyjechałam SAMA. Nie wiem dlaczego nie przyjmujesz tego do wiadomości. ;) Najpierw mieszkałam w Brazylii, później w Gwatemali. Męża poznałam po kilku miesiącach mieszkania w Panamie.Ty chyba wyjechałaś że swoim facetem, więc ciut inaczejA ja myślę, że nie są i zacząć najlepiej od wyzbycia się ograniczeń - własnych i tych, narzucanych przez otoczenie. Trzeba zacząć szukać mocnych stron, zamiast wyolbrzymiać przeszkody i uprawiać czarnowidztwo. Tym bardziej, że wyjazd do innego kraju to nie jest decyzja nieodwracalna. Warto także sobie uświadomić, że miliony ludzi emigrują i mają się świetnie. Nie jest to więc także nic nadzwyczajnego. Ile ja się nasłuchałam przed wyjazdem to głowa mała. Począwszy od tego, że zje mnie robactwo, na strasznej i nieuchronnej śmierci skończywszy. Był także wątek o tym, że lepiej pomieszkać znowu z rodzicami i odkładać kasę, zamiast ją STRACIĆ, bo przecież podróż to wywalanie pieniędzy w błoto. NIKT mi nie pogratulował pomysł, nie przybił piątki, każdy się pukał w głowę. ;) Ja wiedziałam jednak, że to nie dlatego, że ich obawy są uzasadnione. W swoim opiniach kierowali się strachem i bezpiecznymi schematami. I dlatego nic nie było w stanie mnie zniechęcić. Na szczęście.mysle ze twoje rozterki sa calkiem uzasadnione :) czasami trzeba wyjechac by docenic to co sie ma na miejscu. No i zawsze zaluje sie bardziej tego czego sie nie zrobilo niz to co sie zrobilo ale nie wyszlo :P
mozna tez po 40stce, ja mialam 42 lata gdy zdecydowalam sie na zmiane. Pierwsze przekwalifikowanie zroblam majac 30 lat - po 11 latach pracy w urzedzie zrobilam studia i podjelam prace w zupelnie innym zawodzie, majac 42 lata wyjechalam , znowu przekwalifikowanie, co w tym wieku faktycznie nie bylo proste,jednak mozliwe.
Autorko - mam wrazenie ze niepotrzebnie skupiasz sie na szukaniu winy w rodzicach, ktorzy dali ci dobre dziecinstwo , wyksztalcenie , to co dalej sie dzialo zalezalo tylko od ciebie i twojej fantazji, marzen nikt ci nie zabranial - albo ma sie ta fantazje i marzenia albo nie, tego nie da sie nauczyc czy oduczyc. Najpierw sama musisz wiedziec czego chcesz.
(jaki mialabys start gdybys urodzila sie w rodzinie patologicznej , np mama cpajaca w czasie ciazy, dziecko rodzi sie z uzaleznieniem - i tysiac innych naprawde probematycznych przypadkow. Docen to co ci rodzice dali,przypuszczam ze gdyby twoja mama to przeczytala byloby jej bardzo przykro.)
Edytowany przez Berchen 20 lipca 2020, 06:43
20 lipca 2020, 06:49
Ja się przekwalifikowałam w wieku 35 lat. Teraz mam 45 i już bym cos zmieniła, bo ile można robić to samo. Myślałam o informatyce, żeby robić to co robię, ale od strony informatycznej. Ale sobie ostatnio uświadomiłam, że za 10 lat wejdę w ochronę przedemerytalną. Teraz zarobki mam dobre, a zmiana kwalifikacji to zaczynanie od nowa.
Ja co prawda nie emigrowałam, ale przekwalifikowałam się będąc w Twoim wieku. Teraz jest, programistką i pracuję w nowej firmie od 3 miesięcy (w poprzedniej zaczęłam zaraz po studiach i pracowałam tam 6 lat). Mam 30 lat. Nigdy mi nie przyszło do głowy, że jest na coś za późno. I też się bałam ale miałam ogromną motywację. To, że się boisz to jest normalne, tylko trzeba się nauczyć ten strach przezwyciężać.
Edytowany przez agazur57 20 lipca 2020, 06:54