- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 maja 2020, 07:07
Hej. Temat na luzie.
Gdy się wyprowadziłam z domu i zamieszkałam z moim już mężem parę lat mieszkałam w bloku, takim typowym z wielkiej płyty, stawiany w PRL-u, gdzie przez wentylację i pion wszystko (w sensie każde dźwięki) się niosło. W większości lokatorzy to byli starsi ludzie, którym wszystko przeszkadzało. Samo mieszkanie 2 pokojowe niby ponad 50m, przez swój układ wydawało się małe. Mała łazienka, mała kuchnia, główny pokój z wnęką, za duży przedpokój w kształcie litery L. W dodatku 3 piętro bez windy. Brak wlasnego kawałka ziemi, jedynie ławeczka pod blokiem, a działki gdzieś na obrzeżach miasta.Zarówno ja jak i mój mąż wychowywalismy się w innych warunkach mieszkaniowych tj. Ja mieszkałam na wsi w poniemieckim ale wyremontowanym domu jednorodzinnym, niestety mimo metrarzu nigdy nie miałam własnego pokoju, była nas trojka, brat miał osobno pokój, ja z siostrą. Dom jest wolnostojacy, na sporej posesji, w dodatku w tej części wsi, gdzie rzadko kręcą się ludzie czy jeżdżą samochody (droga do domu prowadziła do leśniczówki i kończyła się w lesie). Sąsiedzkie domy w odległości kilkudziesięciu metrów. Spokój i cisza. Mój mąż wychowywał się w małym mieszkaniu niewiele ponad 36m ale jako jedynak miał wlasny pokój. Było to stare budownictwo, poniemiecki budynek, który obecnie ma 8 mieszkań i strychy. 2 piętra. Budynek ma grube mury i nie posiada pionu z wentylacja, dźwięki się tak nie rozchodzą. Sąsiedzi ciągle Ci sami od wielu lat, normalni. W dodatku mamy wspólne podwórko i każdy ma Swój własny ogródek pod nosem na obrzeżach podwórka. Jedynie nie ma balkonów. Wracając do mieszkania w bloku z wielkiej plyty. Mieszkaliśmy tam kilka lat. Przez te lata tylko utwierdzilismy się w przekonaniu, że "nigdy więcej mieszkania w bloku". To nie dla nas. Raz, że sąsiedzi nam dawali w kość dziwnymi zachowaniami i pretensjami, to klimat bloku nas bardzo męczył. Kiedy tylko pojawiła się okazja przeprowadzki do wolnego mieszkania w rodzinnym starym budynku męża nawet się nie zastanawialiśmy. Nigdy więcej bloków. Jednak widzę, jak wiele ludzi, w tym młodych chwali Sobie "wygodę" mieszkania w blokach. Wiele razy spotkałam się ze zdziwieniem, gdy mówiłam, że w życiu nie chce mieszkać w bloku. To mnie zastanawia, czy warunki w jakich się wychowalismy wpłynęły na naszą niechęć do blokowiska?
28 maja 2020, 08:15
Wychowywałam się w kamienicy i wcale uroczo nie było. Plusem była ogromna przestrzeń i po przeprowadzce do bloku pierwsze co mnie przytłoczyło to metraż - odbijałam się od ścian, dosłownie. Ale mieszkanie tam miało pierdyliard minusów i do kamienicy nigdy bym nie wróciła. W blokach mieszkałam różnych. Najpierw z rodzicami w starszym czteropiętrowcu, potem na wynajmie w nowym, a teraz kupiłam swoje w bloku z wielkiej płyty. I z tego wszystkiego w wielkie płycie mam najciszej i najbardziej komfortowo z bloków. Czasem niesie kłótnię sąsiadów po wentylacji w pionie. Ale tylko czasem. Też miałam mieszkanie 'z wnęką', ale zaaranżowaliśmy ją na garderobę, więc reszta mieszkania wydaje się bardziej przestronna, bo nie ma w ogóle szaf i mebli dużych gabarytów. Ogólnie nie mogę narzekać. Wiadomo, nie jest idealnie. Ale na to co przerobiłam to najlepsza wielka płyta. W nowych blokach ściany z jak z papieru. Tam to dopiero wszystko słychać. Przyszłościowo myślę o domu, ale to już wszystko zależy od finansów.
To ja mam kompletnie inne doświadczenia. Mieszkam w bloku z wielkiej płyty (4 piętrowy) i słyszę jak sąsiedzi otwierają okno albo odsłaniają zasłony czy firany. Tam gdzie mieszkam słychać praktycznie wszystko.
28 maja 2020, 08:23
Hahahaha ja w wielkiej płycie szału dostaje jak sąsiedzi pralkę włącza wszystko mi w kuchni drży i hałas jest ogromny😂😂😂 na nowym osiedlu w ktorym, kupiłam mieszkanie, znajomi mają we wcześniejszym bloku i jest cichutko😊
Jeszcze dźwięki w wielkiej plycie jakoś znoszę ale.... Ten smród od sąsiadki z góry to dla mnie tragedia.... W wielkiej płycie w większości starsi ludzie mieszkają i sąsiadka po prostu smierdzi, bo się przestała myć na starość i chyba nie trzyma moczu i jak tylko otworzę okno to ten zapach wlatuje....fujjj
Edytowany przez soraka 28 maja 2020, 08:26
28 maja 2020, 08:28
Mieszkanie na osiedlu owszem, ale nigdy w bloku z wielkiej płyty! Nie lubię takich betonowych, bezdusznych konstrukcji. Nigdy w takim bloku z wielkiej płyty nie mieszkałam, ale mój mąż już tak i kiedy jedziemy do jego rodziny to dostaję klaustrofobii, widok z balkonu na kolejne bloki, mało zieleni i przestrzeni, dla mnie więzienie. Teraz mieszkamy w niskim, nowym budynku na małym osiedlu, obok parku i stawów, faktycznie doceniam bezproblemowość mieszkania w porównaniu z domem, wychowałam się w naprawdę dużym domu z wielkim ogrodem i obowiązków zawsze było co nie miara, a jak jedno się naprawiło, na przykład ogrodzenie, to za chwilę okazało się, że kuny zniszczyły izolację i trzeba naprawiać dach.
Wszystko ma swoje wady i zalety, ale nigdy nie chciałabym mieszkać w takim bloku z wielkiej płyty, prędzej wolałabym zamieszkać na przykład w przyczepie holenderskiej, byle gdzieś gdzie jest trochę zieleni. Lubię przestrzeń, ciągnie mnie w dzikie miejsca, dlatego po prostu bloki są nie dla mnie.
28 maja 2020, 08:32
Ja uwielbiam bloki. Zawsze mieszkałam w takich, gdzie dźwięk się nie rozchodził poza mieszkanie. Mój mąż mieszkał w domku, miał swój pokòj. Na początku źle czuł się w bloku. Ale teraz dostrzega plusy, stała temperatura, nie trzeba dorzucać węgla do pieca, nie trzeba ciąć drzewa czy przerzucać węgla.
Za kilka lat chcemy wybudować dom. Bo podwórko to fajna sprawa. Ale dom zrobimy tak by był nowoczesny, bez pieca :)
28 maja 2020, 08:43
Mieszkanie na osiedlu owszem, ale nigdy w bloku z wielkiej płyty! Nie lubię takich betonowych, bezdusznych konstrukcji. Nigdy w takim bloku z wielkiej płyty nie mieszkałam, ale mój mąż już tak i kiedy jedziemy do jego rodziny to dostaję klaustrofobii, widok z balkonu na kolejne bloki, mało zieleni i przestrzeni, dla mnie więzienie. Teraz mieszkamy w niskim, nowym budynku na małym osiedlu, obok parku i stawów, faktycznie doceniam bezproblemowość mieszkania w porównaniu z domem, wychowałam się w naprawdę dużym domu z wielkim ogrodem i obowiązków zawsze było co nie miara, a jak jedno się naprawiło, na przykład ogrodzenie, to za chwilę okazało się, że kuny zniszczyły izolację i trzeba naprawiać dach. Wszystko ma swoje wady i zalety, ale nigdy nie chciałabym mieszkać w takim bloku z wielkiej płyty, prędzej wolałabym zamieszkać na przykład w przyczepie holenderskiej, byle gdzieś gdzie jest trochę zieleni. Lubię przestrzeń, ciągnie mnie w dzikie miejsca, dlatego po prostu bloki są nie dla mnie.
Ogólnie gdyby nie chmury to całkiem ładnie widać pałac kultury
Edytowany przez soraka 28 maja 2020, 08:44
28 maja 2020, 08:54
Mieszkałam w starym bloku, ale na ostatnim piętrze i było ok. Mieszkanie malutkie i było mało miejsca- ale głośno nie było. Teraz też mieszkam w bloku, ale w nowym budownictwie i mieszkania mam spore- każdy ma własny pokój. Teren wokół bloku jest zadbany, jest boisko, park, teren jest ogrodzony, moje dzieci mają sporo kolegów do zabawy (w nowych blokach po wprowadzeniu wszystkie dziewczyny w ciążę zachodzą w tym samym czasie). Zastanawiamy się nad domem, ale szkoda mi dzieciaków, bo mieszkania mam w sumie niedaleko centrum, a dom byłby sporo dalej- poza miastem. Więc czekam, aż będzie na tyle duży, żeby to nie przeszkadzało. Chociaż ostatnio zastanawialiśmy się nad kupnem mniejszego mieszkania, ale w ścisłym centrum, gdy dzieciaki się wyprowadzą. Podsumowując- nie ciągnie mnie do domu, może dlatego, że zawsze mieszkałam w bloku.
28 maja 2020, 09:01
oooo akurat widok to jedyna rzecz która mi się podoba w wielkiej płycie u mnie w mieszkaniu?Ogólnie gdyby nie chmury to całkiem ładnie widać pałac kulturyMieszkanie na osiedlu owszem, ale nigdy w bloku z wielkiej płyty! Nie lubię takich betonowych, bezdusznych konstrukcji. Nigdy w takim bloku z wielkiej płyty nie mieszkałam, ale mój mąż już tak i kiedy jedziemy do jego rodziny to dostaję klaustrofobii, widok z balkonu na kolejne bloki, mało zieleni i przestrzeni, dla mnie więzienie. Teraz mieszkamy w niskim, nowym budynku na małym osiedlu, obok parku i stawów, faktycznie doceniam bezproblemowość mieszkania w porównaniu z domem, wychowałam się w naprawdę dużym domu z wielkim ogrodem i obowiązków zawsze było co nie miara, a jak jedno się naprawiło, na przykład ogrodzenie, to za chwilę okazało się, że kuny zniszczyły izolację i trzeba naprawiać dach. Wszystko ma swoje wady i zalety, ale nigdy nie chciałabym mieszkać w takim bloku z wielkiej płyty, prędzej wolałabym zamieszkać na przykład w przyczepie holenderskiej, byle gdzieś gdzie jest trochę zieleni. Lubię przestrzeń, ciągnie mnie w dzikie miejsca, dlatego po prostu bloki są nie dla mnie.
Może się podobać, to prawda, ale dla mnie idealny widok z okna byłby na przykład taki jak poniżej, gdybym mogła sobie wybrać dowolne miejsce, to chciałabym mieszkać tak:
28 maja 2020, 09:01
Mieszkanie na osiedlu owszem, ale nigdy w bloku z wielkiej płyty! Nie lubię takich betonowych, bezdusznych konstrukcji. Nigdy w takim bloku z wielkiej płyty nie mieszkałam, ale mój mąż już tak i kiedy jedziemy do jego rodziny to dostaję klaustrofobii, widok z balkonu na kolejne bloki, mało zieleni i przestrzeni, dla mnie więzienie. Teraz mieszkamy w niskim, nowym budynku na małym osiedlu, obok parku i stawów, faktycznie doceniam bezproblemowość mieszkania w porównaniu z domem, wychowałam się w naprawdę dużym domu z wielkim ogrodem i obowiązków zawsze było co nie miara, a jak jedno się naprawiło, na przykład ogrodzenie, to za chwilę okazało się, że kuny zniszczyły izolację i trzeba naprawiać dach. Wszystko ma swoje wady i zalety, ale nigdy nie chciałabym mieszkać w takim bloku z wielkiej płyty, prędzej wolałabym zamieszkać na przykład w przyczepie holenderskiej, byle gdzieś gdzie jest trochę zieleni. Lubię przestrzeń, ciągnie mnie w dzikie miejsca, dlatego po prostu bloki są nie dla mnie.
patrząc na warunki warszawskie to jednak wielka płyta jest jeszcze osiedlami z zielenią. Nowo budowane teraz to właśnie to o czym piszesz rzekomo o wielkie płycie - że okno w okno i mało zieleni. Zdarzają się wyjątki ale tendencja generalnie jest tak, że dziś deweloper chce wykorzystać każdy, nawet najmniejszy kawałek do zabudowy.
28 maja 2020, 09:10
Może się podobać, to prawda, ale dla mnie idealny widok z okna byłby na przykład taki jak poniżej, gdybym mogła sobie wybrać dowolne miejsce, to chciałabym mieszkać tak:oooo akurat widok to jedyna rzecz która mi się podoba w wielkiej płycie u mnie w mieszkaniu?Ogólnie gdyby nie chmury to całkiem ładnie widać pałac kulturyMieszkanie na osiedlu owszem, ale nigdy w bloku z wielkiej płyty! Nie lubię takich betonowych, bezdusznych konstrukcji. Nigdy w takim bloku z wielkiej płyty nie mieszkałam, ale mój mąż już tak i kiedy jedziemy do jego rodziny to dostaję klaustrofobii, widok z balkonu na kolejne bloki, mało zieleni i przestrzeni, dla mnie więzienie. Teraz mieszkamy w niskim, nowym budynku na małym osiedlu, obok parku i stawów, faktycznie doceniam bezproblemowość mieszkania w porównaniu z domem, wychowałam się w naprawdę dużym domu z wielkim ogrodem i obowiązków zawsze było co nie miara, a jak jedno się naprawiło, na przykład ogrodzenie, to za chwilę okazało się, że kuny zniszczyły izolację i trzeba naprawiać dach. Wszystko ma swoje wady i zalety, ale nigdy nie chciałabym mieszkać w takim bloku z wielkiej płyty, prędzej wolałabym zamieszkać na przykład w przyczepie holenderskiej, byle gdzieś gdzie jest trochę zieleni. Lubię przestrzeń, ciągnie mnie w dzikie miejsca, dlatego po prostu bloki są nie dla mnie.
28 maja 2020, 09:11
patrząc na warunki warszawskie to jednak wielka płyta jest jeszcze osiedlami z zielenią. Nowo budowane teraz to właśnie to o czym piszesz rzekomo o wielkie płycie - że okno w okno i mało zieleni. Zdarzają się wyjątki ale tendencja generalnie jest tak, że dziś deweloper chce wykorzystać każdy, nawet najmniejszy kawałek do zabudowy.Mieszkanie na osiedlu owszem, ale nigdy w bloku z wielkiej płyty! Nie lubię takich betonowych, bezdusznych konstrukcji. Nigdy w takim bloku z wielkiej płyty nie mieszkałam, ale mój mąż już tak i kiedy jedziemy do jego rodziny to dostaję klaustrofobii, widok z balkonu na kolejne bloki, mało zieleni i przestrzeni, dla mnie więzienie. Teraz mieszkamy w niskim, nowym budynku na małym osiedlu, obok parku i stawów, faktycznie doceniam bezproblemowość mieszkania w porównaniu z domem, wychowałam się w naprawdę dużym domu z wielkim ogrodem i obowiązków zawsze było co nie miara, a jak jedno się naprawiło, na przykład ogrodzenie, to za chwilę okazało się, że kuny zniszczyły izolację i trzeba naprawiać dach. Wszystko ma swoje wady i zalety, ale nigdy nie chciałabym mieszkać w takim bloku z wielkiej płyty, prędzej wolałabym zamieszkać na przykład w przyczepie holenderskiej, byle gdzieś gdzie jest trochę zieleni. Lubię przestrzeń, ciągnie mnie w dzikie miejsca, dlatego po prostu bloki są nie dla mnie.
Nie mieszkam w Warszawie ani okolicach, więc na ten temat się nie wypowiem, tu gdzie mieszkam stare bloki z wielkiej płyty to raczej betonowa dżungla i zieleni praktycznie nie ma. A właśnie takich deweloperów o jakich piszesz, którzy dewastują otoczenie omijaliśmy z daleka przy wyborze mieszkania. Na naszym osiedlu są tylko dwa niewielkie budynki, partery z ogródkami (i nie takimi metr na metr), w pobliżu park i staw i pozostaje mieć nadzieję, że żaden nawiedzony, chciwy deweloper w przyszłości tego nie zniszczy.