Temat: pierwsze kłótnie w związku

"Miesiąc miodowy" się skończył i przestaje być różowo. W zasadzie tydzień wystarczył, żeby przejść do szarej codzienności. Jak radziłyście z czymś takim? Każde z nas jest humorzaste i nikt nie potrafi pójść na kompromis. Od wczoraj zaczęłam zastanawiać się, czy to ma sens. Nie zostałam na weekend u niego, tylko wróciłam do domu, bo poszło o jakąś pierdołę. Dotarło do mnie, że do tej pory praktycznie tylko żartowaliśmy, a każdy problem był rozwiązywany w łóżku.

Przeczekaj i zobacz jak się będzie rozwijać. Ja przez/dzięki kwarantannie, w połowie marca zamieszkałam z moim facetem o pol roku wcześniej niz planowaliśmy (wcześniej widywaliśmy się wlasciwie tylko w weekendy), w kwietniu stuknęło nam dopiero pół roku. Po pierwszym tygodniu, kolejne dwa tygodnie codziennie była jakaś awantura i tez myślałam ze "oho, no to juz po miesiacu miodowym". On też jest typem spokojnym, a mi potrafią puścić nerwy, więc często to On wyciągał pierwszy rękę. Na szczęście w końcu ja też sie opamiętałam i stwierdziłam ze musze sobie dać na wstrzymanie bo zaraz wszystko popsuje. Teraz jest super, naprawdę super :). Wszyscy przez tego pieprzonego wirusa w większym czy mniejszym stopniu dostają na dekiel (w moim mniemaniu). Przeczekaj, zobacz jak sie sytuacja będzie rozwijać, moze nie jesteście dla siebie stworzeni, ale moze to chwilowy kryzys. Trzy sie Graża

12345678900987654321 napisał(a):

akitaa napisał(a):

nuta napisał(a):

Dla faceta pewnie friends with benefits, a dla Autorki zwiazek...
Pomyślałam o tym samym. Tydzień "wielkiego" związku i już się nie układa..? Nie brzmi to dobrze. 
spotykamy się od lutego. 

Luty 2020? ;)

Gosciu byl w rozjazdach, pozniej kwarantanna, tó szálú nie ma. A tű jeszcze jakis watpliwy watek Z "pozbywaniem sie problemu". W Co srednio wierze. Zwlaszcza, ze Autorka jest znana Z fantazji, ale ja powaznie odpisze.

Lata temu od doswiadczonego (40+, szczesliwie zonaty) kolegi Z grupy sportowej taka dostalam rade, ze jak pojawiaja sie zgrzyty, kwasy, nieprzyjemnisci w zwiazku w pierwszym roku, tó niewarto sie spalac, walczyc, bő nie ma O Co. Pierwszy rok, tó zakochanie, motyle, rozowe okulary, fundament pod stabilny zwiazek. Jak tó sie juz sypie, juz nie chce sie czegos wyjasniac lub unika sie spotkan, tó zle rokuje.

Kiedys sie Z tym nie zgodzilam, ale zmienilam zadanie. 

nuta napisał(a):

12345678900987654321 napisał(a):

akitaa napisał(a):

nuta napisał(a):

Dla faceta pewnie friends with benefits, a dla Autorki zwiazek...
Pomyślałam o tym samym. Tydzień "wielkiego" związku i już się nie układa..? Nie brzmi to dobrze. 
spotykamy się od lutego. 
Luty 2020? ;)Gosciu byl w rozjazdach, pozniej kwarantanna, tó szálú nie ma. A tű jeszcze jakis watpliwy watek Z "pozbywaniem sie problemu". W Co srednio wierze. Zwlaszcza, ze Autorka jest znana Z fantazji, ale ja powaznie odpisze.Lata temu od doswiadczonego (40+, szczesliwie zonaty) kolegi Z grupy sportowej taka dostalam rade, ze jak pojawiaja sie zgrzyty, kwasy, nieprzyjemnisci w zwiazku w pierwszym roku, tó niewarto sie spalac, walczyc, bő nie ma O Co. Pierwszy rok, tó zakochanie, motyle, rozowe okulary, fundament pod stabilny zwiazek. Jak tó sie juz sypie, juz nie chce sie czegos wyjasniac lub unika sie spotkan, tó zle rokuje.Kiedys sie Z tym nie zgodzilam, ale zmienilam zadanie. 
ja też się z tym zgadzam. On wcześniej ponad 4 lata mieszkał sam i ma już takie nawyki powiedzmy starokawalerskie, a ja ugodowa specjalnie nie jestem. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.