- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 grudnia 2019, 23:22
Czesc,
Z racji tego, ze w rodzinie meza wszystko jest inAczej niz sobie wyobrazalam, postanowilam tutaj zapytac. Ile czasu dziennie spedzacie z mezem, pracujac lub niepracując, majac male dzieci.
Od kiedy mieszkam na wsi, w rodzinie meza, cale dnie spedzam sama z dzieckiem w domu/na podworku, on wraca wieczorem plus jego rodzina, pozniej spac i tak to zycue sie toczy. Maz moze wychodzic wszedzie cale dnie "na roboty i picie", ja mam dziecko ze soba, brak kasy nawet na przedszkole, by pojsc do pracy, wszystko robie z dzieckiem plus pomoc jego rodzinie.
Czesto mam dosyc.
Wiem, ze to wina jego matki, bo dla niej rodzina to nic, tylko robota, pole od zawsze (zostawiala male dzieci na pol dnia lub wiecej same w lozeczku, wiem, inne czasy, a jednak...).
Chce byc silna, ale takie życie przytłacza. Ciagle odliczam i czekam az pojde do pracy, ale nie wiem skad wezme pierwsze pieniadze na przedszkole (publiczne jest do godz 13, bez mozliwosci przedluzenia, wies, wiec nie ma wielu możliwości i ofert pracy, szczegolnie bez pomocy.
Nic sobie nie kupuje, bo nie zarabiam, ale innym kobietom, ktore nie pracuja, nikt nie wypomina zakupow/wypadow z kolezankami.
Popadam w depresje, nie mam sily na nic, zmuszam sie do wstania z lozka, robienie czegos, wychidzenia. Jedyne co sprawia mi radość to radosc dziecka.
Edytowany przez bedziedobrze90 13 grudnia 2019, 23:30
14 grudnia 2019, 09:06
Czesc, Z racji tego, ze w rodzinie meza wszystko jest inAczej niz sobie wyobrazalam, postanowilam tutaj zapytac. Ile czasu dziennie spedzacie z mezem, pracujac lub niepracując, majac male dzieci.Od kiedy mieszkam na wsi, w rodzinie meza, cale dnie spedzam sama z dzieckiem w domu/na podworku, on wraca wieczorem plus jego rodzina, pozniej spac i tak to zycue sie toczy. Maz moze wychodzic wszedzie cale dnie "na roboty i picie", ja mam dziecko ze soba, brak kasy nawet na przedszkole, by pojsc do pracy, wszystko robie z dzieckiem plus pomoc jego rodzinie.Czesto mam dosyc.Wiem, ze to wina jego matki, bo dla niej rodzina to nic, tylko robota, pole od zawsze (zostawiala male dzieci na pol dnia lub wiecej same w lozeczku, wiem, inne czasy, a jednak...). Chce byc silna, ale takie życie przytłacza. Ciagle odliczam i czekam az pojde do pracy, ale nie wiem skad wezme pierwsze pieniadze na przedszkole (publiczne jest do godz 13, bez mozliwosci przedluzenia, wies, wiec nie ma wielu możliwości i ofert pracy, szczegolnie bez pomocy. Nic sobie nie kupuje, bo nie zarabiam, ale innym kobietom, ktore nie pracuja, nikt nie wypomina zakupow/wypadow z kolezankami. Popadam w depresje, nie mam sily na nic, zmuszam sie do wstania z lozka, robienie czegos, wychidzenia. Jedyne co sprawia mi radość to radosc dziecka.
14 grudnia 2019, 09:08
Od pn do pt od 9 do 17:30 jestem sama. Ale resztę dnia spedzamy razem, czy to zakupy czy zwykle siedzenie w domu. Nasz syn ma rok i 2 msc.
14 grudnia 2019, 11:24
Ja nie pracuje, zajmuje się dwójka małych dzieci. Z mężem spędzamy czas głównie w czwórkę wszyscy razem 4-6 h dziennie jak chodzi do pracy.
Planuje iść do pracy na pół etatu jak młodsze będzie mogło iść do przedszkola. Nie wiem dlaczego Ty nie możesz zacząć też od pracy na pół etatu. Takie przedszkole pewnie jest otwarte od 7 (lub jeśli od 8 prosisz męża lub kogoś z rodziny by odprowadzil dziecko do przedszkola), a Ty możesz od 8 do 12 iść do pracy nawet do sklepu wykładać towar jakąś odskocznie mieć. I do mnie nie przemawia wymówka, bo to wieś. Sama z 6-7 lat temu jak szukałam pracy na szybko znalazłam 5 km od siebie na wiosce w sklepie (wieś może 800 mieszkańców) i tam praktycznie cały rok szukali pomocy także na godziny by wykładać towar. Mieli ciągle braki kadrowe, że bez problemu by się zgodzili nawet na określone godziny. Teraz doszło 500+ rynek stał się bardziej dla pracowników. Coś na pewno by się znalazło.
Edytowany przez NEmma 14 grudnia 2019, 11:28
14 grudnia 2019, 11:29
Witaj Rozumiem że sytuacja jest bardzo trudna bo jesteś otoczona przez rodzinę męża która w żaden sposób cię nie wesprze przeciwko niemu. Myślę też że twoje dziecko nie jest już w wieku przedszkolnym więc ma około 3 lat. Nie rozumiem dlaczego uważasz że ty powinnaś znaleźć pieniądze na przedszkole A nie z jako rodzina ale po zostawmy to na boku Proponuję żebyś zaczęła od znalezienia pracy dla, będzie to wymagać trochę czasu i zostawienia dziecka z teściową na przykład, bo będziesz musiała jechać na rozmowę kwalifikacyjną. Kiedy dostałam już pracę Wtedy przeprowadź rozmowę o tym Kto zostanie z dzieckiem i Kto się będzie nim opiekował to nie jest wyłącznie twój obowiązek i tą kwestię musicie rozwiązać wspólnie Ja postawiłabym męża przed faktem dokonanym, mam pracę, zaczynam za tydzień Kochanie, co chcemy zrobić z dzieckiem? To jest również jego obowiązek zapewnić dziecku opiekę to jest jego obowiązek płacić za przedszkole jeśli nie chce z nim zostać w domu. Nie pytając się o niczyją zgodę masz prawo pracować zarabiać na siebie i mieć własne pieniądze.Nikt nie ma prawa zabronić ci pracować, nikt nie ma prawa zabronić ci być szczęśliwą w swoim życiu pamiętaj o tym! Trzymam za Ciebie kciuki i ściskam serdecznie ❤❤❤
14 grudnia 2019, 11:47
Ja bym sie rozwiodla. Macie kościelny? To może być gorzej, ale jeśli tylko cywilny to bedzie papierek który łatwo unieważnić. Nie wiem, po co sie tak meczysz. Zabieraj dziecko i uciekaj do rodziców a potem szukaj pracy. Wykonczysz sie na tej wsi.Czesc, Z racji tego, ze w rodzinie meza wszystko jest inAczej niz sobie wyobrazalam, postanowilam tutaj zapytac. Ile czasu dziennie spedzacie z mezem, pracujac lub niepracując, majac male dzieci.Od kiedy mieszkam na wsi, w rodzinie meza, cale dnie spedzam sama z dzieckiem w domu/na podworku, on wraca wieczorem plus jego rodzina, pozniej spac i tak to zycue sie toczy. Maz moze wychodzic wszedzie cale dnie "na roboty i picie", ja mam dziecko ze soba, brak kasy nawet na przedszkole, by pojsc do pracy, wszystko robie z dzieckiem plus pomoc jego rodzinie.Czesto mam dosyc.Wiem, ze to wina jego matki, bo dla niej rodzina to nic, tylko robota, pole od zawsze (zostawiala male dzieci na pol dnia lub wiecej same w lozeczku, wiem, inne czasy, a jednak...). Chce byc silna, ale takie życie przytłacza. Ciagle odliczam i czekam az pojde do pracy, ale nie wiem skad wezme pierwsze pieniadze na przedszkole (publiczne jest do godz 13, bez mozliwosci przedluzenia, wies, wiec nie ma wielu możliwości i ofert pracy, szczegolnie bez pomocy. Nic sobie nie kupuje, bo nie zarabiam, ale innym kobietom, ktore nie pracuja, nikt nie wypomina zakupow/wypadow z kolezankami. Popadam w depresje, nie mam sily na nic, zmuszam sie do wstania z lozka, robienie czegos, wychidzenia. Jedyne co sprawia mi radość to radosc dziecka.
Autorka jak widać jest uzależniona ekonomicznie od meza..
14 grudnia 2019, 12:51
Juz ktoś tu to powiedział - nie szukaj problemu w matce swojego męża, bo problem leży w Twojej relacji z tym mężczyzną. Mąż pracuje, chyba zarabia, nie płacą mu w wódce i chlebie więc jakim cudem nie macie pieniędzy aż do tego stopnia?
14 grudnia 2019, 13:14
Témát kojarze sprzed kilku miesiecy
Tego nie Da sie naprawic rozmowa
Jest alkohol, kompletna finansowa zaleznosc od faceta, jego rodzina nie darzy Cie ani sympatia Ani szacunkiem.
Albo rozstanie, ale tó wymaga dzialania, samozaparcia, pojscia do pracy I wsparcia swojej rodziny. Albo siedzenie na tylku I na garnuszku faceta I jego rodziny.
Wina jego matki? A Ják sobie wyobrazasz utrzymanie gospodarki nianczac od rana do wieczora dzieci? Kobieta sie urobila po lokcie I teraz ma malo gospodarna synowa na utrzymaniu (bő Ják piszesz swojej kásy nie masz).
14 grudnia 2019, 13:32
Przykro mi, że znalazłaś się w takiej sytuacji. Tym bardziej, że napisałaś, że mąż był inny przed narodzinami dziecka. Mój mąż przed i po narodzinach dziecka był i jest taki sam, więc ja byłam świadoma tego jaki on jest i na szczęście nie doświadczyłam szoku po porodzie. My większość czasu spędzamy wspólnie (mąż, syn i ja). Kazde z nas ma mozliwosc samodzielnego wyjścia. Nie czuję się uwiązana w domu (oboje z mężem pracujemy, synek chodzi do przedszkola). Mieszkamy sami w mieście, w bloku i sami organizujemy sobie życie. Ja mimo tego, że kocham swoich rodziców i bardzo szanuję teściów, nigdy nie zdecydowałabym się na zamieszkanie z którymś z rodziców. Uważam, że to często komplikuje sprawy, nawet gdy rodzice/teściowie są w porządku. Nie wiem co Ci doradzić. Naprawdę musicie mieszkać z jego rodzicami? Ja bym stamtąd uciekała.
14 grudnia 2019, 13:50
Witaj Rozumiem że sytuacja jest bardzo trudna bo jesteś otoczona przez rodzinę męża która w żaden sposób cię nie wesprze przeciwko niemu. Myślę też że twoje dziecko nie jest już w wieku przedszkolnym więc ma około 3 lat. Nie rozumiem dlaczego uważasz że ty powinnaś znaleźć pieniądze na przedszkole A nie z jako rodzina ale po zostawmy to na boku Proponuję żebyś zaczęła od znalezienia pracy dla, będzie to wymagać trochę czasu i zostawienia dziecka z teściową na przykład, bo będziesz musiała jechać na rozmowę kwalifikacyjną. Kiedy dostałam już pracę Wtedy przeprowadź rozmowę o tym Kto zostanie z dzieckiem i Kto się będzie nim opiekował to nie jest wyłącznie twój obowiązek i tą kwestię musicie rozwiązać wspólnie Ja postawiłabym męża przed faktem dokonanym, mam pracę, zaczynam za tydzień Kochanie, co chcemy zrobić z dzieckiem? To jest również jego obowiązek zapewnić dziecku opiekę to jest jego obowiązek płacić za przedszkole jeśli nie chce z nim zostać w domu. Nie pytając się o niczyją zgodę masz prawo pracować zarabiać na siebie i mieć własne pieniądze.Nikt nie ma prawa zabronić ci pracować, nikt nie ma prawa zabronić ci być szczęśliwą w swoim życiu pamiętaj o tym! Trzymam za Ciebie kciuki i ściskam serdecznie ???
Podoba mi się ta rada. Autorko, oddałaś władzę nad sobą swojemu mężowi i pośrednio jego rodzinie. A widać, że na dobre Tobie to nie wychodzi. Może być co raz gorzej, bo piszesz że czasem z łózka nie chce się wstawać i zaczynać dnia... Stałaś się zależna od niego, od nich. On "zabronił" Ci pracować, uziemił Cię dzieckiem. Dziwię się że dobrowolnie godzisz się na to. Zagadaj z nim, żeby dał kasę na przedszkole, przecież zarabia. Wtedy dziecko będzie w społeczności rówieśników, a Ty będziesz mogła zarabiać na to przedszkole, dziecko, dom, a przede wszystkim zyskasz niezależność. Będziesz psychicznie i fizycznie odpoczywać przez parę godzin od klimatów tej rodziny i presji z ich strony. Teraz może oni i mąż nawet Ciebie nieco lekceważą jako bezrobotną, zdaną na ich łaskę i niełaskę. Możesz znaleźć cos na pół etatu na początek wtedy kiedy czynne jest przedszkole. Jeśli mąż nie zgodzi to znaczy że nie dba o Twoje dobro i samopoczucie, oraz satysfakcję z zycia, tym bardziej jeśli mu powiesz jak męczy Cię obecne położenie. Jeśłi on Cię nie wesprze, nie pomoże w tym, nie umożliwi byś mogła siebie w jakikolwiek sposób realizować, to jest ostrzegawczy sygnał. Będzie to pokazywać, że nie masz u jego boku szczęśliwej przyszłości, tylko bycie zakładnikiem ekonomicznym, po części ubezwłasnowolnionym, bo bez kasy,dachu nad głową, więc "nie będziesz miała dokąd pójść, bidulka". Tylko wegetować przy nich, męczyć się i tańczyć jak zagrają. Taka niemożnośc realizowania siebie to rodzaj przemocy psychicznej. Myślę że powinnaś zrobić jakieś kroki by odzyskać trochę tej wolności i poczuć że to Ty możesz i decydujesz o swoim życiu. Zacznij od jakiejś pomocy psychologicznej. na pewno jest dużo stowarzyszeń do pomocy kobietom tak "ubezwłasnowolnionym". Wiele z nich nie czuje w sobie mocy i nie widzi dla siebie żadnego wyjścia z sytuacji oprócz trwania w tym w czym utknęły. Możesz napisać maila do takiego stowarzyszenia, zadzwonić na jakąs infolinię do nich. Tam zazwyczaj siedza psychologowie, albo kobiety które odzyskały tę siłę i teraz pomagają innym. Myślę że nawet w tej sytuacji możesz coś zrobić, chociażby właśnie to. Szukać najpierw wsparcia psychologicznego, ale też merytorycznego od nich. Co można w takiej sytuacji zrobić? Jak to zrobić? Może oni nawet kojarzą jakieś samotne matki żeby mogły razem wynajac? Może będziesz musiała przenieść się do miasta? Chyba w każdej sytuacji jest jakiś wybór? Zależy tylko od tego co da więcej korzyści, albo mniej cierpienia i strat. Na pewno szczęśliwa matka, to szczęsliwe dziecko. Obyś nie doprowadziłą siebie do depresji oraz, że zrobią z Ciebie "bezużyteczną wariatkę" i odbiora dziecko, a Tobie powiedza żebyś się wyprowadziła...
Edytowany przez SzczesliwaJa 14 grudnia 2019, 13:51
14 grudnia 2019, 15:24
Czesc, Z racji tego, ze w rodzinie meza wszystko jest inAczej niz sobie wyobrazalam, postanowilam tutaj zapytac. Ile czasu dziennie spedzacie z mezem, pracujac lub niepracując, majac male dzieci.Od kiedy mieszkam na wsi, w rodzinie meza, cale dnie spedzam sama z dzieckiem w domu/na podworku, on wraca wieczorem plus jego rodzina, pozniej spac i tak to zycue sie toczy. Maz moze wychodzic wszedzie cale dnie "na roboty i picie", ja mam dziecko ze soba, brak kasy nawet na przedszkole, by pojsc do pracy, wszystko robie z dzieckiem plus pomoc jego rodzinie.Czesto mam dosyc.Wiem, ze to wina jego matki, bo dla niej rodzina to nic, tylko robota, pole od zawsze (zostawiala male dzieci na pol dnia lub wiecej same w lozeczku, wiem, inne czasy, a jednak...). Chce byc silna, ale takie życie przytłacza. Ciagle odliczam i czekam az pojde do pracy, ale nie wiem skad wezme pierwsze pieniadze na przedszkole (publiczne jest do godz 13, bez mozliwosci przedluzenia, wies, wiec nie ma wielu możliwości i ofert pracy, szczegolnie bez pomocy. Nic sobie nie kupuje, bo nie zarabiam, ale innym kobietom, ktore nie pracuja, nikt nie wypomina zakupow/wypadow z kolezankami. Popadam w depresje, nie mam sily na nic, zmuszam sie do wstania z lozka, robienie czegos, wychidzenia. Jedyne co sprawia mi radość to radosc dziecka.
To już staje się nudne, rok temu pisałaś to samo, i co? Zmieniło się coś? Oczywiście czy na lepsze, bo to że na gorsze to od razu widać . Tkwisz w jakimś patologicznym układzie i nic nie robisz, żeby to zmienić.