Temat: Wykończenie psychiczne studiami a przyszłe życie

Cześć Dziewczyny, 

Piszę do Was, bo dzisiaj mam wielkie załamanie nerwowe, wiem, że w życiu są ważniejsze problemy, ale naprawdę jestem wykończona. Od siedmiu lat studiuję filologię romańską, przyszłam z dużą pasją i wróżyli mi doktorat. Ogólnie znam biegle cztery języki, wszystko zawdzięczam ciężkiej pracy. Niestety z roku na rok, na najlepszej uczelni w Polsce, zauważyłam, że  zamiast więcej zajęć z języka, mam przedmioty, które są głupotami, naprawdę niezwiązane nawet z językami obcymi, takich zapychaczy jest 80 %. Na naukę języka obcego tak naprawdę nie ma czasu...studia, zajmują mi prawie siedem lat, tak wolno mi idą. Uwielbiam języki obce, jesteś świetnym nauczycielem, ale niestety na studiach cięgle mam schody, problemy itp. W sumie od 7 lat nie byłam na żadnych wakacjach, wszystko poświęciłam na studia...pracę pisałam magisterska dwa lata, dziś dowiedziałam się, że mój promotor jej nie przyjmuje... Na drugim kierunku, na którym w sumie myślałam, że się nie utrzymam, politologii, wydaję publikacje naukowe i właściwie mam dużą szanse na doktorat, dodam, że biorę udział w konferencjach naukowych międzynarodowych. Kobiety, jak było z Wami, czy przechodziłyście coś podobnego ? Mam wrażenie, że męczę się z kierunkiem, tym pierwszym, ale to nie jest to, co zupełnie chciałabym robić w życiu. Czy Wy też miałyście podobnie ? Czy męczyłyście się na studiach tylko dla tytułu a robicie zupełnie coś innego ? Jak mają się studia do dalszego życia? Proszę jak miałyście podobnie, proszę podzielcie się swoimi radami.

jestem po bohemistyce. 3 lata w Pl i 2 lata mgr w Czechach. W Pl poziom dla bystrych inaczej i masa zapychaczy. Wykladowcy czytali wikipedie na wykladach....dramat. w Czechach wykladowcy znakomici, przedmioty obowiazkowe, obowiazkowe ale wybor z puli i dodatkowe. Poziom z kosmosu. Tyralam jak wol, 2 lata nie odrywalam oczu od ksiazek a tylka od fotela....ukonczylam z wyroznieniem. Jesli prace ci promotor odrzucil to chyba byla do kitu.....w Czechach tez byli tacy studenci, ktorzy pisali na nowo i przy drugiej probie zdali. Moja corka tez robila 2 kierunki-politechnike i asp. Tez mowila ze 80% przedmiotow bylo daremnych. Niestety u nas to norma. Jak chcesz miec papier to musisz ta zabe przelknac. 

Marisca napisał(a):

Maravillka napisał(a):

Ja studiowałam prawo, namówila mnie do tego rodzina bo zawsze miałam dobre stopnie i stwierdzili, że dobrze byłoby to wykorzystać. A że nie do końca wiedziałam co chcę robić to poszłam na te studia. Pierwszy rok straszenie się męczyłam, chciałam rezygnować. Potem stwierdziłam, że skończę je "dla papierka". Po skończeniu podeszłam do egzaminu (bo znajomi też to robili) i dostałam się na aplikację adwokacką, ale jej nie rozpoczęłam. To byla moja pierwsza, świadoma decyzja. Nie żałuję, chociaż większość osób z otoczenia uważa, że zrobiłam błąd. Nigdy nie palalam zbytnią miłością do przepisów ? W swojej pracy wykorzystuję swoją wiedzę ze studiów. Nie jest tak, że żałuję tych studiów, chociaż dzisiaj pewnie wybrałbym kierunek bardziej świadomie. Uważam, że w życiu trzeba słuchać siebie, bo to my ponosimy konsekwencje tych wyborów, nikt inny. Wiem też, że takie decyzje są cholernie trudne, ale kto powiedział, że będzie łatwo. Kiedyś przeczytałam że nigdy nie powinniśmy niczego żałować bo na tamten moment podjęliśmy najlepsza wg nas decyzję. U Ciebie trochę szkoda tych 7 lat. Skoro została Ci tylko praca magisterska to może warto to dokończyć. Nigdy nie wiesz kiedy Ci się to przyda,a w dzisiajszych czasach na wszystko trzeba mieć papier ? ale też nikt nie powodzenia powinien robić Ci wyrzutów jeśli stwierdzisz, że rzucasz te studia. To nie oni będą musieli pisać pracę ?
Czym się aktualnie zajmujesz ?        nomoferatPisanie pracy mgr dla mnie największa głupota na studiach. 

Dla mnie pisanie licencjackiej :)

Z tego, co słyszałam od ludzi, przedmioty-zapychacze są dosłownie wszędzie. U mnie, na polibudzie, na kierunku ściśle związanym z bardzo dynamicznie rozwijającą się gałęzią przemysłu to były takie "zapychacze archaiczne". Ciekawe doświadczenie - pracować na sprzęcie, z którego korzystało chyba pokolenie moich rodziców w czasach, kiedy informatyka raczkowała...

Oprócz zapychaczy archaicznych były jeszcze "zapychacze pod kadrę" i "zapychacze-uwalacze". Część "zapychaczy archaicznych" pokrywała się z "zapychaczami pod kadrę", które polegały na zapychaniu nam planu dnia zajęciami, które zapewniały stałe zajęcia starej kadrze naukowej. Młodej też. Uwalacze to były zazwyczaj dość ciężkie przedmioty matematyczne z dość rygorystycznymi zasadami zaliczenia.

Był też przedmioty, na które wszyscy czekaliśmy i które wydawały się potrzebne, ale były prowadzone w tak dupiaty sposób, że i tak nic z tego nie wynieśliśmy.

Tylko u nas gdzieś w okolicy 4-go roku dziennych studiów jednolitych większość ludzi pracowało w zawodzie, z czego zdawali sobie sprawę wykładowcy. Dlatego pod koniec studiów część przedmiotów dawało się zaliczyć dość łatwo, samymi projektami. Ale zdarzało się też niemało takich, którzy wymagali bardzo dużo - co było najbardziej bolesne w przypadku wyjątkowo bzdurnych i wyjątkowo ciężkich przedmiotów, o których wiedzieliśmy, że nie przydadzą nam się w życiu. I na które nie mieliśmy czasu ze względu na pracę.

Z perspektywy czasu stwierdzam - jak większość ludzi, którzy mieli przyjemność studiować mój kierunek i kierunki pokrewne - że studia nauczyły mnie szybkiego przyswajania wiedzy - nieraz bardzo abstrakcyjnej. To mi się przydaje. Pozwoliły też na zawarcie nowych znajomości, pomieszkanie w innym mieście, wzięcie udziału w kilku ciekawych inicjatywach - to też było ważne. To był fajny czas. Teraz chętnie bym do tego wróciła mimo rycia po nocach i zajmowania się czasem zupełnie nieistotnymi pierdołami, których ktoś wymagał nie wiadomo po co;)

Pasek wagi

Claudiaa.m napisał(a):

nomorefat napisał(a):

Mecze się na studiach strasznie, ale tylko dlatego, ze mam wrażenie, ze marnuje czas. W zasadzie z całego 5letniego cyklu nauki w zawodzie przydadzą mi się 3 przedmioty. Nauka, zaliczenia nigdy nie były dla mnie problemem - może to kwestia ?słabej? uczelni. Problemem okazały się prace dyplomowe, które zajmują mi ogrom czasu i to czasu straconego bo przepisuje książki. Może jestem mało ambitna, ale wychodzę z założenia, że nowej ekonomii to ja nie wymyślę ;) Nie mogę się doczekać zakończenia edukacji. Co do Twojego pytania - wg mnie studia maja się nijak do dalszego życia, to tylko papier (o ile nie studiujesz prawa czy medycyny). Realia są takie, że ludzie kończą studia wyższe, a zawodu uczą się dopiero w pracy. Skoro znasz biegle 4 języki to powinnaś szybko znaleźć jakaś super prace, a studia troche olać - w końcu jakos to będzie, jakos zdasz ;)
Miałam bardzo ambitny plan pracy, właściwie naukowcy chcą ją wydać w formie książki, może dlatego mi cieżko bo za ambitnie ? Nikt nie podjął się takich jeszcze badań jak ja.

no to mnie teraz zaciekawilas - pochwal sie co to za badania. Moze faktycznie nepotrzebne dolozylas sobie poziom trudnosci - co w zasadzie nie ma wiekszego znaczenia. Zapomnialam dodac wczesniej - fakt e na studiach jest wiele tematow ,ktore wydaja sie byc niepotrzebne - ale to nie jest tak do konca - studiujac jezyk nie masz celu uczyc sie jezyka, bo w zasadzie powinno sie go juz znac. Na studiach zdobywasz ogrom wiedzy , wybierasz z tego to co cie bardziej interesuje , to co mniej po prostu zaliczasz (zawsze jakis zarys w glowie zostanie), ukonczenie daje ogolna wiedze w danej dziedzinie, ktora ewenzualnie dalej mozna poszerzac, specjalozowac sie. 

Jesli ktos mi mowi ze na studiach jezykowych ma nauczyc sie tylko jezyka to chyba nie zrozumial po co studiuje.

Berchen napisał(a):

studiowalam dwa kierunki i jednoczesnie pracowalam - majac do tego rodzine (dwie corki) - to chyba kwestia tego jak sie za to zabierasz, jak szybko sie uczysz, jak umiesz zorganizowac czas - ja nie wiem na przyklad jak mozna dwa lata pisac prace mgr i to tak ja naisac ze promotor jej nie przyjmie- nie obraz sie ale cos tu jest nie tak. Pisalam dwie prace mgr. zbieranie materialow i napisanie z poprawkami nie zajmowalo mi wiecej jak trzy miesiace - nie licze jakichs przerw kiedy trzeba bylo cos innego robic. Kontakt z promotorem powinien byc caly czas i czesci pracy jakos zaakceptowane - jesli bylyby czesci zaakceptowane to automatycznie tez calosc. Druga prace pisalam bedac juz w Niemczech - kontaktowalam sie tylko przez meila i wysylalam rozdzialy pracy do sprawdzenia i dyskusji. Albo masz dziwnego promotora  (sama sobie wybralas) albo masz dziwne problemy. Jesli tak ciezko ci to wszystko idzie to po co robisz dwa kierunki - takie obcazenie nie kazdy znosi, moze to odbic sie ciezko na zdrowiu. Z drugiej strony - piszesz ze znasz biegle 4 jezyki - no to niby jestes zdolna - gdzies tu jest jakis dziwny problem.

Ale co studiowałaś? Bo np. pedagogika to zupełnie inny świat i podejrzewam, że nie wymaga tyle wkładu co studia językowe na dobrej uczelni.

Nayuri napisał(a):

Berchen napisał(a):

studiowalam dwa kierunki i jednoczesnie pracowalam - majac do tego rodzine (dwie corki) - to chyba kwestia tego jak sie za to zabierasz, jak szybko sie uczysz, jak umiesz zorganizowac czas - ja nie wiem na przyklad jak mozna dwa lata pisac prace mgr i to tak ja naisac ze promotor jej nie przyjmie- nie obraz sie ale cos tu jest nie tak. Pisalam dwie prace mgr. zbieranie materialow i napisanie z poprawkami nie zajmowalo mi wiecej jak trzy miesiace - nie licze jakichs przerw kiedy trzeba bylo cos innego robic. Kontakt z promotorem powinien byc caly czas i czesci pracy jakos zaakceptowane - jesli bylyby czesci zaakceptowane to automatycznie tez calosc. Druga prace pisalam bedac juz w Niemczech - kontaktowalam sie tylko przez meila i wysylalam rozdzialy pracy do sprawdzenia i dyskusji. Albo masz dziwnego promotora  (sama sobie wybralas) albo masz dziwne problemy. Jesli tak ciezko ci to wszystko idzie to po co robisz dwa kierunki - takie obcazenie nie kazdy znosi, moze to odbic sie ciezko na zdrowiu. Z drugiej strony - piszesz ze znasz biegle 4 jezyki - no to niby jestes zdolna - gdzies tu jest jakis dziwny problem.
Ale co studiowałaś? Bo np. pedagogika to zupełnie inny świat i podejrzewam, że nie wymaga tyle wkładu co studia językowe na dobrej uczelni.

germanistyke na wydziale lingwistyki stosowanej uniwersytetu warszawskiego, jednoczesnie konczylam pedagogike wczesnoszkolna,  ktora moze trudna nie jest , jednak ze 120 zaczynajacych skonczylo ja okolo 45 .Bedac na pedagogice uznalam ze chce robic cos innego - dlatego na trzecim roku zaczelam germanistyke. Kazde studia wymagaja pracy, samo  nie przychodzi - iles zajec trzeba zaliczyc , iles prac napisac , iles egzaminow zdac. Robiac dwa kierunki nie warto obciazac sie dwoma bardzo  wymagajacymi , chba ze jest sie jakims geniuszem.

W temacie za bardzo nie pomoge, ale łączę się w bólu, bo też przechodzę przez moje studia załamanie nerwowe :P 

moj problem moze pomoc tez innym

doceniam. Wien jak jest na UW na lingwistyce. 

Pocieszę Cię tylko, że studia to najgorszy okres mojego życia. Nie chce pamiętać i już nigdy przenigdy nie pójdę do żadnej szkoły. Takiego wk.... dostałam na studiach i takiego rozstroju nerwowego, że 2, czy 3 psychologów doradzało mi rzucenie ich. Studia tak mi życie obrzydziły, że jak sie obroniłam to w końcu poczułam, że żyję i jestem wolnym człowiekiem. Z tego powodu nie zdawałam na aplikację, wybrałam wolność. 

Jak ja przeżyłam , skończyłam to Ty też dasz radę. Pomyśl sobie jaka będziesz szczęśliwa jak to będzie już za Tobą.

Studia nauczyły mnie tylko jednego: kombinowania. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.