Temat: Mieszkanie z rodzicami a opłaty

Ile waszym zdaniem powinna sie dorzucać dorosła osoba pracująca, mieszkająca z rodzicami miesiecznie do rachunków? Dajmy na to jesli zarabia w przedziale 2500-3000 tys. 

PS - nie chodzi o mnie,  pytanie czysto teoretyczne :) Luźna dyskusja.

OhhDasha napisał(a):

Ja uwazam ze dorosly pracujacy czlowiek powinien sam za siebie placic. Nie po to rodzice cale zycie zapierdzielali zeby potem jeszcze starego byka utrzymywac. Milosc rodzicielska miloscia ale no sorry dla mnie to juz przesada, wiadomo jak dziecko jest w tarapatach to pomoc ale to nie jest taka sytacja. Ja po powrocie z zagranicy mieszkalam z rodzicami 3 lata i dokladalam sie ok 500zl miesiecznie do rachunkow.  Dla mnie to bylo naturalne i nie wyobrazam sobie zeby zarabiac pieniadze i przeznaczac je tylko na swoje zachcianki a zeby rodzice sobie przyslowiowo od geby odbierali. Wspolne gospodarstwo domowe wiec rachunki tez sa wspolne. 

Gdyby rodzice odejmowali sobie od ust to dziecko jak najbardziej powinno uczestniczyć w kosztach utrzymania rodziny. Rzecz w tym, że coraz więcej rodzin ma jedno dziecko i całkiem dobry status materialny. Gdy nie ma potrzeby brania od dziecka kasy rodzice często myślą, że młody człowiek  uzbiera sobie pieniądze na jakiś dobry cel - lepszy samochód czy wyposażenie mieszkania. Rodzice mają na utrzymanie domu to nie będą ciągnąć od młodego jakichś groszy tylko dla tego, żeby się  nazywało że coś dokłada.

 I tu nasuwa się szereg wątpliwości - czy młody doceni wartość pieniądza jeśli nie musi się z niczym liczyć? Czy ma brać przykład z rodziców i być gospodarny? Czy musi oszczędzać skoro rodzice od niego nie biorą kasy czy może swobodnie nimi dysponować i przeznaczać na rozrywki, bo to przecież zarobione przez niego pieniądze?

no nie :) moi rodzice maja swój dom, nie płacą ani kredytu ani czynszu plus jest to mała miejscowość. Dzieliliśmy się rachunkami na wszystkich domowników plus robiłam również zakupy dość często.

Nayuri napisał(a):

Ptaky napisał(a):

Nayuri napisał(a):

Ja bym nie brała kasy od swojego dziecka oprócz symbolicznej kwoty na rachunki, a nawet dałabym mu jakąś ładną sumkę na start, żeby mogło zacząć samodzielne życie. 
a potem są wychowane kaleki społeczne, roszczeniowe, pincet plus, bombelki po 30stce
Proszę się od moich nieistniejących pieniędzy i nieistniejących dzieci odwalić, zazdrośnico.

nie mam czego ci zazdrościć, a już zwłaszcza podejścia do życia

Berchen napisał(a):

Epestka napisał(a):

Nie wyobrażam sobie brać pieniędzy od swojego dziecka. Może gdyby mi nie starczało na życie, to bym to rozważyła. Poki co, lepiej żeby młodzi oszczędzali.
ja rozumiem, ze ty sobie nie wyobrazasz, bo masz madre dzieci, nie bierzesz pod uwage sytuacji w innych rodzinach. Co bys doradzila znajomej, ktora opowiedzialaby ci ze jej syn po ukonczeniu szkoly (nie dajacej zawodu) nie ma zamiaru dalej sie uczyc np. studiowac , nie ma zamiaru tez isc do pracy. Siedzi trzeci rok w swoim pokoju grajac w gry prawie 20 godzin na dobe, nie myje sie  , tylko po awanturze, nie przejmuje obowiazkow w domu. To historia moich znajomych majacych jedynaka, mama nadskakiwala cale dziecinstwo a teraz zbiera takie plody swojego wychowania. Moim zdaniem gdzies po drodze rodzice zrobili blad - jego naprawa chyba tylko ta drastyczna droga - jasno postawic przed faktami - kosztami zycia i zmuszenie do obrania jakiejs drogi do usamodzielnienia. Inny przypadek - dziecko wyjechalo na studia i studiuje kazdy rok po dwa razy...., wracajac do domu jakies swoje pieniadze wydaje tylko na imprezy , ciuchy itd. Do jakiegos czasu rodzice ciagna utrzymanie , ale chyba kiedys juz to dziecko powinno sie usamodzielnic i poznac ze mieszkanie to koszty.
Ten pierwszy przypadek to uzależniona osoba. Jeśli ktoś gra po 20 godzin na dobę i zaniedbuje higienę osobistą, to mamy do czynienia z podobną sytuacją, jak ta, w której masz dorosłe dziecko w ciężkiej depresji, leżące całymi dniami w łóżku...

Pasek wagi

LessLessLess napisał(a):

Berchen napisał(a):

Epestka napisał(a):

Nie wyobrażam sobie brać pieniędzy od swojego dziecka. Może gdyby mi nie starczało na życie, to bym to rozważyła. Poki co, lepiej żeby młodzi oszczędzali.
ja rozumiem, ze ty sobie nie wyobrazasz, bo masz madre dzieci, nie bierzesz pod uwage sytuacji w innych rodzinach. Co bys doradzila znajomej, ktora opowiedzialaby ci ze jej syn po ukonczeniu szkoly (nie dajacej zawodu) nie ma zamiaru dalej sie uczyc np. studiowac , nie ma zamiaru tez isc do pracy. Siedzi trzeci rok w swoim pokoju grajac w gry prawie 20 godzin na dobe, nie myje sie  , tylko po awanturze, nie przejmuje obowiazkow w domu. To historia moich znajomych majacych jedynaka, mama nadskakiwala cale dziecinstwo a teraz zbiera takie plody swojego wychowania. Moim zdaniem gdzies po drodze rodzice zrobili blad - jego naprawa chyba tylko ta drastyczna droga - jasno postawic przed faktami - kosztami zycia i zmuszenie do obrania jakiejs drogi do usamodzielnienia. Inny przypadek - dziecko wyjechalo na studia i studiuje kazdy rok po dwa razy...., wracajac do domu jakies swoje pieniadze wydaje tylko na imprezy , ciuchy itd. Do jakiegos czasu rodzice ciagna utrzymanie , ale chyba kiedys juz to dziecko powinno sie usamodzielnic i poznac ze mieszkanie to koszty.
Ten pierwszy przypadek to uzależniona osoba. Jeśli ktoś gra po 20 godzin na dobę i zaniedbuje higienę osobistą, to mamy do czynienia z podobną sytuacją, jak ta, w której masz dorosłe dziecko w ciężkiej depresji, leżące całymi dniami w łóżku...

tez tak sadzilam i szczerze nie myslalam ze bez fachowej pomocy dadza sobie z tym rade, jednak w glowie tej "uzaleznionej" osoby w koncu cos zaskoczylo i zaczal robic Ausbildung - czyli szkole dajaca mu zawod, co oznacza w Niemczech tez prace w tej firmie w pelnym wymiarze. Sama sie zdziwilam gdy uslyszalam ze zaczal ksztalcenie, bylam prawie pewna ze potrwa to tydzien - zaliczyl juz pierwszy rok, w iedzy czasie zrobil prawo jazdy i jakos sobie radzi - najwyrazniej tez z nalogiem mozna sobie poradzic jak w glowie cos na swoje miejsce wskoczy.

Ptaky napisał(a):

Nayuri napisał(a):

Ptaky napisał(a):

Nayuri napisał(a):

Ja bym nie brała kasy od swojego dziecka oprócz symbolicznej kwoty na rachunki, a nawet dałabym mu jakąś ładną sumkę na start, żeby mogło zacząć samodzielne życie. 
a potem są wychowane kaleki społeczne, roszczeniowe, pincet plus, bombelki po 30stce
Proszę się od moich nieistniejących pieniędzy i nieistniejących dzieci odwalić, zazdrośnico.
nie mam czego ci zazdrościć, a już zwłaszcza podejścia do życia

Nie mi... Pokazujesz zawiść w każdym możliwym temacie, w którym ktoś napisze, że dostał od rodziców więcej niż ty. I kto tu jest kaleką społeczną i ma problem ze sobą? Ktoś, kto dostał mieszkanie od rodziców czy przeżywająca to 40tka? xd

Ja zawsze pytam, ile potrzeba. Zwykle mama prosi mnie o 300, 400 zł. Ale oprócz tego opłacam psa, swoje jedzenie, kartę miejską, soczewki, no generalnie wszystko. Całą gruszkę daję na urlop, trzynastkę dorzucam na wydatki domowe.

Jeśli rodzice nie mają nic przeciwko to rachunki chyba normalnie dzielić na ilość osób i płacić swoją część. Dokładać się do jedzenia itp. 
Choć np ja jak mieszkałam z rodzicami zaraz po studiach to nie chcieli ode mnie kasy brać. Mimo to mi jakoś głupio było, że jestem już dorosła, pracuje, a nie dokładam się do domowego budżetu i siedze rodzicom na głowie, więc kupowałam to czego akurat brakowało w domu, albo brałam rachunek za prąd czy wodę i bez pytania się po prostu szłam i płaciłam całość co jakiś czas. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.