- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 sierpnia 2019, 20:31
Hej dziewczyny!
Wpadłam tutaj po rozmowie z moją mamą, która uważa że facet MA OBOWIĄZEK płacić za kobietę ZAWSZE I ZA WSZYSTKO chyba, że my RAZ NA RUSKI ROK zaproponujemy zapłacenie TYLKO ZA SIEBIE. Mało tego, moja mama jest po rozwodzie i ma teraz faceta, który aby jej coś kupił czy za coś zapłacił, musi się o to prosić lub wręcz żądać tego od niego. Ja z moim chłopakiem nie mamy długiego stażu związku. Oby dwoje pracujemy nie zarabiając kokosów. Do tej pory płaciliśmy raz on za mnie, raz ja za niego i żyje nam się dobrze. Nikt się z niczego nie wylicza, nie ma problemów przy rozliczaniu paragonu / przy kasie itd kto ma płacić. Jeżeli on kupił bilety 3 razy pod rząd, kupił mi kwiaty i zabrał na piwo, to naturalnym dla mnie jest, że kolejne kino ja stawiam. On chce bardzo iść na dany film, więc kupując bilety zrobię mu dodatkową radość / niespodziankę. Od tego głupiego bilety się zaczęło. Mama uznała, że kobieta powinna mieć do siebie szacunek, mężczyzna ma płacić sratatata. Wszystko super, może mieć takie zdanie, szkoda, że się to nie przekłada na rzeczywistość. Ale wkurzyło mnie takie narzucanie mi tego, jak ja mam to postrzegać. Mój chłopak nigdy na mnie nie poskąpił, ale uważam, że nie należy tylko brać ale też dawać. Jeżeli on mi kupił x rzeczy to ja nie mam prawa też mu czegoś kupić? Dodam, że moja mama sama wybiera sobie prezent na urodziny od jej partnera za który on musi zapłacić, sam swojej inicjatywy nigdy nie wykazuje. A sama mu daje na urodziny dezodorant czy inne pachnidło za dwa pisiąt. Nie wiem co macie na to odpisać, chyba musiałam się wygadać w nerwach... w sumie możecie napisać co sądzicie o takim podziale i jak jest u was :)
30 sierpnia 2019, 09:38
O przesrane... sorki za wyrażenie Jak żyć w takim małżeństwie gdzie każdy grosz sobie wyliczają??? No ja też pewnie jestem starej daty- znaczy stara zwyczajnie, ale kasę z mężem mamy wspólną, nie ma że ktoś jeden płaci bo..przecież płacimy z naszego konta więc co za różnica kto kartę wyciągnął..? Jakieś wypominanie sobie zakupów? wydzielanie finansów drugiej osobie?rozliczanie paragonów? To jakieś "średniowiecze".. Mając wspólną kasę robimy konkretne wspólne plany, ustalamy priorytety i wiemy co sobie możemy ew. kupić. Jak maż uznaje że jest mu potrzebna 6-ta para butów to po prostu kupuje, jak kolejny drogi zapach z perfumerii- to cucę go żeby się zastanowił czy aby na pewno jest mu niezbędny tylko dlatego ze mu się spodobał a pół półki tego towaru ma w łazience? I raczej na powąchaniu się kończy bez awantur. W drugą stronę działa to identycznie, choć ja jestem rozważniejsza w kwestii zakupów bo z reg robię plany na "większą skalę" i bardziej w przód-czyli całe domowo-firmowe gospodarowanie finansami, a nie mam parcia na markowe szmaty i rozpuszczanie kasy na bzdety.
30 sierpnia 2019, 09:43
O tak tak. Moj maz tez ma takie zakusy, wtedy jest miedzy nami bardzo goraco. Pan patriarcha lekka reka wydaje na to, co sam uwaza, a malzonka powinna za tysiaka miesiecznie zycie obrobić heheGdy patrzę na moich rodziców i ich znajomych- jest to samo. Pan patriarcha ma własne wydatki, których nie można kwestionować, a kobieta za grosze często ma zrobić dwudaniowy obiad z deserem.Moze to tez zalezy od tego, jak sie para dogada. U moich rodzicow jest tak, ze placi glownie tata. Mama co zarabia to "oddaje", tato wplaca na jakies jej konto oszczednosciowe a ze swojego placi rachunki, zakupy. Mama tez ma dostep ale to jest tak, ze zwykle musi z nim uzgadniac wydatki. Ja uwazam, ze to jest meczace, zwlaszcza, ze zwykle pada pytanie - dlaczego wszystko wydalas, dalem Ci 200 zlotych, i mama sie musi tlumaczyc, gdzie zniknelo 30 zlotych, podczas, gdy moj tato pali paczke fajek dziennie, pije piwo, etc. Pomijajac nalog taty z fajkami, to jednak sa dosc oszczedni, wiec takich nadprogramowych wydatkow nie ma duzo. Tak jest u nich odkad pamietam. Nie pamietam, zebysmy gdzies szli i zeby placila mama, zawsze tata. Jednak mama cale zycie pracuje, wiec to tez sa jej pieniadze. Ja sobie nie wyobrazam bycia na czyims utrzymaniu. Z drugiej strony bylam kiedys w zwiazku z chlopakiem w liceum, z ktorym mieszkalam I on byl taka zlotowa, ze potrafil mi wypominac, ze kupil mi picie w sklepie, jak np. gdzies bylismy a ja nie wzielam portfela. Moim zdaniem to juz przesada.
Przykre , dlatego część kobiet, które znam chociaż chciała być z dziećmi w domu , szybko zdecydowała się na powrót do pracy, bo małżonek to wypomniał, tamto wypomniał, a to wyliczał, a o to się musiały prosić itd.
30 sierpnia 2019, 09:50
Hej dziewczyny! Wpadłam tutaj po rozmowie z moją mamą, która uważa że facet MA OBOWIĄZEK płacić za kobietę ZAWSZE I ZA WSZYSTKO chyba, że my RAZ NA RUSKI ROK zaproponujemy zapłacenie TYLKO ZA SIEBIE. Mało tego, moja mama jest po rozwodzie i ma teraz faceta, który aby jej coś kupił czy za coś zapłacił, musi się o to prosić lub wręcz żądać tego od niego. Ja z moim chłopakiem nie mamy długiego stażu związku. Oby dwoje pracujemy nie zarabiając kokosów. Do tej pory płaciliśmy raz on za mnie, raz ja za niego i żyje nam się dobrze. Nikt się z niczego nie wylicza, nie ma problemów przy rozliczaniu paragonu / przy kasie itd kto ma płacić. Jeżeli on kupił bilety 3 razy pod rząd, kupił mi kwiaty i zabrał na piwo, to naturalnym dla mnie jest, że kolejne kino ja stawiam. On chce bardzo iść na dany film, więc kupując bilety zrobię mu dodatkową radość / niespodziankę. Od tego głupiego bilety się zaczęło. Mama uznała, że kobieta powinna mieć do siebie szacunek, mężczyzna ma płacić sratatata. Wszystko super, może mieć takie zdanie, szkoda, że się to nie przekłada na rzeczywistość. Ale wkurzyło mnie takie narzucanie mi tego, jak ja mam to postrzegać. Mój chłopak nigdy na mnie nie poskąpił, ale uważam, że nie należy tylko brać ale też dawać. Jeżeli on mi kupił x rzeczy to ja nie mam prawa też mu czegoś kupić? Dodam, że moja mama sama wybiera sobie prezent na urodziny od jej partnera za który on musi zapłacić, sam swojej inicjatywy nigdy nie wykazuje. A sama mu daje na urodziny dezodorant czy inne pachnidło za dwa pisiąt. Nie wiem co macie na to odpisać, chyba musiałam się wygadać w nerwach... w sumie możecie napisać co sądzicie o takim podziale i jak jest u was :)
Jedno wyklucza drugie. Albo Twoja matka uważa, że kobieta ma się szanować albo prosi lub żąda, żeby jej facet coś jej kupił. Dla mnie to poniżające.
W ogóle oczekiwanie, że ktoś MA lub MUSI coś kupić/ postawić/ zafundować itp. jest dla mnie przesadą.
30 sierpnia 2019, 09:55
O tak tak. Moj maz tez ma takie zakusy, wtedy jest miedzy nami bardzo goraco. Pan patriarcha lekka reka wydaje na to, co sam uwaza, a malzonka powinna za tysiaka miesiecznie zycie obrobić heheGdy patrzę na moich rodziców i ich znajomych- jest to samo. Pan patriarcha ma własne wydatki, których nie można kwestionować, a kobieta za grosze często ma zrobić dwudaniowy obiad z deserem.Moze to tez zalezy od tego, jak sie para dogada. U moich rodzicow jest tak, ze placi glownie tata. Mama co zarabia to "oddaje", tato wplaca na jakies jej konto oszczednosciowe a ze swojego placi rachunki, zakupy. Mama tez ma dostep ale to jest tak, ze zwykle musi z nim uzgadniac wydatki. Ja uwazam, ze to jest meczace, zwlaszcza, ze zwykle pada pytanie - dlaczego wszystko wydalas, dalem Ci 200 zlotych, i mama sie musi tlumaczyc, gdzie zniknelo 30 zlotych, podczas, gdy moj tato pali paczke fajek dziennie, pije piwo, etc. Pomijajac nalog taty z fajkami, to jednak sa dosc oszczedni, wiec takich nadprogramowych wydatkow nie ma duzo. Tak jest u nich odkad pamietam. Nie pamietam, zebysmy gdzies szli i zeby placila mama, zawsze tata. Jednak mama cale zycie pracuje, wiec to tez sa jej pieniadze. Ja sobie nie wyobrazam bycia na czyims utrzymaniu. Z drugiej strony bylam kiedys w zwiazku z chlopakiem w liceum, z ktorym mieszkalam I on byl taka zlotowa, ze potrafil mi wypominac, ze kupil mi picie w sklepie, jak np. gdzies bylismy a ja nie wzielam portfela. Moim zdaniem to juz przesada.
A u moich dziadków to babcia zarządza budżetem. I wydziela dziadkowi kieszonkowe.
30 sierpnia 2019, 10:09
A u moich dziadków to babcia zarządza budżetem. I wydziela dziadkowi kieszonkowe.O tak tak. Moj maz tez ma takie zakusy, wtedy jest miedzy nami bardzo goraco. Pan patriarcha lekka reka wydaje na to, co sam uwaza, a malzonka powinna za tysiaka miesiecznie zycie obrobić heheGdy patrzę na moich rodziców i ich znajomych- jest to samo. Pan patriarcha ma własne wydatki, których nie można kwestionować, a kobieta za grosze często ma zrobić dwudaniowy obiad z deserem.Moze to tez zalezy od tego, jak sie para dogada. U moich rodzicow jest tak, ze placi glownie tata. Mama co zarabia to "oddaje", tato wplaca na jakies jej konto oszczednosciowe a ze swojego placi rachunki, zakupy. Mama tez ma dostep ale to jest tak, ze zwykle musi z nim uzgadniac wydatki. Ja uwazam, ze to jest meczace, zwlaszcza, ze zwykle pada pytanie - dlaczego wszystko wydalas, dalem Ci 200 zlotych, i mama sie musi tlumaczyc, gdzie zniknelo 30 zlotych, podczas, gdy moj tato pali paczke fajek dziennie, pije piwo, etc. Pomijajac nalog taty z fajkami, to jednak sa dosc oszczedni, wiec takich nadprogramowych wydatkow nie ma duzo. Tak jest u nich odkad pamietam. Nie pamietam, zebysmy gdzies szli i zeby placila mama, zawsze tata. Jednak mama cale zycie pracuje, wiec to tez sa jej pieniadze. Ja sobie nie wyobrazam bycia na czyims utrzymaniu. Z drugiej strony bylam kiedys w zwiazku z chlopakiem w liceum, z ktorym mieszkalam I on byl taka zlotowa, ze potrafil mi wypominac, ze kupil mi picie w sklepie, jak np. gdzies bylismy a ja nie wzielam portfela. Moim zdaniem to juz przesada.
Ja mam swoja kase, maz swoja, ale czasem tej mojej kasy jest zbyt malo, aby ogarnac wszystkie zobowiazania i musze wyciagac lapke do "jasnie pana hihi", a on w szoku. U nas jest sytuacja taka, ze ja w Polsce, on w Kopenhadze, ja mam na glowie dom polski, on dunski plus fundusze na remonty, rozbudowe chaty itd. Ale jak przyjedzie do Polski to zlotowki nie obraca w kazda strone, ze tak powiem, zwlaszcza na jedzenie, co mnie do pasji doprowadza. Zapelnia lodowke jakby wojna szla.
ps bardzo czesto jestem sfrustrowana sytuacja w naszym kraju, mozna sie zaorac, a kasiory ciagle brak. Wszystko drozeje choc i tak w zyczaju zycie w Polsce jest od zawsze drogie.
30 sierpnia 2019, 10:18
Ja mam swoja kase, maz swoja, ale czasem tej mojej kasy jest zbyt malo, aby ogarnac wszystkie zobowiazania i musze wyciagac lapke do "jasnie pana hihi", a on w szoku. U nas jest sytuacja taka, ze ja w Polsce, on w Kopenhadze, ja mam na glowie dom polski, on dunski plus fundusze na remonty, rozbudowe chaty itd. Ale jak przyjedzie do Polski to zlotowki nie obraca w kazda strone, ze tak powiem, zwlaszcza na jedzenie, co mnie do pasji doprowadza. Zapelnia lodowke jakby wojna szla. ps bardzo czesto jestem sfrustrowana sytuacja w naszym kraju, mozna sie zaorac, a kasiory ciagle brak. Wszystko drozeje choc i tak w zyczaju zycie w Polsce jest od zawsze drogie.
Życie generalnie chyba nigdzie nie tanieje. Ale z drugiej strony, żyjemy zupełnie na innym poziomie niż żyli rodzice w naszym wieku, nie wspominając już o dziadkach. Są pewnie jakieś wyjątki, ale moja rodzina jest przykładem typowej polskiej rodziny, która po wojnie startowała z poziomu chłopsko-robotniczego. To są naprawdę olbrzymie różnice. I jak pamiętam lata 90., kiedy moi rodzice byli w moim wieku, to serio, to też inna rzeczywistość.
30 sierpnia 2019, 10:27
Powiem tak - nie po to na każdym kroku walczyłam o równą wypłatę do facetów na moim stanowisku, żeby potem trzepotać rzęskami, czy jakiś "dżentelmen" za mnie zapłaci.
Mąż na pierwszej randce zapłacił za kino, ja zabrałam go po seansie na piwo. Dosyć szybko okazało się, że nie ma znaczenia kto płaci, podział wychodził płynnie ;) I bardzo mnie cieszy, że mąż widzi we mnie partnerkę. Od kiedy zamieszkaliśmy razem kasa jest wspólna.
Nigdy na mnie nie żałował, nigdy niczego mi nie wypomniał a czasem sam zachęca mnie do życia trochę rozrzutniej ;)
Zarabia lepiej niż ja ale oboje mamy dobre wypłaty, teraz prawdopodobnie ja na jakąś chwilę będę miała niższe zarobki (chcę zmienić branżę bo mnie moja nudzi) i mąż sam mnie do tego zachęca ;) Także to nie tak, że jak nie dawałam za siebie płacić to teraz sobie nawarzyłam piwa i nie mam odpowiedzialnego partnera ;)
Ale zawsze chciałam żeby mąż też miał ten psychiczny spokój, że jeśli cokolwiek się stanie to damy radę i z mojej wypłaty i oszczędności;) Choć facet na tyle zaradny, że wątpię żeby tak mogło się zadziać ale jest zawór bezpieczeństwa ;)
30 sierpnia 2019, 11:05
ja uważam, że to jest w pewnym sensie zgodne z naturą ;) patrzcie na ptaki jak samce się starają - śpiewają, zapuszczają ogony, stroją w kolorowe piórka ;) ja też sobie życzę, żeby mój mężczyzna się o mnie starał i zapraszał na obiady, kina i kolacje. Oczywiście stać mnie żeby sobie kupić, ale nie szkodzi jak się czasem mąż wysili ;) ja np. nigdy nie kupuję mu prezentów. Prezent dla niego to ja w seksownej bieliźnie ;)
Dla mnie jak w małżeństwie jeden z małżonków trzyma kasę a drugi musi prosić, to jest zupełnie inna sprawa niż płacenie za randkę. To jest niestety chora relacja.
30 sierpnia 2019, 11:19
Na początku znajomości dla mnie zawsze było oczywiste, że facet płaci.
A dla mnie oczywiste jest, że na początku znajomości każdy płaci na siebie.
30 sierpnia 2019, 11:27
Przykre , dlatego część kobiet, które znam chociaż chciała być z dziećmi w domu , szybko zdecydowała się na powrót do pracy, bo małżonek to wypomniał, tamto wypomniał, a to wyliczał, a o to się musiały prosić itd.O tak tak. Moj maz tez ma takie zakusy, wtedy jest miedzy nami bardzo goraco. Pan patriarcha lekka reka wydaje na to, co sam uwaza, a malzonka powinna za tysiaka miesiecznie zycie obrobić heheGdy patrzę na moich rodziców i ich znajomych- jest to samo. Pan patriarcha ma własne wydatki, których nie można kwestionować, a kobieta za grosze często ma zrobić dwudaniowy obiad z deserem.Moze to tez zalezy od tego, jak sie para dogada. U moich rodzicow jest tak, ze placi glownie tata. Mama co zarabia to "oddaje", tato wplaca na jakies jej konto oszczednosciowe a ze swojego placi rachunki, zakupy. Mama tez ma dostep ale to jest tak, ze zwykle musi z nim uzgadniac wydatki. Ja uwazam, ze to jest meczace, zwlaszcza, ze zwykle pada pytanie - dlaczego wszystko wydalas, dalem Ci 200 zlotych, i mama sie musi tlumaczyc, gdzie zniknelo 30 zlotych, podczas, gdy moj tato pali paczke fajek dziennie, pije piwo, etc. Pomijajac nalog taty z fajkami, to jednak sa dosc oszczedni, wiec takich nadprogramowych wydatkow nie ma duzo. Tak jest u nich odkad pamietam. Nie pamietam, zebysmy gdzies szli i zeby placila mama, zawsze tata. Jednak mama cale zycie pracuje, wiec to tez sa jej pieniadze. Ja sobie nie wyobrazam bycia na czyims utrzymaniu. Z drugiej strony bylam kiedys w zwiazku z chlopakiem w liceum, z ktorym mieszkalam I on byl taka zlotowa, ze potrafil mi wypominac, ze kupil mi picie w sklepie, jak np. gdzies bylismy a ja nie wzielam portfela. Moim zdaniem to juz przesada.
Wiele nie chce zostawać w domu długo jak ja np. bo mam fajną robotę to raz a dwa zarabiam na prawdę ok w porównaniu do moich koleżanek i byłaby to realna strata dla budżetu domowego. No i długie przebywanie w domu z dzieckiem jest zawodowo uwsteczniajace, chcąc mieć kilkoro dzieci i je odchowac do wieku przedszkolnego, musiałabym być w domu z 10 lat. Za duza luka jak dla mnie.