Temat: Kto stanowi dla was rodzinę ...

taką najbliższą ?  Pytanie wyłącznie do osób w stałych związkach , które razem mieszkają, albo małżeństw. 

Jak częsty macie kontakt z rodzeństwem  i jakiego rodzaju to kontakt ? Czy spotykacie się tylko we własnym gronie tzn. z siostrą, albo bratem  bez udziału małżonków, czy rodziców, albo waszych dzieci ?

Czy spotykając się wspólnie w rodzinnym domu wszyscy rozmawiacie przy stole, czy bierzecie rodzeństwo pod pachę i idziecie rozmawiać do osobnego pokoju, a małżonków i rodziców zostawiacie przy stole ? 

Czy wasze małżeństwo zgrywa się jakoś charakterologicznie i pod względem rodzaju spędzania czasu z małżeństwem waszego rodzeństwa ? Myślicie, że ma to jakiś wpływ na wasze kontakty ? 

Czulibyście się winni samobójstwa swojego rodzeństwa mającego małżonka w przypadku gdyby wasz kontakt nie był zbyt duży ? 

Moja rodzina to moja mama rodzeństwo dziecko i mąż. Reszta"rodziny" to dla mnie jakby blissi znajomi. 

Moi rodzice, kuzyni itd. mieszkają jakieś 400 km ode mnie, więc takie spotkania raczej nie mają miejsca. Siostra za oceanem, więc tym bardziej. Za to z teściową mam dobry kontakt odkąd mieszka niedaleko.

Tak, czułabym się winna, gdyby coś takiego się zdarzyło komuś z mojej bliskiej rodziny - a siostrę, mimo że kontakt mamy głównie przez skype, messengera, uważam za najbliższą rodzinę.

my, nasze dzieci, rodzice, oraz rodzeństwo moje i meża to najbliższa rodzina. Spotykamy się stosunkowo często. Czasem w większym gronie a czasem mniejszym. Zawsze spotykamy się razem na jakichś imprezach typu urodziny, dzień matki, imeniny rodziców itp - ale nie żeby jakos bardzo celebrować te święta, tylko w sumie żeby się spotkać :P Często spotykamy się bez okazji, typu jedziemy odwiedzić teściów a tam już siedzi rodzeństwo męża z dziećmi i tak sie spotykamy przypadkowo.  Zazwyczaj siedzimy razem, gadamy, siedzimy w ogrodzie, pijemy kawę, dzieciaki bawią się na oku na dworze lub jak jest zimno to w pokoju a my sobie gadamy. Myslę, że mamy dobre stosunki. Czasem spotykamy się pojedynczo, np ze szwagierką idę na zakupy lub do drugiej szwagierki idę na kawę na plotki - wtedy dzieci nie biorę, żeby był większy luz. Nie ma tak, że staramy się unikac np któregoś małżonka, którejs osoby. Raczej nie mamy aż tak podobnych charakterów i w ogóle nie mamy wspólnych hobby z tego względu nie spędzamy ze sobą każdej wolnej chwili i kazdy ma swoje zainteresowania i swoich znajomych, z którymi spędza czas po swojemu. Ale to nie wyklucza tego, ze oprócz tego wszystkiego potrafimy razem się spotykać na pogaduchy. Może nie koniecznie mamy ochotę jechac np z jednymi na ich hardkorowe wypady (bo to nie nasza bajka), ale nic nie stoi na przeszkodzie aby się spotkać, posiedzieć i popierdzieć w stołki przy kawie i poopowiadać sobie co tam słychać:) Żeby nie było - czasem tez sie nie zgadzamy i nas ktoś czymś wkurzy, ale to w sumie jak w życiu :) Natomiast jakiegoś większego chowania urazy nie kojarzę. 

Co do pytania czy miałabym wyrzuty sumienia? hmmm w takim układzie jaki mamy pewnie tak, bo byłabym w wielkim szoku, ze nikt niczego nie zauważył. Natomiast nie miałabym sobie do zarzucenia ze kogoś olewaliśmy, nie spędzaliśmy z nim czasu i dlatego czuł się odrzucony i z tego powodu wyszło jak wyszło, bo nie ma po prostu takiej osoby u nas. Wszyscy sa traktowani tak samo.Natomiast w przypadku o jakim wspominasz, to nie wiem - za mało danych. Mozliwe, że przeszłaby mi po głowie myśl, że "Co by było gdybyśmy częsciej gadali i sie spotykali". 

Pasek wagi

Najbliższa rodzina to dla mnie mąż, rodzice i siostra oraz siostrzenica i siostrzeniec mojego męża. Dziadków już nie mam. Z siostrą męża i jego mamą nie jestem już tak mocno związana, kuzyni i ciotki, zarówno ze strony mamy (może poza ciocią, która mieszka w Australii) jak i taty mogliby dla mnie nie istnieć, po prostu różne wartości w życiu wyznajemy, nie mamy za bardzo o czym rozmawiać, wśród moich kuzynów panuje jakaś dziwna rywalizacja kto ma więcej, kto ma lepsze, a ja w czymś takim nie chcę brać udziału, żyję sobie w swoim tempie :) Tylko trochę mi przykro, bo jak byliśmy dziećmi to byliśmy jak rodzeństwo, no cóż...

Z mężem dobraliśmy się doskonale, bo mamy pasje które nas łączą, ale też każdy z nas ma swoje odrębne zainteresowania, więc mamy miejsce na oddech i czas dla siebie. 

Odpowiadając na ostatnie pytanie, to tak czułabym się winna, ponieważ siostra jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu, jesteśmy kimś więcej niż tylko siostrami, jesteśmy także najlepszymi przyjaciółkami. Gdybyśmy nawet nie miały kontaktu, to myślę, że poczucie winy byłoby nawet większe...

Jestem jedynaczką. Najważniejsza rodzina to dla mnie rodzice, mój partner i niedługo nasze dziecko. Mam tez bliskiego kuzyna, ale kiedyś nasze relacje były lepsze, teraz każdy ma już swoje rodziny i w sumie częściej widuję się ze znajomymi niż z nim. Z dalszą rodziną typu ciotki, wujki i reszta kuzynostwa nie widuję się teraz prawie wcale. 

Rodzenstwa nie mam, z rodzenstwem partnera spotykamy sie roznie - brat mieszka daleko, wiec jakos raz w roku przy dobrych wiatrach, siostra mieszka w tym samym miescie wiec widujemy sie czesciej, czasem jest to raz w tygodniu, czasem raz w miesiacu. Co do rodzicow - jego nie zyja, z moimi widuje sie mniej wiecej raz na 2 tygodnie, czasem czesciej, czasem rzadziej ale dosc regularnie. Czasem pojedziemy razem, czesciej jezdze sama, glownie dlatego ze moj nie mowi po polsku a rodzice po angielsku srednio, wiec ani nie pogadaja, ani za bardzo nie maja przez to kontaktu, wiec jak ma jechac i sluchac naszego szeleszczenia i grac w gre na telefonie to woli zostac w domu. 

Sa jeszcze dorosle dzieci partner z poprzedniego malzenstwa - widujemy sie tez roznie - z jednym synem dosc czesto, czasem wpadnie na kawe, dawniej razem trenowali, z drugim rzadziej, w sumie pare razy do roku, chociaz byl okres ze nie widzielismy sie 2 lata no ale to osobna historia... 

Pasek wagi

Chyba to ostatnie pytanie to najważniejsze? ;) tak, zapewne miała bym jakieś wyrzuty sumienia- mam je po nagłej śmierci mojego szwagra w ub roku-bo tydzień wcześniej się widzieliśmy i że może gdybyśmy to czy tamto, to nie stało by się tak.   Mam bardzo niewiele żyjącej rodziny- siostra i jej 2ka dzieci i tyle...,+ mój mąż,jego brat i siostra(ich partnerów nie uważam za swoją rodzinę- za słabo się znamy, za rzadko widujemy) i teściowie, reszty jego sporej rodziny już nie uważam za własną-najbliższą..

Mąż, brat, teściowie i ojciec. Tyle :).

Pasek wagi

rodzice, dziadkowie od strony mamy, brat

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.