- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 czerwca 2019, 08:46
taką najbliższą ? Pytanie wyłącznie do osób w stałych związkach , które razem mieszkają, albo małżeństw.
Jak częsty macie kontakt z rodzeństwem i jakiego rodzaju to kontakt ? Czy spotykacie się tylko we własnym gronie tzn. z siostrą, albo bratem bez udziału małżonków, czy rodziców, albo waszych dzieci ?
Czy spotykając się wspólnie w rodzinnym domu wszyscy rozmawiacie przy stole, czy bierzecie rodzeństwo pod pachę i idziecie rozmawiać do osobnego pokoju, a małżonków i rodziców zostawiacie przy stole ?
Czy wasze małżeństwo zgrywa się jakoś charakterologicznie i pod względem rodzaju spędzania czasu z małżeństwem waszego rodzeństwa ? Myślicie, że ma to jakiś wpływ na wasze kontakty ?
Czulibyście się winni samobójstwa swojego rodzeństwa mającego małżonka w przypadku gdyby wasz kontakt nie był zbyt duży ?
Edytowany przez co.robicie 6 czerwca 2019, 08:53
6 czerwca 2019, 08:57
Moja rodzina to moja mama rodzeństwo dziecko i mąż. Reszta"rodziny" to dla mnie jakby blissi znajomi.
6 czerwca 2019, 09:08
Moi rodzice, kuzyni itd. mieszkają jakieś 400 km ode mnie, więc takie spotkania raczej nie mają miejsca. Siostra za oceanem, więc tym bardziej. Za to z teściową mam dobry kontakt odkąd mieszka niedaleko.
Tak, czułabym się winna, gdyby coś takiego się zdarzyło komuś z mojej bliskiej rodziny - a siostrę, mimo że kontakt mamy głównie przez skype, messengera, uważam za najbliższą rodzinę.
6 czerwca 2019, 09:29
my, nasze dzieci, rodzice, oraz rodzeństwo moje i meża to najbliższa rodzina. Spotykamy się stosunkowo często. Czasem w większym gronie a czasem mniejszym. Zawsze spotykamy się razem na jakichś imprezach typu urodziny, dzień matki, imeniny rodziców itp - ale nie żeby jakos bardzo celebrować te święta, tylko w sumie żeby się spotkać :P Często spotykamy się bez okazji, typu jedziemy odwiedzić teściów a tam już siedzi rodzeństwo męża z dziećmi i tak sie spotykamy przypadkowo. Zazwyczaj siedzimy razem, gadamy, siedzimy w ogrodzie, pijemy kawę, dzieciaki bawią się na oku na dworze lub jak jest zimno to w pokoju a my sobie gadamy. Myslę, że mamy dobre stosunki. Czasem spotykamy się pojedynczo, np ze szwagierką idę na zakupy lub do drugiej szwagierki idę na kawę na plotki - wtedy dzieci nie biorę, żeby był większy luz. Nie ma tak, że staramy się unikac np któregoś małżonka, którejs osoby. Raczej nie mamy aż tak podobnych charakterów i w ogóle nie mamy wspólnych hobby z tego względu nie spędzamy ze sobą każdej wolnej chwili i kazdy ma swoje zainteresowania i swoich znajomych, z którymi spędza czas po swojemu. Ale to nie wyklucza tego, ze oprócz tego wszystkiego potrafimy razem się spotykać na pogaduchy. Może nie koniecznie mamy ochotę jechac np z jednymi na ich hardkorowe wypady (bo to nie nasza bajka), ale nic nie stoi na przeszkodzie aby się spotkać, posiedzieć i popierdzieć w stołki przy kawie i poopowiadać sobie co tam słychać:) Żeby nie było - czasem tez sie nie zgadzamy i nas ktoś czymś wkurzy, ale to w sumie jak w życiu :) Natomiast jakiegoś większego chowania urazy nie kojarzę.
Co do pytania czy miałabym wyrzuty sumienia? hmmm w takim układzie jaki mamy pewnie tak, bo byłabym w wielkim szoku, ze nikt niczego nie zauważył. Natomiast nie miałabym sobie do zarzucenia ze kogoś olewaliśmy, nie spędzaliśmy z nim czasu i dlatego czuł się odrzucony i z tego powodu wyszło jak wyszło, bo nie ma po prostu takiej osoby u nas. Wszyscy sa traktowani tak samo.Natomiast w przypadku o jakim wspominasz, to nie wiem - za mało danych. Mozliwe, że przeszłaby mi po głowie myśl, że "Co by było gdybyśmy częsciej gadali i sie spotykali".
Edytowany przez Karolka_83 6 czerwca 2019, 09:36
6 czerwca 2019, 09:41
Najbliższa rodzina to dla mnie mąż, rodzice i siostra oraz siostrzenica i siostrzeniec mojego męża. Dziadków już nie mam. Z siostrą męża i jego mamą nie jestem już tak mocno związana, kuzyni i ciotki, zarówno ze strony mamy (może poza ciocią, która mieszka w Australii) jak i taty mogliby dla mnie nie istnieć, po prostu różne wartości w życiu wyznajemy, nie mamy za bardzo o czym rozmawiać, wśród moich kuzynów panuje jakaś dziwna rywalizacja kto ma więcej, kto ma lepsze, a ja w czymś takim nie chcę brać udziału, żyję sobie w swoim tempie :) Tylko trochę mi przykro, bo jak byliśmy dziećmi to byliśmy jak rodzeństwo, no cóż...
Z mężem dobraliśmy się doskonale, bo mamy pasje które nas łączą, ale też każdy z nas ma swoje odrębne zainteresowania, więc mamy miejsce na oddech i czas dla siebie.
Odpowiadając na ostatnie pytanie, to tak czułabym się winna, ponieważ siostra jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu, jesteśmy kimś więcej niż tylko siostrami, jesteśmy także najlepszymi przyjaciółkami. Gdybyśmy nawet nie miały kontaktu, to myślę, że poczucie winy byłoby nawet większe...
6 czerwca 2019, 09:57
Jestem jedynaczką. Najważniejsza rodzina to dla mnie rodzice, mój partner i niedługo nasze dziecko. Mam tez bliskiego kuzyna, ale kiedyś nasze relacje były lepsze, teraz każdy ma już swoje rodziny i w sumie częściej widuję się ze znajomymi niż z nim. Z dalszą rodziną typu ciotki, wujki i reszta kuzynostwa nie widuję się teraz prawie wcale.
6 czerwca 2019, 10:16
Rodzenstwa nie mam, z rodzenstwem partnera spotykamy sie roznie - brat mieszka daleko, wiec jakos raz w roku przy dobrych wiatrach, siostra mieszka w tym samym miescie wiec widujemy sie czesciej, czasem jest to raz w tygodniu, czasem raz w miesiacu. Co do rodzicow - jego nie zyja, z moimi widuje sie mniej wiecej raz na 2 tygodnie, czasem czesciej, czasem rzadziej ale dosc regularnie. Czasem pojedziemy razem, czesciej jezdze sama, glownie dlatego ze moj nie mowi po polsku a rodzice po angielsku srednio, wiec ani nie pogadaja, ani za bardzo nie maja przez to kontaktu, wiec jak ma jechac i sluchac naszego szeleszczenia i grac w gre na telefonie to woli zostac w domu.
Sa jeszcze dorosle dzieci partner z poprzedniego malzenstwa - widujemy sie tez roznie - z jednym synem dosc czesto, czasem wpadnie na kawe, dawniej razem trenowali, z drugim rzadziej, w sumie pare razy do roku, chociaz byl okres ze nie widzielismy sie 2 lata no ale to osobna historia...
6 czerwca 2019, 10:30
Chyba to ostatnie pytanie to najważniejsze? ;) tak, zapewne miała bym jakieś wyrzuty sumienia- mam je po nagłej śmierci mojego szwagra w ub roku-bo tydzień wcześniej się widzieliśmy i że może gdybyśmy to czy tamto, to nie stało by się tak. Mam bardzo niewiele żyjącej rodziny- siostra i jej 2ka dzieci i tyle...,+ mój mąż,jego brat i siostra(ich partnerów nie uważam za swoją rodzinę- za słabo się znamy, za rzadko widujemy) i teściowie, reszty jego sporej rodziny już nie uważam za własną-najbliższą..