- Dołączył: 2009-07-16
- Miasto: Tam Gdzie Każdy Jest Szcześliwy
- Liczba postów: 272
14 kwietnia 2011, 13:04
Własnie jestem po zakupach...i mam straszne wyrzuty sumienia..kupiłam sobie bluzke i dla męza koszule.... chociaz musimy oszczedzac (zbieram na sukienke slubna...wybralam droga chociaz mnie na nia nie stac, splacic długi..itp.)...dzis kupiłam bluzke..wczoraj zamowilam na allegro kosmetyki...w niedziele kupilam spodnie w sobote buty...nie wiem jak mąż sie dowie to mnie zabije... jak ja mam sie z tego wyleczyc :( Kiedy wchodze do sklepu to nie mysle...ale jak juz wroce do domu to mam wyrzuty sumienia..
Jak ja mam sobie z tym poradzic????????????????
- Dołączył: 2010-11-30
- Miasto: Apple Tree
- Liczba postów: 51635
14 kwietnia 2011, 13:11
znam to... moi znajomi mówią o mnie, że jestem zakupoholiczką. zawsze jak jestem w jakimś centrum handlowym, to muszę coś kupić. nawet jak coś mi nie jest wcale potrzebne. po prostu tak długo chodzę po sklepach aż coś w końcu kupię. nigdy nie wracam do domu bez nowej rzeczy. w szafie mam pełno ubrań z metkami, których ani razu nie miałam na sobie. zdarza mi się kupić kilka takich samych bluzek albo butów w różnych kolorach, bo nie mogłam się zdecydować jaki kolor mi się najbardziej podoba... zdaję sobie sprawę, że wydaję zbyt dużo kasy na ciuchy, które i tak nie są mi potrzebne, bo będą leżeć w szafie, ale nie umiem nad tym zapanować. mam pełno butów na mega wysokich szpilkach, których ani razu nie miałam na nogach. kupuję, bo po prostu mi się podobają, a że są niefunkcjonalne, bo mają bardzo wysoki obcas to już mnie nie obchodzi. muszę je mieć, więć kupuję i dodaję kolejną rzecz do kolekcji...
- Dołączył: 2009-07-16
- Miasto: Tam Gdzie Każdy Jest Szcześliwy
- Liczba postów: 272
14 kwietnia 2011, 13:13
ja jak cos kupie to nosze...a jak nie nosze to podziwiam...nigdy nie oddaje ciuchów...:( nie moge nie moge oddac nic...aaa w szafie sie nie mieszcza musze je tez w skrzyni i w łózku a w szafie trzymam tylko sezonowe ciuchy...a powiem ze mam 3-drzwiowa szafe :( JA AZ SIE TRZESE JAK NIC NIE KUPIE...RAZ NA DWA DNI MUSZE MIEC COS NOWEGO
- Dołączył: 2010-11-30
- Miasto: Apple Tree
- Liczba postów: 51635
14 kwietnia 2011, 13:15
też mam 3-drzwiową szafę i 2 komody i garderobę, w której pełno par butów... też nie oddaje ciuchów, nawet jak nie noszę to po prostu zostawiam. ostatnio musiałam dokupić jeszcze jedną komodę, bo mi się ciuchy nie mieściły...
- Dołączył: 2009-07-16
- Miasto: Tam Gdzie Każdy Jest Szcześliwy
- Liczba postów: 272
14 kwietnia 2011, 13:19
NO I CO Z TYM MAMY ZROBIC ???? JUZ JA NIE MAM SIŁY...SIEDZE I MAM WYRZUTY SUMIENIA...MĄŻ MNIE ZABIJE :(
- Dołączył: 2009-08-07
- Miasto: gdzieś
- Liczba postów: 2150
14 kwietnia 2011, 13:38
zazdroszcze:Pwolalabym byc 'zakupoholiczka' niz tak jak teraz miec 2 pary spodni, pare koszulek i 2 pary butow bo na wiecej mnie nie stac ;)
- Dołączył: 2009-07-16
- Miasto: Tam Gdzie Każdy Jest Szcześliwy
- Liczba postów: 272
14 kwietnia 2011, 13:41
NIE ZMIESZCZE SIE W DWIE WALIZKI...MUSIAŁABYM CHYBA TIRA ZAMOWIC ZEBY WYPROWADZIC SIE :(
- Dołączył: 2008-03-10
- Miasto: Londyn
- Liczba postów: 13044
14 kwietnia 2011, 13:46
O jejciu! Moze dobrze isc pobiegac, pomalowac sobie paznokcie, ulozyc wlosy... Cos na poprawe humoru, bo zakupocholizm to chyba moze z deprechy sie brac...
Eee tam...Ja kiedys duzo szmat skupowalam, alo potem i tak nie zdarzy sie w tym wszystkim wychodzic, a pieniadze lepiej przeznaczyc na cos fajnego, np. podroze, czy cos do domu.
Edytowany przez Asiupek 14 kwietnia 2011, 13:48
14 kwietnia 2011, 13:57
czytając wasze posty, widxzę siebie sprzed paru lat, miesięcznie wydawałam ok 1000 - 1500 a czasem nawet więcej na ciuchy, jakieś 60% z nich wogóle nie założyłam ani razu, naszczęscie rodzice przemówili mi do rozumu, miałam jakieś 23 lata i mieszkałam z rodzicami, moja rodzina ma dość dużą firmę logistyczną, ja pracowałam w banku, rodzice ałatwili mi tą pracę przez znajomości, zarabiałam 3500 na rękę, od ojca dostawałam jeszcze jakiś 1 tys twierdził że mało zarabiam i nie mam z czego odłożyć na oszczedności, mjaąc 23 lata, ale do rzeczy targałam na strzępy rachunki ze sklepów, moja mama je sklejała i pokazywała ojcu, ten się wkurzył, gdy byłam w pracy 3/4 ciuchów wywiozł dziewczyną w domu dziecka, który wspierał, potem suszenie głowy, wizyty u psychologa i ta lekcja dużo mi dała, teraz żyje na własny achunek, i umiem szanować każdy zarobiony funt
- Dołączył: 2008-01-04
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 2072
14 kwietnia 2011, 14:16
Mam ten sam problem. Nawet w domu i w pracy wchodze na strony sklepow zeby moze wyhaczyc cos ladnego i zamawiam przez neta. Jedyna metoda, ktora dziala na mnie to noszenie samej gotowki przy sobie, i to takiej okrojonej, za ktora musze kupic jedzenie i inne pierdoly do domu. Zostaw karte gdzie w szufladzie i wyjmuj ja tylko raz w tygodniu zeby wyplacic kase w bankomacie.
Czasem tez tak robie, ze wybieram sobie ciuchy na necie, wsadzam do 'koszyka' patrze na te rzeczy co jakis czas przez caly dzien i pod koniec dnia najczesniej odechciewa sie je kupowac. Wiec jesli cos za mna chodzi az na drugi dzien, to wtedy dopiero kupuje. Trza se jakos radzic nie?