Temat: Poczucie marnowania życia

Dzisiaj będąc w pracy naszło mnie że właściwie marnuje swoje życie.  Mam 20 lat, otyłość 3 stopnia z którą wciąż sobie nie radzę. Nigdy nie miałam chłopaka w przeciwienstwie do większości moich rowieśników. Wszystkie znajomości które miałam się sypią, dwie najbliższe mi osoby mają swoje "nowe" życia. Wolą innych znajomych, tych ze studiów. Dziewczyna, która uważałam za najlepszą przyjaciółkę zmieniła się ( albo moje przekonania) na tyle ze teraz więcej rzeczy nas dzieli niz łączy.  Wszyscy bawią się doskonale na juwenaliach natomiast ja siedzę w pracy w sklepie z gazetami. Studia które mam są beznadziejne i całkowicie bezprzyszłosci. Chciałabym je zmienić ale moi rodzice uważają że muszę zrobić z nich przynajmniej licencjat. Sami uważają że są one beznadziejne. Takie typowe humanistyczne a co gorsza ze specjalizacja nauczycielską, w której się całkowicie nie widzę.  Czuje że to wszystko sprawia że nie będę szczęśliwa.  Nie będę mieć jakiejkolwiek lepszej pracy niż w sklepie bo nie mam dobrych studiów.  Nie będę mieć znajomych bo nie umiem sie otworzyć. Wciąż czuje skrępowanie tym że jestem gruba. Nigdy nie poznam faceta; który chciałby ze mną być. Nie mam nawet komu się pod tym względem wyżalić. Chciałabym jak reszta moich rówieśników bawić się na juwenaliach, wychodzić na miasto a jedyne co mam to siedzenie w pracy do pozna. Prace znalazłam specjalnie tylko dlatego że czułam że marnuje swoimi studiami pieniądze rodziców.  Dlatego chciałam ich chociaż trochę odciążyć. 

Przepraszam za te wyżalenia ale musiałam to w końcu z siebie wyrzucić. 

Pasek wagi

Przerwij studia i idź na inne, albo na szkolenie które Ci odpowiada, albo poczekaj i się zastanów nad jakimś, odkladając kasę. Rodzice nie mogą robić z Ciebie nieszczęśliwą niewolnicę, bo oni już tyle wydali na Twoją naukę. Pracujesz to powiedz że oddasz im tę kasę. Zamiast kontynuować wyrzucanie pieniędzy w błoto i płacić co miesiąc za to, będziesz im to oddawać. Ale! Uwaga, moja rada jest taka, byś ten rok studiów zakończyła. To już w czerwcu? Może uda się wziąć dziekankę? Jak nie, to mimo wszystko pozaliczasz przedmioty i jesli kiedyś coś Ci się odwidzi, będziesz mogła wrócić i kontynuować, albo prosić wykładowcow o przepisanie ocen z zaliczonych przedmiotów. Jeśli nie dokonczysz roku, to będzie wielka strata. Najlepsza ta dziekanka, bo daje czas do namyslu i furtkę. 20 lat to jeszcze wiek gdy człowiek ma prawo nie wiedzieć czego chce w życiu. Pracuj i odkładaj kasę. Jak wpadnie Ci do glowy kierunek który chcesz robić i da Ci przyszłość, to na niego pójdziesz, wolna od presji rodziców. Co do odchudzania, to po pierwsze jesteś bardzo młoda, więc jak już się wezmiesz, będą kilogramy szybko spadać. Chciałam napisać ze skóra też będzie ładna, piszesz o rozstępach. No ale na pewno skóra lepiej teraz zareaguje niz za 10-20 lat. Po drugie odchudzanie ZACZYNA SIĘ W GŁOWIE. Zainteresuj się swoimi emocjami, psychiką. Poszukaj wsparcia w poradnikach, albo profesjonalnie u psychodietetyka, psychologa, czy terapii grupowej. Teraz masz w głowie  jakiś węzeł gordyjski czarnych myśli. Wszystko będzie się układać - Ty sobie poukładasz, a życie pomoże. Musisz tylko wyjść z tego zamkniętego kręgu "słabej" teraźniejszości i "beznadziejnej" przyszłości. Zamiast się w tym kręcić mimo woli, zrób jakiś krok by to przerwać. Krok pierwszy, potem drugi itd. ale nie taki jaki "powinnaś" zrobić, ale jaki Ty CHCESZ, a przede wszystkim jaki POTRAFISZ, jesteś w stanie teraz wykonać, by bylo Tobie lepiej. Podobnie z dietą: nie wychodzi  Ci - rzuciłaś. Może Twoje emocje, glowa nie sa na to gotowe, bo zajadasz to wszystko z czym teraz sobie psychicznie nie radzisz. Może to nie ta - konkretna dieta? Rob kroki które możesz, np. mniej slodyczy, albo jedzenie max do 18.00-19.00, albo spacer 1h dziennie. A jeśli nie jestes w stanie, to najpierw zajmij sie tym co Cię blokuje, albo ogranicza. Od tego musisz wyjść. Głębszego, czy większego problemu, nie wystarczy zamieść pod odpowiednio duży dywanik. Trzeba go zacząć rozwiązywać. P.S.Zainteresuj się jakąś grupą, dzie można kogoś poznać, nie wiem np. anonimowi żarłocy (którzy mają podobne problemy), albo jakaś zumba czy aerobik? Zawsze jakąś co najmniej 1 fajną dziewczynę się pozna. A może tam gdzie mieszkasz jakaś grupa organizuje co tydzień np.wędrówkę po okolicy? To przyda się na sylwetkę i poznasz może jakieś ciekawe osoby. Co do facetów, to nie znasz całej ich populacji, ani w Polsce, ani na świecie. Nie masz więc zielonego pojęcia, czy jest wśród nich taki który się w Tobie zakocha, więc się nie wypowiadaj. :] "Każda "potwora" znajdzie swojego amatora!" ;) Tego się trzymaj! ;) A serio pisząc: od Ciebie zależy czy będziesz otwarta na miłość, ale też czy nie uczepisz się "byle kogo", tylko dlatego że "zaszczycił" Cię zwróceniem uwagi na Ciebie. Trzeba się szanować i akceptować, już teraz, a nie dopiero gdy na wadze pojawi się 50-60kg. To jest chyba klucz do sukcesu. Nad tym popracuj, a reszta według tego, z czasem się ułoży.

Masz całe życie przed sobą. Zastanów się przede wszystkim czego chcesz. Najłatwiej jest odpowiedzieć na pytanie czego nie chcę, ale dużo trudniej na pytanie czego chcę. To poczucie beznadziei oznacza, że jesteś na etapie potrzeby zmian i tylko od Ciebie zależy czy zrobisz coś z tym. Jeżeli nie chcesz tych studiów to je rzuć- jesteś dorosła, możesz podjąc taką decyzję. Może szkoda czasu na angażowanie się w coś, co nie przyniesie Ci nic w życiu. Tylko potem musisz się zastanowić co dalej, co byś chciała robić, zrobić plan i go realizować. I nie oczekuj na efekty od razu, czasami trzeba sporo czasu zanim dojdzie się do momentu, gdy bedziesz odczuwać satysfakcję.

Autorko, z wszystkich problemów, które opisałaś, jedynym prawdziwym jest ten z otyłością. Otyłość III stopnia to już poważne zagrożenie dla zdrowia i - wraz z upływem lat - też życia. Ale to na pewno wiesz. Z perspektywy czasu powiem Ci, że wszelkie znajomości, które zawarłam na studiach (mam 27 lat) nie przetrwały. Ani te z licencjackich, ani te z magisterskich. Jakiś tam szczątkowy kontakt raz do roku na fb jest. Ale to wszystko. Dlaczego tak jest? Zaobserwowałam i u siebie i u znajomych. Każdy po studiach idzie w swoją stronę, wchodzi w związek (też małżeński), zakłada rodzinę, rozpoczyna pracę. W tej codzienności nie ma czasu na jakieś wielkie szalone znajomości i spotykanie się. Przetrwają tylko prawdziwe przyjaźnie, a i one nie są sensem relacji ludzkich, raczej miłość, małżonek, własna rodzina. Toteż nie zamartwiaj się tak z powodu przyjaźni, czy koleżeństwa. Pomyśl teraz o sobie. O tym, jak zacząć odnosić się do siebie z szacunkiem. "Myśl dobrze, bo po co myśleć źle?" Może diety, które próbujesz stosować, są dla Ciebie zbyt rygorystyczne? Otyłość III stopnia siedzi w głowie. Idź do psychologa, porozmawiaj z nim. Niech Cię zdiagnozuje pod kątem zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Wszystko jest w głowie. Ja też skończyłam studia humanistyczne, też uczę w szkole i mimo to jestem (a przynajmniej bywam) szczęśliwa. :-) Też nie chciałam tego robić. Zajmij się swoim zdrowiem najpierw - i tym fizycznym , i tym psychicznym, mężczyzna z czasem się znajdzie. Pamiętaj, że nie chodzi tylko o Twój wygląd, tylko przede wszystkim zdrowie. Spuścisz trochę z wagi, poczujesz się lżej i z czasem ktoś się Tobą zainteresuje. A zmienić zawód (jeśli pensja nauczycielska będzie dla Ciebie niewystarczająca, a praca zbyt frustrująca) zawsze zdążysz zmienić. Masz 20 lat - nie 200. Wszystko przed Tobą! :-)

Masz 20 lat, nie marnuj młodości na bycie grubą niepodobającą się sobie osobą - z zarobionych w pracy pieniędzy udaj się na siłownię (są karnety za mniej niż 50 nawet dość często) i do dietetyka chociaż na jedno spotkanie.

Na którym jesteś roku? Jak już kończysz studia to może warto przemęczyć się dla papierka, z którym łatwiej o jakąkolwiek pracę w korpo, gdzie zarobisz na tyle, że będzie Cię zapewne stać na opłacenie wieczorowych studiów z dziedziny, jaka Cię interesuje.

Jak rodzice każą kończyć studia, nie rozumiem powodu dlaczego mieliby Cię nie utrzymywać - mają bardzo ciężką sytuację finansową? Jak to ich wola, nie Twoja, niech płacą ;)

yuratka napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

oh kocham takie historie. Nic mi w zyciu nie wychodzi, bo jestem gruba. I jeszcze bardziej kocham komenatarze w stylu: wez sie za siebie, schudnij, wszystko sie samo naprawi. Od osob ktorym cos tam sie udalo schudnac. Guzik sie naprawi. Samo sie nie zrobi. Jestem otyla, bylam od dziecka odkad skonczylam szesc lat. mam meza, dziecko w drodze (tak, jestem otyla i jestem w zdrowej ciazy bez komplikacji), pracuje w swoim wymarzonym zawodzie, mam grono przyjaciol, wychodze na koncerty, do kina, wyjezdzam raz na 3-4 miesiace, plywam w oceanie i opalam sie na plazy. I mam gleboko w swoich tlustych czterech literach co caly swiat o mnie mysli. Przez lata zmagalam sie z problemem kompulsywnego objadania sie. Przeanalizowalam problem, poszlam na terapie, jedzenie nie jest juz moim wladca. Zaczelam prace nad soba i akurat zaszlam w ciaze. Ale dzieki temu, ze caly czas pracuje nad soba i swoimi slabosciami, przytylam w tej ciazy jak dotad 7kg, a moglam 17 albo 27 traktujac ciaze jako wymowke. Chcesz isc na te juwenalia? Rusz tyle i idz! Nie chcesz konczyc studiow? Jestes dorosla osoba i pozwalasz, zeby rodzice Ci pozwalali albo nie pozwalali? A czy rodzice przezyja za Ciebie reszte zycia? Proble jest duzo glebszy, niz Twoja waga. Najpierw uporzadkuj swoje zycie, inaczej bedziesz tkwic w tym kole gora dol gora dok ktore jak wiem z wlasnego doswiadczenia, prowadzi do nikad.
Sorry, nie obraz sie, ale o ile dobrze kojarze mieszkasz w USA. Tam jednak wszystko jest duzo wieksze niz w Polsce i ktos wazacy ok 100 kg nie wyróżnia sie z tlumu. Do autorki - tez uwazam, ze schudniecie Ci pomoze. Minus kg = minus deprecha. Za duzo jesz, to jedyny powod tycia. Znajdz pomoc,  znajdz motywacje, grupe wsparcia.... i zacznij dzialac.

W USA mieszkam 7 lat, w Polsce mieszkalam 23. Meza poznalam w Polsce, studia skonczylam w Polsce, do dzis mam kilka kolezanek z Polski z ktorymi utrzymuje kontakt i spotykamy sie jak przyjezdzam. Plywac tez nauczylam sie w Polsce, a uniem dobrze plywac trzema stylami. Nie siedzialam w domu i nie plakalam w rekaw. Dziewczyna ewidentnie wykazuje oznaki depresji i potrzebuje pomocy psychologa i to sie magicznie nie zmieni jak schudnie. Ja nie mowie, ze ma olac i nie chudnac. Mowie tylko, ze dopoki nie uporzadkuje swojej psychiki nic z tego nie bedzie. Schudniecie przyjdzie jako konsekwencja naprawy calej reszty. Nie na odwrot. Inaczej bedzie tkwic tu gdzie jest przez nastepnych kilka lat. jak bardzo zaluje, ze tak pozno zdecydowalam sie isc po pomoc do terapeuty, ale czasu nie cofne. Moge tylko donosic te ciaze, a pozniej dalej zdrowo sie odzywiac, tak jak teraz i wrocic na treningi - nie dla odchudzania samego w sobie, a dla rozladowania stresu, poczucia, ze robis cos dla siebie i pewnej formy rozrywki w celu oderwania od pieluch nawet na te 3-4 godziny w tygodniu. Przed ciaza schudlam 9kg w 3 miesiace wcale sie nie odchudzajac, ale nie zrobilabym tego, gdyby nie pomoc terapeutki.

Pasek wagi

kazdy ma tak jak chce miec. (mysli)nie pasuja Tobie studia - zmien kierunek.  nie jestes zadowolona z pracy - szukaj czegos lepszego. jestes gruba - zapisz sie na silownie i zmien diete. jestes mloda, cale zycie masz przed soba - zawalcz o to, zeby bylo fajne. zamiast marudzic, zacznij dzialac. nikt za Ciebie tego nie zrobi. zale nic tu nie zmienia, tylko jeszcze bardziej poglebia depresyjny stan. ja wiem, ze latwo mowic i radzic, ale wierz mi - da sie. mi udalo sie wyjsc z anoreksji - doprowadzilam sie do wagi 32 kg, prawie pozegnalam sie z tym swiatem, ale ogarnelam sie, bo chcialam. ja chcialam. nie mama, siostra, przyjaciolka czy jeszcze inna osoba. sama sie wpakowalam w to gowno, sama musialam z niego wyjsc i nie bylo latwo - bylo cholernie trudno. ale sie udalo. to Tobie musi zalezec. owszem - fajnie jest miec w kims wsparcie, ale wszystko tak naprawde w Twoich rekach. bierz sie za siebie, bo szkoda czasu !;)

Nigdy w życiu nie byłam na juwenaliach. Studiowałam filologie angielska z profilem nauczycielskim. Dno, wodorosty i 5m mułu. Znajomych miałam i mam niewielu, ale takich których naprawdę lubię. Wyszłam za mąż za faceta z portalu randkowego, biedny był jak mysz kościelna. Teraz mimo że nie jesteśmy bogolami ja nie muszę pracować i tego nie robię bo nie miałabym czasu na działkę, taką ROD. Też mam otyłość, nie wiem którego stopnia, może też 3 a może to 4. Nie musisz bawić się jak reszta, nie musisz studiować tego czego nie chcesz, zmień kierunek, rób to co lubisz , kobieto młoda jestes.

Wymieniłaś bardzo wiele rzeczy, które Ci wadzą, dobrym krokiem jest umiejętnośc nazwania ich po imieniu i świadomośc ich. Gdzieś trzeba przerwac ten błedny krąg i od czegoś zacząć. A najlepiej od rzeczy dla Ciebie najłatwiejszej, bo wazna jest satysfakcja, ona powoduje, że się chce. Czy bedzie to schudnięcie, czy zmiana studiów, zrobienie porządku w głowie czy wokół siebie, nie ma znaczenia co pierwsze, a wszystkiego na raz sie nie da poprawić. Wybierz droge i nią idź, powodzenia! :)

nie znam osoby, która by chociaż raz się w zyciu nie pogubiła, to jest element zycia a nie jego marnowanie, wazne jest, co się z tym robi dalej. 

Autorko dostałaś małego kopa,  sporo rad i dużo motywacji. Także myślę że powoli ruszysz z miejsca. Powodzenia :)

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.