Temat: Wkurzający sąsiedzi !!!!!!!!!!!

Mam od roku nowych sąsiadów nade mną.

Ja mieszkam na parterze.

Są najbardziej wkurzającymi sąsiadami, z jakimi mi przyszło dzielić wspólną przestrzeń.

Co mnie w nich denerwuje?

1. Pomimo grzecznego upomnienia i próśb: rzucają z balkonu pod moje drzwi pety papierosowe.

2. Szurają non stop meblami, przesuwają coś. No generalnie codziennie coś u nich po podłodze jeździ.

3. Jak słuchają muzyki to baaaardzo głośno, najgłośniej ze wszystkich moich sąsiadów. Na dodatek jest to przeważnie techno, choć zdarza się i belgijska popelina (szloch):<(wymiotuje).

Pomimo iż ich nie znam - to już te ich zachowania sprawiają, że ich nie lubię. Szczególnie to rzucanie petów. Buractwo na maxa!!!

W sąsiadce z parteru denerwuje mnie jej głos - jak się wynurzy ze swojego mieszkania, żeby pogawędzić sobie z babką z góry, to skrzeczy jak sroka, jej głos jest okropnie wkurzający i bardzo głośny. Jeśli akurat jestem w trakcie czytania - nie mogę się skupić. A ględzić to ona potrafi dłuuuuuuugo.

Jakich Wy macie sąsiadów?

Są spoko?

Jeśli nie, to jakie cechy denerwują Was najbardziej  w sąsiadach ?

Jedyni sąsiedzi, których słyszę to młodzi ludzie zza ściany sypialni. Często maja imprezy, zawodzą karaoke a ich kolega ma śmiech jak Goofy. No trudno, tez nie jestem na pewno sąsiadka idealna. 

Mam tez jedna babkę, która irytuje wszystkich, jest służbistką ale i hipokrytka. 

Na ogół jednak mam to całkiem w nosie, w końcu to kamienica w centrum a nie domek jednorodzinny na zadupiu ;) coś za coś ;)

Jedyne co to bym z tymi petami walczyła. 

to wynajmowane? Kiedys wynajmowalismy, z tym, ze caly budynek nalezal do jednych ludzi, to mozna bylo sie poskarzyc i byl spokoj. 

Tu gdzie teraz mieszkamy sasiadow praktycznie "nie czuc" :) ci nad nami zjezdzaja tylko w swiata, ci pod nami to malzenstwo na emeryturza, z tymi obok nic nie slychac praktycznie, bo stykami sie z ich kuchnia I lazienka (jedynie slychac, jak wlaczaja wode, wiec wiem, kiedy prysznic biora, czasem I o 22). 

Ale wynosimy sie do domu, wiec sasiedzi beda tylko na przeciwko, po drugiej stronie ulicy , po bokach nikogo ;) 

Edit podejrzewam, ze to my jestesmy zniemawidzonymi sasiadami dla tych z doly, bo moje dziecko ciagle biega I szura samochodami

ja mam spoko ,maly blok 10 mieszkan ,także kazdy się zna .wiadomo od czasu do czasu sie ktos kłoci itd.Najbardziej wkurwia...mnie dzieci ,klatka cała pomalowana kredami ,i mało kto wpadnie na pomysł okno otworzyć na klatce .A jeszcze rowery wszedzie stojaca na klatce,fakt nie mamy gdzie zostawiac ,ale była propozycja zrzucić sie na coś na podwórku ,ale ludziom było szkoda kilka dych ,masakra

Nie słyszę moich. Czasami ktoś basy puści, ale jest ok. Najbardziej uciążliwa jest psiarnia- puszczają na balkony i te psy ujadają. Kiedyś nastoletni sąsiad przyszedł i oznajmił, że ma 18tkę i ma imprezę. Czekamy na tą muzykę, wrzaski itp. A tu cisza- doszliśmy do wniosku, że pewnie na kompie siedzieli.

U mnie jest spoko, podejrzewam ż to my jesteśmy najgłośniejsi bo mamy parkiet i córka wiecznie skacze i biega. Zdarzało się i że na rowerze po domu jeździla. Na przeciwko nas mieszka miła para emerytów, pod nami pan którego widzę może raz w miesiącu. Wiem o nim jedynie tyle że lubi na rowerze jeździć. A w dugim mieszkaniu na dole matka z synem który chyba para się handlem roślinami bo jak się przechodzi obok ich mieszkania to ziołem wali na kilometr (takim świerzym, nie palonym), ale są bardzo mili, syn zawsze pomaga np. zakupy wnieść na górę więc w ogóle mi to nie przeszkadza. Dopóki ktoś mi jakoś szczególnie nie uprzykrza życia i to co robi w swoim mieszkaniu nie ma na mnie negatywnego wpływu to wolnoć Tomku w swoim domku. 

Nauczeni doświadczeniem w innych mieszkaniach kupiliśmy mieszkanie skrajne na samej górze. Tych na dole nie słychać. Z jednej strony laska chyba wpada do mieszkania raz na miesiąc. Z drugiej strony parka z wyjącym psem. Ten pies potrafi wyć cały dzień (jak go zostawiają samego). Wtedy zabieramy się z domu, bo można zwariować.. Mimo to lubię tych sąsiadów - jedyni których znamy ;)

Nad moją mamą mieszka starsze małżeństwo ok. 80 lat. Huki idą jakby prowadzili przedszkole.. I te suwanie mebli.. Nie wiem po co ludzie to robią ;)

Pasek wagi

Hm, irytujących sąsiadów na szczęście nie mam, natomiast moja mama pisała do gminy o zamianę mieszkania (udało się), że niby z czwaretgo piętra na nizsze, a prawdziwym powodem była... właśnie jedna sąsiadka.

Odkąd rozstała się z mężem, kilka lat temu, rozpoczęła wojnę ze wszystkimi sąsiadami (np. jednemu panu się oberwało, bo stwierdziła, że jego dzieci, jedno 3, drugie 5-cio letnie wydrapały paznokciami dziury w tynku na klatce, na innego wezwała policję, bo za głośno słuchał muzyki...o godzinie 13:00) a przede wszystkim z moją mamą, która miała pecha mieszkać nad nią. Już pomijając to, że darła się na nią przy każdym spotkaniu, bo a to mama nastawiła pranie, kiedy ona była w domu, a przecież pralka hałasuje, a to włączyła odkurzacz lub za późno spuściła wodę w kiblu... były jeszcze skargi. Pisała na policję, do gminy, do opieki spolecznej, że mama smaży i śmierdzi olejem, kot miauczy, w weekendy przychodzi dziecko, czego ona sobie nie życzy, w nocy ktoś korzysta z toalety, przeszkadza jej grający (w dzień!) telewizor.  Moja córka przestała tam chodzić, bo kiedyś baba przyszła z kijem od szczotki i zwyzywała ją od niedojebów, niewychowanych bękartów itd.

Moonlicht napisał(a):

Nauczeni doświadczeniem w innych mieszkaniach kupiliśmy mieszkanie skrajne na samej górze. Tych na dole nie słychać. Z jednej strony laska chyba wpada do mieszkania raz na miesiąc. Z drugiej strony parka z wyjącym psem. Ten pies potrafi wyć cały dzień (jak go zostawiają samego). Wtedy zabieramy się z domu, bo można zwariować.. Mimo to lubię tych sąsiadów - jedyni których znamy ;)Nad moją mamą mieszka starsze małżeństwo ok. 80 lat. Huki idą jakby prowadzili przedszkole.. I te suwanie mebli.. Nie wiem po co ludzie to robią ;)

Oni wiedza, ze ich pies wyje? 

Safijja napisał(a):

Hm, irytujących sąsiadów na szczęście nie mam, natomiast moja mama pisała do gminy o zamianę mieszkania (udało się), że niby z czwaretgo piętra na nizsze, a prawdziwym powodem była... właśnie jedna sąsiadka.Odkąd rozstała się z mężem, kilka lat temu, rozpoczęła wojnę ze wszystkimi sąsiadami (np. jednemu panu się oberwało, bo stwierdziła, że jego dzieci, jedno 3, drugie 5-cio letnie wydrapały paznokciami dziury w tynku na klatce, na innego wezwała policję, bo za głośno słuchał muzyki...o godzinie 13:00) a przede wszystkim z moją mamą, która miała pecha mieszkać nad nią. Już pomijając to, że darła się na nią przy każdym spotkaniu, bo a to mama nastawiła pranie, kiedy ona była w domu, a przecież pralka hałasuje, a to włączyła odkurzacz lub za późno spuściła wodę w kiblu... były jeszcze skargi. Pisała na policję, do gminy, do opieki spolecznej, że mama smaży i śmierdzi olejem, kot miauczy, w weekendy przychodzi dziecko, czego ona sobie nie życzy, w nocy ktoś korzysta z toalety, przeszkadza jej grający (w dzień!) telewizor.  Moja córka przestała tam chodzić, bo kiedyś baba przyszła z kijem od szczotki i zwyzywała ją od niedojebów, niewychowanych bękartów itd.

Haha gdyby nie to że napisałaś że ta sąsiadka rozstała się z mężem to byłabym przekonana że to moja babcia :D :D :D

Z tym że babcia ostatnego męża posłała do piachu jakieś 35 lat temu (chwaliła się kiedyś że go gazem podtruwała jak spał. Ile w tym prawdy -nie wiem ale znając babcię to całkiem prawdopodobne) i od tamtej pory nie znalazł się taki co by z nią wytrzymał. Ćwierć życia przesiedziała w pierdlu, moją mamę porzuciła jak ją urodziła i nigdy (na całe szczęście) jej nie wychowywała. Patola totalna ale wyłudziła wysoką emeryturę że niby na syberii w czasie wojny była (choć my wiemy że to jedna wielka ściema) i udaje wielką bogatą damę która gardzi jak to ona mówi "plebsem" i wiecznie wyzywa tych swoich sąsiadów na klatce i właśnie o tego typu rzeczy skargi na nich wypisuje. Szczerze współczuję tym ludziom.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.