Temat: śmieszne, niezręczne historie:D

Hej :) Przyszło mi do głowy, że może podzieliłybyście się jakimiś zabawnymi historyjkami na poprawę humoru:P ja pierwsza: na jedne z urodzin dostałam od rodziców tylko maskotke - renifera (mam urodziny w grudniu) i siedzimy razem, oglądamy tv już po wręczeniu prezentu, a tu na ekranie reklama pepsi - do dwupaku renifer gratis i był to właśnie mój renifer, a pepsi stała na stole:D

1. Kiedyś na komunikatorze w pracy napisałam do koleżanki w pracy "do you have a sex?", miało być "do you have a sec?", nie trafilam w klawisza :D od tamtej poty pytam "do you have a moment". 

2. Koleżanka, kiedyś po spotkaniu, w grupie, sami faceci "anyone, sex?" chciała o kawe spytać. 

3. Troche inne... Pól roku temu, koleżanka obrazila się na mnie bo nie chciałam podpisać pewnej petycji. Od tamtej pory ze mna nie rozmawia, a i ja nie próbowałam nawiązać kontaktu. Kolezanka w miedzy czasie przeprowadzila sie do kraju w którym mieszkam, tylko do innego miasta, ale i ja 2 tyg temu przeprowadziłam się do tego samego miasta co ona... 10 dni temu spotkałam ja na przystanku tramwajowym,  mieszkamy w tym samym bloku. 

Magdzior1985 napisał(a):

1. Kiedyś na komunikatorze w pracy napisałam do koleżanki w pracy "do you have a sex?", miało być "do you have a sec?", nie trafilam w klawisza :D od tamtej poty pytam "do you have a moment". 2. Koleżanka, kiedyś po spotkaniu, w grupie, sami faceci "anyone, sex?" chciała o kawe spytać. 3. Troche inne... Pól roku temu, koleżanka obrazila się na mnie bo nie chciałam podpisać pewnej petycji. Od tamtej pory ze mna nie rozmawia, a i ja nie próbowałam nawiązać kontaktu. Kolezanka w miedzy czasie przeprowadzila sie do kraju w którym mieszkam, tylko do innego miasta, ale i ja 2 tyg temu przeprowadziłam się do tego samego miasta co ona... 10 dni temu spotkałam ja na przystanku tramwajowym,  mieszkamy w tym samym bloku. 

1 i 2 - hahahahaha, dobre, a 3. - najwyrazniej znak od przeznaczenia ze trzeba sie pogodzic.

Oglądaliśmy razem z moim (wtedy jeszcze nie) mężem wywiad z młodym Stuhrem, który opowiadał jak to w studenckich czasach uskuteczniał "podryw na fortepian". Stwierdziłam, że "przecież to trzeba być jakąś kompletną, skończoną idiotką, żeby dać się wyrwać na fortepian". Dopiero jak mój (wtedy jeszcze nie) mąż skończył się dusić, po tym jak cała woda którą pił poszła mu nosem, uświadomiłam sobie, że on i Stuhr mają te same, skuteczne zresztą, metody.

Sytuacji w stylu obgaduję kogoś i uświadamiam sobie, że stoi za moimi plecami nawet nie liczę, jestem mistrzynią w braku taktu. Najgorsze było chyba jak weszłam kiedyś na studiach do katedry gdzie był przechodbni pokój doktorantów (w tym mojego kolegi), a za nim gabinet profesora i widząc, że nikogo innego nie ma przywitałam się z tym, szarpiącym się pod biurkiem z kablami, kolegą słowami "sam jesteś, starego nie ma?"'. Pan profesor wyczołgał się spokojnie spod biurka i z uśmiechem na ustach poinformował mnie, że "stary jest, drukarkę pożycza". 

marmarta1 napisał(a):

1. Ledwo co zaczelam sie spotykac z facetem, wybralismy sie na wycieczke rowerowa. Chcac zjechac z ulicy na chodnik, podczas wjezdzania na kraweznik wypierniczylam sie jak dluga

dokladnie taka sama historie przezylam! i do dzis mam blizne na łokciu....

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.