Temat: Studia zaoczne - gorsze ?

Spotkałam się z taką opinią, że niby studia niestacjonarne są gorsze, że pracodawcy gorzej będą patrzeć, trudniej o prace itd. Ja przeniosłam się z dziennych na zaoczne i nie widzę jakiejś różnicy w poziomie nauki, jest tyle samo tylko że zajęcia skondensowane na 4 dni w miesiącu. Myślę, że też jest róznica jak w trakcie studiow pracujesz juz zawodowo, ja niestety mam taki kierunek że w tej dziedzinie w ktorej pracować chce potrzebuje niestety papierka, próbowałam w pokrewnej, ale stwierdziłam że to kompletnie nie dla mnie. Życie się tak potoczyło że jestem na tych zaocznych, na początku myślałam że spoko bez różnicy ale jak słysze takie rzeczy od rodziny właściwie jakbym była gorsza po takich studiach to już nie wiem co myśleć ...

Marisca napisał(a):

Clarks napisał(a):

Na dyplomie nigdzie nie jest napisane że studia były w trybie dziennym lub zaocznym. 
Jest. Ja mam na dyplomie, że studia zostały ukończone w trybie niestacjonarnym. 

... w sumie co ja mogę wiedzieć o teraźniejszych dyplomach skoro mój jest sprzed 25 lat :D :D :D

Pasek wagi

Ja studiuje zaocznie, bo sama sie utrzymuje. Noim zdaniem pracodawca inaczej patrzy na czlowieka, ktory ogarnia prace w tygodniu i studia zaoczne. Nie kazdy ma mozliwosci studiowac dziennie ze wzgledu na finanse czy tez inne powody. Ludzie za dziennych zazwyczaj nie maja zadnego doswiadczenia zawodowego, bo nie pracuja (oczywiscie nie wszyscy) a zaoczni, nie dosc zw studiuja to juz sobie nabijaja doswiadczenie zawodowe :) 

Marisca napisał(a):

Studiowałam ten sam kierunek na tej samej państwowej uczelni dziennie i zaocznie. Wykładowcy Ci sami, zakres materiału ten sam, taki sam poziom trudności egzaminów.Różnicę widziałam taką, że na dziennych było więcej luzu, wszystko rozciągnięte jak guma od majtek. Był czas poprawiać kolokwia , odrabiać zajęcia itp. na zaocznych tego nie było. Był jeden termin kolokwium, jedna możliwość poprawy, a jak ktoś nie zdał to do widzenia, brak zaliczenia i możliwości przystąpienia do egzaminu . Tu była ta trudność na zaocznych, że nie można było sobie bimbać jak na dziennych. Na zaocznych nikt się też ze studentami nie patyczkował jak na dziennych.Znacznie różnili się sami studenci między sobą. Na dziennych to takie troszkę dzieci, na zaocznych ludzie już wiedzieli po co studiują, pracowali często w zawodzie, mogli zabrać głoś w dyskusji , powiedzieć coś na temat, zadawali ciekawe pytania. Zajęcia na zaocznych były z tego powodu o wiele sensowniejsze niż na dziennych. Teraz żałuję , że w ogóle poszłam na dziennie. Strata czasu, przedłużanie szkoły i nic więcej. Chociaż nie będę ukrywać, że praca w zawodzie plus studia zaoczne to już dużo trudniejsza sztuka niż zabawa w dzienne. Na jakiś kierunkach technicznych wierzę, że dzienne mogą wychodzić na plus z uwagi na ilość ćwiczeń, jakiś zajęć technicznych, praktycznych, laboratoriów itp. chociaż z drugiej strony zaoczny pracujący w zawodzie student jednak będzie miał więcej praktyki. Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby ktokolwiek dyskryminował w pracy absolwenta studiów zaocznych. Pracowałam w renomowanej kancelarii i nikt nie miał oporów przed zatrudnieniem mnie mimo, że studia kończyłam już zaocznie. Mój pierwszy szef już w trakcie naszej współpracy mówił, że woli studentów zaocznych, bo bardziej nadają się do pracy, są lepiej zorganizowani, bardziej konkretni, szybsi, bardziej obyci życiowo, rozgarnięci.Na pewno po obronie absolwent studiów zaocznych z doświadczeniem zawodowym ma dużo lepszą pozycją wyjściową niż świeżak po dziennych. 
nie wiem z jakiego tytulu przypisujesz doswiadczenie zawodowe absolwentom studiow zaocznych, a dziennym nie. ja studiowalam dziennie, pracowalam w najwiekszej kancelarii w województwie i calkiem serio to u nas pracowalo mnostwo osob na dziennych. ci z zaocznych jak sie trafiali to tylko na sekretariat, odbierali telefony, kserowali nam dokumenty i nosili poczte, a do napisania to dostawali co najwyzej wezwania do zaplaty i wnioski o klauzule, po dluzszym stazu to pozwy uproszczone o zerowym skomplikowaniu. zazwyczaj tez pracowali na stazu z urzedu pracy, a my dzienni mielismy umowy. nawet jak sie komus podwinęła noga na egzaminie wstępnym na aplikacje to jesli to byla sprawdzona osoba to dostawał umowe o prace jako prawnik poki nie zdal, a zaoczni od razu dostawali kopniaka, bo sie zaden nigdy nie dostal. ogolem to i tak malo ludzi z kierunku pracowalo w zawodzie juz na studiach, dziennym czesciej trafiały sie darmowe praktyki, a zaoczni to tylko gastronomia, ciuchy i jesli cos w okolicy zawodu to wylacznie sekretariat, czyli zadna praca w zawodzie. 

swinka_bebe napisał(a):

Marisca napisał(a):

Studiowałam ten sam kierunek na tej samej państwowej uczelni dziennie i zaocznie. Wykładowcy Ci sami, zakres materiału ten sam, taki sam poziom trudności egzaminów.Różnicę widziałam taką, że na dziennych było więcej luzu, wszystko rozciągnięte jak guma od majtek. Był czas poprawiać kolokwia , odrabiać zajęcia itp. na zaocznych tego nie było. Był jeden termin kolokwium, jedna możliwość poprawy, a jak ktoś nie zdał to do widzenia, brak zaliczenia i możliwości przystąpienia do egzaminu . Tu była ta trudność na zaocznych, że nie można było sobie bimbać jak na dziennych. Na zaocznych nikt się też ze studentami nie patyczkował jak na dziennych.Znacznie różnili się sami studenci między sobą. Na dziennych to takie troszkę dzieci, na zaocznych ludzie już wiedzieli po co studiują, pracowali często w zawodzie, mogli zabrać głoś w dyskusji , powiedzieć coś na temat, zadawali ciekawe pytania. Zajęcia na zaocznych były z tego powodu o wiele sensowniejsze niż na dziennych. Teraz żałuję , że w ogóle poszłam na dziennie. Strata czasu, przedłużanie szkoły i nic więcej. Chociaż nie będę ukrywać, że praca w zawodzie plus studia zaoczne to już dużo trudniejsza sztuka niż zabawa w dzienne. Na jakiś kierunkach technicznych wierzę, że dzienne mogą wychodzić na plus z uwagi na ilość ćwiczeń, jakiś zajęć technicznych, praktycznych, laboratoriów itp. chociaż z drugiej strony zaoczny pracujący w zawodzie student jednak będzie miał więcej praktyki. Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby ktokolwiek dyskryminował w pracy absolwenta studiów zaocznych. Pracowałam w renomowanej kancelarii i nikt nie miał oporów przed zatrudnieniem mnie mimo, że studia kończyłam już zaocznie. Mój pierwszy szef już w trakcie naszej współpracy mówił, że woli studentów zaocznych, bo bardziej nadają się do pracy, są lepiej zorganizowani, bardziej konkretni, szybsi, bardziej obyci życiowo, rozgarnięci.Na pewno po obronie absolwent studiów zaocznych z doświadczeniem zawodowym ma dużo lepszą pozycją wyjściową niż świeżak po dziennych. 
nie wiem z jakiego tytulu przypisujesz doswiadczenie zawodowe absolwentom studiow zaocznych, a dziennym nie. ja studiowalam dziennie, pracowalam w najwiekszej kancelarii w województwie i calkiem serio to u nas pracowalo mnostwo osob na dziennych. ci z zaocznych jak sie trafiali to tylko na sekretariat, odbierali telefony, kserowali nam dokumenty i nosili poczte, a do napisania to dostawali co najwyzej wezwania do zaplaty i wnioski o klauzule, po dluzszym stazu to pozwy uproszczone o zerowym skomplikowaniu. zazwyczaj tez pracowali na stazu z urzedu pracy, a my dzienni mielismy umowy. nawet jak sie komus podwinęła noga na egzaminie wstępnym na aplikacje to jesli to byla sprawdzona osoba to dostawał umowe o prace jako prawnik poki nie zdal, a zaoczni od razu dostawali kopniaka, bo sie zaden nigdy nie dostal. ogolem to i tak malo ludzi z kierunku pracowalo w zawodzie juz na studiach, dziennym czesciej trafiały sie darmowe praktyki, a zaoczni to tylko gastronomia, ciuchy i jesli cos w okolicy zawodu to wylacznie sekretariat, czyli zadna praca w zawodzie. 

Pewnie dla tego, że zaocznych nie stać na robienie wolontariatu ( '' darmowych praktyk '') za kasę rodziców, a w tym sekretariacie pewnie musieli pracować bo byli tam na cały etat za całą pensję a nie parę godzin z doskoku po uczelni

mantequilla napisał(a):

nie sa gorsze, a wrecz przeciwnie. trzeba byc bardzo dobrze zorganizowanym by pogodzic prace w tygodniu, szkole w weekend, pisanie pracy dyplomowej, a przy tym inne obowiazki. 

tak samo uwazam. trzeba duzo dac od siebie, przylozyc sie, zmobilizowac, realizowac material we wlasnym zakresie. nie kazdy tak potrafi. nie kazdemu sie chce. ode mnie z grupy tylko kilka osob sie obronilo (w tym ja, ofc.:PP). studiowalam filolofie angielska zaocznie w Poznaniu (Wyzsza Szkola Jezykow Obcych) i przyznam, ze bywalo ciezko. przebrnac przez ta cala literature, kulturoznawstwo, językoznawstwo, grama opisowa - fonologia, skladnia & morfologia - to byl kosmos ! grama praktyczna to przy tym pikus. ale nie ma takich rzeczy, ktorych nie daloby sie ogarnac. zakladajac, ze oczywiscie sa checi. a jaka jest pozniej satysfakcja jak skonczy sie te wyzsze, do tego ciagnie jakas robote, samemu utrzymuje. noo na pewno nie czuje sie gorszym.;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.