Temat: Wigilia osobno bo tak

Cześć dziewczyny, jak wy to widzicie bo może ja przesadzam.

Z partnerem jestem już czwarty rok , na początku mówiłam mu że dla mnie święta to spędzenie czasu z rodziną. Rozumiał mnie, chodziliśmy do moich rodziców ( jego rodzina nie obchodzi świąt . Nie przez  religijne poglądy tylko brak chęci w organizację ) . W tym roku postanowił zrobić kolację u nas w domu. I nie tak że przedyskutowaliśmy to i doszliśmy do jakiegoś kompromisu. On po prostu w poniedziałek kupił produkty i powiedział ze kolację świąteczną będzie miał w domu i pyta mnie czy też będę czy pójdę do swoich rodziców. No mi zabrakło mowy. Po bezkompromisowej dyskusji był święcie przekonany że najważniejsze jest partnerstwo, nie rodzina. Bo kto jak nie partner/partnerka będzie najbardziej wspierać. No i nie wiem co myśleć, nie wiem czy panikuję bo myślę inaczej. Pytałam jedną znajoma to próbowała go  usprawiedliwić, pytałam drugą to radziła rzucić. A wy co o tym myślicie? Nie chcę podpowiedzi czy rzucić go czy zostawić bo sama muszę się zastanowić nad naszą relację ( bo  to nie pierwsza taka dziwna mała kłótnia , która mnie irytuje ) ale podpowiedzcie jak z takiego czegoś wyjść bez nerwów swoich ? 

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Cóż, ja uważam, że we dwoje możemy sobie siedzieć 364 dni w roku. Wigilia to dla mnie kolacja w rodzinnym gronie (włączając w to mojego partnera, nawet przed ślubem). Nigdy nie znalazłam się w sytuacji, w której to byłby problem. Gdyby mieszkała blisko swoich rodziców, a partner chciałby spędzić 24 grudnia sam na sam ze mną lub sam ze sobą, to na pewno byłby dla mnie szok i duży problem. W tym roku jedziemy do rodziny mojego męża i nie wyobrażam sobie, żebym miała nagle wyskoczyć przed nim z własnym żarciem i oświadczyć, że ja zostaje w domu. 
Tylko jak widać Wy naprzemiennie odwiedzacie swoje rodziny tak wnioskuję , a w temacie jest przykład, że przez te 4 lata było tak jak autorka chciała. Rodzice jej faceta nie organizują Wigilii , a on ma prawo chcieć od czasu do czasu zorganizować własną Wigilię, albo tak spędzić Wigilię z partnerką jak on ma ochotę chociażby to miało być tylko we dwoje, a nie tylko zawsze tak jak się jej widzi. Jednak związek to liczenie się z drugą osobą, a nie tylko forsowanie własnej wizji. On z nią chodził do rodziców , więc teraz ona może w tym roku być tylko z nim. Są jeszcze 2 dni świat i wtedy można odwiedzić razem rodziców. 
Nie byłam w Polsce od pięciu lat, więc każdą wigilię w tym okresie spędzamy u rodziny mojego męża. Przed ślubem było tak samo. Gdybyśmy wszyscy mieszkali w jednym kraju, wtedy byłoby zapewne naprzemiennie, czy też czasami obie stony spotkałyby się u nas. Nie dopuszczam jednak zupełnie takiej opcji, jak wigilia we dwoje. Pierwszy, drugi dzień Świąt, ok. Ale kolacja wigilijna? Nie potrafiłabym się nią cieszyć bez rodzinnej atmosfery. Wiem, że nigdy nie stanę przed takim wyborem, więc ciężko mi tak na serio to rozważać. Wstępnie mogę jednak powiedzieć, że uznałabym taką próbę nieuzasadnionego izolowania się od rodziców (z którymi nie mamy toksycznych relacji) za podłość, w której nie chcę uczestniczyć. Nigdy nie wiadomo, która wigilia będzie tą ostatnią wspólną. Może nie być żadnego "w przyszłym roku". 
Ale to Ty nie dopuszczasz, a partner autorki ma prawo mieć swoją wizję tego dnia i wymagać od autorki, aby od czasu do czasu uczyniła zadość jego pragnieniom tak jak on robił to do tej pory.
Każdy (poza Tobą, ale to nic nowego) przedstawia swój subiektywny punkt widzenia. I owszem, JA bym na to nigdy nie wystawiła swoich rodziców tydzień przed Świętami, wyłącznie dlatego, że mój partner nagle, bez konsultacji, bez rozmowy, bez wyjaśnienia, jak zwykły gówniarz manifestuje swoją wielką niezależność. 

Nie wiesz , czy wystawili rodziców, bo nie wiesz czy potwierdzili swoją obecność i czy byli umówieni , czy tylko wszystko było w sferze domysłów. Poza tym mogli tę Wigilię zrobić u siebie i zaprosić rodziców. 

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Cóż, ja uważam, że we dwoje możemy sobie siedzieć 364 dni w roku. Wigilia to dla mnie kolacja w rodzinnym gronie (włączając w to mojego partnera, nawet przed ślubem). Nigdy nie znalazłam się w sytuacji, w której to byłby problem. Gdyby mieszkała blisko swoich rodziców, a partner chciałby spędzić 24 grudnia sam na sam ze mną lub sam ze sobą, to na pewno byłby dla mnie szok i duży problem. W tym roku jedziemy do rodziny mojego męża i nie wyobrażam sobie, żebym miała nagle wyskoczyć przed nim z własnym żarciem i oświadczyć, że ja zostaje w domu. 
Tylko jak widać Wy naprzemiennie odwiedzacie swoje rodziny tak wnioskuję , a w temacie jest przykład, że przez te 4 lata było tak jak autorka chciała. Rodzice jej faceta nie organizują Wigilii , a on ma prawo chcieć od czasu do czasu zorganizować własną Wigilię, albo tak spędzić Wigilię z partnerką jak on ma ochotę chociażby to miało być tylko we dwoje, a nie tylko zawsze tak jak się jej widzi. Jednak związek to liczenie się z drugą osobą, a nie tylko forsowanie własnej wizji. On z nią chodził do rodziców , więc teraz ona może w tym roku być tylko z nim. Są jeszcze 2 dni świat i wtedy można odwiedzić razem rodziców. 
Nie byłam w Polsce od pięciu lat, więc każdą wigilię w tym okresie spędzamy u rodziny mojego męża. Przed ślubem było tak samo. Gdybyśmy wszyscy mieszkali w jednym kraju, wtedy byłoby zapewne naprzemiennie, czy też czasami obie stony spotkałyby się u nas. Nie dopuszczam jednak zupełnie takiej opcji, jak wigilia we dwoje. Pierwszy, drugi dzień Świąt, ok. Ale kolacja wigilijna? Nie potrafiłabym się nią cieszyć bez rodzinnej atmosfery. Wiem, że nigdy nie stanę przed takim wyborem, więc ciężko mi tak na serio to rozważać. Wstępnie mogę jednak powiedzieć, że uznałabym taką próbę nieuzasadnionego izolowania się od rodziców (z którymi nie mamy toksycznych relacji) za podłość, w której nie chcę uczestniczyć. Nigdy nie wiadomo, która wigilia będzie tą ostatnią wspólną. Może nie być żadnego "w przyszłym roku". 
Ale to Ty nie dopuszczasz, a partner autorki ma prawo mieć swoją wizję tego dnia i wymagać od autorki, aby od czasu do czasu uczyniła zadość jego pragnieniom tak jak on robił to do tej pory.
Każdy (poza Tobą, ale to nic nowego) przedstawia swój subiektywny punkt widzenia. I owszem, JA bym na to nigdy nie wystawiła swoich rodziców tydzień przed Świętami, wyłącznie dlatego, że mój partner nagle, bez konsultacji, bez rozmowy, bez wyjaśnienia, jak zwykły gówniarz manifestuje swoją wielką niezależność. 
Nie wiesz , czy wystawili rodziców, bo nie wiesz czy potwierdzili swoją obecność i czy byli umówieni , czy tylko wszystko było w sferze domysłów. Poza tym mogli tę Wigilię zrobić u siebie i zaprosić rodziców. 

Żeby zrobić wigilię u siebie, trzeba mieć chęci, świetny plan, spory budżet i ręce do pomocy. To nie jest coś na spontan, kilka dni przez ustalonym spotkaniem. Uważam, że dojrzały człowiek nie postawiłby swojego partnera w takiej sytuacji i nic mojego zdania w tej kwestii nie zmieni. Opcji może było wiele - wcześniej. 

A tych tekstów o "odklejaniu się od rodziców" kompletnie nie rozumiem. A wyprowadziłam się w wieku 18. lat, od 7 lat mieszkam tysiące kilometrów od nich. Nie wyobrażam sobie wykluczać ich z rodzinnych wydarzeń, w ramach odcinania pępowiny. Święta są dla rodziny. Mąż to rodzina. Nie tylko mąż to rodzina. Rodzice to rodzina. 

Haga. napisał(a):

bede-szczupla napisał(a):

Dla większości osób jakie znam partner jest rodziną i ślub tak naprawdę niewiele zmmienia
Ślub niewiele zmienia, jesli ma sie juz pierścionek zaręczynowy na palcu i wyznaczoną datę. Dopóki tak nie jest, wigilia jest z rodziną a z chłopakiem są Sylwestra. Jeszcze rozumiem, gdyby jego rodzice organizowali wigilę a ty byś go wlokła co roku do siebie, no ale przecież tak nie jest. Myśle, ze sie po prostu jakoś nie dogadaliście w tym temacie i cała sprawa jest nieporozumieniem. Mozesz zaproponowac dwie wigilie w końcu... a facetów którzy chcą być traktowani jak najważniejsi na świecie ale tak samo nie traktują swoich kobiet, jest na pęczki. Skoro myślisz o rozstaniu po czterech latach, to raczej jeszcze mnóstwo rzeczy nie gra. 

Ale bzdura.. Jeśli facet jest Ci bliski to nic nie zmienia żaden głupi pierścionek czy papierek z Urzędu. Ja z Moim zawsze staraliśmy się spędzać razem święta czy byliśmy para, narzeczenstwem, czy teraz po ślubie. A faceta autorki nie rozumiem ale żaden to powód do konczenia związku.. Mój też nie lubi czasu spedzanego z moją rodziną (woli być ze swoja), ale zmusza się dla mnie:] ja to samo. Natomiast może nie każdy chce się tak poświęcać? Ja nie raz naprawdę nie mam ochoty tam iść a idę.. 

partner, jak widać to słowo jest tu różnie rozumiane, mój partner który jest moim mężem moja rodzina jest ze mną na dobre i na zle i nie odchodzi odemnie bo np dziś miałam foch jutro zly nastrój a 3 dnia byłam super, partner, wydaje mi sie że dla niektórych znaczy to niewiele,  dla mnie to cały świat bo każdego dnia tworzymy go razem

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Cóż, ja uważam, że we dwoje możemy sobie siedzieć 364 dni w roku. Wigilia to dla mnie kolacja w rodzinnym gronie (włączając w to mojego partnera, nawet przed ślubem). Nigdy nie znalazłam się w sytuacji, w której to byłby problem. Gdyby mieszkała blisko swoich rodziców, a partner chciałby spędzić 24 grudnia sam na sam ze mną lub sam ze sobą, to na pewno byłby dla mnie szok i duży problem. W tym roku jedziemy do rodziny mojego męża i nie wyobrażam sobie, żebym miała nagle wyskoczyć przed nim z własnym żarciem i oświadczyć, że ja zostaje w domu. 
Tylko jak widać Wy naprzemiennie odwiedzacie swoje rodziny tak wnioskuję , a w temacie jest przykład, że przez te 4 lata było tak jak autorka chciała. Rodzice jej faceta nie organizują Wigilii , a on ma prawo chcieć od czasu do czasu zorganizować własną Wigilię, albo tak spędzić Wigilię z partnerką jak on ma ochotę chociażby to miało być tylko we dwoje, a nie tylko zawsze tak jak się jej widzi. Jednak związek to liczenie się z drugą osobą, a nie tylko forsowanie własnej wizji. On z nią chodził do rodziców , więc teraz ona może w tym roku być tylko z nim. Są jeszcze 2 dni świat i wtedy można odwiedzić razem rodziców. 
Nie byłam w Polsce od pięciu lat, więc każdą wigilię w tym okresie spędzamy u rodziny mojego męża. Przed ślubem było tak samo. Gdybyśmy wszyscy mieszkali w jednym kraju, wtedy byłoby zapewne naprzemiennie, czy też czasami obie stony spotkałyby się u nas. Nie dopuszczam jednak zupełnie takiej opcji, jak wigilia we dwoje. Pierwszy, drugi dzień Świąt, ok. Ale kolacja wigilijna? Nie potrafiłabym się nią cieszyć bez rodzinnej atmosfery. Wiem, że nigdy nie stanę przed takim wyborem, więc ciężko mi tak na serio to rozważać. Wstępnie mogę jednak powiedzieć, że uznałabym taką próbę nieuzasadnionego izolowania się od rodziców (z którymi nie mamy toksycznych relacji) za podłość, w której nie chcę uczestniczyć. Nigdy nie wiadomo, która wigilia będzie tą ostatnią wspólną. Może nie być żadnego "w przyszłym roku". 
Ale to Ty nie dopuszczasz, a partner autorki ma prawo mieć swoją wizję tego dnia i wymagać od autorki, aby od czasu do czasu uczyniła zadość jego pragnieniom tak jak on robił to do tej pory.
Każdy (poza Tobą, ale to nic nowego) przedstawia swój subiektywny punkt widzenia. I owszem, JA bym na to nigdy nie wystawiła swoich rodziców tydzień przed Świętami, wyłącznie dlatego, że mój partner nagle, bez konsultacji, bez rozmowy, bez wyjaśnienia, jak zwykły gówniarz manifestuje swoją wielką niezależność. 
Nie wiesz , czy wystawili rodziców, bo nie wiesz czy potwierdzili swoją obecność i czy byli umówieni , czy tylko wszystko było w sferze domysłów. Poza tym mogli tę Wigilię zrobić u siebie i zaprosić rodziców. 
Żeby zrobić wigilię u siebie, trzeba mieć chęci, świetny plan, spory budżet i ręce do pomocy. To nie jest coś na spontan, kilka dni przez ustalonym spotkaniem. Uważam, że dojrzały człowiek nie postawiłby swojego partnera w takiej sytuacji i nic mojego zdania w tej kwestii nie zmieni. Opcji może było wiele - wcześniej. A tych tekstów o "odklejaniu się od rodziców" kompletnie nie rozumiem. A wyprowadziłam się w wieku 18. lat, od 7 lat mieszkam tysiące kilometrów od nich. Nie wyobrażam sobie wykluczać ich z rodzinnych wydarzeń, w ramach odcinania pępowiny. Święta są dla rodziny. Mąż to rodzina. Nie tylko mąż to rodzina. Rodzice to rodzina. 

Akurat nie widzę żadnego wyczynu w zorganizowaniu Wigilii. Nie wiem niby jaki to świetny plan trzeba mieć. Spory budżet też jest na wyrost. 

Po 1 związek to dwoje i wystarczy, żeby wszystko ogarnąć.

Po 2 , czy się idzie do kogoś na Wigilię, czy robi u siebie i tak sprząta się we własnym mieszkaniu, więc tutaj nie robi się nic ponad to co zwykle. 

Po 3 jak się robi Wigilię to się ustala kto co przynosi, nie wyobrażam sobie przychodzić do kogoś na Wigilię na gotowe z pustymi rękoma chyba ,  że faktycznie jest to długa podróż. 

Wybacz, ale posprzątanie, zrobienie zakupów i ugotowanie paru rzeczy nie przekracza możliwości przeciętnego człowieka i nie jest do tego potrzebny super plan. To są czynności dnia codziennego. 

U nas po Wigilii teściowie nocują i zostają na 2 dzień na obiad i nie widzę, żeby był jakiś kłopot w tym, że my się tym wszystkim zajmujemy. Szczerze powiedziawszy nawet wypadałoby, aby to już dzieci zapraszały swoich rodziców do siebie i dały im w końcu odpocząć. 

Dzisiaj są takie wygody, że aż grzech wymyślać jakie to czasochłonne i pracochłonne jest przygotowanie Wigilii. Są pralki, zmywarki, roboty kuchenne, markety, gdzie można wszystko kupić za 1 razem. 

I akurat z tym spontanem to tez bez przesady. My dopiero wczoraj kupiliśmy stół na Wigilię i wtedy zaprosiliśmy dopiero rodzinę do siebie. Zakupów spożywczych i tak wcześniej nie zrobię , bo chcę mieć wszystko świeże i tak samo nie zacznę gotować 2 tygodnie przed. W domu mam sprzątane na bieżąco. 

Może dlatego masz takie podejście co do odcinana pępowiny,  piszesz o izolowaniu rodziców, bo mieszkasz daleko od nich i pewnie brakuje Ci ich na co dzień. 

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Cóż, ja uważam, że we dwoje możemy sobie siedzieć 364 dni w roku. Wigilia to dla mnie kolacja w rodzinnym gronie (włączając w to mojego partnera, nawet przed ślubem). Nigdy nie znalazłam się w sytuacji, w której to byłby problem. Gdyby mieszkała blisko swoich rodziców, a partner chciałby spędzić 24 grudnia sam na sam ze mną lub sam ze sobą, to na pewno byłby dla mnie szok i duży problem. W tym roku jedziemy do rodziny mojego męża i nie wyobrażam sobie, żebym miała nagle wyskoczyć przed nim z własnym żarciem i oświadczyć, że ja zostaje w domu. 
Tylko jak widać Wy naprzemiennie odwiedzacie swoje rodziny tak wnioskuję , a w temacie jest przykład, że przez te 4 lata było tak jak autorka chciała. Rodzice jej faceta nie organizują Wigilii , a on ma prawo chcieć od czasu do czasu zorganizować własną Wigilię, albo tak spędzić Wigilię z partnerką jak on ma ochotę chociażby to miało być tylko we dwoje, a nie tylko zawsze tak jak się jej widzi. Jednak związek to liczenie się z drugą osobą, a nie tylko forsowanie własnej wizji. On z nią chodził do rodziców , więc teraz ona może w tym roku być tylko z nim. Są jeszcze 2 dni świat i wtedy można odwiedzić razem rodziców. 
Nie byłam w Polsce od pięciu lat, więc każdą wigilię w tym okresie spędzamy u rodziny mojego męża. Przed ślubem było tak samo. Gdybyśmy wszyscy mieszkali w jednym kraju, wtedy byłoby zapewne naprzemiennie, czy też czasami obie stony spotkałyby się u nas. Nie dopuszczam jednak zupełnie takiej opcji, jak wigilia we dwoje. Pierwszy, drugi dzień Świąt, ok. Ale kolacja wigilijna? Nie potrafiłabym się nią cieszyć bez rodzinnej atmosfery. Wiem, że nigdy nie stanę przed takim wyborem, więc ciężko mi tak na serio to rozważać. Wstępnie mogę jednak powiedzieć, że uznałabym taką próbę nieuzasadnionego izolowania się od rodziców (z którymi nie mamy toksycznych relacji) za podłość, w której nie chcę uczestniczyć. Nigdy nie wiadomo, która wigilia będzie tą ostatnią wspólną. Może nie być żadnego "w przyszłym roku". 
Ale to Ty nie dopuszczasz, a partner autorki ma prawo mieć swoją wizję tego dnia i wymagać od autorki, aby od czasu do czasu uczyniła zadość jego pragnieniom tak jak on robił to do tej pory.
Każdy (poza Tobą, ale to nic nowego) przedstawia swój subiektywny punkt widzenia. I owszem, JA bym na to nigdy nie wystawiła swoich rodziców tydzień przed Świętami, wyłącznie dlatego, że mój partner nagle, bez konsultacji, bez rozmowy, bez wyjaśnienia, jak zwykły gówniarz manifestuje swoją wielką niezależność. 
Nie wiesz , czy wystawili rodziców, bo nie wiesz czy potwierdzili swoją obecność i czy byli umówieni , czy tylko wszystko było w sferze domysłów. Poza tym mogli tę Wigilię zrobić u siebie i zaprosić rodziców. 
Żeby zrobić wigilię u siebie, trzeba mieć chęci, świetny plan, spory budżet i ręce do pomocy. To nie jest coś na spontan, kilka dni przez ustalonym spotkaniem. Uważam, że dojrzały człowiek nie postawiłby swojego partnera w takiej sytuacji i nic mojego zdania w tej kwestii nie zmieni. Opcji może było wiele - wcześniej. A tych tekstów o "odklejaniu się od rodziców" kompletnie nie rozumiem. A wyprowadziłam się w wieku 18. lat, od 7 lat mieszkam tysiące kilometrów od nich. Nie wyobrażam sobie wykluczać ich z rodzinnych wydarzeń, w ramach odcinania pępowiny. Święta są dla rodziny. Mąż to rodzina. Nie tylko mąż to rodzina. Rodzice to rodzina. 
ciekawe jak jej dziecko powie za 15 lat "mamo nie będę na wigilii, bo partner chce przelezec na kanapie ten dzień" ciekawe jak się poczuje... co innego nie być jadąć do rodziców partnera a co innego olać rodziców dla własnej wygody

aa i marisca i dziewczyny zobaczcie ten filmik. zobacz jak się czują olani rodzice

Marisca napisał(a):

Agafruti5 napisał(a):

Marisca napisał(a):

P.S,Autorko jak już wyżej wspomniałam dla Ciebie najważniejsi są rodzice i sama podkreśliłaś, że poinformowałaś o tym partnera, więc w takiej sytuacji jak widzisz waszą dyskusję. Facet pyta, czy spędzicie w tym roku Wigilię u siebie tylko we dwoje, a Ty co na to ?  Nagle stwierdziłabyś, że to partner jest najważniejszy i zgodziłabyś się ?  Czy dla Ciebie dyskusja polegałaby na tym, że jednak próbowałabyś znowu nakłonić go do Wigilii u rodziców ?Jaki Ty widzisz kompromis i jaką dyskusję , kiedy jeden twierdzi, że dla niego partner jest najważniejszy, a  drugi zapiera się, że rodzice są ważniejsi ?Napisz jak Twoim zdaniem miałaby wyglądać ta kompromisowa dyskusja ? I co byś odpowiedziała na pytanie partnera, czy w tym roku Wigilia jest tylko u Was ? 
Nie no zależy mi na wspólnym, rodzinnym spędzeniu czasu w trakcie świąt. Nie biorę go gdy jadę na zwykłe pogaduchy. Sama się tam wybieram. To jest takie moje postanowienie i trzymam się tego, on doskonale o tym wie i zna przyczynę. Gdyby wcześniej ze mną o tym pogadał? Na pewno nie byłoby łatwo uzgodnić. Jakby się uparł to możliwe że namawiałabym rodzinę by u mnie spędzić ten czas ( bo generalnie jego  argumentem jest to że chce u nas święta a nie u nich )  a w pierwszy dzień świąt u rodziców.  Gorzej by było gdyby i moi rodzice się uparli. wtedy kto wie, napisałabym tu inny post 
Teraz zauważ, że gdyby Twoi rodzice mieli takie podejście jak Ty, że rodzice są najważniejsi  to każde z nich spędzałoby święta w swoim rodzinnym domu i nie byłoby żadnej rodzinnej Wigilii  jaką Ty znasz tylko każdy osobno i tę wypowiedź kieruję też do użytkowniczki, która byłaby gotowa zostawić swojego męża w domu. Każda para tworzy swoją odrębną rodzinę, tę najbliższą, bliższą od rodziców. A jak Ty byś się czuła w swojej rodzinie, gdyby Twoi rodzice uważali, że nie wasza mała rodzina jest najważniejsza i oni wzajemnie nie są dla siebie najważniejsi  Jak można wtedy budować swoją rodzinę. Naprawdę nie rozumiem dlaczego w takim razie nie zaproponowałaś, że zaprosisz rodziców do Was. To, że był tydzień do Wigilii to nie jest argument. Dwa nie wchodzi w grę Wigilia u was bez rodziców i spotkanie z rodzicami następnego dnia ? Nie może być taki kompromis, że w tym roku Wigilia tylko we dwoje u Was, a za rok u rodziców, czyli naprzemiennie tak, aby każdy był zadowolony ? Naprawdę nie możesz po 4 latach odpuścić i dać sobie  w tym roku spokój z pielgrzymkami do rodziców w Wigilię ? Nie umiesz rozgraniczyć gdzie kończą się Twoi rodzice, a gdzie Ty się zaczynasz i Twoje życie ? A jakby to był Twój mąż  też nie umiałbyś odmówić rodzicom ? 

Podpisuję się dzisiaj pod każdym Twoim postem w tym temacie. 

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Marisca napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Cóż, ja uważam, że we dwoje możemy sobie siedzieć 364 dni w roku. Wigilia to dla mnie kolacja w rodzinnym gronie (włączając w to mojego partnera, nawet przed ślubem). Nigdy nie znalazłam się w sytuacji, w której to byłby problem. Gdyby mieszkała blisko swoich rodziców, a partner chciałby spędzić 24 grudnia sam na sam ze mną lub sam ze sobą, to na pewno byłby dla mnie szok i duży problem. W tym roku jedziemy do rodziny mojego męża i nie wyobrażam sobie, żebym miała nagle wyskoczyć przed nim z własnym żarciem i oświadczyć, że ja zostaje w domu. 
Tylko jak widać Wy naprzemiennie odwiedzacie swoje rodziny tak wnioskuję , a w temacie jest przykład, że przez te 4 lata było tak jak autorka chciała. Rodzice jej faceta nie organizują Wigilii , a on ma prawo chcieć od czasu do czasu zorganizować własną Wigilię, albo tak spędzić Wigilię z partnerką jak on ma ochotę chociażby to miało być tylko we dwoje, a nie tylko zawsze tak jak się jej widzi. Jednak związek to liczenie się z drugą osobą, a nie tylko forsowanie własnej wizji. On z nią chodził do rodziców , więc teraz ona może w tym roku być tylko z nim. Są jeszcze 2 dni świat i wtedy można odwiedzić razem rodziców. 
Nie byłam w Polsce od pięciu lat, więc każdą wigilię w tym okresie spędzamy u rodziny mojego męża. Przed ślubem było tak samo. Gdybyśmy wszyscy mieszkali w jednym kraju, wtedy byłoby zapewne naprzemiennie, czy też czasami obie stony spotkałyby się u nas. Nie dopuszczam jednak zupełnie takiej opcji, jak wigilia we dwoje. Pierwszy, drugi dzień Świąt, ok. Ale kolacja wigilijna? Nie potrafiłabym się nią cieszyć bez rodzinnej atmosfery. Wiem, że nigdy nie stanę przed takim wyborem, więc ciężko mi tak na serio to rozważać. Wstępnie mogę jednak powiedzieć, że uznałabym taką próbę nieuzasadnionego izolowania się od rodziców (z którymi nie mamy toksycznych relacji) za podłość, w której nie chcę uczestniczyć. Nigdy nie wiadomo, która wigilia będzie tą ostatnią wspólną. Może nie być żadnego "w przyszłym roku". 
Ale to Ty nie dopuszczasz, a partner autorki ma prawo mieć swoją wizję tego dnia i wymagać od autorki, aby od czasu do czasu uczyniła zadość jego pragnieniom tak jak on robił to do tej pory.
Każdy (poza Tobą, ale to nic nowego) przedstawia swój subiektywny punkt widzenia. I owszem, JA bym na to nigdy nie wystawiła swoich rodziców tydzień przed Świętami, wyłącznie dlatego, że mój partner nagle, bez konsultacji, bez rozmowy, bez wyjaśnienia, jak zwykły gówniarz manifestuje swoją wielką niezależność. 
Nie wiesz , czy wystawili rodziców, bo nie wiesz czy potwierdzili swoją obecność i czy byli umówieni , czy tylko wszystko było w sferze domysłów. Poza tym mogli tę Wigilię zrobić u siebie i zaprosić rodziców. 
Żeby zrobić wigilię u siebie, trzeba mieć chęci, świetny plan, spory budżet i ręce do pomocy. To nie jest coś na spontan, kilka dni przez ustalonym spotkaniem. Uważam, że dojrzały człowiek nie postawiłby swojego partnera w takiej sytuacji i nic mojego zdania w tej kwestii nie zmieni. Opcji może było wiele - wcześniej. A tych tekstów o "odklejaniu się od rodziców" kompletnie nie rozumiem. A wyprowadziłam się w wieku 18. lat, od 7 lat mieszkam tysiące kilometrów od nich. Nie wyobrażam sobie wykluczać ich z rodzinnych wydarzeń, w ramach odcinania pępowiny. Święta są dla rodziny. Mąż to rodzina. Nie tylko mąż to rodzina. Rodzice to rodzina. 
Akurat nie widzę żadnego wyczynu w zorganizowaniu Wigilii. Nie wiem niby jaki to świetny plan trzeba mieć. Spory budżet też jest na wyrost. Po 1 związek to dwoje i wystarczy, żeby wszystko ogarnąć. Po 2 , czy się idzie do kogoś na Wigilię, czy robi u siebie i tak sprząta się we własnym mieszkaniu, więc tutaj nie robi się nic ponad to co zwykle. Po 3 jak się robi Wigilię to się ustala kto co przynosi, nie wyobrażam sobie przychodzić do kogoś na Wigilię na gotowe z pustymi rękoma chyba ,  że faktycznie jest to długa podróż. Wybacz, ale posprzątanie, zrobienie zakupów i ugotowanie paru rzeczy nie przekracza możliwości przeciętnego człowieka i nie jest do tego potrzebny super plan. To są czynności dnia codziennego. U nas po Wigilii teściowie nocują i zostają na 2 dzień na obiad i nie widzę, żeby był jakiś kłopot w tym, że my się tym wszystkim zajmujemy. Szczerze powiedziawszy nawet wypadałoby, aby to już dzieci zapraszały swoich rodziców do siebie i dały im w końcu odpocząć. Dzisiaj są takie wygody, że aż grzech wymyślać jakie to czasochłonne i pracochłonne jest przygotowanie Wigilii. Są pralki, zmywarki, roboty kuchenne, markety, gdzie można wszystko kupić za 1 razem. I akurat z tym spontanem to tez bez przesady. My dopiero wczoraj kupiliśmy stół na Wigilię i wtedy zaprosiliśmy dopiero rodzinę do siebie. Zakupów spożywczych i tak wcześniej nie zrobię , bo chcę mieć wszystko świeże i tak samo nie zacznę gotować 2 tygodnie przed. W domu mam sprzątane na bieżąco. Może dlatego masz takie podejście co do odcinana pępowiny,  piszesz o izolowaniu rodziców, bo mieszkasz daleko od nich i pewnie brakuje Ci ich na co dzień. 

Odpowiadając w Twoim stylu - Ty nie widzisz problemu w zorganizowaniu wigilii u siebie, inni może widzą. Ja na przykład nie mam robotów, ani zmywarki. :PP

Przede wszystkim nie wiemy, kto jeszcze jest zaproszony na wigilię do rodziców autorki. Może to być osiem kolejnych osób. Wszyscy nagle mają zmieniać plany, bo jeden książę nagle się wyłamał? Wiesz, że to ogromny nietakt tak w ostatniej chwili wystawiać gospodarzy spotkania (jakiegokolwiek)? 

Ze wstydu bym się spaliła, gdyby teraz mój mąż miał dzwonić do swojej rodziny i powiedzieć im, że nie przyjedziemy, bo ja zapragnęłam zostać z nim w domu. Na pewno w związku z tym czuli by się baaaaaardzo mile widziani u nas. I na pewno pragnęliby rzucić wszystko, załadować gary do samochodu i jechać do nas na wigilijną kolację. Oczywiście. 

Mieszkam daleko od rodziców, ale kontakt mamy doskonały. Z mamą rozmawiam codziennie. Sporo lat mieszkałam jednak w Polsce, wtedy też byłam mężatką, mogę więc odnieść się choćby wyłącznie do tamtejszych realiów. Jednak i tak zupełnie niczego to w mojej wypowiedzi nie zmieni. Wtedy, w Polsce, wyglądało to identycznie - wigilia zawsze w dużym, rodzinnym gronie. Sam na sam to możemy spędzać walentynki, czy Halloween. 

soraka

Jeśli to w odniesieniu do mnie to za 15 lat córka raczej jeszcze nie będzie z nikim na tyle związana, aby z nim mieszkać i na tyle samodzielnia , aby żyć  na własny rachunek. Natomiast dziecko nie jest moją własnością, jak będzie miała ochotę na Wigilię tylko z facetem, z ktorym żyje  to proszę bardzo. Tak samo nie będę jej sugerować zawodu jaki ma wykonywać, ani zabraniać wyjazdu do innego miasta , czy kraju.

Zanim zmarł mój tata i stała się tragedia w rodzinie męża , zanim tez zaszłam w ciążę każdy wcześniej spędzał Wigilię u siebie i nikt nie miał do nikogo pretensji. Były 2 dni świąt i umawialiśmy się , w który dzień do których rodziców idziemy. Nikt tego nie przeżywał, ani nikt nie czuł się izolowany. 

Szczerze powiedziawszy zaczęliśmy robić Wigilię u nas po śmierci mojego taty  , bo głupio było nam zostawić moją mamę samą w domu w taki dzień, a w zeszłym roku dołączyli teściowie, bo chcieliśmy , żeby nie  umartwiali się z powodu tragedii i na chwilę zapomnieli. 

Gdyby miało być zgodnie z moimi oczekiwaniami to chciałabym Wigilię tylko we 3 i nie chodzi o organizację i prace jaką trzeba wykonać w związku z tym. Mamy stały kontakt z naszymi rodzicami i czasem fajnie mieć więcej czasu wyłącznie dla swojej rodziny , pobyć razem na luzie . Byłam dzieckiem wtedy rodzice byli najważniejsi, teraz mam własną rodzinę, jestem dorosła  i teraz to moja rodzina jest dla mnie najważniejsza, a na 2 miejscu są rodzice i to jest zupełnie naturalna kolej rzeczy. 

Aktualnie robimy Wigilię dla wszystkich z uwagi na nasze dziecko i to jest dla mnie najważniejsze w tej chwili. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.