- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
25 listopada 2018, 16:09
Moje mlodsze dziecko jest bardzo zywotne. wszedzie wlazi. Ucieka z placu zabaw nie posiedzi chwili w miejscu i nie pobawi sie. Szkoda ze mnie to nie bawi. Szczerze odliczam godzine lub dwie az bede mogla isc do domu. Nudzi mnie to strasznie. Bujam malucha gdy siedzi na hustawce. I prawie zasypiam. Czy ktoras mama tez nienawidzi placow zabaw tak jak ja? Lubie dlugie spacery z wozkiem jednak gdy mam iść na ten nieszczęsny plac zabaw to aż mnie trzęsie.
26 listopada 2018, 11:20
W ogóle nie chodzimy w takie miejsca, zdarzyło sie moze ze 2 razy, sasiadka nas wyciagnela. Nie znosze placow zabaw, to nie dla mnie Ale trochę nie rozumiem tez, o co chodzi z tym "podsadzaniem na zjezdzalnie i bujaniem hustawek? Każdy sprzet na placu zabaw jest przeznaczony dla dzieci w jakims wieku, dziecko ktore samo nie umie wejsc na zjezdzalnie, to niech poczeka az dorosnie i korzysta wtedy. Rodzice mam wrazenie najpierw pokazuja 10 atrakcji, na ktore dziecko podsadzaja a potem sami sa w pulapce bo musza to dziecko na kazdym kroku asekurowac, gdzies podsadzac itd. Nonsens
26 listopada 2018, 11:50
W ogóle nie chodzimy w takie miejsca, zdarzyło sie moze ze 2 razy, sasiadka nas wyciagnela. Nie znosze placow zabaw, to nie dla mnie Ale trochę nie rozumiem tez, o co chodzi z tym "podsadzaniem na zjezdzalnie i bujaniem hustawek? Każdy sprzet na placu zabaw jest przeznaczony dla dzieci w jakims wieku, dziecko ktore samo nie umie wejsc na zjezdzalnie, to niech poczeka az dorosnie i korzysta wtedy. Rodzice mam wrazenie najpierw pokazuja 10 atrakcji, na ktore dziecko podsadzaja a potem sami sa w pulapce bo musza to dziecko na kazdym kroku asekurowac, gdzies podsadzac itd. Nonsens
No sorry ale na taką dzidziusiową huśtawkę (te takie z oparciami z każdej strony) to dziecko będzie umiało wejść jak już mu się dupa nie będzie mieściła, bo będzie za duże. Poza tym jak pokażesz dziecku (podsadzając go najpierw) jak fajnie zjeżdża się ze ślizgawki, to myślę, że tym chętniej będzie chciało nauczyć się na tą ślizgawkę wchodzić. Po co ma wchodzić skoro nie wie jaka to frajda sobie zjechać ? :) Ja równiez nie jestem fanką łażenia po placu za dzieckiem wszędzie i pomaganiem dosłownie w każdej czynności, ale też bez przesady :) Choć faktem jest, że często widywałam babcie, czy mamy, które wyręczły dzieci we wszystkim. Jak czasem widziałam 3-3,5 latka, któremu babcia pomagała wejść do piaskownicy, gdzie moje majtki właziły same dobry rok wcześniej, to trochę tak dziwnie. Albo dziecko wchodzi do pociągu drewnianego, gdzie musi podnieść nogę dosłownie na 15 cm - już leci pomoc, bo sobie nie poradzi. Tak się robi kaleki życiowe. Po to tez te place są, żeby dziecko ćwiczyło wchodzenie, schodzenie, równowagę, interakcje międzyludzkie (ile razy byłyście świadkami "kłótni" o łopatkę? :) - gdzieś się trzeba uczyć takich rzeczy jak dzielenie się, wspólna zabawa). Ale nie widze problemu, żeby wsadzić dziecko na huśtawkę czy na slizgawkę jak jeszcze samo nie wejdzie.
26 listopada 2018, 12:07
W ogóle nie chodzimy w takie miejsca, zdarzyło sie moze ze 2 razy, sasiadka nas wyciagnela. Nie znosze placow zabaw, to nie dla mnie Ale trochę nie rozumiem tez, o co chodzi z tym "podsadzaniem na zjezdzalnie i bujaniem hustawek? Każdy sprzet na placu zabaw jest przeznaczony dla dzieci w jakims wieku, dziecko ktore samo nie umie wejsc na zjezdzalnie, to niech poczeka az dorosnie i korzysta wtedy. Rodzice mam wrazenie najpierw pokazuja 10 atrakcji, na ktore dziecko podsadzaja a potem sami sa w pulapce bo musza to dziecko na kazdym kroku asekurowac, gdzies podsadzac itd. Nonsens
To nie ma być dla Ciebie tylko dla dziecka. Nie rozumiem jak można nie zabrać dziecka codziennie, czy co 2 dni na plac. To tak jakby nie dać dziecku jeść.
Dwa po prostu zamknij dziecko w kojcu niech się nie rozwija nie podnosi sprawności, nie ćwiczy równowagi, koordynacji, bo nie chce Ci się dziecku nic pokazać, ani pomóc. Na placu to w piaskownicy , albo na huśtawce siedzą 8-10 mies dzieci , a z urządzeń korzystają dzieci jak tylko zaczną chodzić, ale jak mamuśce się nie chce podsadzić dziecka ....
Małemu dziecku trzeba pokazywać to raz, dwa jak nie będzie próbować to zrobisz z niego kalekę ograniczając do czasu aż urośnie.
A jak Twoje dziecko ma 3-latka i jest znudzone puzzlami dla 3-latków, bo to dla niego pestka to nie kupisz mu puzzli bardziej skompilkowanych, bo na pudełku jest napisane, że to dla 4-latka ?
Jesteś leniuch tak poza tym. Nie chce Ci się ruszyć dupska, żeby pomóc dziecku w rozwoju.
I poczytaj sobie o tym po co jest bujanie, jaki ma cel huśtanie małego dziecka, a nie czekanie kilka lat aż samo się nauczy .
Ręce mi opadły dosłownie.
Edytowany przez Marisca 26 listopada 2018, 12:14
26 listopada 2018, 12:13
Na placu zabaw są urządzenia wspomagające rozwój dziecka i wzmacniające mięśnie, dziecko ćwiczy równowagę, koordynację ruchową, wspinanie się, ogólną sprawność, Sport, czy zabawa na świeżym powietrzu to zdrowie i należy się każdemu dziecku jak psu buda. Jeśli u znajomych jest ogródek z fajnym, rozwojowym placem zabaw to ok.Też nie lubię i chodzę rzadko. Spędzamy czas inaczej, jeżdżę do znajomych z dziećmi. Sporadycznie chodzimy na plac, latem częściej, ale też bez szału. Przecież nie ma przymusu.
Ja nie mówię, że siedzę z dzieckiem w domu. Codziennie jest na dworze minimum 1-2h. Latem większość dnia, ale nie jestem częstym gościem na placu. Chodzę na taki jeden w okolicy co jakiś czas, ale mój syn i tak z niego wyłazi i idzie oglądać wybieg dla psów, kaczki w stawie niedaleko, albo nosi kije czy kamienie. Przecież nie tylko na placu się ćwiczy koordynację, mięśnie i sprawność. Łazi po drzewach, murkach, krawężnikach, jeździ na biegówce, biega, kopie dziury, wspina się na górki.
26 listopada 2018, 18:37
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, dlatego też cały czas wierzę, że moja dobra organizacja czasu i umiejętność robienia kilku rzeczy na raz, nie zawiedzie w przyszłości :D Oczywiście to nie jest tak, że nie znam żadnej młodej matki, która pozostała sobą, bo znam - moją przyjaciółkę z czasów gimnazjalnych. Ma dwójkę dzieci i radzi sobie świetnie. Mimo, że są bardzo absorbujące i potrzebują uwagi 24/7, to dziewczyna chodzi do fryzjera, na siłownię, dba o wygląd, czy się języka, nadal dopisuje jej poczucie humoru. Można? Można.Ves91-zycie zmienia się po urodzeniu dziecka, czasem marzeniem jest wyspanie się, zjedzenie obiadu, skorzystanie z łazienki bez krzyczącego dziecka.
Żeby móc iść do fryzjera czy siłownie to trzeba mieć dziecko z kim zostawić wiec to nie ona sobie radzi, tylko ma wsparcie jakiej.
26 listopada 2018, 23:52
To nie wymadrzaj sie jak ich nie masz. Bedac bezdzietna tez sobie duzo rzeczy " nie zamierzalam" i planowam jaka to ja bede super matka ktora bedzie miala pasje hobby, nie bedzie wlaczala bajek swoim dzieciom tylko wymyslala kreatywne zabawy lub wycieczki a w dodatku bede piekna zadbana i super kochanka dla mojego meza. Niestety macierzynstwo wszystko zweryfikowalo. Czasem nawet czlowiek nie ma kiedy zjesc a ty pieprzysz jak potluczona. Dobrze ze mam dobre geny i jestem ladna bo pewnie tez podzielilabym los tych niezadbanych matek o ktorych mowisz. Tylko nie zdajesz sobie sprawy ze kiedys jedna z nich mozesz byc ty:)Pierwsze zdanie w mojej wypowiedzi powinno rozwiać twoje wątpliwości.ale nie jestes matka?Szczerze, też sobie tego nie wyobrażam w przyszłości... Dlatego zamierzam spędzać czas z dzieckiem aktywnie, tj. organizować wycieczki, pikniki, wypady poza miasto, do zoo, kina, itp., itd. Oczywiście piaskownica i plac zabaw ze 2 razy w tygodniu to nic złego - wytrzymam, ale częściej - nie ma mowy. Siedzenie cały dzień pod blokiem z innymi mamuśkami na ławce, to byłaby dla mnie katorga. Serio. Przeraża mnie to, że większość moich koleżanek, które zostały matkami, przestały kompletnie o siebie dbać, jakby zapomniały, że jednoczesnie są też kobietami, żonami. Całkowicie zrezygnowały ze swojego hobby, zainteresowań i zatraciły siebie, nie wspominając już o tym, że kompletnie nie mają nic do powiedzenia poza: "Karolek ostatnio zrobił rzadką kupkę" czy "Matyldzia ząbkuje, głowa mi pęka" TO. JEST. STRASZNE.
Nie przypuszczałam ze to powiem ale pierwsz (i pewnie ostatni) raz się z tobą zgadzam.
A w temacie ja tez nie lubię placów zabaw ale co zrobić skoro maluchy lubia to chodzimy.