Temat: Jak nauczyć faceta porządku??

Zaznaczę na początku, jeśli masz pisać coś chamskiego, to sobie daruj. 

Dziewczyny, pomóżcie jakąś radą. Z mężem jesteśmy 3 lata po ślubie. Na początku wspólnego mieszkania to on był ułożony, trzymał porządek, z kolei ja nie potrafiłam wszystkiego utrzymać w ryzach, nie miałam zbyt dobrego przykładu w domu rodzinnym. Na szczęście z czasem, z pomocą męża i swoimi staraniami nauczyłam się trzymać jako-taki porządek. Problem w tym, że teraz z męża robi się syfiarz. Niby jakieś pierdoły (nie wyrzuca po sobie śmieci, ciuchy zostawia obok kosza na pranie, nie w, nie domyka nigdy szafy, zostawia naczynia na stole, mimo że zmywarka pusta) ale zaczyna mnie to do szału doprowadzać na dłuższą metę. Jak zwracam mu uwagę, to mówi że dobrze, a guzik z tego wychodzi. Ja nie wymagam wiele, takie podstawy jedynie.  Dodatkowo ciężko mi to ogarnąć przy dwójce małych dzieci, raz się uda wszystko zrobić, a są dni że praktycznie nic.

Macie jakieś złote rady? Co podziałało na Waszych samców?

Pasek wagi

Czeste zapraszanie gości. Wtedy mój stary lata po mieszkaniu jak na wrotkach.

Sprzątajcie razem i Ty dziel zadania, typu ja zamiatam Ty myjesz podłogę, ja nastawiam pranie Ty wieszasz itp.

Pasek wagi

Krummel napisał(a):

Czeste zapraszanie gości. Wtedy mój stary lata po mieszkaniu jak na wrotkach.

True story! :D

Nie pociesze Cię... Mam to samo. Tłukę do głowy ile moge i non stop powtarzam. Po 10 latach widzę poprawę więc się nie poddaje :P wiesz co, napisz mi na kartce np. na lodówce " naczynia do zmywarki", nad koszem z brudami" do kosza a nie na podłogę" itp. i za jakiś czas zalapie (ale nie spodziewaj się cudów) :)))

Pasek wagi

U nas to samo, jak mają przyjść teściowie to nawet mąż z myjką lata i okna oraz lustra myje, tak pucuje mieszkanie,że wszystko lśni i wtedy  TYLKO WTEDY potrafi być bardzo drobiazgowy, dokładny , a tak poza tym po 7 latach małżeństwa , tak na co dzień dalej ma lewe ręce do porządków. W szafkach znajduje puste opakowania po produktach, a jak już mąż wysilił się, aby wyrzucić do kosza to często papierki leżą obok kosza. Na świeżo posprzątanym przeze mnie blacie zostaje brudna uwalona masłem deska i kruszki z chleba, nieschowane i nawet nie zamknięte pieczywo. Nie raz jak idę się po nim kąpać to znajduje na podłodze w łazience brudną bieliznę, bo 2 metry do kosza z bielizną było daleko itd.

Ja nie znam tego, bo mój tata odkąd pamiętam był nauczony porządku i sam z siebie w ogóle w domu sprzątał. Mama mi mówiła, że kiedyś było troszkę inaczej,  faceci w wojsku uczyli się dyscypliny. Zresztą kiedyś w wieku 15 lat wielu młodzieńców wyjeżdżało do szkoły z internatem za pracą i musieli sobie radzić, bo nie było mamusi. 

Mimo tego, że były spokojne rzeczowe rozmowy, mimo tego, że jak już brakowało mi argumentów to były awantury, mimo zostawiania przeze mnie nawet w skrajnych przypadkach tego syfu na miesiąc  i zagonienia go potem do wspólnego wielkiego sprzątania , mimo budzenia mojego męża w środku nocy po to , aby posprzątał, kiedy okazywało się, że zostawił syf, mimo jakiś drastycznych rozwiązań  typu wywalanie do kosza bielizny itp. i tak po 7 latach ciągle muszę za nim chodzić i jojczyć wiele razy: idź to wyrzuć, idź to zmyj, idź to schowaj . Mam dośc buntowniczy charakter i powiedziałam , że nie odpuszczę dopóki męża nie nauczę i nigdy, ale to nigdy po nim tego bajzlu sprzątać nie będę -  i tak 7 lat non stop walczę. Sama nie wiem czy te nerwy są tego warte. Kiedyś mi mąż powiedział, że on zaakceptował u mnie coś tam, więc i ja powinnam parę rzeczy zaakceptować i skoro przez tyle lat się nie nauczył, to już się nie nauczy. W rozmowach ze starszymi ludźmi już wiele razy słyszałam, że z biegiem lat człowiek nabywa życiowej mądrości i znakiem tego zaczyna odpuszczać małżonkowi, woli zrobić sam zamiast 13458364562  raz wytaczać wojnę i się nerwować. Ja jeszcze do tego nie dojrzałam. Za 10 lat pewnie stwierdzę, że straciłam mase czasu na syzyfowa pracę i byłam głupia,  że tak stawiałam się okoniem. Na razie nie mogę zaakceptowac roli służącej sprzątającej za męskim tyłkiem.

Ktoś tu pisał o wspólnym sprzątaniu, u nas się nie sprawdza, bo maż wtedy udaje sierotę i sprząta byle jak, że ja i tak muszę wszystko robić 2 raz sama, a wiem , że mąż jak chce to potrafi być perfekcyjnym panem domu i to mnie doprowadza do szału.

P.S.

Ze zmywarką u nas to samo.  Naczynia pozostawiane na blacie obok zmywarki, ciężko zawsze te naczynia do tej zmywarki wsadzić. Ja go zawsze wołam i każe mu to chować, mimo to dalej nie ma tego nawyku i tej świadomości, że nie uniknie tej czynności jak i każdej innej związanej z porządkiem , więc lepiej zrobić od razu niż znowu ode  mnie wysłuchiwać, albo wstawać w środku nocy. 

Konkludując mój mąż zostawia wszędzie za sobą syf i ogarnia po sobie dopiero jak z 200 razy go upomnę , albo zrobię awanturę. 

moj jest taki ze zrobi ale dopiero jak mu pokaze palcem. sam z siebie nie za bardzo cos ogarnie ale jak powiem trzeba zrobic to to i to, to zrobi bez gadania, chociaz tyle dobrego. sama jeszcze nie ogarnelam jak go nauczyc porzadku brudas z niego straszny ubrania sie walaja brudne z czystymi, zostawianie brudnych skarpetek to norma, nie zmywanie po sobie naczyn wrrrrrr w domu skakala nad nim mama i dwie siostry i oto efekty... 

E tam, nie macie się czego czepiać. Rozumiem jakby był totalnym syfiarzem i zarastali byście brudem, ale nie domknięcie szafki albo położenia prania obok kosza? o_0 Ja tam mam tyle pracy ostatnio, że nie mam czasu się zastanawiać czy skarpetka leży w pralce czy obok, polecam.

Pasek wagi

roogirl napisał(a):

E tam, nie macie się czego czepiać. Rozumiem jakby był totalnym syfiarzem i zarastali byście brudem, ale nie domknięcie szafki albo położenia prania obok kosza? o_0 Ja tam mam tyle pracy ostatnio, że nie mam czasu się zastanawiać czy skarpetka leży w pralce czy obok, polecam.

Ale czemu ma lezec obok pralki, jesli wlozenie jej do pralki (a nie obok) trwa maksymalnie sekunde dluzej? :D Potem beda lezec skarpetki przy pralce, w sypialni obok lozka, przy wannie... I zbieranie ich zajmie dluzej niz wrzucenie od razu do pralki/kosza na pranie.

Mi by jedna z tych "wad" nie przeszkadzala, ale wszystko na raz, to na pewno nie wyglada dobrze - pootwierane szafki, walajace sie ciuchy, brudne talerze. Serio, przeciez potem sprzatania jest wiecej na raz, niz gdy wszystko zrobi sie przy okazji. Wiem, nie zawsze jest czas, sama czasami sie spiesze i zostawie cos do zrobienia na potem, ale potem rzeczywiscie to robie, a nie czekam az cale mieszkanie zostanie wywalone do gory nogami, zebym miala 3 dni sprzatania na glowie.

Szczerze mowiac to nie wiem co poradzic, oprocz rozmowy (ale nie krotkiej wymiany zdan) i zapytania dlaczego tak robi, co sie stalo, ze zmienil swoje nawyki. Moj maz lubi porzadek, ja tez, obydwoje dbamy - chociaz ja bardziej - zeby w mieszkaniu nie panowal chaos i dziwne by dla mnie bylo, gdyby mialo sie to zmienic.

roo

Przyjdzie dziecko to zobaczysz, że jeden mały bałaganiarz wystarczy i fajnie by było jakby facet nie tyle sam nie bałaganił co miał jeszcze chęci ogarnąć razem z Tobą armagedon  po zabawach, czy jedzeniu dziecka. 

Zadbaj zawczasu o takie rzeczy, bo potem przy dziecku na głowę dostaniesz, a nie wiadomo ile Ci zajmie nauczenie faceta porządku o ile to jest ten z tych uczących się typów. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.