Temat: Dlaczego kobiety kupują za małe rzeczy?

Często na ulicach widzę kobiety grubsze ode mnie, a w mniejszym rozmiarze kurtki czy spodni niż ja. W przymierzalni nie raz widziałam panie wciskające się w za małe rozmiary i tak się zastanawiam co je do tego skłania. Czy fajnie się czują, że się dopinają w xs? Czują się chudsze? A może to ja kupuję za duże rzeczy? Próbuję zrozumieć, bo ja w każdych spodniach czy to 34 czy 42 jak mi coś wystaje czuję się źle i takich nie kupuję. Ktoś mi powiedział, że może to dlatego, że im się przytyło i nie mają pieniędzy na nowe ubrania. Ok. może jest 10% takich kobiet, ale tego też nie bardzo rozumiem, bo ja trzymam stare ubrania z czasów kiedy byłam grubsza cały czas. Nigdy nie wiadomo czy się nie przytyje, a wtedy ma się najmniejszą ochotę na zakupy. Może nie jest fajnie nosić rozmiar 42, ale ja wtedy zawsze odpruwałam metkę żeby mi nie przypominała, a wolałam wyglądać normalnie i czuć się komfortowo. Kiedy ważyłam te 73 kilo nosiłam spodnie 42, tu na forum widziałam, że taki rozmiar noszą panie wyglądające sporo grubiej niż ja wtedy i wychodzi na to, że naszym rozmiarem nie są spodnie, w których czujemy się komfortowo i ładnie leżą tylko takie, w które ledwo się dopinamy na wdechu z pomocą sprzedawcy żeby dociągnąć guzik do dziurki.
Pasek wagi

CoJaTuRobie napisał(a):

Ja też nie rozumiem tego i potem piszą takie "nosisz XL?! a ja noszę M!"


To fakt. Ja jak zamieszczałam w pamiętniku swego czasu zdjęcia z wagą ok. 68 i rozmiarem spodni 42 to ludzie w komentarzach nie mogli się nadziwić.
Pasek wagi
Miałam kiedyś taką koleżankę, która zawsze nosiła ZA MAŁE ciuchy. Śmiałyśmy się z dziewczynami, że na siłę chce się wcisnąć w S kiedy tak naprawdę powinna nosić spokojnie L :D Karykaturalnie to wyglądało... Ja, co prawda, noszę rozmiar 38-40, jednak ze spodniami mam problem, bo tak: 38 są ciut za ciasne z reguły w pasie, jednak 40, mimo, że są dobre, po 2 dniach noszenia strasznie się rozciągają i wiszą okropnie w pasie i kroku... Dlatego też spodnie kupuję w rozmiarze 38 i dopóki się nie rozciągną noszę dłuższe bluzki lub marynarki, które zakrywają mi odrobinę wystające boczki :D Kombinejszyn, ale 38 nie wiszą mi ani w kroku ani w dupce, nawet jak się rozciągną :)

EDIT: Co do metek: i tak je odcinam, dlatego mi jest wsio ryba, czy noszę 38 czy 42 :D Swoją drogą ROZMIAR ROZMIAROWI NIE RÓWNY! Kupiłam ostatnio jeansową koszulę w H&M- rozmiar 42, mimo, że wszelkie bluzki i koszule jakie kupuję są w rozmiarze 38, MAX 40. Nie ma co patrzeć na rozmiar, a na komfort noszenia :)

pyzia1980 napisał(a):

... wczoraj widziałam młodą dziewczynę,z wyglądu na ok 68-68 kg.....


Coz za precyzja  Sorry rozbawilo mnie to
zeby poczuc sie lepiej,ze wchodzą w okreslony rozmiar
ledwo sie dopinaja,ale przeciez "wchodza " w 36(najwyzej "jeszcze troche schudne do tej sukienki,bede miala dodatkowa mobilizacje") = czuja sie szczupłe,bo przeciez noszą mały rozmiar
Tez tak kiedys mialam,to takie sprytne oszukiwanie samej siebie. Nie bez powodu wiele sieciowek zawyza rozmiary-w takim hm 34 to czasami rzeczywiste 38.....
czasami jak przymierzam 2 rozmiary to ten większy jest za duży, a mniejszy właśnie ciut za mały. Wtedy przeważnie rezygnuję z kupna tej rzeczy. Ale faktycznie niektóre rzeczy da się rozchodzić. I zawsze po wypraniu znów robią się opięte, a wystarczy pochodzić w nich godzinę i już są ok. Ale rozumiem, że chodzi o takie ewidentnie źle dobrane ubrania- też mnie to razi. Miałam w gimnazjum koleżankę, która miała dużo ubrań po siostrze, ale siostra musiała być chyba niższa od niej (koleżanka ma ponad 180cm) i zawsze chodziłam w za krótkich spodniach, albo takich wrzynających się w boczki. Wyglądało to trochę niesmacznie.
Pasek wagi
rozmiar to rzecz względna... Ja ważę 76kg, mam 176cm wzrostu a noszę spodnie 40tkę, która jest luźna... waga nie zawsze oddaje rzeczywisty wygląd...
zawsze powtarzam moim paniom w przymierzalni które ze smutną miną proszą o wieksze albo żalą się, że kiedyś nosiły 34/36 a teraz muszą kupować 40-42, że przecież nikt metki z rozmiarem nie widzi, a korzystniej będą wyglądać z niezaburzoną linią sylwetki niż z wałkami ponad linią spodni. Chyba nie do wszystkich to dociera... a szkoda bo wciskając się w xs laski robią sobie krzywdę.
Dla mnie rozmiar, który noszę nie ma znaczenia - ubranie ma nas przecież zdobić, podkreślać atuty, a kiedy kupujemy takie, które jest za małe jedynym, co podkreślamy są mankamenty figury (np. przy za małych spodniach- wystające boczki, a przy zbyt opiętych nogawkach w szortach- ewentualny cellulit). Czy to wygląda dobrze i estetycznie?- nie sądzę. Jedynym czym mogę wytłumaczyć sobie takie zachowanie osób, które wciskają się w za małe ubrania jest chęć dowartościowania się "mniejszym" (choćby z pozoru) rozmiarem.
Czesto sie z tym spotykam, jak przyjezdzam do polski. Niemal wszystkie kobiety ubraner tak samo, biodrowki, nie wazne czy pasuja do figury, czy nie, oraz adidaski. Taka polska moda. Nie rozumiem tego, dlaczego kobieta woli ubrac biodrowki i miec wystajace boki niz dopasowane spodnie z wyzszym stanem, ktore ukryrja mankamenty...

TheGirlWithThePearlHair napisał(a):

Moja teoria nr 1 - Dopinają się w mniejszy rozmiar, widzą że wyglądają źle ale wmawiają sobie, że ten ciuch jest taki boski, że specjalnie dla niego schudną ale tego nie robią i chodzą z baleronami na wierzchu.Teoria nr 2 - Rozchodzi/Rozejdzie się. Najgłupszy tekst jaki można sobie wmówić. Owszem, rozejdzie się ale nie o dwa rozmiary w szerz.


mysle ze ten pierwsza teoria jest strzalem w dziesiatke ;)
a co do drugiego - moj maz kupowal o rozmiar za duze jeansy bo sie mialy ponoc w praniu zejsc ;))
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.