29 sierpnia 2010, 19:25
Witajcie. Mój problem wygląda tak, że mimo, że nie jestem wegetarianką, nie mogę zmusić się do jedzenia mięsa... Wiem jak ważne jest spożywanie produktów białkowych, a te pochodzenia zwierzęcego mają szczególne znaczenie dla organizmu... Chciałabym 1-2 razy w tygodniu zjeść coś mięsnego, ale lekkiego. Do tej pory jeśli już coś tego typu jadłam to była to pierś z kurczaka - dziś nie mogę na nią patrzeć. Paradoks jest jeszcze większy biorąc pod uwagę, że najbardziej mi smakują kiełbaski z grilla bądź parówki, ale unikam tego jak ognia ;p Oczywiście jajka, jogurty naturalne i (czasem) tuńczyk są w mojej diecie. Co jednak zrobić z tym mięsem, żeby się przekonać..? Mogę nie jeść go wcale bez większego uszczerbku na zdrowiu?
29 sierpnia 2010, 19:43
radziłabym raczej zaczac jesc jakos miesko.. moze sproboj w jakis inny sposob je przyrzadzic? jakąś potrawke.. dodaj do jajecznicy, usmaz w panierce no nie wiem.. poszukaj przepisow jakichs:) moze akurat Ci cos posmakuje:)
- Dołączył: 2009-08-19
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 2057
29 sierpnia 2010, 19:45
jezeli nie bedziesz jadla miesa radze zaopatrzyc sie w inne produkty bogate w bialko - np. soje. ja jem stosunkowo mało mięsa - nie lubię wędlin, na obiad nie zawsze zjem kurczaka... dlatego jem produkty sojowe :) np. pudding sojowy, mleko sojowe, kotleciki sojowe... :) samo zdrowie!
29 sierpnia 2010, 19:50
nie jem mięsa.
moje białkowe jedzenie to przede wszystkim twróg, serki wiejskie, kefiry, maślanki i jogutry naturalne.
białko pochodzenia roślinnego jest niepełnowartościowe.
- Dołączył: 2008-06-18
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 606
29 sierpnia 2010, 20:50
A ryba? Przecież ryba wpływa na wszystko! ;))))
Ze świeżych najbardziej lubię dorsza i pstrąga. Z wędzonych pstrąga, makrelę i łososia ( ale nie jem go zbyt wiele, bo jest rybą zawierającą metale ciężkie).
W Biedronce wypatrzyłam super pomysł na lunch w pracy- są tam takie małe porcyjki pakowanego hermetycznie wędzonego pstrąga, są to fileciki bez ości i skóry, 65g. Rewelacja. Jak jestem w Biedr to zawsze kupuję 3-4 paczuszki, kosztują 3 zł z groszami.
30 sierpnia 2010, 12:23
dziękuję za pomoc ;) ryby jak najbardziej ;p
- Dołączył: 2009-11-17
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 144
30 sierpnia 2010, 12:43
Z tymi rybami to niestety trochę przereklamowane- to znaczy ważne jaka ta ryba.. Poczytaj o tym, ja się tym nie interesowałam specjalnie bo zagorzałą wege jestem od kilkunastu lat i ryb też nie jadam. Niektóre gatunki są podobno bezwartościowe (mintaj?), inne, z naszego rodzimego Bałtyku bardzo nafaszerowane metalami ciężkimi. Najzdrowsze paradoksalnie ponoć te importowane z drugiego końca świata ;p
Polecam twarogi, strączkowe warzywa, soję, soczewicę... a czasami, gdy mam ochotę na smak wędliny (a jedzenie tych 'prawdziwych' mnie obrzydza z lekka) zjadam wędlinę sojową. Smakuje super a mam pewność że nie myte to Ludwiczkiem i nie barwione na różowiutkie :) Są parówki, o smaku szynki, mortadeli- do wyboru do koloru :)
- Dołączył: 2007-05-14
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 54
30 sierpnia 2010, 14:15
Sery wszelakiej maści (łącznie z tofu itp), rośliny strączkowe - szczególnie ciecierzyca (jakieś 20g białka na 100g) i soja, otręby, zarodki pszenne - mają 35g białka na 100g :) mleko sojowe i to zwykłe (tylko, że zwykłe ma więcej węglowodanów)
Wbrew pozorom mięso nie ma aż takiej ilości białka żeby było o nie ciężko w diecie bezmięsnej, kurczak czy ryby mają go dużo, ale okazuje się, że taka ciecierzyca ma i tak więcej. :)
(Tak, jestem wegetarianką)
1 września 2010, 10:17
zgadzam się z Eyna .Strączkowe żądzą, tak kolejna wegetarianka (bez niedoborów)
- Dołączył: 2009-05-26
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 28
17 kwietnia 2013, 07:54
luuuucky napisał(a):
Z tymi rybami to niestety trochę przereklamowane- to znaczy ważne jaka ta ryba.. Poczytaj o tym, ja się tym nie interesowałam specjalnie bo zagorzałą wege jestem od kilkunastu lat i ryb też nie jadam. Niektóre gatunki są podobno bezwartościowe (mintaj?), inne, z naszego rodzimego Bałtyku bardzo nafaszerowane metalami ciężkimi. Najzdrowsze paradoksalnie ponoć te importowane z drugiego końca świata ;pPolecam twarogi, strączkowe warzywa, soję, soczewicę... a czasami, gdy mam ochotę na smak wędliny (a jedzenie tych 'prawdziwych' mnie obrzydza z lekka) zjadam wędlinę sojową. Smakuje super a mam pewność że nie myte to Ludwiczkiem i nie barwione na różowiutkie :) Są parówki, o smaku szynki, mortadeli- do wyboru do koloru :)
Zgadzam się, można zastąpic zwykłą wędlinę i parówki wyrobami sojowymi, np. polsoi. Oprócz tego, warto włączyć do diety tempeh i tofu, a także dużo warzyw strączkowych (najlepszą opcją byłoby unikanie puszek i wybieranie suszonych nasion).