Temat: krytyczne nastawienie do samej siebie

Jak radzicie sobie z kompleksami ?? Czasami mam wrażenie że moje kompleksy rządzą moim życiem. Mam lekką paranoje na temat swojego wyglądu nie daj boże ktoś powie że przytyłam bądź źle wyglądam , odrazu cały dzień o tym myśle. Jeżeli mąż powie mi że za dużo jem albo zapyta sie co jadłam na obiad mam ochotę go walnąć, bo odrazu myśle że coś mu znowu nie pasuje w moim wyglądzie.Jestem taka mądra że musiałam poinformować go o wszystkich swoich mankamentach i po milionowym powtorzeniu on też juz je zauwaza i nawet mi je wypomni w kłótni :/
Najgorzej jest jak usiądzie koło mnie albo przejdzie jakaś super laska , odrazu się do niej porównuje i ogólnie stwierdzam że jestem do kitu. Najlepsze jest to że jak o tym pomyśle realnie to wiem że to bezsensu takie zamartwianie się swoim wyglądem ,jednak nie potrafie przestać.
Miałyście tak albo macie , jak sobie z tym radzicie radziłyście  ??
jaka Twoja? to, ze Twój mąż zachwuje się jak świnia to  nie Twoja wina. on powinien Cię wspierać i za każdym razem mówić, ze jesteś piękna a nie jeszcze dobijać;/
ty masz hardcorowego meza. moj zwraca uwage ale zjadam z nim cipsy, pizze itp. zabiera mi ciastka jak widzi ze sie najem i z glupim usmiechem mowi "starczy ci , sa moje a ty przytyjesz" ale to jest jakas patologia.
Twoja wina, nie Twoja.. fakt, że nie powinien w żadnym wypadku zwracać Ci w ten sposób uwagi. Zachowuje się co najmniej dziwnie. Ale.. z drugiej strony, gdyby to on ciągle chodził za Tobą i mówił, jaki to nie jest gruby i obleśny, pewnie też pod wpływem emocji, podczas kłótni itp wypomniałabyś mu to. Niektóre rzeczy po prostu mogą się przejeść.. co nie zmienia faktu, że jeśli ma jakieś ale co do Twojej figury nie ma prawa tak bezczelnie zwracać Ci uwagi! może porozmawiaj z nim o tym, ciężko być w związku, w którym są takie nieporozumienia.
niepotrzebnie mu o tym wszystkim powiedzialas. Ja tez mialam kiedys problem z chlopakiem, a teraz wyzalilam mu sie jak naprawde czuje sie swojej skórze (czyli po prostu fatalnie) i wspiera mnie w kazdej decyzji jaka popre. Nie krytykuje, nie madruje sie, popiera wszystko co chce zrobic - no oczywiscie w granicach rozsadku. Mowi mi, ze odchudzanie nie jest mi potrzebne, ale ja mam swoje zdanie.
Czytajac Wasze wypowiedzi poczulam sie lzej wiedzac, ze nie tylko ja mam takie problemy ze soba.
Wiem, ze to we mnie tkwi problem i ze to glownie odemnie zalezy czy wylecze sie z tych kompleksow czy na zawsze bede w nich umoczona po pachy...
To z twoim lubym jest coś nie halo. Może niepotrzebnie zwracałaś mu uwagę na swoje mankamenty ale i tak mam wrażenie, że twój małżon się zapędził.
Tylko wydaje mi się że gdybym ja nie zwracała tak uwagi na swoj wyglad i była bardziej pewna siebie to nie ruszalo by mnie to :/ Zastanawiam się czy to nie ja powinnam coś ze sobą zrobić bo jeżeli on zobaczy że mnie to nie rusza to nie będzie mi wbijał szpili...
Lepiej mieć kompleksy, choćby urojone, niż być wobec siebie zupełnie bezkrytycznym, np. wylewa ci się tluszcz ze wszystkich stron, a ty czujesz się jak bogini. Znam taką jedną ;-)

Głowa do góry jesteśmy piękne! Ty masz siebie akceptować, kazdy z nas ma jakieś kompleksy, ale trzeba je pokochać:P ja tam gadam z moimi wielkimi udami:] dokuczami im za każdym razem jak idę na rowerek i trochę mi ich szkoda, że ja tak katuje:D poza tym też mam faceta któemu opowiedziałam o swoich komplekasach i mi je czasem wypomina, ale po paru sprzeczkach na ten temat odpuścił chyba już na dobre:P


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.