- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 lipca 2020, 11:30
Też tak macie? Odkąd pamiętam, zawsze czułam się dość dziwnie w sukienkach. Nawet nie chodzi o sam fakt ubrania sukienki, ale stylizacje takie bardziej "dziewczęce" typu balerinki + lekkie sukienki powodwały, że czułam się w nich dość dziwnie, taka jakby wystrojona, miałam wrażenie, że każdy się na mnie patrzy i ocenia. Owszem, czuję się w tych ciuchach kobieco, ale na dłuższą metę jest to dla mnie męczące, sprawia mi to jakiś dyskomfort. Od dziecka uprawiam sport, więc chcąc niechcąc byłam "zmuszona" do chodzenia w bardziej sportowym wydaniu, buty to zwykle adidasy/trampki, hitem u mnie były klapki w wakacje. Niedawno do pracy ubrałam sobie sukienkę, dawno tak nie czułam się tak dziwnie "odsłoniona", po powrocie od razu zmieniłam ciuchy na szorty, tshirt i czułam się zupełnie jak JA, a nie jak osoba przebrana, tak jak to miało miejsce przez cały dzień w pracy. Bardzo to dla mnie dziwne, ostatnio zaczęłam się zastanawiać czy coś jest nie tak ze mną, aż mnie strach obleciał na myśl, że to może być jakiś początek historii związanej z tym, że osoby odkrywają w sobie inną płeć (wiem, może przesadzam, ale to jedno z tych takich bardziej irracjonalnych spostrzeżeń ) . Niedługo mam wesele i aż mnie ściska na myśl, że cały dzień i całą noc spędzę ubrana w szpilkach i sukience. W czasach nastoletnich tak bardzo tym się nie przejmowałam, bo w sumie często jeździłam na zawody sportowe, więc nie miałam okazji do odwalenia się na imprezę i wbicia się w sukienkę i obcasy, uważałam, że to poczucie kobiecości przyjdzie z czasem. Wróc - może nie tak, że nie czuję się kobieco, bo czuję się, ale nie w takim wydaniu jak opisałam powyżej. Tak samo nie potrafiabym spędzić godzin na rozmowach o kosmetykach, paznokciach etc. Nie szukam nowości kosmetycznych, nie lubię testować, mam sprawdzone rzeczy od wielu lat i wyjście do drogerii ograniczam do max 5 minut. Nie mam pojecia, czy coś ze mną nie tak, czy taka moja natura, czy faktycznie jestem dziwakiem. Już się gubię w tym wszystkim. Ostatnio byłam ze znajomą na zakupach, krywo sie na mnie spojrzała jak nie robiły na mnie wrażenia działy z nowymi sukienkami..
18 lipca 2020, 11:46
Masz za to podstawową "kobiecą" cechę, akurat tą najszkodliwszą: pozwalasz innym (zinternalizowanym) dyktować swoją wartość, gorzej - standardy normalności. Skończ z tymi bzdurami póki nie zatrujesz sobie wszystkich lat młodości.
To normalne, że dziewczyny w dziewczęcych kreacjach bardzie przykuwają uwagę. Niektóre to uwielbiają, inne nie znoszą. I tak, męskie obleśne spojrzenia mogą być sygnałem różnych zagrożeń nawet teraz nie wspominając o tysiacach lat historii człowieka.
18 lipca 2020, 11:59
Uwielbiam sukienki głównie ołówkowe, dopasowane. Mam ich z 50. Wygodnie, swobodnie, kobieco🙂
18 lipca 2020, 12:02
a po co się zmuszać? Załóż na wesele piękny elegancki kombinezon ;)
Ja sukienki lubie ale musiałam do nich „dorosnąć”. Kiedyś nosiłam ale zawsze czułam się ograniczona bo jak w sukience przeskoczyć przez płot czy wleźć na drzewo? A takie rzeczy robiłam dluuuuugo, nie jako dzieciak tylko ;)
Fanka kosmetyków tez nie jestem, umieram z nudy po 3 minutach rozmowy o paznokciach za to chętnie rozmawiam o sporcie, elektronice czy różnych nowinkach technicznych.
nie każda kobieta musi być taka sama, wpasowywać się taki utarty stereotyp kobiecej trzpiotki gledzacej w kółko o lakierach do paznokci, czytającej magazyny plotkarskie i biegającej po bułki w eleganckiej kiecce i pełnym makijażu.
18 lipca 2020, 12:12
Ja uwielbiam spodnie. Wcale nie uważam, że ubierając trampki, koszulkę oversize jestem mniej kobieca. Co to za bzdura, że aby być bardziej kobiecą należy malowac czerwone paznokcie, mieć długie włosy, jędrne w miarę duże cycki, pociskać w szpilach i .... co tam jeszcze durne baby same sobie w swoich głowach powymyślają. Pozamawialam ostatnio męskie koszulki w rozmiarze L, choć noszę S i .... co? Czy przez ich noszenie zostanę postrzegana jako mniej kobieca? Może przez sztywniary, które mają w głowach zaprogramowaną wizję kobiecości TAK, ale generalnie w ogóle mnie to nie obchodzi. Mam mnóstwo sukienek, ale ubieram je od wielkiego dzwonu. Przestało mnie kręcić tzw. " strojenie się ". Czasami narzucę na siebie to, co mam akurat na wierzchu i jeśli ja czuję się w tym OK, to mam w nosie, co pomysli cala reszta świata. Kosmetyki i dyskusje o fatalaszkach to nie moja bajka. Lubię buty. Chorobliwie uwielbiam buty. To moja jedyna kobieca wada 😉.
Generalnie stawiam na luz. Nie rozumiem w ogóle Twoich rozkmin. Jak musiałam się wystroić na ślub, to się wcisnęłam w kieckę i tez było ok, ale na co dzień, uwielbiam spodnie bardziej od sukienek i nie mam z tym najmniejszego problemu. Kobiecość to coś więcej niż tylko fatalaszki i wygląd. Zastanów się nad swoją interpretacją kobiecości, bo chyba tutaj jest źródło Twoich rozkmin. Każda z nas ma inną wersję kobiecosci i to nic złego w tym, że Ty czy ja nie wpisujemy się w główny nurt, w którym kobieta to wystrojona lala, a wszystkie inne wytatuowane, krótkowłose, umięśnione, bez cycek, w glanach itd... to.... no właśnie co? Nie kobiety?
Edytowany przez Naturalna! 18 lipca 2020, 12:16
18 lipca 2020, 12:23
Nie lubię sukienek, spódnic, ani krótkich spodni. Od dziecka, po prostu nie i już. Ostatni raz założyłam kieckę z własnej woli mając jakieś 6 lat. Na Twoim miejscu bym się nie zmuszała, tylko kupiła ładny, elegancki kombinezon, jak już ktoś wyżej napisał.
18 lipca 2020, 12:25
Hmm. Ja też jestem typem sportowym: lubię bluzy, adidasy, sneakersy, dresy z materiału. Cenię sobie wygodę. Oczywiście, jak na typ sportowy przystało, także nie przepadam za szpilkami :) Do tego przeklinam, kiedy się wkurzę, jestem bezpośrednia, dobrze dogaduję się z facetami i kręci mnie typowo męskie hobby (np. grzybobranie, wędkarstwo, piłka nożna). Nigdy też nie byłam u kosmetyczki (serio).
ALE!
Uwielbiam również zwiewne, kolorowe sukienki - od maxi po takie przed kolano. Najczęściej zestawiam je z obuwiem sportowym (tak, tak) albo sandałkami na koturnie/słupku. Szpilek mam trzy pary (czerwone, beżowe i czarne, czyli klasyka) i mimo, że są naprawdę śliczne, to zakładam je tylko od święta. Lubię się malować, interesuję się kosmetykami, cieszy mnie udane polowanie w second-handzie i wzruszam się, kiedy widzę cierpiące zwierzę.
Do czego zmierzam? Ludzie są naprawdę różni - jedni do bólu kobiecy, męscy, a inni tacy "pomieszani" i to jest całkowicie normalne :) To nie płeć kształtuje nas jako człowieka, ale nasze upodobania, charakter i doświadczenie, jakie zbieramy "po drodze". Bądź po prostu sobą i żyj tak, jak chcesz. Nie daj się zaszufladkować ani wmówić sobie, że coś z Tobą nie tak. Świat byłby nudny, gdybyśmy wszyscy wpisywali się w pewną normę. Różnorodność jest piękna :)
18 lipca 2020, 12:28
Ja mam właśnie odwrotnie i im jestem starsza tym bardziej kocham sukienki nosić, latem w zasadzie nic innego na siebie nie wkładam. Jako nastolatka nienawidziłam wszelakich kiecek, dziwnie się w nich czułam. Mąż często mówi, że mam ładne nogi i że powinnam je eksponować. Poza tym w upalne dni sukienka to jest po prostu wygoda, jest przewiewnie 😉
18 lipca 2020, 12:30
Ja sukienki akurat lubię ale nie zawsze tak było. Jak mialam 14-25 lat to nikt by mnie nie zmusił...
Wszystko z Toba ok, na pewno nie masz się czym martwić. Ani sukienki, ani zainteresowanie kosmetykami nie definiują kobiecości. Noś to w czym się dobrze czujesz. A na wesele możesz równie dobrze założyć eleganckie spodnie.
18 lipca 2020, 12:43
Też tak macie? Odkąd pamiętam, zawsze czułam się dość dziwnie w sukienkach. Nawet nie chodzi o sam fakt ubrania sukienki, ale stylizacje takie bardziej "dziewczęce" typu balerinki + lekkie sukienki powodwały, że czułam się w nich dość dziwnie, taka jakby wystrojona, miałam wrażenie, że każdy się na mnie patrzy i ocenia. Owszem, czuję się w tych ciuchach kobieco, ale na dłuższą metę jest to dla mnie męczące, sprawia mi to jakiś dyskomfort. Od dziecka uprawiam sport, więc chcąc niechcąc byłam "zmuszona" do chodzenia w bardziej sportowym wydaniu, buty to zwykle adidasy/trampki, hitem u mnie były klapki w wakacje. Niedawno do pracy ubrałam sobie sukienkę, dawno tak nie czułam się tak dziwnie "odsłoniona", po powrocie od razu zmieniłam ciuchy na szorty, tshirt i czułam się zupełnie jak JA, a nie jak osoba przebrana, tak jak to miało miejsce przez cały dzień w pracy. Bardzo to dla mnie dziwne, ostatnio zaczęłam się zastanawiać czy coś jest nie tak ze mną, aż mnie strach obleciał na myśl, że to może być jakiś początek historii związanej z tym, że osoby odkrywają w sobie inną płeć (wiem, może przesadzam, ale to jedno z tych takich bardziej irracjonalnych spostrzeżeń ) . Niedługo mam wesele i aż mnie ściska na myśl, że cały dzień i całą noc spędzę ubrana w szpilkach i sukience. W czasach nastoletnich tak bardzo tym się nie przejmowałam, bo w sumie często jeździłam na zawody sportowe, więc nie miałam okazji do odwalenia się na imprezę i wbicia się w sukienkę i obcasy, uważałam, że to poczucie kobiecości przyjdzie z czasem. Wróc - może nie tak, że nie czuję się kobieco, bo czuję się, ale nie w takim wydaniu jak opisałam powyżej. Tak samo nie potrafiabym spędzić godzin na rozmowach o kosmetykach, paznokciach etc. Nie szukam nowości kosmetycznych, nie lubię testować, mam sprawdzone rzeczy od wielu lat i wyjście do drogerii ograniczam do max 5 minut. Nie mam pojecia, czy coś ze mną nie tak, czy taka moja natura, czy faktycznie jestem dziwakiem. Już się gubię w tym wszystkim. Ostatnio byłam ze znajomą na zakupach, krywo sie na mnie spojrzała jak nie robiły na mnie wrażenia działy z nowymi sukienkami..
Witaj w klubie. Mam raptem 5 sukienek w razie "w" jakby trzeba było jednak je założyć, po za tym jednak preferuję spodnie - od jeansowych po dresowe. Nie maluję się, chodzę w sportowych butach, bo i tak na obcasie chodzić nie potrafię. Tylko że... Nigdy nie widziałam w tym problemu, kupuje ubrania w jakich się dobrze czuję i jest mi wygodnie, nie zamierzam grać kogoś kim nie jestem, ubierać rzeczy , które do mnie nie pasują bądź są niepraktyczne lub też nieprzystosowane do mojego trybu życia. W zasadzie to ja nie miałabym gdzie wyjść w czymś kobiecym, ponieważ jestem z tych osób, które preferują piesze wycieczki jako formę spotkań towarzyskich, pracuję na produkcji więc muszą to być wygodne rzeczy i takie , których mi nie będzie szkoda, na zakupy szkoda mi czasu się odp.ieprzac jak stróż w Boże Ciało. Czysta kalkulacja ;)