- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
31 lipca 2018, 09:36
Męczę się już rok i nie potrafię zrzucić 2 kg! Jestem szczupła, moja waga jest prawidłowa (50 kg, 161 cm), ale kiedyś ważyłam 47,5 kg i czułam się o niebo lepiej. Od roku próbuję już naprawdę wszystkiego.. wpierw jadłam normalnie ale dużo ćwiczyłam (ćwiczenia/aerobic + skakanka/bieganie) i waga nawet nie drgnęła. Od tego roku zaczęłam ograniczać posiłki, baa - nawet wyrzuciłam ze swojego jadłospisu białe pieczywo, które wcześniej jadłam na śniadanie w domu i w pracy i nadal nic.. Zrezygnowałam również ze słodyczy, owoce jadam tylko do południa w ramach drugiego śniadania. Jadam 5 posiłków z przerwą 3-4 h. Tydzień temu przeszłam na bardziej rygorystyczną dietę i licząc kcal jadam ok. 1200 kcal na dzień (czasem trochę więcej, ale wtedy idę na długi spacer bądź ćwiczę ok. godziny). Nawet to nic nie daje :( Po prostu zero efektów. Czy ktoś z Was miał podobną sytuację? Proszę nie mówcie, żebym zwiększyła posiłki, bo daję Wam gwarancję, że to nic nie daje. Czasem się zastanawiam czy jakaś 3dniowa głodówka by pomogła..
Dodam, że mam 27 lat i mam pracę siedzącą, do której dojeżdżam samochodem. Po pracy jednak staram się w ogóle nie siedzieć (sprzątam, piorę, idę pieszo na zakupy itp.).
Edytowany przez veer4 31 lipca 2018, 09:42
31 lipca 2018, 10:20
Ja przed ślubem schudłam 3 kg praktycznie w 2 miesiące (stres + ograniczenie jedzenia wieczorem + drobne ćwiczenia co 2 dni). Po ślubie nie ćwiczyłam i nie ograniczałam jedzenia (wręcz jadłam bardzo dużo i niezdrowo wieczorami) i nie przybyło mi ani jednego kg.Jednak nigdy się nie głodowałam i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie tego, bo za bardzo kocham jedzenie. Ale wiem, że jeśli schudnę to daję 80%, że ta waga mi już zostanie..
To tak nie działa, jedna udana redukcja i stabilizacja na prawdę nie jest wskaźnikiem na to, że w przyszłości będzie tak samo. Trzymanie reżimu też nie jest gwarancją utrzymania wagi. Czasami to kwestia hormonalna i ciało będzie z uporem maniaka dążyć do odzyskania wagi z którą czuję się najlepiej. Sama widzisz, że na dzień dzisiejszy to, jak twoje ciało reaguje na dietę przeczy logice i kalkulatorom.
31 lipca 2018, 10:29
Ok, nie będę przeczyła, bo z pewnością to prawda. A pytanie z innej beczki - jaki typ ćwiczeń jest najlepszy z Waszego doświadczenia? Bieganie czy też spacer? Oprócz spaceru na pewno dodatkowo jakieś ćwiczenia w domu (siłownia i basen odpadają). Jeśli ćwiczenia to jakie? Może np. aerobic?
31 lipca 2018, 10:29
Tak :D. Byłam w takiej sytuacji. Z 7 czy 8 lat temu, a wcześniej od czasów liceum, moja piękna i optymalna waga to było z 57-58 kilo. Nie odchudzałam się wtedy, po prostu tak było - dużo chodziłam, bo do szkoły trzeba było zawsze gnać na złamanie karku, bo zostawało się wieczorami ze znajomymi (a nie piłam wtedy, to żadnych dodatkowych kalorii nie było). Nie miałam ani wystających żeber, ani nie byłam koścista, choć zgodnie z BMI to miałam niedowagę. No i mogłam jeść ciacha, pić słodkie. No ale tak koło 24 zaczęłam tyć, aż dobiłam do 87 kilo. Zrzuciłam 25 w ubiegłym roku, zajęło mi to prawie rok. Teraz od chyba pół roku trzymam 63-66 i ani drgnie w dół :). Nawet mam wrażenie, że gdyby drgnęło, to byłoby słabo, bo nie pasowałoby mi już to 58.
Pewnie Twoja optymalna waga jest teraz taka, jaka jest. Nie katuj się.
31 lipca 2018, 10:37
Ok, nie będę przeczyła, bo z pewnością to prawda. A pytanie z innej beczki - jaki typ ćwiczeń jest najlepszy z Waszego doświadczenia? Bieganie czy też spacer? Oprócz spaceru na pewno dodatkowo jakieś ćwiczenia w domu (siłownia i basen odpadają). Jeśli ćwiczenia to jakie? Może np. aerobic?
Jak się uprzesz, to ja bym zrobiła tak. Jak nie siłownia w klubie, to sprzęt i trening w domu. U mnie jedyną metodą obejścia tej zafiksowanej wagi było...przypakowanie. Tak stabilna waga paradoksalnie sprawia, że czasem bardzo łatwo zrobić rekompozycję, a lekko umięśniona kobieta spokojnie może wyglądać i mieć obwody kogoś ważącego 2 kilo mniej. Bez najmniejszych problemów.
Z innej beczki, jak się uprzesz na dietę i cardio, to na pewno nie jest opcją po prostu rąbanie kcal. Musisz poszukać bardziej złożonych systemów żywieniowych, związanych bezpośrednio ze sportem, który wybierzesz. Są metody obchodzenia deficytu kcal. Można robić IF, można być na keto, można robić rotacje kalorii czy rotacje makr. Ze wszystkich możliwych rozwiązań jedzenie mniej i mniej jest chyba najgorsze. nie daje to gwarancji, że schudniesz i wagę utrzymasz, ale jest jednak bardziej zgodne z naukowym podejściem do tematu.
Edytowany przez 31 lipca 2018, 10:38
31 lipca 2018, 10:40
Tak :D. Byłam w takiej sytuacji. Z 7 czy 8 lat temu, a wcześniej od czasów liceum, moja piękna i optymalna waga to było z 57-58 kilo. Nie odchudzałam się wtedy, po prostu tak było - dużo chodziłam, bo do szkoły trzeba było zawsze gnać na złamanie karku, bo zostawało się wieczorami ze znajomymi (a nie piłam wtedy, to żadnych dodatkowych kalorii nie było). Nie miałam ani wystających żeber, ani nie byłam koścista, choć zgodnie z BMI to miałam niedowagę. No i mogłam jeść ciacha, pić słodkie. No ale tak koło 24 zaczęłam tyć, aż dobiłam do 87 kilo. Zrzuciłam 25 w ubiegłym roku, zajęło mi to prawie rok. Teraz od chyba pół roku trzymam 63-66 i ani drgnie w dół :). Nawet mam wrażenie, że gdyby drgnęło, to byłoby słabo, bo nie pasowałoby mi już to 58. Pewnie Twoja optymalna waga jest teraz taka, jaka jest. Nie katuj się.
A mogę wiedzieć z czego zaczęłaś tyć? Jadłaś tyle co zawsze i "przyszło samo"? Ja po studiach miałam rok przerwy (szukałam pracy) i siedziałam w domu. Od ukończenia studiów w czerwcu aż do marca kolejnego roku cały czas ważyłam 47,5 kg w porywach do 48 kg a jadłam dużo i mało się ruszałam. W kwietniu poszłam do pracy biurowej i niestety przestałam się ważyć, więc nie wiem kiedy te kg przybyły, ale wiem, że jesienią już ważyłam 50 kg. Myślę, że u mnie duże znaczenie ma właśnie ta praca.
31 lipca 2018, 10:50
Jak się uprzesz, to ja bym zrobiła tak. Jak nie siłownia w klubie, to sprzęt i trening w domu. U mnie jedyną metodą obejścia tej zafiksowanej wagi było...przypakowanie. Tak stabilna waga paradoksalnie sprawia, że czasem bardzo łatwo zrobić rekompozycję, a lekko umięśniona kobieta spokojnie może wyglądać i mieć obwody kogoś ważącego 2 kilo mniej. Bez najmniejszych problemów. Z innej beczki, jak się uprzesz na dietę i cardio, to na pewno nie jest opcją po prostu rąbanie kcal. Musisz poszukać bardziej złożonych systemów żywieniowych, związanych bezpośrednio ze sportem, który wybierzesz. Są metody obchodzenia deficytu kcal. Można robić IF, można być na keto, można robić rotacje kalorii czy rotacje makr. Ze wszystkich możliwych rozwiązań jedzenie mniej i mniej jest chyba najgorsze. nie daje to gwarancji, że schudniesz i wagę utrzymasz, ale jest jednak bardziej zgodne z naukowym podejściem do tematu.Ok, nie będę przeczyła, bo z pewnością to prawda. A pytanie z innej beczki - jaki typ ćwiczeń jest najlepszy z Waszego doświadczenia? Bieganie czy też spacer? Oprócz spaceru na pewno dodatkowo jakieś ćwiczenia w domu (siłownia i basen odpadają). Jeśli ćwiczenia to jakie? Może np. aerobic?
Muszę przyznać, że zaciekawiłaś mnie tym postem. Obecnie mam największe kompleksy na punkcie moich ramion. Wcześniej miałam szczupłe a teraz jest to jedyna część ciała, po której naprawdę widać, że przytyłam. Znalazłam w sieci ćwiczenia z butelkami wody na mięśnie ramion. Po ok. tygodniu ćwiczeń zauważyłam delikatny obrys mięśni i się wystraszyłam i odstawiłam te ćwiczenia. Myślałam, że to zadziała wręcz na odwrót - jeszcze bardziej poszerzy ramiona. A teraz w sumie wychodzi na to, że chyba wcale by tak nie było.
31 lipca 2018, 10:53
Zakładając, że dążysz do trzymania stałej wagi/spadku, to na logikę nie będziesz większa, bo mięśnie są minimalnie bardziej gęste od tłuszczu. Jakieś hardkorowe pakowanie rąk może nie mieć sensu, ale z reguły zbudowanie większych barków optycznie wyszczupla sylwetkę, a na kobiecie zawsze zrobione pośladki czy ładnie wyrzeźbione plecy wyglądają fajnie. I nie mówię o bóg wie jakim pakowaniu. Od idealnej sylwetki dzieli cię pewnie niewiele, bo 2 kilo to mało, więc nie potrzebujesz bardzo drastycznych zmian.
31 lipca 2018, 11:10
Tak :D. Byłam w takiej sytuacji. Z 7 czy 8 lat temu, a wcześniej od czasów liceum, moja piękna i optymalna waga to było z 57-58 kilo. Nie odchudzałam się wtedy, po prostu tak było - dużo chodziłam, bo do szkoły trzeba było zawsze gnać na złamanie karku, bo zostawało się wieczorami ze znajomymi (a nie piłam wtedy, to żadnych dodatkowych kalorii nie było). Nie miałam ani wystających żeber, ani nie byłam koścista, choć zgodnie z BMI to miałam niedowagę. No i mogłam jeść ciacha, pić słodkie. No ale tak koło 24 zaczęłam tyć, aż dobiłam do 87 kilo. Zrzuciłam 25 w ubiegłym roku, zajęło mi to prawie rok. Teraz od chyba pół roku trzymam 63-66 i ani drgnie w dół :). Nawet mam wrażenie, że gdyby drgnęło, to byłoby słabo, bo nie pasowałoby mi już to 58. Pewnie Twoja optymalna waga jest teraz taka, jaka jest. Nie katuj się.
Jak bym czytała o sobie :) 177cm, normalna waga do 24 roku życia 58kg bez odchudzania ze słodyczami i piwem, potem tycie do 85.
Parę lat temu zrzuciłam 20kg (około rok mi to zajęło) i teraz waga waha mi się od 63-65. Ni hu hu nie mogę dobić do magicznych 58kg. Kiedyś zeszłam do 61 - ze stresu prawie nie jadłam dwa tygodnie, ale po unormowaniu się sytuacji wróciłam do 63.
Odpuściłam sobie - ostatecznie nie można całe życie mieć figury nastolatki ;-)
31 lipca 2018, 11:19
Musiałabyś jeść zapewne poniżej PPM, co wiązałoby się z rozwaleniem sobie hormonów. Byłam w podobnej sytuacji, głodziłam się, ćwiczyłam na potęgę, musiałam bo mam io a schudnięcie z tym cholerstwem to mordęga. Doszłam do wymarzonej wagi i naprawdę, wiem, że nie chcesz tego słuchać ale nie było warto. Dla zrujnowanego zdrowia po prostu nie warto się katować ale zrobisz jak chcesz.
PS. Ciało zwyczajnie daje ci do zrozumienia, że ma dość. Z wiekiem granica wagi i tak się przesuwa a skoro skończyłaś studia i szukałaś pracy to masz jakieś 26-27 lat? Wtedy metabolizm zaczyna zwalniać i nie ma bata, że utrzymasz wagę sprzed kilku lat. Może schudniesz ale co, chcesz potem całe życie jechać na 1000 kcal i katować się 3h dziennie dla 2 kg?
Sorki, nie doczytałam, że podałaś wiek. To by się zgadzało. Nie jest możliwe żyć normalnie i utrzymywać wagę np. z czasów jak byłaś nastolatką bez ciężkiej harówy i ogromnych wyrzeczeń.
Edytowany przez 31 lipca 2018, 11:20