- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 marca 2011, 19:36
24 marca 2011, 19:39
24 marca 2011, 19:43
Ja też mam do zrzucenia jeszcze w sumie 10kg i marzę, żeby udało się do wakacji! Mój max to było 79kg, ale taka standardowa moja waga to ok. 76. Mam za sobą różne próby, ale raczej bezskuteczne, bo nigdy nie przekroczyłam granicy 70kg (baa, nawet te 73, któr waże teraz to wielki sukces) Tak więc możes liczyć na moje wsparcie
24 marca 2011, 20:02
24 marca 2011, 20:08
super:) ciesze sie ze sa tu osoby, ktore chca mi pomoc :) od razu czlowiekowi lzej na duszy:)
Moj ideal wagowy to 62-65kg, czyli dluga droga przede mna:P
24 marca 2011, 20:11
24 marca 2011, 20:16
Też byłam na kopenhaskiej, wszczy mi mówili, że to kiepska metoda, no ale oczywiście musiałam przekonać się na własnej skórze... Kg wróciły, ale moje ciało nie wróciło do przedietowej koncycji (chodzi mi o przed wszystkim o zmiejszone piersi). Wyjście z tej diety tak, żeby nie było jojo to SZTUKA. Mi się nie udało, bo mój organizm był tak wygłodniały, że non stop myślałam o jedzeniu i jak już zaczęłam jeść to nie byłam w stanie przestać.
Obecnie jestem na zdrowej (i powolnej) diecie i dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak trudno zrzucić jeden kg tłuszczu, a nie wody.
24 marca 2011, 20:25
24 marca 2011, 20:28
24 marca 2011, 20:35
Kiedyś byłam u dietetyczki, która powiedziała, że stałe godziny posiłków to podstawa diety- wtedy bardzo przyspiesza metabolizm, a do tego nasz organizm nie upomina się o jedzenie, bo "wie", że dostanie o tej porze, co zwykle i nie chodzimy takie głodne (w interecie też dużo piszą o regularnym odżywianu, ale zawsze informacje wydają się pewniejsze, jak dostaje się je z pierszej ręki :))
Ja miałam z tym duży problem, bo zawsze chciałam jeść jaknajmiej, żeby czuć, że jestem na diecie i że chudę. 5 dni w tygodniu jadłam tak po 500kcal, a potem miałam wielkie kompulsy w weekendy. Suma sumarum nic nie schudłam, a do tego zwaliłam metabolizm... Teraz wiem, jakie to było głupie.
Siedzenie w domu też jest podchwytliwe. Często wydaje mi się, że jak wyjdę spotkać się ze znajomymi to zaraz wpadnie kawa/ciasto/pizza, więc zostaję w domu, a potem ciągle podiadam, bo mi się nudzi. Teraz już wiem, że mogę sobie pozwolić na wyjście, tylko zabaieram ze sobą jakąś przekąskę (jabłko), na wszelki wypadek, gdyby ciągnęło mnie do jedzenia
Edytowany przez LadyStardust 24 marca 2011, 20:38