- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 stycznia 2018, 21:51
Hej. Jestem tu całkowicie nowa ,więc jeżeli coś zrobiłam źle przy dodawaniu wpisu, to proszę o wybaczenia.
Mam prawie osiemnaście lat. Przez całe gimnazjum byłam anorektyczką. W trzeciej klasie moja waga spadła ,aż do 28kg, przy wzroście 174cm. Mimo to udało mi się wyjść z anoreksji, napisać egzaminy i pozornie wyzdrowieć. Kiedy poszłam do liceum zaczął się prawdziwy koszmar. Zaczęłam strasznie tyć i ciągle jeść. Z ubrań kupowanych w 5.10.15 zaczęłam ubierać się w 38,40,42. Teraz noszę wspomniane 42, tyle ,że wczoraj będąc na zakupach zauważyłam ,że nawet i 42 zaczyna być na mnie za małe. Po każdych zakupach płaczę. Jestem zrozpaczona. Powoli zamykam się w sobie, w weekendy nigdzie nie wychodzę. Wstydzę się za siebie. Zaczyna się okres 18, za rok studniówka. Nie chcę wyglądać tak jak teraz. Moje diety trwają kilka dni i się poddaję. Nie wiem już co zrobić. Kiedy mówiłam o tym mojej psycholog, która wyleczyła mnie z anoreksji powiedziała ,że mam to zaakceptować i już. Ale w jaki sposób? Skoro całe życie byłam bardzo szczupła, potem miałam anoreksje, to już w ogóle truposz i teraz co? Mam mieć nadwagę?
Kochane, co ja mam zrobić? Czy ktoś miał kiedyś taki problem, albo nadal ma? Jak sobie z tym radzić?
6 stycznia 2018, 23:08
jeśli tak Ci mówi to naprawdę baba jest do bani i ch wie. Słonko jesz bo prawdopodobnie masz extreme hunger. Zjadłaś swoje ciało i organizm chce je odbudować. Jesteś głodna na poziomie komórkowym. .. naprawdę poczytaj wilczoglodna.pl. Anula może Ci pomóc.
Wiem ,że się zjadłam ,ale od tego czasu minęło już 1.5 roku, więc myślałam ,ze sie już odbudowałam. A naprawdę mój wygląd doprowadza mnie do płacz i zamykania się w sobie. Aktualnie, gdyby nie druga klasa liceum nie chodziłabym nawet do szkoły
6 stycznia 2018, 23:11
Wiesz, niektórym dziewczynom udało się pokonać ED własnymi siłami, ale jest to bardzo trudne. Tym bardziej bez wsparcia bliskich. Ale nie wolno Ci się poddać! Szukaj pomocy za wszelką cenę. A przywołany już tu wyżej blog Wilczogłodnej poczytaj koniecznie. Niech będzie dla Ciebie inspiracją. To dobre źródełko nadziei na wygraną z chorobą i normalne życie. Zerknij tam, możesz też chyba do niej napisać.
Wiesz, może i tak, ale kiedy widzę, jak moje koleżanki są bardzo szczupłe, to mnie to dobija. Potem wracam do domu i czeka na mnie mama, która tylko czeka ,żeby mi wmusić bułeczkę lub cokolwiek innego. Cały czas, niby przypadkiem, mówi ,jak to ona ciągle je itp. Wiem ,że to nieprawda, bo widzę co je i ile. Schudła ponad 12kg i jest bardzo szczupła, a ja ciągle tyję i tyję.
6 stycznia 2018, 23:41
mysle ze najrozsadniej byloby udac sie do DOBREGO dietetyka, ktory ulozy Ci dobry jadlospis z porzadna dawka kalorii, na ktorej nie bedzisz tyc,ale tez nie bedzisz chudla. (ewetualnie bedziesz chudla powolutku, zdrowo) Wedlug mnie najblizszy rok powinnas przede wszystkim odzywic organizm i przestac fundowac mu taka hustawke. Dobrze ulozona dieta dostarczy wszystkie potrzebne skladniki, do tego zaspokoi ochote na slodkie w postaci zdrowych "deserów", i stopniowo wyeliminuje napady wilczego głodu. (jak chcesz to moge Ci podac namiar na dobrego dietetyka, ktory na pewno nie zrobi Ci krzywdy dietami ponizej Twojej CPM)
ps zmien psychologa, ta kobieta jest po prostu niedouczona.
Edytowany przez katy-waity 6 stycznia 2018, 23:47
6 stycznia 2018, 23:44
słabe jest to, że bagatelizuje Twoje problemy. Twoim celem powinno być "jeść normalnie".. dlaczego właściwie sie obżerasz ? zajadasz emocje ? czy może najpierw jestes na głodówkowej diecie, nie wytrzymujesz i wpadasz w ciąg obżerania?
6 stycznia 2018, 23:47
mysle ze najrozsadniej byloby udac sie do DOBREGO dietetyka, ktory ulozy Ci dobry jadlospis z porzadna dawka kalorii, na ktorej nie bedzisz tyc,ale tez nie bedzisz chudla. (ewetualnie chudnac powolutku) Wedlug mnie najblizszy rok powinnas odzywic organizm i przestac fundowac mu taka hustawke. Dobrze ulozona dieta dostarczy wszystkie potrzebne skladniki, do tego zaspkoi ochote na slodkie w postaci zdrowych przekasek, i stopniowo wyeliminuje napady wilczego głodu. (jak chcesz to moge Ci podac namiar na dobrego dietetyka, ktory na pewno nie zrobi Ci krzywdy dietami ponizej Twojej CPM)
Ale ja nie chcę utrzymywać wagi. Chcę ją zrzucić. Nie chcę tak dłużej wyglądać. Z chęcią poproszę o dane na priv.
6 stycznia 2018, 23:53
Nie wiem właściwie dlaczego jem. Nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu wieczorem przychodzi taki czas ,że chce jeść ,a może nie do końca jestem głodna. Może robię tak ,bo lubię robić z siebie ofiarę ,że nie mogę schudnąć. A może tak tylko sobie wmawiam? Sama nie wiem
7 stycznia 2018, 00:31
Nie wiem właściwie dlaczego jem. Nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu wieczorem przychodzi taki czas ,że chce jeść ,a może nie do końca jestem głodna. Może robię tak ,bo lubię robić z siebie ofiarę ,że nie mogę schudnąć. A może tak tylko sobie wmawiam? Sama nie wiem
myśle, że przede wszystkim powinnaś odnaleźć tą przyczynę.. najlepiej z psychologiem. no i ją zlikwidować. jakaś mądra osoba powinna Ci ułożyć dietę na stabilizację wagi, wspierać psychicznie, a następnie dopiero za jakiś czas myśleć o pracy nad sylwetką, ale koniecznie zdrową dietą (czyli nie żadne głodówki - 1000 kcal to też głodówka) i sensownym treningiem, koniecznie siłowym byś miała możliwość odbudować mięśnie.. jeżeli z ana wskoczyłaś od razu na obżarstwo to pewnie jesteś "zalana", miękka i dlatego ogółem nie za dobrze wyglądasz. powinnaś zbudować mięśnie..
7 stycznia 2018, 02:31
Nie wiem właściwie dlaczego jem. Nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu wieczorem przychodzi taki czas ,że chce jeść ,a może nie do końca jestem głodna. Może robię tak ,bo lubię robić z siebie ofiarę ,że nie mogę schudnąć. A może tak tylko sobie wmawiam? Sama nie wiem
Dałabym sobie spokój chwilowo z poszukiwaniem przyczyn na Twoim miejscu i grzebaniem się w psyche. Jeśli terapia to przede wszystkim grupowa. Ludzie głodzeni przez długi czas, niezależnie od powodów, mają potem problem z kontrolą apetytu i jest to zupełnie naturalne zjawisko. Idź do dobrego dietetyka, takiego, który założy wolny spadek wagi (max kilo na miesiąc) lub wręcz na poczatku utrzymanie wagi. Nie porównuj sie ze swoimi koleżankami, bo one i ich ciała nie przezyły tego co Ty.
7 stycznia 2018, 08:45
Hej , niestety tez chorowalam na anoreksje, nie doszlam nigdy do tak niskiej wagi jak ty. To ciezka praca, nie kazdemu udaje sie wyzdrowiec w 100% , jezeli wogole jest to mozliwe.
O sobie moge powiedziec ,ze wygladam na zdrowa waze 53 kg ale z psychika nadal nie jest wporzadku. Martwie sie kazdym dodatkowym kg, mierze się i sprawdzam wage bardzo czesto, uwazam na to co jem. To nieustajaca walka.
Tobie moge polecic dobrego psychologa . Moze znajdz pasje, idz na silownie/fitness ? Widze ,ze tez jestes z Warszawy wiec moge polecic Ci jakas fajna. Nie bedziesz myslec ciagle o jedzeniu i przy okazji poprawisz swoje ciało.
A ile teraz wazysz?
7 stycznia 2018, 08:54
Przeszłam przez podobną sytuację, tylko u mnie najpierw była anoreksja a potem bulimia... Z bardzo niskiej wagi przybierałam (przez przejadanie się...) aż w końcu ważyłam więcej niż przed ED. Pomogło kilka moich pasji które zepchnęły obsesję na punkcie jedzenia na dalszy plan. A byłam już w momencie kiedy nie wiedziałam, co jeść, żeby było ok. Nie miałam pojęcia, jaka porcja to normalna, prawidłowa dla mnie porcja. Ogarnął mnie mój chłopak, wręcz za mnie gotował. Jakbym go nie miała, to na pewno pomogłaby wizyta u dietetyczki (ale takiej ogarniającej ED) i ułożenie takiej diety, żebym wiedziała, co kiedy i ile jeść, żeby było dobrze. Głowa by odpoczęła po prostu.
To zabrało bardzo dużo czasu. Nauczyłam się w zasadzie jeść na nowo, zaczęłam wreszcie biegać dla funu a nie dla spalonych kcal. Odkryłam parę rzeczy, które stały się znacznie ważniejsze od jedzenia. A zakazany owoc przestał być zakazanym ;-) i waga zaczęła spadać. Powoli i opornie, ale już jest w miarę ok. A przede wszystkim nie mam już problemu z jedzeniem.
To odbudowywanie się trwa, po 1,5 roku to już bliżej niż dalej! Natomiast jeśli mogę ci coś powiedzieć - z twojego wpisu wynika, że ciągle próbujesz zacząć dietę. A z mojego skromnego doświadczenia widzę, że zaczęłam "zdrowieć" kiedy przestałam być wiecznie na diecie :) albo próbować być. U mnie najlepszą (ba, jedyną skuteczną) opcją było dać sobie na luz, nauczyć się jeść normalnie, a dopiero potem wprowadzać takie zmiany, żeby zrzucić, ale żeby głowa się nie pokapowała że to znowu jakieś diety. Wiem że to brzmi jak bełkot, ale dla mnie to była jedyna rzecz, która mnie z tego wyciągnęła. Ma to sens w ogóle? Nie wiem, ale jak coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie ;)
W każdym razie życzę powodzenia i super zabawy na studniówce !