- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 marca 2017, 00:05
Cześć dziewczyny.
Już tu kiedyś byłam...
Daaawno daaaawno temu. Pamiętam, że to był jedyny portal, który był w stanie w jakikolwiek sposób zmotywować mnie do odchudzania. Ważyłam jakieś 70 kg, chciałam schudnąć do 60, zdarzało się ze zaniedbałam dietę i waga skakała do 73 kg, a ja czułam się wtedy jak wielki balon. A to było tylko 73 kg....
Teraz, po kilku latach wracam do Was, biczując się przy tym parówkami, błagając o jakiekolwiek porady, jakieś cudowne uzdrawiające słowa, po których w końcu zachce mi się stoczyć kolejną prawdziwą walkę z apetytem i lenistwem.
Bo dobiłam do 90 kg.
I szczerze, to nawet nie widziałam się w lustrze przez tych kilka ostatnich lat jako grubasa, ba, nawet wydawało mi się, że jakoś specjalnie dużej nadwagi nie mam. Otrzeźwienie przyszło dopiero parę dni temu, kiedy się zwazyłam, a z przodu pojawiła się ta koszmarna 9-tka. Nagle przeglądając się w lustrze dostrzegłam, że kurcze, coś ta buzia mi się nalana jakaś zrobiła. I te ramiona. Zawsze miałam takie tłuste ramiona? I boczki jakieś takie galaretowate, no coś chyba jest na rzeczy, waga się nie zepsuła..
Więc dziewczyny, chcę znowu wyglądać jak kobieta, a nie jakiś człekokształtny bazyliszek z dwoma podbródkami...I potrzebuję WASZEJ pomocy bo nikt jak Wy nie potrafi zmobilizować, dodać siły.
Bo ja tej siły nie mam. Mam niedoczynność tarczycy, a ostatnio także problemy z nadciśnieniem, jakiś czas temu pojawiła się u mnie także lekka nerwica. Do tego moje zycie mnie nie satysfakcjonuje, jestem już prawie przed 30tką a niczego nie osiągnęłam, nie mam pieniędzy, nadal nie wiem co chcę w życiu robić, brakuje mi pasji.
Czuję, że jak nie schudnę teraz, to utyję do takiej wagi, po której już nie będzie odwrotu, stoczę się na samo dno(dosłownie i w przenośni), bo w końcu i facet nie bedzie na mnie chciał patrzec i wszystko inne się zawali. na razie sugeruje mi tylko, żebym trochę schudła, ale nie oszukujmy się, który facet chce mieć przy sobie bekę.
Więc dziewczyny. Co zrobić, żeby zacząć i nie poddać się po dwóch dniach?Kiedyś to wiedziałam, dziś potrzebuję pomocy.
Jak poradzić sobie z odchudzaniem, ćwiczeniami, mając nadcisnienie (ktore utrudnia ćwiczenie) oraz niedoczynnosc(ktora utrudnia sam proces gubienia kg)?
Może jest tam ktoś, kto boryka się z podobnymi problemami?
Poradźcie...
Pozdrawiam ciepło towarzyszki niedoli.
6 marca 2017, 08:12
No u mnie też podobnie, w wieku 17 lat ważyłam 68 kg przy 171 cm i mój ówczesny facet zaczął mi tyradę, że jestem otyła - schudłam do 57 w bardzo głupi sposób. Potem wahałam się co roku - zimą więcej, latem mniej ale gdzieś byłam w okolicach tej 65. Mijały lata, było coraz gorzej aż miesiąc temu okazało się, że ważę ponad 80 kilogramów. Przestraszyłam się okropnie, ale przynajmniej wzięłam się za siebie.
A co do motywacji to dla każdego jest to co innego - ja po prostu marzę żeby mój facet udźwignął mnie przy przenoszeniu mnie przez próg w dniu ślubu :D
6 marca 2017, 08:22
pierwszy krok i najwazniejszy masz za soba. Decyzja o podjeciu odchudzania. Wreszcie otrzeźwiałas i jestes przerazona tym jak wygladasz, to powinno dac Ci solidnego kopa. Waz sie jak najczęsciej, przegladaj w lustrze, ogladaj swoje grube zdjecia, zeby motywacja nie spadała. Wykup diete vitalii, albo po prostu odrzuc smieciowe zarcie i na poczatek pewnie wystarczy. Duzo spaceruj, duzo pij wody. Powodzenia
Grunt to sie obudzić :)
6 marca 2017, 08:46
małymi kroczkami do celu :)
Pierwsze co to zrób sobie zdjęcie w bieliźnie mnie to mega zmotywowalo jak zobaczyłam siebie jak wyglądam.. i od tego czasu mam Już -8 kg mniej i nie poddaje sie.. zrobiłaś kiedyś błąd bo Jakbus się wazyla np co 2 tyg to na pewno nie dprowadzila byś do wagi 90kg. Zacznij od wykupienia diety :)
Ja jestem mega zadowolona bo dania są naprawdę bardzo dobre i na początek lekki ruch jakieś spacery, rower zapisz się może na zumbe :) zobaczysz czas minie a Ty będziesz zadowolona i dumna z siebie :) zobacz swoje zdjęcie jak wugladalas kiedyś i daz do tego powodzenia :)
6 marca 2017, 09:17
Niestety mądrych rad nie mogę Ci dać. Sama od niedawno się odchudzam, parę kilo za mną, kilkadziesiąt przede mną. Ja też tutaj byłam parę lat temu, z wykupioną dietą schudłam kilka kilogramów. Pierwszego zastoju wagi nie przetrwałam. Teraz też mi waga stanęła, ale idę dalej bo cały czas myślę, co by było gdybym te kilka lat temu się nie poddała. Nie chcę za rok czy dwa znowu się zastanawiać
Powodzenia. I nie poddawaj się
6 marca 2017, 09:17
dasz rade,trzeba powoli i konsekwentnie jeść zdrowo i ćwiczyć,dbać o siebie,pielęgnować ciało
6 marca 2017, 09:39
Rozumiem Cie! Ja tez tak mam... nie zalamuj sie! Damy rade! Jak pisze Ewa Ch. "Zal z powodu niepodjetej proby z pewnoscia bedzie bardziej dotkliwy niz niepowodzenie"! Zaczynamy!!!!!
6 marca 2017, 09:39
Rozumiem Cie! Ja tez tak mam... nie zalamuj sie! Damy rade! Jak pisze Ewa Ch. "Zal z powodu niepodjetej proby z pewnoscia bedzie bardziej dotkliwy niz niepowodzenie"! Zaczynamy!!!!!
6 marca 2017, 10:10
mam podobną historie ... tyle że bez tarczycy itp. tu zapewne najlepszy jest lekarz a w odchudzaniu proste a zarazem najbardziej wymagające- zmiana nawyków. ja polecam z własnego doświadczenia: dużo warzyw, zamiast słodyczy dużo owoców, zamiast smażonego i mięsa wieprzowego itp. to koniecznie ryby, dużo wody i dużo aktywności na początek najlepszy jest rower, marsze, domówki. pozdrawiam i powodzenia ;)
6 marca 2017, 10:34
Sliciak - nie jesteś jedyną "recydywistką" w tym gronie :) Ja też pierwszą swoją przygodę z Vitalią rozpoczynałam od wagi 77kg i wtedy chciałam zejść do 65 kg. Wtedy, w diagnozie Vitalii przeczytałam ostrzeżenie, że jak o siebie nie zadbam, to za dwa lata dobiję do 90kg. Wtedy wydawało mi się to niemożliwe :) Minęło parę lat, chyba z 8 i wróciłam z podkulonym ogonem i z bagażem "doświadczeń" na poziomie 93kg. Co prawda ten "imponujący" wynik osiągnęłam stosunkowo niedawno (6 m-cy na L4 z powodu schorzenia kręgosłupa, zajadanie nudy, emocji, zmęczenia chorobą itp), wcześniej przez ten czas udawało mi się utrzymywać wagę wahającą się od 76-86 kg. Od 20 lutego zaczęłam walkę o siebie i swoje zdrowie, poszukałam pomocy dietetyka i trenerów, którzy rozpisali mi dietę i treningi. Właśnie jestem po domowym treningu, po południu lecę na siłownie. Wieczorem warsztaty dietetyczno-personalne. Trenerzy motywują mnie do wysiłku i uczą, jak zmienić sposób życia i jedzenia. To trudna i nierówna walka, ale musi mi się udać. W czerwcu wesele brata i nie chciałabym wciskać się w worek po kartoflach tylko w jakąś ładną sukienkę i wyglądać jak człowiek. Czuć się dobrze i mieć siły przetańczyć całą noc :) Myślę, że się uda. Mnie i Tobie. Trzymam kciuki i pozdrawiam.