Temat: Czy cheat day w moim przypadku to dobry pomysł?

Witam. :)

Odchudzam się od końca sierpnia br. Moja dieta opiera się na bilansie -200 kcal od mojego dziennego zapotrzebowania. Jest to głównie dieta białkowa - serki, jogurty, owoce, omlety, naleśniki, itd. Wspieram ją codziennym treningiem (1,5h) - naprzemiennie jest to albo trening cardio albo na nogi (ponieważ zależało mi na utracie tłuszczu właśnie z nich). Nie robiłam sobie żadnych dni przerwy od diety, od treningów może 2-4, kiedy naprawdę nie mogłam ćwiczyć. Łącznie schudłam 16 kg. No i z racji tego, że za niedługo mam urodziny i niedługo będzie setny dzień mojej diety, chciałam pozwolić sobie na "dzień przyjemności". :) Myślałam o pizzy brokułowej, kawałku ciasta i kawie karmelowej - ot takie trzy dobroci. :) Z drugiej strony - boję się jaki może być wpływ tych przyjemności na organizm? Bardziej jednak boję się, że posmakują mi na tyle, że ciężko mi potem będzie wytrwać na diecie, bo pojawią się te "smaczki". Teraz stwierdzam, że chętnie bym je przekąsiła, ale mogę spokojnie nad tą pokusą zapanować. Dziewczyny, doradźcie mi proszę czy to dobry pomysł, pozdrawiam! :)

Sama musisz wiedzieć ja zrzucilam jakies 13kg do mojego idealu brakuje mi 5 i nie mogę tego zbic a to dlatego ze wlasnie każdy taki cheat day czy meal trwa tydzień czy dwa i później musze zaczynać na nowo w dodatku przez ten tydz dwa jem tak jakbym chciała nadrobić, ale jeśli masz urodziny pozwol sobie na to na co masz ochote nie popadajmy w paranoje

Coś mi się tu nie zgadza. Piszesz że odchudzasz się od końca sierpnia, czyli praktycznie 3 miesiące, i schudłaś 16kg, a kalorycznie jest CPM-200. Gdzieś jest przekłamanie. 

Żeby tyle schudnąć w tak krótkim czasie to albo musiała byś być bardzo otyła (BMI w granicach 35 i wyżej) albo na ostrej głodówce. 

Niezupełnie, według zapotrzebowania moja kaloryczność wyniosła 1400 kcal, dlatego na diecie zeszłam do 1200, co jest dla mnie optymalne, nie głodzę się. 

Sorry ale chyba popieprzyło Cię się ciut, albo bardziej niż ciut. Jest coś takiego jak CPM i PPM. PPM jest to ilość energii którą Twój organizm potrzebuje aby prawidłowo funkcjonować, aby krew pompować, aby narządy pracowały ..... gdy Ty leżysz i nic nie robisz, i stawiam na to że to jest to 1400 kcal. Natomiast CPM to ilość energii PPM plus każdy dodatkowy ruch, czyli wstajesz myjesz zęby, idziesz do pracy, ćwiczysz .... jak ćwiczysz 1.5 godziny dziennie to stawiam na to że CPM będzie w okolicy 2300kcal. Czyli jedząc zdrowo ale na redukcji 200kcal powinnaś jeść .... 2100kcal. 

Podsumowując .... od trzech miesięcy głodzisz się i to ostro.

nawet nie wiedziałam, że tak można zinterpretować obcięcie kalorii  od zapotrzebowania, bo "głównie dietę białkową" widziałam juz w róznych odsłonach  ;)

Słonce, odejmujesz 200 od całkowitego zapotrzebowania a nie od podstwowego. Wszystko poniżej 1400 kcal to głodzenie, może nie brzusia ;), ale reszty narzadów na pewno.

W ten sposób. Na chwilę obecną waga mi leci tygodniowo o ok. 0,5 kg, nie było żadnych zastojów w jej utracie, chciałabym zejść jeszcze tylko o 5 kg w dół i utrzymać wagę. W jaki sposób podejść do tej diety (i do takiego cheat daya przy okazji) żeby organizm nie zwariował? Zwiększać tygodniowo do 50 kcal czy jak to widzicie żeby było najbezpieczniejsze i żeby waga była stała?

Nie rozumiesz, to nie jest dieta tylko głodówka, a Twój organizm już zwariował. Będąc na tak ostrym deficycie gdzieś ciachnął kcal, najczęściej pierwszy leci układ hormonalny, o czym dowiadujemy się zazwyczaj dużo później. Szanse na utrzymanie wagi są praktycznie zerowe, nie mówię że ich nie ma, ale pewnie na 10 osób na takiej głodówce udaje się to jednej. 

Ja bym już teraz dodawała po 200kcal tygodniowo, doszła do CPM, utrzymała kalorycznie na poziomie CPM ze dwa miesiące, a później ponownie próbowała redukcji, tym razem rozsądnej redukcji.

Pamiętaj że im dłużej będziesz na takiej głodówce tym więcej szkód narobisz sama sobie i tym wyższa będzie cena powrotu do normalnego jedzenia.

Właśnie dlatego żeby utrzymać, nie chciałabym tak od razu "szaleć" i wrzucać tych 200 kcal, tylko nawet zwiększać stopniowo o te 50. Też nie chcę robić takiego przeskoku organizmowi z dnia na dzień, bo na pewno od razu zacząłby wszystko odkładać. Dobrze że doradziłyście, dzięki.

Rób co chcesz, ale nie przychodź z płaczem za pół roku że waga nie spada, okresu brak, włosy marne, paznokcie się łamią, energii zero, anemia, skóra szara i pomarszczona, nie mówiąc już o tym że zero mięśni.... 

A tak swoją drogą 50kcal to ile to jest ... pół jabłka? 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.