- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 czerwca 2015, 23:01
Jako iż nie mogę żyć bez słodyczy, bo mnie na cukier ssie tak, że sobie nie wyobrażacie, od 3 miesięcy jestem na nowym systemie, który miał się pierwotnie nazywać stabilizacją, a jednak nadal chudnę.. (w sumie to się cieszę, ale w takim tempie to za kolejne 3 miesiące będę mieć niedowagę..)
Polega to na tym, że 6 dni w tygodniu jem tak jak kiedyś na diecie (czyli prosto, zdrowo, totalnie bezcukrowo około 1300-1500kcal, każdy dzień składa się z 50% białka - wtedy nie chodzę głodna i mam dużo siły, zresztą mój organizm bardzo dobrze czuję się na takich ilościach białka, co zresztą widać po braku syfów na twarzy). Natomiast siódmego dnia, w tym przypadku jest to piątek, jem same węglowodany, składające się głównie z moich ukochanych słodyczy i równie ukochanej Pizzy. W taki cały dzień potrafię nabić 7 tys kcal i to nie jest żart. Uzupełniam w ten sposób energię na cały kolejny tydzień, a w niedzielę i poniedziałek to po prostu chodzę jak królik Duracell.
Do tego ćwiczę tak średnio 3-4 razy w tygodniu po godzinie. Nie mam pojęcia ile kcal spalam, ale pot zalewa mi oczy. Teoretycznie wszystko, cały tydzień powinien się wyrównać i nie powinnam ani chudnąć ani tyć. A jednak ciągle chudnę.. Miesiąc temu było 59kg, niedawno było trochę ponad 58 a w ostatni czwartek pokazało 57,8kg... A potem zrobiłam eksperyment po piątkowym obżarstwie i zważyłam się w sobotę, tadamtadam 62kg!!! Oczywiście nie przejęłam się tym, bo wiem, że w czwartek znowu będzie 58.. albo mniej... no właśnie, dlaczego mniej??
16 czerwca 2015, 23:05
Po prostu waga Ci się waha, też tak mam - to przez hormony :) Jak mniej zjesz- ważysz mniej, a jak zjesz więcej- ważysz więcej. Teoretycznie sylwetka nie powinna sie zmieniać :)
16 czerwca 2015, 23:06
Polega to na tym, że 6 dni w tygodniu jem tak jak kiedyś na diecie (czyli prosto, zdrowo, totalnie bezcukrowo około 1300-1500kcal. Do tego ćwiczę tak średnio 3-4 razy w tygodniu po godzinie. Nie mam pojęcia ile kcal spalam, ale pot zalewa mi oczy.
To Ci psikus, chudniesz na redukcji. Nawet jeśli jednego dnia wydaje Ci się, że tak się obżerasz to nie znaczy, że nadrobisz deficyt. Chudniesz = jesz za mało. To serio nie jest takie trudne, zwłaszcza jeśli w gre nie wchodza żadne problemy hormonalne. Po zeżarciu pizzy i tony slodyczy ważysz więcej, ale normalne, że to wydalisz, a nie przytyjesz.
Edytowany przez c96938a5d20d709c8315a86845e9d6db 16 czerwca 2015, 23:07
16 czerwca 2015, 23:10
Bo nieświadomie robisz jakąś szatańską wariację na temat carb nite. A na tym się chudnie. Problem jest taki, że mało ma takie żywienie wspólnego ze zdrowiem, szczególnie, jeśli ładowanie węglami robisz syfem + wyrabiasz sobie piękną bazę do kompulsywnego obżerania się.
16 czerwca 2015, 23:55
To mi wygląda na początki kompulsywnego jedzenia. Weź w garść, bo za nim się obejrzysz możesz mieć ogromny problem!
17 czerwca 2015, 01:17
To mi wygląda na początki kompulsywnego jedzenia. Weź w garść, bo za nim się obejrzysz możesz mieć ogromny problem!
Edytowany przez Bionade 17 czerwca 2015, 01:18