Temat: deficyt kaloryczny = chudnięcie ?

Do tej pory myślałam, że żeby schudnąć NAJWAŻNIEJSZY jest ujemny bilans kaloryczny i że jeżeli się go zachowuje to nie ma wyjścia, trzeba chudnąć. Trafiłam jednak na ten artykuł http://www.womenshealth.pl/cala-prawda-o-liczeniu-... i już zgłupiałam. 

Mit 7: kalorie ponad wszystko

Jeśli zjem mniej niż moje zapotrzebowanie, na pewno schudnę, a jeśli więcej – utyję.

Prawda: Ta matematyka niestety nie jest taka prosta, ponieważ w grę wchodzi znacznie więcej czynników, wśród których bardzo ważne są problemy hormonalne. Jeśli latami odchudzałaś się, głodując, żyjesz w stresie, mało śpisz, jesz dużo cukrów i przetworzonej żywności, metabolizm może być rozregulowany i oparte na średnich wzory nie będą odzwierciedlać Twojego aktualnego zapotrzebowania energetycznego. W takim wypadku przydadzą Ci się dokładne badania i pomoc dobrego specjalisty.

więc jak to w końcu jest?

No to już się w ogóle nie dziwię, że tyjesz z powietrza. To oczywiste przy diecie 1200 kalorii, to jest na pewno poniżej zapotrzebowania, chyba że a. leżysz pod respiratorem, b. masz w okolicy roczku i jesteś bardzo drobna do tego :P Przecież jak się je poniżej swojego zapotrzebowania do metabolizm zaczyna spowalniać. Widzę po forum - sama byłam na głodówkowej diecie, szukałam informacji jak z niej wyjść, w końcu przeskoczyłam z dnia na dzień do normalnego poziomu i zbilansowałam sobie dietę, waga mi skoczyła o 2 kg, ale teraz już normalnie dalej chudnę (przy 1700-1800 kaloriach obecnie + coś tam poćwiczę). Widocznie miałam szczęście, bo większość ludzi jednak pisze że po takiej diecie ma rozwalony metabolizm i tyje nie raz przy 1200 kaloriach. Widocznie jak jadłaś 800, czy tam 1200 to zepsuty metabozlim i faktycznie, w takim razie każdy nadprogramowy kęs jedzenia ponad "głodową rację" oznaczać może tycie = stąd wrażenie tycia z powietrza. Idź do dobrych lekarzy. Najpierw do endokrynologa - ja byłam kiedyś (jak miałam problemy z hormonami, nomen omen też przy wadze 100 kg+) u czterech różnych, zanim trafiłam na sensownego, powinien ci zlecić praktycznie większość hormonów, wszystkie tarczycowe, prolaktynę, testosteron, etc. Poza tym oczywiście morfologia i posprawdzanie ewentualnego niedoboru witamin. A dalej to już dobry dietetyk, i jako dobry rozumiem kogoś kto nigdy nie da Ci diety poniżej zapotrzebowania (oblicz sobie sama przed wizytą żeby wiedzieć czy uciekać od niego z gabinetu czy nie), rozpisze ci tą dietę i uwzględni makroskładniki a nie tylko da kartkę co można a co nie jeść. Nie wiem jak się naprawia metabolizm, chyba najpierw się dobija do górnej granicy zapotrzebowania, na pewno nie daje się komuś 1200 kcal. Widziałam Twój post o witaminie D też, trochę mogło pomóc, ale to chyba kwestia skopanego metabozlimu, a nie ma żadnego badania po którym masz jednoznaczną odpowiedź na pytanie "czy mam skopany czy nie". Moim zdaniem powinnaś przyjąć, że tak - masz, możliwe że też coś z krwią lub hormonami. Na prawdę się nie tyje z powietrza jak zdrowotnie jest wszystko dobrze

Wilena napisał(a):

No to już się w ogóle nie dziwię, że tyjesz z powietrza. To oczywiste przy diecie 1200 kalorii, to jest na pewno poniżej zapotrzebowania, chyba że a. leżysz pod respiratorem, b. masz w okolicy roczku i jesteś bardzo drobna do tego :P Przecież jak się je poniżej swojego zapotrzebowania do metabolizm zaczyna spowalniać. Widzę po forum - sama byłam na głodówkowej diecie, szukałam informacji jak z niej wyjść, w końcu przeskoczyłam z dnia na dzień do normalnego poziomu i zbilansowałam sobie dietę, waga mi skoczyła o 2 kg, ale teraz już normalnie dalej chudnę (przy 1700-1800 kaloriach obecnie + coś tam poćwiczę). Widocznie miałam szczęście, bo większość ludzi jednak pisze że po takiej diecie ma rozwalony metabolizm i tyje nie raz przy 1200 kaloriach. Widocznie jak jadłaś 800, czy tam 1200 to zepsuty metabozlim i faktycznie, w takim razie każdy nadprogramowy kęs jedzenia ponad "głodową rację" oznaczać może tycie = stąd wrażenie tycia z powietrza. Idź do dobrych lekarzy. Najpierw do endokrynologa - ja byłam kiedyś (jak miałam problemy z hormonami, nomen omen też przy wadze 100 kg+) u czterech różnych, zanim trafiłam na sensownego, powinien ci zlecić praktycznie większość hormonów, wszystkie tarczycowe, prolaktynę, testosteron, etc. Poza tym oczywiście morfologia i posprawdzanie ewentualnego niedoboru witamin. A dalej to już dobry dietetyk, i jako dobry rozumiem kogoś kto nigdy nie da Ci diety poniżej zapotrzebowania (oblicz sobie sama przed wizytą żeby wiedzieć czy uciekać od niego z gabinetu czy nie), rozpisze ci tą dietę i uwzględni makroskładniki a nie tylko da kartkę co można a co nie jeść. Nie wiem jak się naprawia metabolizm, chyba najpierw się dobija do górnej granicy zapotrzebowania, na pewno nie daje się komuś 1200 kcal. Widziałam Twój post o witaminie D też, trochę mogło pomóc, ale to chyba kwestia skopanego metabozlimu, a nie ma żadnego badania po którym masz jednoznaczną odpowiedź na pytanie "czy mam skopany czy nie". Moim zdaniem powinnaś przyjąć, że tak - masz, możliwe że też coś z krwią lub hormonami. Na prawdę się nie tyje z powietrza jak zdrowotnie jest wszystko dobrze

jak ktoś się odchudza od początku 1200 kcal to wiadomo, że rozwala sobie metabolizm. Przychodzi jednak taki moment, że waga nie chce już spadać, jeżeli są to ostatnie rezerwy tłuszczu, to przecież organizm tak łatwo nie chce ich " oddać ". Nie mam na myśli normalnych zastojów wagi, a bardziej momenty gdy ktoś ma już i tak niską wagę, a do " ideału" brakuje niewiele. Czytałam, że wtedy trzeba podjąć jakieś inne, niestandardowe kroki, typu właśnie niskokaloryczna dieta, czyt. ok 1200, low carb, albo spalacze. ale ja się nie znam, to po prostu czytałam gdzieś i uważam, że coś w tym może być.

Mnie się wydaje, że jak ktoś ma niską wagę i zostało mu te ostatnie kilka kilogramów to najpierw powinien lekko pomanewrować rozkładem, zwiększyć trochę tłuszcz i białko, a obciąć węgle - ale nie znacznie, w sumie low carb może być niebezpieczne dla nerek, więc albo pod kontrolą lekarza, albo jak na własną rękę to j.w w jakiś rozsądnych granicach, żeby sobie nie zakwasić organizmu. Albo trzeba trochę rozkręcić metabolizm przyzwyczajony do niższej liczby kalorii, dobić do swojej górnej granicy zapotrzebowania (oczywiście zdrowym jedzeniem), zostać tak jakiś czas i potem znów obciąć kalorie, organizm przyzwyczajony do tej większej ilości już odczuje zmianę (a przecież się nie utyje jak się nie przekracza zapotrzebowania - oczywiście jak się nigdy nie jadło poniżej i nie ma się zaburzonego metabolizmu. Jak rozmawiałam z endokrynologiem, a byłam po setce na prawdę durnych diet, kompulsach i głodówce (rozmawiałam już na normalnej zbilansowanej diecie) to stwierdził, że żeby mi do głowy przypadkiem nie przyszło teraz wracać do jedzenia poniżej zapotrzebowania i jak będę miała zastój to mam właśnie się bawić makrami i zacząć sprawdzać IG. Wiem, że to nie dietetyk, ale pomógł mi się ogarnąć z dietą jak dietetycy nie pomagali, więc ja się tego trzymam. No ale oczywiście nie neguję spalaczy czy tam 1200 kcal, może komuś pomaga, ja się po prostu bym bała na sobie sprawdzać (jak ktoś ma zapotrzebowanie minimum 1500, jadł 1800 i obcina na finishu do 1500 to jeszcze, ale jak jadł 1500 i ścina do 1200 to już ryzyko że metabolizm jeszze bardziej spowolni?).

A poza tym hellokitty12 nie jest na końcu odchudzania, tylko ma jeszcze sporo przed sobą. Wydaje mi się, że ma zaburzony metabozlim i to masakrycznie. Dlatego 1200 kcal to jakaś pomyłka = stąd chyba powinna jednak podbić do góry kalorie, jeść w górnej granicy zapotrzebowania, wyrównać przemianę materii i dopiero się brać za odchudzanie? 

Ja znam ludzi, ktorzy od czasu do czasu robia sobie glodowki zdrowotne albo, ktorzy mieli rozne przejscie i ze stresu przez pewien okres prawie nic nie mogli zjesc i nie popsol im sie od tego od razu metabolizm i nie zamienili sie pozniej w "grubaskow";) a dodatkowo jescze chudli w okresie jak mniej jedli.

Wlasnie wszystko zalezy jaki mamy orgaznim, ja tez jestem zdania, ze osoby, ktore maja problemy z przemiana powinny unikac drastycznych diet, zeby sobie jescze nie pogorszyc. Ale nie wiem czy 1200 to jest drastyczna dieta, ja teraz nie jestem na zadnej diecie, jem tyle ile potrzebuje i mysle, ze to oscyluje w granicy 1500 na dzien.  

Jasne, ale głodówki oczyszczające (już bez wchodzenia w dyskusję czy są sensowne czy nie) trwają ile? Kilka, kilknaście dni? Po głodówce takiej, czy jakiejś stresującej sytuacji nikt się nie dziwi jak z powrotem tyje do poprzedniej wagi. Moja mama też chudnie w stresowych sytuacjach, ale potem wraca do swojej stałej wagi. Jedzenie głodówkowe przez dłuższy czas już jest gorszym pomysłem. Aczkolwiek mówię, jestem żywym przykładem na to, że jedząc 300 kcal można dojść do 1800 i na tym chudnąć, ale odnoszę wrażenie że miałam więcej szczęścia niż rozumu i to jest loteria czy się uda, czy nie. 1200 jest drastyczne, nikt nie ma tak niskiego BMR. Jak dane z pamiętnika są prawdziwe to (zakładając, że nic nie ćwiczysz) Twoje absolutne minimum to coś koło 1800 - 1500 to też poniżej tej zdrowej granicy = dalej psujesz sobie metabolizm. 

Wiem, ze w teorii biorac pod uwage moj wzrost wiek i wage oraz to, ze cwicze to z 1800 kalorii powinnam spalac ale niestety w praktyce nie jest tak pieknie.  Ja nigdy duzo nie jadlam i teoretycznie  nie powinnam byla tyc ale jednak bylo inaczej i tego nie da sie logicznie wytlumaczyc:/

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.