Temat: deficyt kaloryczny = chudnięcie ?

Do tej pory myślałam, że żeby schudnąć NAJWAŻNIEJSZY jest ujemny bilans kaloryczny i że jeżeli się go zachowuje to nie ma wyjścia, trzeba chudnąć. Trafiłam jednak na ten artykuł http://www.womenshealth.pl/cala-prawda-o-liczeniu-... i już zgłupiałam. 

Mit 7: kalorie ponad wszystko

Jeśli zjem mniej niż moje zapotrzebowanie, na pewno schudnę, a jeśli więcej – utyję.

Prawda: Ta matematyka niestety nie jest taka prosta, ponieważ w grę wchodzi znacznie więcej czynników, wśród których bardzo ważne są problemy hormonalne. Jeśli latami odchudzałaś się, głodując, żyjesz w stresie, mało śpisz, jesz dużo cukrów i przetworzonej żywności, metabolizm może być rozregulowany i oparte na średnich wzory nie będą odzwierciedlać Twojego aktualnego zapotrzebowania energetycznego. W takim wypadku przydadzą Ci się dokładne badania i pomoc dobrego specjalisty.

więc jak to w końcu jest?

Jest nawet dieta ktora polega na niejedzeniu do 18 i od 18 dowalasz sobie cale zapotrzebowanie. I tez dziala.

jak dla kogos  1 jablko to posilek, to moze mu wyjsc 5-6 "posilkow"" dziennie w granicach 2tys.kcl 

odchudzanie to nie tylko deficyt kaloryczny, ale tez proporcje miesni do tluszczu. duze otluszczenie sprawia, ze ktos przy nawet relatywnie niskiej wadze moze wygladac na duzo wiecej - a to dlatego, ze zywi sie salata i jogurtem i nie cwiczy. 

No właśnie, są osoby, które mimo niskiej wagi, mają sporo tkanki tłuszczowej. A są też takie jak Miranda Kerr- mało mięśni, ale też bardzo niski poziom tkanki tłuszczowej. Szczęściara.

nuta napisał(a):

jak dla kogos  1 jablko to posilek, to moze mu wyjsc 5-6 "posilkow"" dziennie w granicach 2tys.kcl odchudzanie to nie tylko deficyt kaloryczny, ale tez proporcje miesni do tluszczu. duze otluszczenie sprawia, ze ktos przy nawet relatywnie niskiej wadze moze wygladac na duzo wiecej - a to dlatego, ze zywi sie salata i jogurtem i nie cwiczy. 

Jabłko jako posiłek? No sorry.

Jak ktoś jada takie "posiłki", to nie je posiłków, tylko podjada cały dzień, wrzucając co chwilę jedzenie do żołądka, jak do śmietnika.

W teorii sam deficyt kaloryczny powinnien wystarczyc do schudniecie a  niestety w praktyce to i tak moim zdaniem wieksza role odgrywaja nasze geny. Pomijajac zaburzenia hormonalne i inne choroby sprzyjajace gromadzeniu tkanki tluszczowej lub chudnieciu to z moich obserwacji ludzie dziela sie na 3 grupy:

1. Pierwsza to sa ludzie superszczupli, ktorzy nigdy sie nie odchudzali i moga jescze ile chca a i tak nie utyja (pomimo, ze niektorzy z nich chcieli by troche przybrac na wadze)

2. Druga to sa ludzie "normalni", którzy tyja jak przekraczaja dobowe zapotrebowanie kaloryczne a chudna przy deficycie (mysle, ze do tej grupy nalezy wiekoszc ludzi)

3. Trzecia to ludzie "tyjacy z powietrza", ktorzy z reguly cale zycie sa na diecie a i tak nigdy nie sa szczupli

Napewno wplyw na nasza przemiane ma tez rozregulowany metabolizm czy choroby o ktorych wspominalam ale pomijajac te czynniki to glownie nasze geny sa odpowiedzialne za to jaka mamy przemiane. Organizm ludzki jest bardzo skomplikowany i tu nie dziala prosta matematyka na zasadzie ile kcal przyjmujemy a ile zuzywamy. Jesli mamy dobre geny chroniace przed otyloscia ta kazde nadprogramowe kalorie moga byc np. zamienione w cieplo. Jesli mamy kijowe geny to nasz organizm z 1000 kalorii dziennie jescze sobie odlozy zapasy w postaci tkanki tluszczowej, bo np. ograniczy wytwarzanie ciepla w ustroju:/

Plus jeszcze liczy się ilość adipocytów. Otyłe dzieci w późniejszym okresie mają niestety tendencję do tycia, bo powstałe komórki tłuszczowe nie znikną, a jedynie powiększają się i pomniejszają. 

Pasek wagi

Trzecia to ludzie "tyjacy z powietrza", ktorzy z reguly cale zycie sa na diecie a i tak nigdy nie sa szczupli

Cytując R.Górskiego - "Nie zupełnie. Nie do końca. Właściwie nie. NIE!" :) Trzecia to ludzie, którzy twierdzą że tyją z powietrza, a tak na prawdę to nigdy nie są szczupli bo tylko w ich mniemaniu całe życie są na diecie. Też sobie wmawiałam, że mam grube kości, taka budowa, genetyki nie przeskoczę, to dziedziczne (tata ma nadwagę), taki typ budowy (klepsydrowaty) i nic z tym nie zrobię bo przecież tyłka i biustu sobie nie obetnę etc. :P Jak pilnuję kalorii i rozkładu to jakoś problemy zniknęły. Jasne, że nie będę mieć figury filigramowej pięćdziesięciokilogramowej dziewczynki przy moim a. wzroście, b. kościach, c. typie budowy, ale to nie jest tak że się tyje z powietrza. Typ trzeci to tak naprawdę typ 2 szukający wymówek. Prawda jest taka, że albo się przekracza ilość kalorii, albo się pcha w siebie za dużo któregoś makroskładnika, albo bazuje się na samym wysokim indeksie glikemicznym i organizm nie wyrabia odkładając wszystko w tłuszcz. Względnie coś ze zdrowiem, czyli albo zaburzenia metabolizmu, albo gospodarki hormonalnej. Cudów nie ma, chyba zawsze jest wyjaśnienie dla "tycia z powietrza"? Przynajmniej ja nie umiem sobie wyobrazić jak organizm, który nie ma zaburzeń metabolicznych i hormonalnych może sobie odłożyć coś z 1000 kcal? Przecież nawet ludziom w stanie śpiączki się chyba więcej podaje kroplówką. 

Czyli Ty raczej nalezysz do grupy 2, ja bym sie na Twoim miejsciu cieszyla:) Mysle, ze osob z 3 grupy jest tak naprawde bardzo malo ale jednak sa. Niektorych ciezko jest w cos takiego uwierzyc ale ja np lezalam w szpitalu, mialam wszystkie wyniki badan wzorowe i testowano na mnie diety od 800 kcal w górę i przy kazdej mialam wzrost poziomu tkanki tluszczowej. Na chlopski rozum jest to nie możliwe a jednak!

Wilena napisał(a):

Trzecia to ludzie "tyjacy z powietrza", ktorzy z reguly cale zycie sa na diecie a i tak nigdy nie sa szczupliCytując R.Górskiego - "Nie zupełnie. Nie do końca. Właściwie nie. NIE!" :) Trzecia to ludzie, którzy twierdzą że tyją z powietrza, a tak na prawdę to nigdy nie są szczupli bo tylko w ich mniemaniu całe życie są na diecie. Też sobie wmawiałam, że mam grube kości, taka budowa, genetyki nie przeskoczę, to dziedziczne (tata ma nadwagę), taki typ budowy (klepsydrowaty) i nic z tym nie zrobię bo przecież tyłka i biustu sobie nie obetnę etc. :P Jak pilnuję kalorii i rozkładu to jakoś problemy zniknęły. Jasne, że nie będę mieć figury filigramowej pięćdziesięciokilogramowej dziewczynki przy moim a. wzroście, b. kościach, c. typie budowy, ale to nie jest tak że się tyje z powietrza. Typ trzeci to tak naprawdę typ 2 szukający wymówek. Prawda jest taka, że albo się przekracza ilość kalorii, albo się pcha w siebie za dużo któregoś makroskładnika, albo bazuje się na samym wysokim indeksie glikemicznym i organizm nie wyrabia odkładając wszystko w tłuszcz. Względnie coś ze zdrowiem, czyli albo zaburzenia metabolizmu, albo gospodarki hormonalnej. Cudów nie ma, chyba zawsze jest wyjaśnienie dla "tycia z powietrza"? Przynajmniej ja nie umiem sobie wyobrazić jak organizm, który nie ma zaburzeń metabolicznych i hormonalnych może sobie odłożyć coś z 1000 kcal? Przecież nawet ludziom w stanie śpiączki się chyba więcej podaje kroplówką. 

Może zaczęła spadać masa mięśniowa? Leżałaś, brak ruchu, mięśnie osłabione, to troszkę poleciało (dodatkowo niskokaloryczne diety spotęgowały efekt, bo organizm zaczął palić mięśnie) - są dużo cięższe niż tłuszcz, więc poziom tłuszczu mógł być stały, poziom mięśni lekko spadł i procentowo w porównaniu do całej masy ciała tłuszczu wyszło więcej? Musi być jakieś logiczne wyjaśnienie przecież :) Albo jakaś choroba związania z zanikami mięśni, niewykryte zaburzenia hormonalne, albo zwyczajnie rozwalony metabolizm (jak testowali na Tobie diety 800 kalorii to się w sumie nie dziwię). Niedowiarek ze mnie, więc upieram się że coś jest na rzeczy. Względnie nieświadome jedzenie, jak w secret eaters, niektórzy oszukiwali sami siebie, ale niektórzy chyba na prawdę nie mieli świadomości, że wpakowali sobie do ust garść orzeszków, wypili od kogoś kilka łyków coli czy zjedli kilka gryzów ciasta, taki nawyk, a puste kalorie się zbierały. 

Jasne, ze porownujac procentowo zawartosc tluszczu w organizmie mozna sie oszukac ale wystarczy przeliczyc procenty na mase tkanki tluszczowej i tu juz masz jednoznaczny wynik. To nie bylo jednorazowe badanie, podobne wyniki mialam rowniez kilka lat pozniej gdzie przy diecie 1200 kalorii plus cwiczenia w tydzien przybylo mi 1,7 kg tkanki tluszczowej! Na pozor na wadze byl spadek, prawdopodobnie sie odwodnilam ale dokladniejsze badanie wykzalo, ze tak naprawde moj kochany organizm sobie jescze zapasy odlozyl:/ Gdybym tego na wlasne oczy nie zobaczylo to pewnie sama bym w to nie uwierzyla.

Mimo wszystko sie nie poddaje i nie popuszczam sobie z jedzeniem i cwiczeniami i licze na to, ze kiedys mi sie poprawi. Co do tych pustych kalorii to u mnie to nie wchodzi w gre, to co ja jem na codzien to dla wiekszosci ludzi byloby dieta redukcyjna. Gdyby u mnie deficyt kaloryczny + dieta = chudniecie to bym przypominala z wygladu raczej anorektyczke niz wazyla ponad 100 kg. Przykro mi, ze wiekszac ludzi i tak uwaza, ze jak ktos jest gruby to napewno na wlasne zyczenie i wystarczy "mniej zrec" zeby schudnac:/ 

U mnie odkad zaczelam tyc to tak jakby moj organizm sie nastawil na gromadzenie tluszczu za wszekla cene, mialam robione wiele badan i wszystko wychodzilo ok. Byl krotki okres kiedy odrobine mi sie poprawilo i pare kilo schudlam ale pozniej znowu moj organizm sie przestawil:/ Obecnie od miesiaca znowu mam lekka poprawe po tym jak zaczelam sie suplementowac wit d (jedna z vitalijek mi to podpowiedziala:) ale tez nie wiem ile to potrwa:/

quote="Wilena napisał(a):

Może zaczęła spadać masa mięśniowa? Leżałaś, brak ruchu, mięśnie osłabione, to troszkę poleciało (dodatkowo niskokaloryczne diety spotęgowały efekt, bo organizm zaczął palić mięśnie) - są dużo cięższe niż tłuszcz, więc poziom tłuszczu mógł być stały, poziom mięśni lekko spadł i procentowo w porównaniu do całej masy ciała tłuszczu wyszło więcej? Musi być jakieś logiczne wyjaśnienie przecież :) Albo jakaś choroba związania z zanikami mięśni, niewykryte zaburzenia hormonalne, albo zwyczajnie rozwalony metabolizm (jak testowali na Tobie diety 800 kalorii to się w sumie nie dziwię). Niedowiarek ze mnie, więc upieram się że coś jest na rzeczy. Względnie nieświadome jedzenie, jak w secret eaters, niektórzy oszukiwali sami siebie, ale niektórzy chyba na prawdę nie mieli świadomości, że wpakowali sobie do ust garść orzeszków, wypili od kogoś kilka łyków coli czy zjedli kilka gryzów ciasta, taki nawyk, a puste kalorie się zbierały. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.