Temat: Cheat day - prośba

Szukam osoby, która chciałaby opisać, jak wygląda jej cheat day, tak żeby można było poddać ten dzień analizie  i stworzyć na ten temat artykuł dotyczący wad i zalet takiego jednodniowego odstępstwa od diety. Czy jest ktoś chętny?

Ja kiedyś stosowałam cheat day ale przyznam szczerze ze potem chciałam to robić zbyt często.Teraz próbuje sobie zastępować np słodycze jakimiś zdrowymi zamiennikami. I tak w niedziele na deser po obiedzie serwuję rodzinie i sobie domowe lody, sa dietetyczne i zdrowe a przy tym smaczne. Używam do tego takiego koktajlu w proszku Blue Nature.

Ja tam jestem jednak za cheat mealem raz w tygodniu niż cheat dayem. Objadanie się przez cały dzień nie jest moim zdaniem najlepszym pomysłem,  szczególnie jak ktoś dopiero zaczyna się odchudzać. Ale już taki cheat meal raz na jakiś czas jest nawet wskazany, bo jednak bez czekolady ciężko czasem wytrzymać.

Napiszę :)

Pasek wagi

To i ja mam pytanie- jeśli pozwalam sobie na Cheat meal 1-2 razy w tygodniu - jeden posiłek ok.1500 kcal, a na kolejne posilki jem jakis owoc/warzywko  - czyli lacznie 1800 kcal, to jest mozliwe abym przytyla ? 

dla mnie cheat day to nie jedzenie do granic możliwości ale jedzenia tak żeby sumarycznie dobić do / nieco przekroczyć swoje zapotrzebowanie kaloryczne ( zjedzenie ok 2000 kcal). Zjedzenie na obiad np spaghetti albo większej porcji kaszy z mięsem oraz pieczywa na kolację. Taki cheat day robię sobie co niedzielę. 

Pasek wagi

Dla mnie cheat day/cheat meal ma sens tylko wtedy, gdy jest zaplanowany i zrobiony "z głową", ale też uważam, że jest bardzo potrzebny wielu osobom (mi na pewno). Raz, że podkręcenie metabolizmu, zwłaszcza jeśli mamy spory deficyt kaloryczny, dwa - bardzo dobrze robi mi na psychę, o wiele łatwiej mi utrzymać dietę, gdy wiem, że za parę dni będę mogła wszamać coś pysznego i niekoniecznie zdrowego, od samego początku dietuję z nastawieniem "zmieniam tryb życia i nawyki żywieniowe", nie "przetrwać, wytrwać, przecierpieć" - a nie zamierzam do końca życia odmawiać sobie grzeszków ;). Też nie celebruję nadmiernie tego tematu, nie zaznaczam w kalendarzu kwiatuszkiem i serduszkiem i nie planuję z tygodniowym wyprzedzeniem smakołyków, które wchłonę (kompulsy pokonane od 1,5 miesiąca, im mniej myślę o żarciu tym lepiej). Po prostu jak jest "okazja" typu rodzinny obiad, tudzież impreza, tudzież po prostu mam ogromną na coś ochotę - to "grzeszę" - oczywiście, podstawą jest zachowanie zdrowego rozsądku, czyli max 500 grzesznych kalorii (zwykle z 300), nie 5000 do porzygu, zwykle raz w tygodniu, nie częściej i nie traktowanie tego jako porażki w diecie ("Omg, zjadłam wielką paczkę chipsów, jestem beznadziejnym grubasem, do niczego się nie nadaję, muszę poprawić sobie humor wiaderkiem lodów i czterema piwami").
Ot, po prostu z niezdrowym żarciem jak ze wszystkim innym - wszystko jest dla ludzi, byle w normie.

Pasek wagi

DLa mnei cheat day to fastfoody :0 Cały dzień na kfc i pizzach :)

Chet day  to całkiem fajne rozwiązanie dla osób będących od dłuższego czasu na diecie. Czasami można sobie pozwolić na niezdrową przekąskę, ale bez przesady. Tu nie chodzi o to zeby cały dzień opychać się fast foodami aż będziemy ich mieć dość. Chodzi o podwyższenie dziennej dawki kalorii, ale nie o 1000% ;) niektórzy to błędnie rozumieją i cały dzien wciągają hamburgery z Maca a to wcale nie robi im dobrze

Ja nie widzę problemu, jak nie robi się tego codziennie. :D

Gdzieś czytałam że taki jeden dzień odstępstwa od zdrowego żywienia oraz ćwiczeń jest dopuszczalny . Kłopot w tym że niektórzy totalnie przez cały dzień przesadzają i zdrowo się nie odżywiają przez co tracą dużo efektów z pozostałego tygodnia

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.