Temat: Umiar w jedzeniu.

Kurde no nie potrafię! Tyle razy próbowałam i nadal nie mogę nauczyć się umiaru.
Wiem, że część z was szczęśliwie wyniosła tę sztukę z domu i macie tak 'automatycznie'. Ale jak się tego wyuczyć?
Nauczyłam się w ogóle nie jeść słodyczy przez jakiś czas, ale nie tego chcę. Z resztą i tak zawsze w końcu widowiskowo pęknę. Nie chodzi mi o to żeby zrezygnować całkiem tylko ograniczać się do niedużych i wystarczających ilości. Jedzenie małych porcji 'cukru' jest dla mnie trudniejsze od niejedzenia go wcale. 
Macie jakieś doświadczenia, pomysły? Może jakiś trening dla silnej woli i wyćwiczenia tego sygnału 'apetyt zaspokojony-nie jem więcej'?
a w sklepach nie wchodzę na zakazane działy, na początku tez omijałam pizzerie, kebaby itd. jak moi znajomi szli to jechałam po zajęciach do domu, żeby sobie zrobić coś zdrowego na obiad. teraz z nimi chodzę i mnie nie ciągnie zupełnie. wręcz z obrzydzeniem patrze na ten tłuszcz na pizzy. zaoszczędzam kasę i jestem szczuplejsza :-)
Pasek wagi
ja wiem ze jest to niezdrowe dla mojej skóry i cały czas myślę sobie 
SŁONKO TO NIE JEDZENIE ŻĄDZI TOBĄ TYLKO TY JEDZENIEM WIEC DAJ SE SPOKÓJ
Silna wola i rozsądek są kluczem.
Na początku zacznij kontrolować porcję ' od górnie' :  idz do sklepu najedzona i nie kupuj dużych opakowań słodyczy, bo zwykle i tak się kończy zjedzenieniem całego. Zamiast TV paki chipsów, bierz te małe albo max  70 gramów( zamiast 170 czy 220). Czekoladę sprzedają w małych opakowaniach (zwykle po ok 35 gram) np. Toblerone ,Wawel czy te dmuchane( babolada/aero?). Żelki sprzedają w malutkich paczuszkach np. Haribo.  Czekoladki i ciasteczka można kupić na sztuki, nie trzeba kupować całego opakowania. Ptasie mleczko sprzedają w dużych opakowaniach albo tych malutkich paluszkach. Wszystko to kwestia wyboru. A rozsądnego wyboru najlepiej dokonywać na etapie zakupów, jeśli nie ma się wypracowanej silnej woli to się człowiek nie zatrzyma na pasku czekolady skoro reszta tabliczki leży przed oczami.
W restauracji nie trzeba zjadać całej porcji, która zwykle jest za duźa. Zjedz pół, resztę weź na następny dzień. Albo Jak podają danie z frytkami można zawsze poprosić o ziemniaki z wody,  ryż czy kaszę. Mając na relaksu frytki, mało kto nie zje całej porcji.
W gościach nie trzeba próbować wszystkich ciast po kawałku: można spróbować po 1/2 czy 1/3 kawałka ale 2 czy 3 różnych ciast. Ciekawość i apetyt zaspokoisz, ale nie przesądzisz z wielkością. 
Ja robię zwykle zakupy przez internet jedzeniowe z wygody. Ale zauważyłam, że mając czas na zastanowienie się na spokojnie w domu, potrafię wyrzucić ' z koszyka' coś zbędnego a do sklepu wieczorem nie chce mi się iść po batonika bo jest zimno. Nie mam, to nie jem. 
Umiar nie jest wynikiem chyba zwyczajów panujących w rodzinie. Moi rodzice jedzą codziennie kostkę czekolady po obiedzie od 25 lat. Nigdy( nawet w święta) nie widziałam by zjedli po 2. Moja siostra je po jednym ciasteczku wieczorem. Do głowy jej nigdy nie przyszło by zjeść dwa. Ja za to przez lata myślałam, że to z nimi jest coś nie tak. Okazało się, że moje ówczesne  zjadanie całego  opakowania ' na raz' jest absurdalne. 


All is in your head Mi pomoglo z poczatku to, ze jak czulam megaochote na cos i mialam np. sline do kostek na czekolade z orzechami to owszem, pozwalalam sobie, ale na homeopatyczna ilosc smakolyku - 2 kostki - ktore celebrowalam, cmokalam i pomalutku jadlam. To samo np z czym innym typu ciasto, lod itp, uwierz, 2 lyzeczki starcza i czujesz sie zaspokojona i nie ma chceci na wiecej po jakims czasem. Ochota szybko mija. Najgorzej sobie odmawiac, wtedy poziom stresu rosnie i po paru dniach rzucasz sie na wszystko niedozwolone. A po schudnieciu pozwol sobie od czasu do czasu na przyjemnosc, ja np. mimo, ze chce jeszcze zgubic troche i sie ujedrnic czasem pije piwko ze znajomymi albo kusze sie na 2 lyzki spaghetti czy pizzy, 3chipsy - wszystko dla ludzi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.