- Dołączył: 2013-02-08
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 920
19 października 2013, 17:25
Kurde no nie potrafię! Tyle razy próbowałam i nadal nie mogę nauczyć się umiaru.
Wiem, że część z was szczęśliwie wyniosła tę sztukę z domu i macie tak 'automatycznie'. Ale jak się tego wyuczyć?
Nauczyłam się w ogóle nie jeść słodyczy przez jakiś czas, ale nie tego chcę. Z resztą i tak zawsze w końcu widowiskowo pęknę. Nie chodzi mi o to żeby zrezygnować całkiem tylko ograniczać się do niedużych i wystarczających ilości. Jedzenie małych porcji 'cukru' jest dla mnie trudniejsze od niejedzenia go wcale.
Macie jakieś doświadczenia, pomysły? Może jakiś trening dla silnej woli i wyćwiczenia tego sygnału 'apetyt zaspokojony-nie jem więcej'?
Edytowany przez noc.nik 19 października 2013, 17:26
- Dołączył: 2012-03-18
- Miasto: Koszalin
- Liczba postów: 7878
19 października 2013, 17:28
mi pomogło to że raz sie tak przejadłam slodyczami ze do tej pory moje ukochane trufle kojarzą mi się źle ...
- Dołączył: 2013-02-08
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 920
19 października 2013, 17:32
ile zjadłaś tych trufli? :)
- Dołączył: 2013-05-08
- Miasto: warszawa
- Liczba postów: 2222
19 października 2013, 17:35
Ja się próbuje tego nauczyć
u Mnie w domu niestety z mamą od małego jadłam mnóstwo słodkiego
teraz mam jej to za złe, a najbardziej że jedliśmy ogromne porcje jedzenia (np. obiad), a później za niecałą minutę mnóstwo słodkiego
- Dołączył: 2013-07-23
- Miasto: białystok
- Liczba postów: 3044
19 października 2013, 17:42
Jem w mniejszych talerzach po prostu. Wszystko zaczyna się od głowy,więc popracuj nad nią zamiast zastanawiać się jak ktoś coś zrobił.
- Dołączył: 2013-02-08
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 920
19 października 2013, 17:48
marlenka2506 napisał(a):
Jem w mniejszych talerzach po prostu. Wszystko zaczyna się od głowy,więc popracuj nad nią zamiast zastanawiać się jak ktoś coś zrobił.
No właśnie pytam jak ktosie pracują nad swoimi głowami, bo moja praca nie daje rezultatów.
- Dołączył: 2013-07-23
- Miasto: białystok
- Liczba postów: 3044
19 października 2013, 17:52
noc.nik napisał(a):
marlenka2506 napisał(a):
Jem w mniejszych talerzach po prostu. Wszystko zaczyna się od głowy,więc popracuj nad nią zamiast zastanawiać się jak ktoś coś zrobił.
No właśnie pytam jak ktosie pracują nad swoimi głowami, bo moja praca nie daje rezultatów.
Silna wola + samozaparcie = sukces osiągnięty :) Ps. Uwierz ,a uda Ci się.
19 października 2013, 18:04
Nie kupujesz i nie masz w domu. Jak kupujesz to bardzo małe porcje. Mały batonik,czekoladka na wagę.
Ja na chwilę obecną jestem w stanie mieć w domu czekoladę i jeść po kawałku do kawy. Hell yeah!
- Dołączył: 2009-01-29
- Miasto: Gaj
- Liczba postów: 3916
19 października 2013, 18:07
Ja też mam z tym problem niestety. U mnie w domu od zawsze są wspólne obiadki, po obiadkach kawki, a do kawek wiecznie słodycze, to samo wieczorami - mama wciąż piecze ciasta i spędzając w ten sposób czas z rodziną ciągle bym musiała siedzieć i patrzeć jak oni jedzą, a mnie by skręcało
![]()
więc jem, wszystko ładnie pachnie, ładnie wygląda, i leży mi wiecznie "przed nosem". Szczerze mówiąc to nie wiem jak powiedzieć sobie stop, nie mam na to rady, jak tylko taką, że trzeba się zebrać w sobie, i tłumaczyć w myślach, że 1 kawałek ciasta to przyjemność, i powinna wystarczyć, bo przecież sobie pozwalam i mogę zjeść to ciasto, nie muszę sobie niczego zakazywać. Ja ciągle przypominam sobie o wyrzutach sumienia, o wstrętnym samopoczuciu kiedy się objem. Nie powiem, czasem są takie dni, że człowieka nic nie obchodzi - ani dieta, ani wygląd, tylko to, żeby sobie pojeść, dać na luz, i mieć wszystko gdzieś. Kwestia znalezienia tych odpowiednich argumentów dla Ciebie samej, dlaczego masz nie jeść tyle, ale mniej. Wiem, że to ciężkie, już prawie rok walczę z tymi myślami, a wciąż i wciąż mam ochotę się objadać, bo mi wtedy tak dobrze...
- Dołączył: 2013-09-24
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 364
19 października 2013, 18:15
Też tak miałam, nagle jakos straciłam apetyt sama z siebie i od tej pory jem normalnie. nie wyniosłam tego z domu, moi rodzice jedzą najwieksze świnstwa i zawsze było "zjedz wszystko i możesz isc". a odkąd byłam mała to nawalali mi porcję jak dla co najmniej 5 lat starszego chłopca :P Zaczeło się od zatrucia alkoholem (ogrimny kac:D), dwa dni nic nie mogłam zjesc, a potem jakoś miałam wstręt chyba :P