- Dołączył: 2013-09-14
- Miasto: kraków
- Liczba postów: 28
14 września 2013, 19:16
Witajcie!
Zmagam się z zaburzeniami odżywiania od 2 lat... Teraz jestem w fazie nałogowego obżarstwa.
Czy jest tu ktoś z podobnym problemem? Potrzebuję wsparcia, wskazówek... Czy komuś się udało wyjść?
Możecie odwiedzić mojego bloga:
http://jedzenioholiczka.blogspot.com/
Tam trochę więcej o moich zmaganiach...
14 września 2013, 19:20
jeśli to jakieś zaburzenia odżywiania , to może warto zgłosić się do psychologa? gdzieś ostatnio czytałam na ten temat. ;)
- Dołączył: 2013-09-14
- Miasto: kraków
- Liczba postów: 28
14 września 2013, 19:33
Owszem, wiem, że psycholog może pomóc. Jednak ja już chodzę do drugiego i wizyty te nie przynoszą dobrych efektów. Byłam też u psychiatry. Jadłam przez pewien czas tabletki, które miały niby zachamować apetyt, ale zupełnie nic mi nie dawały.
14 września 2013, 19:44
Hmm mam podobnie. Są dni, że nie jem prawie wcale,a są dni, że jem jak głupia... i wtedy 2, 3 kg jest więcej,przez to moje obżarstwo ciężko mi sie chudnie...myśle, że to trzeba znaleźc siłę w sobie, bo inaczej nie ma szans na poprawę
14 września 2013, 19:56
karolinaxoxo napisał(a):
Hmm mam podobnie. Są dni, że nie jem prawie wcale,a są dni, że jem jak głupia... i wtedy 2, 3 kg jest więcej,przez to moje obżarstwo ciężko mi sie chudnie...myśle, że to trzeba znaleźc siłę w sobie, bo inaczej nie ma szans na poprawę
Też mam podobnie.
No i właśnie... jedynym wyjściem jest ogarnięcie się samej, jak my nie będziemy z tym walczyć to nikt za nas tego nie zrobi :(
14 września 2013, 19:58
Edytowany przez rrt43 21 października 2013, 19:42
- Dołączył: 2012-10-15
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1278
14 września 2013, 19:59
ja miałam problem z jedzeniem ... no cóż, po prostu się obżerałam. Nie byłam u psychologa, bo wtedy brakowało mi pieniędzy. Powiedziałam teraz już mężowi wtedy chłopakowi o moim problemie-zaczełam szukać innych zajęć - zauwazuylam ze obżeram się jak jestem sama, mój ówczesny chłopak wyjezdzal na piłkę - ja zaglądalam do lodówki i potrafilam wyżerć całą, nawet rzeczy niezbyt jadalne ... jak jadłam normany obiad nakładałam sobie górę jak mąż i zawsze zjadłam wszystko a później chodzilam i szukałam cos do zajedzenia... byłam na dnie, po napadzie czułam się jak bezuzyteczna rzecz - a wtedy cchciałam zajeść smutek ... ale w koncu zaczełam wartościować życie - szukać zajęć starałam jeść wszystko na co miałam ochotę ale w rozsądnych ilościach... stres pomógł mi tez - mialam problemy inne niż jedzenie a zawsze jak mam problemy mam ścisniety żołądek. Schudłam przez to parę kilo i stwierdziłam ze nie powinnam juz sie odchudzac, zaczełam jesc normalnie ot tak... ale mąż wiedział co jest na rzeczy i mnie wspierał bardzo.
wydaje mi sie ze warto znaleźć sobie jakies zajęcie aby nie myslec. Wszystko jest w naszej głowie.
- Dołączył: 2011-06-22
- Miasto:
- Liczba postów: 3918
14 września 2013, 20:00
Ja chodzilam na spotkania do anonimowych zarlokow (spr. na stronie AŻ, czy u Ciebie w miescie sa mityngi) i na pewno to pomagalo. Jakies wsparcie mozna tam dosta, byc wsrod ludzi, ktorzy maja ten sam problem. U mnie jedzenioholizm wzial sie z innej choroby.
14 września 2013, 20:05
dokładnie! tak więc ja od dziś jestem zmotywowana na maxa i mam nadzieje, ze niedługo zmienie w tym pasku moją aktualną wagę:))