Temat: maz wydziela mi pieniadze - pomocy

Zalozylam to konto zeby zasiegnac Waszej obiektywnej opinii.  Mam nadzieje ze cos mi poradzicie bo juz nie wiem co  mam robic :(

Otoz niedawno urodzilam drugie dziecko, starsze ma 21 miesiecy, mlodsze 3.
Oboje z mezem ustalilismy ze bede sie nimi opiekowac dopoki skoncza 3 latka, bo uwazamy ze jest to dla nich najlepsze.
Niestety praktycznie odkad wrocilam ze szpitala maz zaczal wydzielac mi pieniadze na zakupy twierdzac ze za duzo wydaje i nie umiem zarzadzac pieniedzmi, ze za duzo wydalalm przed porodem (!) i juz nigdy nie dostane od niego wiekszej sumy pieniedzy. Maz pracuje za granica i na czas wyjazdu nie zamierza mi rowniez nic zostawic tylko zrobi duze zakupy a produkty z krotkim terminem waznosci maja mi kupowac rodzice za swoje pieniadze. Wczoraj znowu sie o to poklocilismy i do tego wytknal mi ze nic nie robie dla swoich dzieci. Jestem przerazona, on ma zamiar wychechac za tydzin. Nigdy nie mialam takich problemow poniewaz praktycznie do rozwiazania pracowalam i mialam wlasne pieniadze, a teraz gdy zdecydowalismy ze zostane z dziecmi calkowicie mnie od siebie uzaleznil. Dodam ze mam 24 lata i jestesmy razem od 6 lat i  nigdy nie mielismy problemow zwiazanych z brakiem pieniedzy.

Edit:przed porodem wydalalm 3 tys., suma ta zawoera kupienie mebli do pokoju dziecka plus wyprawka i moje rzeczy do szpitala. nie uwazam ze wydalam duzo, kazdy kto ma dziecko wie ile to kosztuje. Wczesniej ja robilam zakupy do domu, maz oplacal rachunki, chyba nie zdawal sobie sprawy ile wydaje sie na utrzymanie domu...najgorsze jest to ze nie moge go w zaden sposob przekonac zeby zmienil zdanie.

Dla uscislenia mlodsze dziecko ma 3 miesiace a starsze 21 miesiecy i nie jestem niczyja utrzymanka jak to ktos pieknie skomentowal - jestem zona i matka, ktora po dyskusji z mezam zdecydowala sie porzucic prace i zostac w domu z dziecmi, ale nie przewidziala ze jej maz jest takim dupkiem.

Edit :
Oczywiscie to moi rodzice mieliby kupwac mi rzeczy z krotkim terminem waznosci, ale ja nawet im o tym nie powiem bo to jest chory pomysl.
Co do pracy na pol etatu to odpada bo to co zarobie bede musiala wydac na opiekunke. Jesli praca to na pelny etat.
Maz pracuje za granica ze wzgledu na pieniadze ktore tam zarabia, wiele razy go prosilam zeby poszukal czegos w Polsce, nawet za mniejsze pieniadze ale zeby byl blisko. Gdy decydowalismy sie na drugie dziecko to obiecal ze znajdzie prace tutaj przed moim porodem. Teraz gdy mu to przypomnialam bo powiedzial ze czgo ja sie spodziewalam??? Czyli ma mnie za kompletna idiotke ktora uwierzy we wszystko co on powie.
Co do ktoregos komentarza o tym ze gdy ja pracowalam to on mniej wydawal ze swojej pensji to racja - moze go to boli ze tyle idzie na utrzymanie? Ale chyba powinien buc tego swiadomy wczesniej?
 
Edit: maz pracuje we Francji, praca umyslowa w firmie.
Co do straszenia rozwodem to po kolejnej klotni (problem trwa od 3 miesiecy) zagrozilam ze jezeli tak dalej bedzie to ja odchodze bo tak sie nie da zyc, odpowiedzial ze prosze bardzo droga wolna, ze jak odejde to zmarnuje zycie swoje i dzieci.
Nie rozumiem dlaczego on tak sie upiera przy swoim? Czy to jest forma kary? Ile ja mam lat zeby tak mnie traktowac? 5?
Pewnie nie bylyscie w takiej sytuacji kiedy przed kazdym wyjscie do sklepu trzeba Pana poprosic o pieniadze i jeszcze zeby nie za duzo wziac, to jest naprawde bardzo stresujace. Tylko zastanawiam sie co on chce sobie tym ugrac???
Edit: maz uwaza ze opieka nad swoimi dziecmi to czysta przyjemnosc i jak ja w ogole moge to rozpatrywac jako prace? Oczywiscie ze jest to przyjemne ale dwojka tak malych dzieci potrafi zmeczyc. Chyba rzeczywiscie zostawie go z dziecmi na pare dni i pojade do rodzicow, nich zobaczy czy to tylko czysta przyjamnosc. Jesli to nie pomoze to nie widze innego rozwiazania niz rozwod. Przeciez nie bede go blagala na kolanach zeby zostawil mi kase.

Edit: wprowadzic sie do rodzicow - to jest latwo powiedziec. Mam jeszcze trojke rodzenstwa ktora mieszka z rodzicami, oni tez maja swoje zycie, nie chce obciazac mamy opieka na dwojka dzieci.
Nie wiem, rozpatrywalam juz rozne scenariusze, moze powinnam przemeczyc sie rok, wtedy starsze dziecko moze isc do przedszkola, a mlodsze bedzie mialo ponad rok i moja mama miala by prosciej sie nia zajac? Ale z drugiej strony nie wiem jak dlugo bym tak pociagnela.


Edit dla opornych: Slownik Jez. Polskiego - UTRZYMANKA - kobieta utrzymywana przez kochanka; miłośnica, faworyta, metresa, kochanka, kochanica

Edit: nie rozumiem wszystkich ktorzy krzycza ze narobilam sobie dzieci i teraz mam za swoje, ja nie mam osmioro dzieci, nie byly to wpadki tylko ciaze planowane, obie, swiadomie i "nie narobilam" sobie ich z przypadkowym partnerem tylko z facetem z ktorym jestem 6 lat. Maz od 4 lat naszego zwiazku jest we Francji, nie z tego powodu ze nagle zaszlam w ciaze wiec on wyjezdza bo nie moze znalezc tu pracy - nie. Po prostu mial okazje wyjechac do innego kraju, gdzie ma dobra posade i moze sie rozwijac. A ja przez caly okres naszego zwiazku nie prsilam go o pieniadze bo ZAWSZE je mialam, nie znalam go od tej strony. Rzeczywiscie popelnilam blad nie zakladajac wspolnego konta. Tylko jaka ja moge miec gwarancje ze on na to wspolne konto przelwalby pieniadze? Moze jest tak ze satysfakcjonuje go praca na Zachodzie, zarabia sobie spokojnie SWOJE pieniadze, a ja nie jestem wystarczajacym powodem do powrotu do kraju.
Jesli rzeczywiscie zostawi mnie bez grosza to nie ma juz tu po co wracac, tak mu powiedzialam i slowa dotrzymam, wiem ze bedzie ciezko, ale przeciez i tak go tu nie bedzie i tak. Teraz ruch nalezy do niego.

Edit: nie wyjade z nim do Francji bo jezeli on mnie tak traktuje tutaj w Polasce to co bedzie tam? Juz zupenie uzaleznie sie od niego, sama w domu z dziecmi, bez rodziny, znajomych,znam tylko angielski.
powiedz mu wprost: albo koniec z chorą sytuacją z pieniędzmi, albo wracasz do pracy. bo dla dzieci na pewno nie jest najlepiej, jak ich matka jest ciągle smutna i zestresowana, bo o każdy grosz musi się prosić. a jak zacznie się kłócić, ze nie tak się umawialiście to zapytaj "czego się spodziewałeś?". może zrozumie, a jak nie to mu wytłumacz, że skoro on nie przestrzega wcześniejszych ustaleń to i Ty tego nie będziesz robiła.

NaSzczescie napisał(a):

(...)Mężczyźni inaczej, niż kobiety reagują na takie sytuacje. Dla Was to od razu podejrzenia o kochankę itp. Dla niego to całkiem racjonalne myślenie mające zabezpieczyć rodzinę przed gorszymi czasami - racjonalne myślenie??? Sama jestem matką "siedzącą" w domu z 2 maluchów i nie wyobrażam obie, by mój mąż w ten sposób zabezpieczał nasz byt! Kupienie kilku suchych produktów na tydzień dla żony i dzieci i nie zostawienie jej grosza na awaryjne sytuacje wydaje Ci się w porządku? Postaw się w sytuacji tej dziewczyny. Poszedłbyś do swoich rodziców z prośbą "kupcie mi mleko i masło bo nie mam jak dzieciom jedzenia uszykować, bo małżonek kupił mi tylko mąkę i kaszę" Toż to jakiś absurd!!! Ona nie prosi o kokosy na tipsy, fryzjera czy kolejną sukienkę. Ona prosi o pieniądze na zwykłe życie, a ono niestety kosztuje!


(...) Jak kobieta ma problem z pracą, to wie o tym całe otoczenie, a faceci to duszą w sobie... - a widzisz, być może tak jest, że ma kłopoty w pracy, ale wówczas powinien porozmawiać z żoną i wyjaśnić jej sytuację, a nie stawiać chore warunki. Razem powinni obgadać co i jak, w jaki sposób ograniczyć wydatki, z czego można zrezygnować, a nie całkowicie pozbawia ją pieniędzy rzucając banalne "za dużo wydajesz"

(...) Czy ktokolwiek zauważył, że w poście jest wyraźnie napisane, że on pracuje poza granicami kraju? Czyli nie radzili sobie tutaj finansowo i wyjechał dla nich! - a czy przeczytałeś cały wątek? Autorka pisała, że ustalili, że zanim drugie dziecię przyjdzie na świat, mąż jej poszuka pracy właśnie w kraju, choćby za mniejsze pieniądze. Ale szanowny małżonek się z tego wycofał, mówiąc jej "a czego się spodziewałaś?" Niestety już po narodzinach malucha. A szkoda, że tak późno, bo być może wówczas autorka nie zdecydowałaby się na drugie dziecko i rzucenie pracy.

Autorko - naprawdę trudno jest mi sobie wyobrazić, w jak ciężkiej jesteś sytuacji. Może faktycznie dobrym wyjściem byłoby, żeby Twój mąż - jak będzie w kraju - przejął całkowicie na siebie obowiązek zakupów, wszelkich - od jedzenia, przez środki czystości po pieluchy, chusteczki i kosmetyki pielęgnacyjne dla dzieci (zrób mu listę produktów, które zużywacie w ciągu miesiąca). Może mu się oczy otworzą. Mój mąż nigdy mi pieniędzy nie wydzielał, a mimo to jeszcze bardziej docenił jak nimi gospodaruję właśnie wówczas, gdy po urodzeniu drugiego dziecka przez miesiąc (tyle był w domu) przejął na siebie wszelkie zakupy. Niby to wiedział, ale zdziwił się, ile pieniędzy pochłaniają zwykłe codzienne zakupy typu chleb, bułki, masło czy kilka plastrów sera/szynki. Dziewczyny mają też rację, że jeśli rozmowa, zbieranie rachunków nie pomoże, to warto założyć sprawę w sądzie o alimenty na dzieci i na siebie. Nie może być tak, że będziesz służącą swojego męża. On musi szanować Twój wkład w Waszą rodzinę. "Siedzenie z dziećmi w domu" to naprawdę ciężka praca. Daje ogrom satysfakcji, ale też samym uśmiechem dziecka nie żyje człowiek.

Mam nadzieję, że uda Wam się porozumieć.
W nas tu się wszystkich odezwała solidarność jajników i prawie o rozwód zakrawamy (oczywiście ja też), ale po przemyśleniu tego na spokojnie, to nie wiemy co ile Twój facet przyjeżdża do domu i jaką kwotę Ci pozostawia na ten czas? Bo może faktycznie Ty masz rację, ale też może być tak że jednak on, może faktycznie masz problem z gospodarowaniem pieniędzmi.
Moja droga, powinnaś walczyć o swoje (w końcu chodzi też o dobro dzieci i zapewnienie im odpowiednich warunków rozwoju, zdrowe jedzenie dobrej jakosci itd. - a to kosztuje). Postaw mężowi sprawę jasno - jeżeli ustaliliscie że zajmiesz się odchowaniem dziecka, to niech to finansuje (skoro założył rodzine i zdecydował sie na 2 dzieci to chyba wiedział co robi?). Jeśli ma watpliwosci na co wydajesz pieniądze - przekazuj ma paragony za wszelkie zakupy. Jeżeli sytuacja się nie zmieni musisz pójść do pracy, bo nie moze byc tak, abyś była niewolnicą żebrzacą o pieniądze (nie daj boże) na zakup jakiegos ubrania lub kosmetyku dla siebie. Zaczniesz na sobie oszczędzać, zaniedbasz się, a potem mąz będzie miał wspaniały powód do np. znalezienia sobie kochanki (bo jego żona ma przetłuszczone włosy i chodzi w poplamionym, rozciagnietym dresie).

Dla mnie to wygląda "źle" i wasz zwiazek nie wydaje się mieć przyszłosci.

PS. Dlaczego nie mieszkacie razem? Rodzina powinna byc w komplecie. Jeśli twój mąz ma pewna i dobrze płatna prace powinien was sciagnąc do siebie. Czyżby obawiał się że tam koszty utrzymania byłyby jeszcze wyzsze?

problem1989 napisał(a):

Zalozylam to konto zeby zasiegnac Waszej obiektywnej opinii.  Mam nadzieje ze cos mi poradzicie bo juz nie wiem co  mam robic :(Otoz niedawno urodzilam drugie dziecko, starsze ma 21 miesiecy, mlodsze 3. Oboje z mezem ustalilismy ze bede sie nimi opiekowac dopoki skoncza 3 latka, bo uwazamy ze jest to dla nich najlepsze.Niestety praktycznie odkad wrocilam ze szpitala maz zaczal wydzielac mi pieniadze na zakupy twierdzac ze za duzo wydaje i nie umiem zarzadzac pieniedzmi, ze za duzo wydalalm przed porodem (!) i juz nigdy nie dostane od niego wiekszej sumy pieniedzy. Maz pracuje za granica i na czas wyjazdu nie zamierza mi rowniez nic zostawic tylko zrobi duze zakupy a produkty z krotkim terminem waznosci maja mi kupowac rodzice za swoje pieniadze. Wczoraj znowu sie o to poklocilismy i do tego wytknal mi ze nic nie robie dla swoich dzieci. Jestem przerazona, on ma zamiar wychechac za tydzin. Nigdy nie mialam takich problemow poniewaz praktycznie do rozwiazania pracowalam i mialam wlasne pieniadze, a teraz gdy zdecydowalismy ze zostane z dziecmi calkowicie mnie od siebie uzaleznil. Dodam ze mam 24 lata i jestesmy razem od 6 lat i  nigdy nie mielismy problemow zwiazanych z brakiem pieniedzy.Edit:przed porodem wydalalm 3 tys., suma ta zawoera kupienie mebli do pokoju dziecka plus wyprawka i moje rzeczy do szpitala. nie uwazam ze wydalam duzo, kazdy kto ma dziecko wie ile to kosztuje. Wczesniej ja robilam zakupy do domu, maz oplacal rachunki, chyba nie zdawal sobie sprawy ile wydaje sie na utrzymanie domu...najgorsze jest to ze nie moge go w zaden sposob przekonac zeby zmienil zdanie.Dla uscislenia mlodsze dziecko ma 3 miesiace a starsze 21 miesiecy i nie jestem niczyja utrzymanka jak to ktos pieknie skomentowal - jestem zona i matka, ktora po dyskusji z mezam zdecydowala sie porzucic prace i zostac w domu z dziecmi, ale nie przewidziala ze jej maz jest takim dupkiem. Edit :Oczywiscie to moi rodzice mieliby kupwac mi rzeczy z krotkim terminem waznosci, ale ja nawet im o tym nie powiem bo to jest chory pomysl.Co do pracy na pol etatu to odpada bo to co zarobie bede musiala wydac na opiekunke. Jesli praca to na pelny etat.Maz pracuje za granica ze wzgledu na pieniadze ktore tam zarabia, wiele razy go prosilam zeby poszukal czegos w Polsce, nawet za mniejsze pieniadze ale zeby byl blisko. Gdy decydowalismy sie na drugie dziecko to obiecal ze znajdzie prace tutaj przed moim porodem. Teraz gdy mu to przypomnialam bo powiedzial ze czgo ja sie spodziewalam??? Czyli ma mnie za kompletna idiotke ktora uwierzy we wszystko co on powie.Co do ktoregos komentarza o tym ze gdy ja pracowalam to on mniej wydawal ze swojej pensji to racja - moze go to boli ze tyle idzie na utrzymanie? Ale chyba powinien buc tego swiadomy wczesniej? Edit: maz pracuje we Francji, praca umyslowa w firmie.Co do straszenia rozwodem to po kolejnej klotni (problem trwa od 3 miesiecy) zagrozilam ze jezeli tak dalej bedzie to ja odchodze bo tak sie nie da zyc, odpowiedzial ze prosze bardzo droga wolna, ze jak odejde to zmarnuje zycie swoje i dzieci.Nie rozumiem dlaczego on tak sie upiera przy swoim? Czy to jest forma kary? Ile ja mam lat zeby tak mnie traktowac? 5? Pewnie nie bylyscie w takiej sytuacji kiedy przed kazdym wyjscie do sklepu trzeba Pana poprosic o pieniadze i jeszcze zeby nie za duzo wziac, to jest naprawde bardzo stresujace. Tylko zastanawiam sie co on chce sobie tym ugrac???Edit: maz uwaza ze opieka nad swoimi dziecmi to czysta przyjemnosc i jak ja w ogole moge to rozpatrywac jako prace? Oczywiscie ze jest to przyjemne ale dwojka tak malych dzieci potrafi zmeczyc. Chyba rzeczywiscie zostawie go z dziecmi na pare dni i pojade do rodzicow, nich zobaczy czy to tylko czysta przyjamnosc. Jesli to nie pomoze to nie widze innego rozwiazania niz rozwod. Przeciez nie bede go blagala na kolanach zeby zostawil mi kase.Edit: wprowadzic sie do rodzicow - to jest latwo powiedziec. Mam jeszcze trojke rodzenstwa ktora mieszka z rodzicami, oni tez maja swoje zycie, nie chce obciazac mamy opieka na dwojka dzieci.Nie wiem, rozpatrywalam juz rozne scenariusze, moze powinnam przemeczyc sie rok, wtedy starsze dziecko moze isc do przedszkola, a mlodsze bedzie mialo ponad rok i moja mama miala by prosciej sie nia zajac? Ale z drugiej strony nie wiem jak dlugo bym tak pociagnela.Edit dla opornych: Slownik Jez. Polskiego - UTRZYMANKA - kobieta utrzymywana przez kochanka; miłośnica, faworyta, metresa, kochanka, kochanica


pan i wladca sie znalazl. jak czytam takie rzeczy to sie naprawde utwierdzam w przekonaniu ze po co miec dzieci i pakowac sie w takie zwiazki.... wiem wiem. glupio gadam, dzieci szczesciem narodu i takie tam.
nie wiem co ci doradzic. wspolczuje ci strasznie i mam taka mysl, ze za 10 lat to dopiero bedzie buc, z ktorym sie juz w ogole nie dogadasz. moze sprobuj z jego rodzicami pogadac... nie wiem.. masakra.
rozwiedz sie z nim. 

NaSzczescie napisał(a):

Przeczytałem ten wątek, który nie wiem dlaczego jest na tym forum, ale jestem przerażony Waszym tokiem rozumowania. A czy któraś z Was popatrzyła na to z dystansu? Czy ktoś zna całą sytuacje? Mężczyźni inaczej, niż kobiety reagują na takie sytuacje. Dla Was to od razu podejrzenia o kochankę itp. Dla niego całkiem racjonalne myślenie mające zabezpieczyć rodzinę przed gorszymi czasami. Jak kobieta ma problem z pracą, to wie o tym całe otoczenie, a faceci to duszą w sobie. Raczej nikt nie wpada na taki pomysł bez powodu. Obudził się któregoś ranka i stwierdził "od dziś będę wydzielać pieniądze"? To tak nie działa.Wcale nie biorę strony tego człowieka, ale dosłownie dwa miesiące temu miałem styczność z taką sytuacją u znajomych. Tak samo tylko on pracował, ona z dzieckiem i ścieli się o pieniądze. Tylko powód był prosty - w firmie problem z wypłatami i facet zaczął ograniczać wydatki, a nie chciał denerwować żony sytuacją. Awantura była ogromna, że oszczędza na niej i na dziecku. Pogodzili się jak wytłumaczył jej wszystko i zrozumiała, że mogli zostać bez dochodu, a oszczędności mieli mało.Czy ktokolwiek zauważył, że w poście jest wyraźnie napisane, że on pracuje poza granicami kraju? Czyli nie radzili sobie tutaj finansowo i wyjechał dla nich! Mógł siąść tu z założonymi rękami i czekać na cud. Wtedy byłoby lepiej? Dodam, że w tej sytuacji tylko on może ocenić ich realne możliwości finansowe, bo wie ile ma szanse zarobić i jaka sytuacja jest w pracy. Ona widzi tylko wynik na koncie.To w ogóle bzdurna dyskusja, bo nikt tu nie zna ich całej sytuacji. Równie dobrze ona mogła wydawać na alkohol pieniądze dla dziecka i co wtedy? Mało takich przypadków?Dodane 21:24Oboje się przeliczyli z jej odejściem z pracy. Polska to kraj, gdzie trzeba naprawdę dobrze zarabiać, aby tylko jedno z rodziców mogło pracować. Moja mama nie poszła na macierzyński, a dała radę się mną opiekować. Godzili się obowiązkami, wymieniali. Jak się chce to można jak widać. Zresztą moi rodzice mają bardzo zdrowy pogląd na ten temat, którym przesiąkłem zapewne. A doświadczenie mają, bo nie jestem jedynakiem i patrzą na to już z perspektywy czasu.Po niektórych tu wypowiedziach mogę stwierdzić, że skoro mogli to wszystko pogodzić to są nadludźmi i pewnie pochodzą z innej planety. A kolejny przykład, a w zasadzie dwa, mam po sąsiedzku. Jedna samotna matka z dwójką dzieci i jeden samotny ojciec z dwójką maluchów. Żadne z nich nie ma alimentów. Po prostu są bardzo zaradni.

Skoro uważasz, że kobieta nie powinna isc na macierzyński tylko do pracy. To poradź mi jak np. ja mam isc do pracy. Zajmuję się 5-miesięcznymi bliźniakami. Nie mam absolutnmei nikogo do pomocy, moi rodzice i teściowa zmarli, teśc jest schorowany. Nie mam żadnych cioc, rodzeństwa itd. coby mi pomogli. Opiekunka do bliźniaków kosztuje tyle, że jkabym poszła do pracy to wypłaty by mi ledwo starczyło na jej opłącenie. Ze żłobkiem podobnie. Nie mogę pójśc do pracy, bo mąż pracuje od 6-19, czasem dłużej. I nie mógłby pracowac inaczej, bo taki profil jego pracy. Nie ma ustalonych godzin od -do.

Ktoś, kto tego mojego siedzenia w domu nie traktuje jak pracy, to chętnei się z nim zamienię.

Poza tym to taki paradoks, jak kobieta jest z dziećmi, to siedzi w domu, a jak przychodzi ktoś do opieki nad dziecmi to przychodzi do pracy.

Rozumiem autorkę, bo wiem, że sytuacje są różne.

Tak więc czasem się zastanów nad tym co piszesz. Ale lepiej napisac, że kobieta jest leniwa, nie chce się jej pracowac  i woli byc na utrzymaniu męża.

A co do tego, że może facet ma problemy finansowe. takie tłumaczenie też mnie nie przekonuje. Ja wolałabym od razu wiedziec jaka jest sytuacja, a nie w stresie prosic codziennie o kasę na chleb.

Co do teamtu, to aj bym zostawiła męża z dziecmi na parę dni,kazała jeszcze posprzątac, ugotowac itd. Niech robi wszystko w domu to co ty,  może się przekona, że siedzenie z dziecmi w domu to nie sielanka.

 

Do cholery.... a dlaczego  ma sie wyprowadzac do rodzicow? Zaloz mu dziewczyno, sprawe o ustalenie alimentow. Maz  pracuje za granica, w biurze, pewnie niezle zarabia, to stac go na aplacenie alimentow na ciebie i dzieci. Niech dalej oplaca rachunki. Powrot do rodzicow, gdzie jest jeszcze trojka rodzenstwa. Na jak dlugo? Bo nie sadze, aby rodzice sie zgodzili na to zebys zamieszkala u nich na stale z dwojka dzieci. Na chwile owszem, ale jak znam zycie, zaczely by sie nieporozumienia.
Alimenty na ciebie i dzieci, sprawa rachunkow, a dalej zobaczysz. Moze w konsekwencji rozwod.
Ale w zadnym wypadku sie nie wyprowadzaj. Pozbawisz w ten sposob dzieci i siebie dachu nad glowa.
 Rznij go z kasy ile sie da. Jesli nie dobrowolnie to sadownie.
















/

zostawic dziada sam na sam z dziecmi na minimum dwa tygodnie-miesiac i nich on musi prosic o kazdy grosz. A ty wjedz do rodziny, odpocznij. Przy takim zachowaniu tego kogos, to ja bym poszla do pracy na pelen etat, a on niech siedzi w domu i dziecmi sie zajmuje, skoro to takie lejtowe, to bedzie dla niego jak urlop przeciez. Ja bym go do sadu o alimety oddala, buc jeden. Najpierw chce dzieci, a potem to najlpiej, zeby zona na wszystko sama zarobila, do tego ogranela dom i dzieci pod pacha do pracy zabierala, no i zeby przypadkiem nie chciala zlotowki z portfela jasnie pana. A on pan i wladca, odwali te swoje 8 godzin i bron Boze nie przeszkadzac, bo sie tyle napracowal. Jak to by byl moj chlop, to juz dawno w trzy litery bym go kopnela. Lepiej by mi bylo samej niz z takim bucem. Poza tym, takie wydzielanie kasy i zebranie o kazdy grosz, to jest znecanie sie psychiczne i tyle w temacie. A ze ktos tam wyzej napisal, ze moze ma problemy z wyplatami. No to sory, to sie nie rozmawia z zona o wszytkim? Szczegolnie o tak waznym, jak kasa???A gdzie tu zwiazek partnerski? Najbardziej nie rozumiem kobiet, tu sie wypowiadajacych, ze siedzenie z dziecmi w domu, to wykorzystywanie meza. No tak, bo zajmowanie sie dzeicmi to wakacje. Tylko ciekawe dlaczego opiekunki do dzieci kase za to biora?

Zreszta on sie umowil z toba, ze ty siedzisz w domu, on zarabia i utrzymuje dom. Nie wywiazuje sie z umowy, to niech sie liczy z konsekwencjami, czyli alimenty. Jak by sie w pracy do czegos zobowiazal i nie dotrzymal, to by go na zbity pysk wywalili. Ale zonie to mozna cuda winaki gadac, a potem miec gdzies. Szczerze watpe, zebys sie zdecydowala na drugie dzeicko, jakbys wiedziala, co bedzie pozniej. Mam nadzieje, ze dzieci jak podrosna, to podziekuja "tatusiowi" za to jak je portaktowal, bo w tym ukladzie nie tylko zona cierpi, ale tez i dzieci

Pasek wagi
Ogólnie sytuacja chora, bo dzieci płodzic jest łatwo, tylko co potem? Niektóre pisza tu o alimentach - to jest równoznaczne z rozwodem i zapewne tak się skończy. Facet nie chce być z rodziną (pracowac w Polsce lub sprowadzic rodzine do Francji) i byc za nia odpowiedzialny. Trudno nie wykluczyc że prowadzi sobie podwójne życie (bo najwyraźniej bycie "singlem" mu odpowiada).

Choć sama napisałam poprzednio że jeśli nic sie nie zmieni musisz pójść do pracy, o tyle chciałabym sprostować że miałam na myśli iż jest to konieczne dla uniezależnienia się finansowo od męża i zapewnienia sobie i dzieciom bytu. Jeśli mężczyzna dobrze zarabia i stać go na utrzymanie rodziny, to jeśli kobieta nie chce pracować lecz wychowywać dzieci, to powinna to robić. Dla dzieci jest niezastąpione gdy wychowuje je matka, a nie instytucja typu przedszkole (bo na dobra sprawe to nie jest instytucja wychowawcza). Później rodzice dziwią się że nie znają własnych dzieci, skoro nawet ich nie wychowywali lecz oddali do żłobka, przedszkola itd. Zdaje sobie sprawe że nie każdy ma taka możliwość (tzn. zostania z dziećmi w domu) - zwłaszcza tu, w Polsce, ale w wypadku autorki było to wcześniej ustalone.
UTRZYMANKA - kobieta utrzymywana przez mężczyznę - masz definicję. Jakie oburzenie, znacie tylko jej wersję, a kij ma zawsze dwa końce.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.