Temat: maz wydziela mi pieniadze - pomocy

Zalozylam to konto zeby zasiegnac Waszej obiektywnej opinii.  Mam nadzieje ze cos mi poradzicie bo juz nie wiem co  mam robic :(

Otoz niedawno urodzilam drugie dziecko, starsze ma 21 miesiecy, mlodsze 3.
Oboje z mezem ustalilismy ze bede sie nimi opiekowac dopoki skoncza 3 latka, bo uwazamy ze jest to dla nich najlepsze.
Niestety praktycznie odkad wrocilam ze szpitala maz zaczal wydzielac mi pieniadze na zakupy twierdzac ze za duzo wydaje i nie umiem zarzadzac pieniedzmi, ze za duzo wydalalm przed porodem (!) i juz nigdy nie dostane od niego wiekszej sumy pieniedzy. Maz pracuje za granica i na czas wyjazdu nie zamierza mi rowniez nic zostawic tylko zrobi duze zakupy a produkty z krotkim terminem waznosci maja mi kupowac rodzice za swoje pieniadze. Wczoraj znowu sie o to poklocilismy i do tego wytknal mi ze nic nie robie dla swoich dzieci. Jestem przerazona, on ma zamiar wychechac za tydzin. Nigdy nie mialam takich problemow poniewaz praktycznie do rozwiazania pracowalam i mialam wlasne pieniadze, a teraz gdy zdecydowalismy ze zostane z dziecmi calkowicie mnie od siebie uzaleznil. Dodam ze mam 24 lata i jestesmy razem od 6 lat i  nigdy nie mielismy problemow zwiazanych z brakiem pieniedzy.

Edit:przed porodem wydalalm 3 tys., suma ta zawoera kupienie mebli do pokoju dziecka plus wyprawka i moje rzeczy do szpitala. nie uwazam ze wydalam duzo, kazdy kto ma dziecko wie ile to kosztuje. Wczesniej ja robilam zakupy do domu, maz oplacal rachunki, chyba nie zdawal sobie sprawy ile wydaje sie na utrzymanie domu...najgorsze jest to ze nie moge go w zaden sposob przekonac zeby zmienil zdanie.

Dla uscislenia mlodsze dziecko ma 3 miesiace a starsze 21 miesiecy i nie jestem niczyja utrzymanka jak to ktos pieknie skomentowal - jestem zona i matka, ktora po dyskusji z mezam zdecydowala sie porzucic prace i zostac w domu z dziecmi, ale nie przewidziala ze jej maz jest takim dupkiem.

Edit :
Oczywiscie to moi rodzice mieliby kupwac mi rzeczy z krotkim terminem waznosci, ale ja nawet im o tym nie powiem bo to jest chory pomysl.
Co do pracy na pol etatu to odpada bo to co zarobie bede musiala wydac na opiekunke. Jesli praca to na pelny etat.
Maz pracuje za granica ze wzgledu na pieniadze ktore tam zarabia, wiele razy go prosilam zeby poszukal czegos w Polsce, nawet za mniejsze pieniadze ale zeby byl blisko. Gdy decydowalismy sie na drugie dziecko to obiecal ze znajdzie prace tutaj przed moim porodem. Teraz gdy mu to przypomnialam bo powiedzial ze czgo ja sie spodziewalam??? Czyli ma mnie za kompletna idiotke ktora uwierzy we wszystko co on powie.
Co do ktoregos komentarza o tym ze gdy ja pracowalam to on mniej wydawal ze swojej pensji to racja - moze go to boli ze tyle idzie na utrzymanie? Ale chyba powinien buc tego swiadomy wczesniej?
 
Edit: maz pracuje we Francji, praca umyslowa w firmie.
Co do straszenia rozwodem to po kolejnej klotni (problem trwa od 3 miesiecy) zagrozilam ze jezeli tak dalej bedzie to ja odchodze bo tak sie nie da zyc, odpowiedzial ze prosze bardzo droga wolna, ze jak odejde to zmarnuje zycie swoje i dzieci.
Nie rozumiem dlaczego on tak sie upiera przy swoim? Czy to jest forma kary? Ile ja mam lat zeby tak mnie traktowac? 5?
Pewnie nie bylyscie w takiej sytuacji kiedy przed kazdym wyjscie do sklepu trzeba Pana poprosic o pieniadze i jeszcze zeby nie za duzo wziac, to jest naprawde bardzo stresujace. Tylko zastanawiam sie co on chce sobie tym ugrac???
Edit: maz uwaza ze opieka nad swoimi dziecmi to czysta przyjemnosc i jak ja w ogole moge to rozpatrywac jako prace? Oczywiscie ze jest to przyjemne ale dwojka tak malych dzieci potrafi zmeczyc. Chyba rzeczywiscie zostawie go z dziecmi na pare dni i pojade do rodzicow, nich zobaczy czy to tylko czysta przyjamnosc. Jesli to nie pomoze to nie widze innego rozwiazania niz rozwod. Przeciez nie bede go blagala na kolanach zeby zostawil mi kase.

Edit: wprowadzic sie do rodzicow - to jest latwo powiedziec. Mam jeszcze trojke rodzenstwa ktora mieszka z rodzicami, oni tez maja swoje zycie, nie chce obciazac mamy opieka na dwojka dzieci.
Nie wiem, rozpatrywalam juz rozne scenariusze, moze powinnam przemeczyc sie rok, wtedy starsze dziecko moze isc do przedszkola, a mlodsze bedzie mialo ponad rok i moja mama miala by prosciej sie nia zajac? Ale z drugiej strony nie wiem jak dlugo bym tak pociagnela.


Edit dla opornych: Slownik Jez. Polskiego - UTRZYMANKA - kobieta utrzymywana przez kochanka; miłośnica, faworyta, metresa, kochanka, kochanica

Edit: nie rozumiem wszystkich ktorzy krzycza ze narobilam sobie dzieci i teraz mam za swoje, ja nie mam osmioro dzieci, nie byly to wpadki tylko ciaze planowane, obie, swiadomie i "nie narobilam" sobie ich z przypadkowym partnerem tylko z facetem z ktorym jestem 6 lat. Maz od 4 lat naszego zwiazku jest we Francji, nie z tego powodu ze nagle zaszlam w ciaze wiec on wyjezdza bo nie moze znalezc tu pracy - nie. Po prostu mial okazje wyjechac do innego kraju, gdzie ma dobra posade i moze sie rozwijac. A ja przez caly okres naszego zwiazku nie prsilam go o pieniadze bo ZAWSZE je mialam, nie znalam go od tej strony. Rzeczywiscie popelnilam blad nie zakladajac wspolnego konta. Tylko jaka ja moge miec gwarancje ze on na to wspolne konto przelwalby pieniadze? Moze jest tak ze satysfakcjonuje go praca na Zachodzie, zarabia sobie spokojnie SWOJE pieniadze, a ja nie jestem wystarczajacym powodem do powrotu do kraju.
Jesli rzeczywiscie zostawi mnie bez grosza to nie ma juz tu po co wracac, tak mu powiedzialam i slowa dotrzymam, wiem ze bedzie ciezko, ale przeciez i tak go tu nie bedzie i tak. Teraz ruch nalezy do niego.

Edit: nie wyjade z nim do Francji bo jezeli on mnie tak traktuje tutaj w Polasce to co bedzie tam? Juz zupenie uzaleznie sie od niego, sama w domu z dziecmi, bez rodziny, znajomych,znam tylko angielski.
ja też nie wiem, jak można nazwać utrzymanką kobietę, która urodziła facetowi dwójkę dzieci i się nimi zajmuje, a on w tym czasie pracuje. co innego, jakby te dzieci miały po dziesięć lat a ona by całymi dniami w domu siedziała i tylko rękę po kasę wyciągała.
szkoda, ze autorka wątku zamilkła, ciekawe jaką decyzję podjęła w tej sprawie i jak sobie radzi.

olalola napisał(a):

masz racje.. nasz kraj nie zapewnia komfortowych warunkow do macierzynstwa. a kobiety mimo to, bezrefleksyjnie slepo czasem zachodza w ciaze.. niemniej jednak panuje taki poglad ze musza i ze powinny (!) chciec. w zwiazku z czym wydaje im sie ze trzeba, a jak juz jakas nie daj boze nie chce, to na pewno jest sfrustrowana i przezywa zal i zalobe po dziecku, ktorego nie bedzie miec.

Zgadzam się. Rząd nawołuje do "prorodzinności" tylko że większość obywateli zarabiających minimum na to nie stać. Jestem zdania że lepiej w ogóle nie mieć dzieci, jeśli nie ma się czasu na ich wychowania (żłobki, przedszkola i opiekunku nie zastąpia rodziców) oraz pieniędzy na zapewnienie im warunków do godnego bytowania i rozwoju.

beatrx napisał(a):

(...) ale z jedną rzeczą absolutnie się nie zgodzę. na dziecko decydują się dwie osoby, nawet jeśli to wpadka i to dwie osoby są zobowiązane do wychowania tego dziecka i łożenia na nie, więc nie widzę powodów, dla których kobieta sama powinna być w stanie utrzymać zarówno siebie jak i dziecko. (...)

A ja się nie do końca zgadzam, bo choć poczęcie dziecka jest konsekwencją współżycia dwóch osób i powinny być one swiadome że ich "zabawa" tak się moze zakończyć, to jednak większość facetów uwaza że to problem kobiety by się zabezpieczyć (oni chca tylko ja "puknąć"). Ponadto co z kobietami "łapiącymi" facetów na dziecko? Kłamią że biorą tabletki anty lub podsuwają im dziurawe prezerwatywy...

Co się natomiast tyczy łożenia na dziecko, to tu pojawia się pewien problem... Dlaczego facet ma płacić kobiecie alimenty, by ona nie pracowała i udawała "biedną, samotna matkę", a kobieta ta nie ma obowiązku zarabiania na siebie i na dziecko? To że ona je wychowuje (lub udaje że wychowuje) nie daje jej prawa do życia tylko na koszt swojego byłego męża. Dla mnie to powinno być pierwszą istotną zmianą w prawie alimentacyjnym: niech płacą 2 osoby. Często ojciec lepiej zajął by się dzieckiem niż nieodpowiedzialna matka, ale w naszym kraju ojciec starający się o dziecko (nawet gdy była żona np. pije) jest na przegranej pozycji.

Valkyrja napisał(a):

Co się natomiast tyczy łożenia na dziecko, to tu pojawia się pewien problem... Dlaczego facet ma płacić kobiecie alimenty, by ona nie pracowała i udawała "biedną, samotna matkę", a kobieta ta nie ma obowiązku zarabiania na siebie i na dziecko? To że ona je wychowuje (lub udaje że wychowuje) nie daje jej prawa do życia tylko na koszt swojego byłego męża. Dla mnie to powinno być pierwszą istotną zmianą w prawie alimentacyjnym: niech płacą 2 osoby. Często ojciec lepiej zajął by się dzieckiem niż nieodpowiedzialna matka, ale w naszym kraju ojciec starający się o dziecko (nawet gdy była żona np. pije) jest na przegranej pozycji.

no... rozumiem co masz na mysli ale musze sie wtracic. jak baba sobie po prostu zyje na koszt faceta, to sie zgadzam. ale co jesli mowimy o dwojce malenkich dzieci? zajmowanie sie nimi to jest pelen etat. tu nie ma mowy o takiej sytuacji ze kobieta idzie do pracy i nikt na tym nie traci. nawet jesli dzieci sa w zlobku, kiedy ona pracuje, to jednak po pracy dalej haruje zeby je odchowac. jesli chodzi o starsze dzieci - fakt. ojciec by czaem lepiej sie zajal, tylko rzadko wyraza taka chec, a kobieta czuje presje spoleczna, zeby jednak ta matka byc (a niejedna oddalaby tatusiowi chetnie). placenie przez dwie osoby? kobieta, ktora wychowuje dzieciaka i pracuje, placi za dziecko caly czas. czemu ma placic jeszcze dodatkowo? ja uwazam ze alimenty od tatusia powinny byc przeznaczone tylko na dziecko, to mozna przeciez jakos sprawdzac, tylko po co. inna rzecz jest taka, ze czemu do jasnej anielki, nikt nie liczy tego czasu i energii jaka samotna matka poswieca dziecku?? przeciez moze tez wolalaby jak szanowny tatus zyc sobie np. jako singiel itp. tu gdzie mieszkam popularna metoda dzielenia opieki jest 50/50. dzieciak spedza np. miesiac u mamy, mieisac u taty, albo pol roku, albo tydzien. roznie. sad nakazuje rodzicom DOSTOSOWANIE SIE DO POTRZEB DZIECKA a nie dostosowanie dzieciaka do nich. tzn ze zarowno tatus jak i mamusia sa odpowiedzialni, maja sobie tak pozalatwiac mieszkania itp zeby dzieciakowi bylo po drodze do szkoly, oboje rodzice placa i nikt nie marudzi. to sie sprawdza. w Polsce od razu lament by byl ze dziecko potrzebuje stabilizacji. jakos zycie pokazuje ze niekoniecznie. 
owszem sa rodzice, ktorzy nie chca takich rozwiazan - wtedy wyglada to podobnie jak w PL, tylko alimenty i zasilki sa ogromne :) 

Valkyrja napisał(a):

A ja się nie do końca zgadzam, bo choć poczęcie dziecka jest konsekwencją współżycia dwóch osób i powinny być one swiadome że ich "zabawa" tak się moze zakończyć, to jednak większość facetów uwaza że to problem kobiety by się zabezpieczyć (oni chca tylko ja "puknąć")

hmm... ale co z tego? to, ze on tak uważa wcale a wcale nie zwalnia go z odpowiedzialności.
. Ponadto co z kobietami "łapiącymi" facetów na dziecko? Kłamią że biorą tabletki anty lub podsuwają im dziurawe prezerwatywy...

dla mnie to jest czyste chamstwo, no ale nie ma metody 100% pewnej, więc decydując się na seks trzeba liczyć się z tym, ze dziecko będzie. 
Dlaczego facet ma płacić kobiecie alimenty, by ona nie pracowała i udawała "biedną, samotna matkę", a kobieta ta nie ma obowiązku zarabiania na siebie i na dziecko?

jak wyobrażasz sobie sytuację, kiedy kobieta nie ma komu dać dziecka w opiekę za darmo, a do żłobka dziecko się nie dostało? musiałaby sporo zarabiać, żeby jej powrót do pracy był sensowny, bo inaczej zarabiałaby jedynie na pensję dla niani.

To że ona je wychowuje (lub udaje że wychowuje) nie daje jej prawa do życia tylko na koszt swojego byłego męża. Dla mnie to powinno być pierwszą istotną zmianą w prawie alimentacyjnym: niech płacą 2 osoby. Często ojciec lepiej zajął by się dzieckiem niż nieodpowiedzialna matka, ale w naszym kraju ojciec starający się o dziecko (nawet gdy była żona np. pije) jest na przegranej pozycji.

no dla mnie ojciec powinien móc otrzymać prawa do opieki na równi z matką, a nie tak jak teraz, że to głównie matka dziecko w opiekę dostaje, a ojciec ma jedynie czas raz na dwa tygodnie na widzenia z dzieckiem. ale jeśli facet zrobi kobiecie dziecko to tak, musi utrzymywać ją i dziecko do czasu, aż kobieta nie będzie w stanie wrócić do pracy, dla mnie to normalne i nie ma w tym nic dziwnego. no chyba, ze to on zostanie z dzieckiem, a kobieta pójdzie do pracy i będzie zarabiała na dziecko i na męża.

Dlaczego cała ta dyskusja jest na tym forum i jeszcze w tym dziale? Czy tu nie ma moderatorów?


A co do praw opieki to już chyba coraz częściej sąd przyznaje dziecko ojcu, ale wtedy jest przyzwolenie społeczne na niepłacenie alimentów. Jak matka sama wychowuje dziecko to nie może pracować i musi dostawać alimenty, a jak ojciec sam wychowuje to pracuje i musi radzić sobie sam.

To pewnie wynika z innego podejścia, bo facet będzie miał gdzieś żebranie o alimenty i zaraz by na niego otoczenie naskoczyło jak on tak może. Po prostu woli przejść nad tym do porządku dziennego i się nie dopominać, a przecież należy mu się tak samo, skoro to on zajmuje się dzieckiem. Tylko wtedy zmienia się spojrzenie wielu kobiet na kwestię alimentów, bo nagle przestają być tak ważne. Taki mały paradoks.

Niestety mam wielu znajomych po rozwodach i widzę, że w tej chwili to przyznawanie opieki nad dzieckiem to tak 50/50, ale kobiety otrzymują pomoc finansową, a mężczyźni nie otrzymują lub się zrzekli (tak jak kolega z firmy). Nie chciał jakichkolwiek środków. Radzi sobie, wychowuje, pracuje i jak widać można.

Ostatnio był w TV fajny program i babka powiedziała mądre zdanie: "ciekawe ile osób walczyłoby o dziecko w sądzie, gdyby znieść alimenty". Smutna prawda.  Dla wielu osób posiadanie dziecka staje się rolą społeczną, żeby im nie zarzucano, że nic nie robią.

NaSzczescie, a ile ten facet zarabia, że zrzekł się alimentów? nie martw się, gdyby kobiety dawały sobie radę finansowo to znacząca większość machnęłaby ręką na kasę od dupków. a że czasy są jakie są to nawet te 500zł miesięcznie na dziecko odciąża matkę.

Valkyrja napisał(a):

gosiuniaaaAle co jest nieprawdziwego w stwierdzeniu że "nawet umowa o prace nie gwarantuje regularnej pensji"? Obecnie pracodawcy w ogóle nie chcą zatrudniać na umowę o pracę, lecz na umowę zlecenie (tak jest dla nich taniej i bezpieczniej, bo formalnie mogą bardzo szybko zakończyć współpracę). To że dziś masz pracę nie daje ci gwarancji że będziesz ją mieć jutro (zwłaszcza w naszym pieknym kraju) - tym bardziej jeśli jesteś kobietą.olalolaProblemem u nas w kraju jest ogólnie ciężka sytuacja na rynku pracy i nie chodzi mi bezpośrednio o bezrobocie, a mentalność pracodawców (wyzysk, mobbing itp.). Kobiety są postrzegane jako pasożyty, które szukaja zatrudnienia by następnie pójść na chorobowe z powodu ciąży, a potem na zasiłek macieżyński (również te odpowiedzialne i pracowite bywaja postrzegane przez ten pryzmat). Matek też nie chce się zatrudniać z obawy że gdy np. dziecko zachoruje to wezmą urlop opiekuńczy lub zwyczajnie że swoje życie prywatne i emocje rodzinne będą przenosiły do pracy. Mężczyźni potrafią zostawić życie prywatne wychodząc do pracy, kobiety nie. Warunki do prowadzenia DG są w Polsce skrajnie ciężkię, więc w sumie zachowanie pracodawców i ich obawy co do zatrudniania kobiet znajdują swoje uzasadnienie.

umowa o pracę gwarantuje regularną pensję, bo jeśli pracodawca Ci nie płaci to idziesz do sądu wnosisz pozew o wypłate zaległego wynagrodzenia i jest po sprawie, 
a to że pracodawcy teraz zatrudniają na zlecenie to jest zupełnie co innego

wrednababa56 napisał(a):

gosiuniaaa napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

haha, jeszcze jedno. czy autorka ma na pismie ze bedzie dostawac regularnie np po 1000 zl miesiecznie na kaszki zupki itp? wiec jakie pretensje?dziewczyna sie zgodzila na to ze siedzi w domu, ale to ze regularnie dostanie przelew nie ma na pismie. moze dostac 300 zl moze dostac 1000 i musi tak rozporzadzac aby starczylo. wiec jesli dziewczynie nie podoba sie wydzielania zaproponowane przez meza to wiecie gdzie jest droga nawet umowa o prace nie gwarantuje regularnej pensji. 
nie wypowiadaj się może lepiej na tematy o których nie masz pojęcia....więc ani o pracy ani o prawdziwym związku i macierzyństwie, bo z kazdym postem się pogrążasz dziewczyno...
sama zyjesz w jakiejs bance mydlanej, prosze przyklad. tesc pracowal na odleglosc (zjezdzal co jakis czas do domu), firma przestala wyplacac pensje to sie chlopaki zwijali, jak szef obiecal przelewy to wrocili pracowac, az w momencie tesc wrocil bo firma upadla. wisieli chyba za 3 pensje, tesc czesc pieniedzy dostal, o reszte stwierdzil ze szkoda zachodu walczyc bo sprawa sie moze ciagnac w nieskonczonosc w sadzie. beatrx a co kogo obchodzi ze wezme sobie leki poronne, twoj czy innych - organizm? mam prawo wypowiedziec sie do mojego maciezynstwa - a raczej jego braku jak chce. tak jak sie chwalicie tortem z pieluszek tak ja moge pisac ze dla mnie dziecko to cos okropnego. jak napisalas rodzice powinni lozyc na dziecko, ojciec lozy, wydziela ale lozy,  ale kobiecie sie to nie podoba, sama sie zdecydowala na to ze bedzie w domu siedziec, nikt jej nie obiecywal ze dostannie np 4 tys zl miesiecznie, bo mezczyzna nie umawial sie na zadna kwote, tylko ze bedzie jej dawal pieniadze. zawsze mozna zmienic taktyke i pojsc do pracy nawet jesli zlozy w sadzie wniosek o alimenty to nie znaczy ze bedzie je dostawac na czas. przyklad wczoraj z ddtvn, sluchalam pol uchem bo bylam zajeta, ale kobieta wniosla sprawe do sadu o zaleganie z alimentami a sad nie ugiety nic nie zrobil, mimo ze facet ma pieniadze, bo zrobili wywiad i okazalo sie ze facet pali tzn ze ma za co, i sprzedal jakas nieruchomosc.moj dziadek bardzo madry teskt przytoczyl - umiesz liczyc? licz na siebie. 

 o to chodzi że trzeba walczyć o swoje i tyle, i gdyby wszyscy pracownicy walczyli o swoje to może pracodawcy nie czuliby się bezkarni, ludzie narzekają że państwo nie pomaga, a czy sami sobie pomagaja???czy korzystają ze wszystkiego co państwo daje? nie, bo wolą odpuścić.....i to się powinno zmienić
kobieta która zdecydowała się w porozumieniu z mężem zostać w domu i nie pracować NIE MOŻE ponosić konsekwencji tego że on okazał się dupkiem...koniec kropka, 
prawo trzeba nie tylko respektować ale przede wszystkim umieć z niego korzystać

gosiuniaaa napisał(a):

o to chodzi że trzeba walczyć o swoje i tyle, i gdyby wszyscy pracownicy walczyli o swoje to może pracodawcy nie czuliby się bezkarni, ludzie narzekają że państwo nie pomaga, a czy sami sobie pomagaja???czy korzystają ze wszystkiego co państwo daje? nie, bo wolą odpuścić.....i to się powinno zmienićkobieta która zdecydowała się w porozumieniu z mężem zostać w domu i nie pracować NIE MOŻE ponosić konsekwencji tego że on okazał się dupkiem...koniec kropka, prawo trzeba nie tylko respektować ale przede wszystkim umieć z niego korzystać

pieknie powiedziane i pewnie w innym kraju wykonalne ale, nie obraz sie, bez pokrycia w PL. a moze sie myle i jednak znasz sposob w jaki panstwo teraz pomoze autorce, zeby nie musiala ponosic konsekwencji debilizmu swojego meza przyglupa?
bo w sumie caly watek powinien sie do tego sprowadzic zeby wlasnie taki sposob znalezc, a Ty wydajesz sie go znac...
nie twierdze że wiem jak pomóc autorce, uważam po prostu że nie powinna się godzić na takie traktowanie, jeżeli mąż dobrze zarabia to może złożyć pozew o zaspokajanie potrzeb rodziny, skoro on się nie poczuwa do obowiązku, poza tym może po prostu się z nim rozwieść i wnieść pozew o alimenty, pójść do pracy, dzieci do żłobka i przedszkola, wolałabym takie rozwiązanie niż proszenie się o kasę na jedzenie czy cokolwiek.... 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.