Temat: Prośba o poradę! :) (dieta dla jedzenioholiczki?)

Nie wiem od czego zacząć, więc najlepiej od początku. :)
Mam 19 lat, nigdy nie byłam osobą szczególnie szczupłą, ale z drugiej strony nie miałam nigdy nieprzyjemności związanych z tym, jak wyglądam. W mojej rodzinie wiele osób zmaga się z otyłością. Mnie ten problem niby nie dotknął, ale zawsze miałam tendencję do tycia (tak jak np. mojemu ojcu, dziadkowi, czy wujkowi, tłuszcz odkłada mi się głownie na brzuchu, nogi, tzn. łydki mam szczupłe, nawet nieproporcjonalnie do brzucha, co zawsze wyglądało troszkę zabawnie).  W wieku 16 lat, mierząc 167 cm, ważyłam około 58 kg, póżniej w liceum, trochę urosłam, do ok. 170 cm, wzrosła również waga, do ok. 64 kg. Nie było to dla mnie jakoś dużo, ważyłam tyle przez trzy lata szkoły średniej, oczywiście, chciałam być szczuplejsza, ale nie mogłam narzekać na wagę, była taka średnia. :) Mieszkałam wtedy w niewielkiej miejscowości, chcąc nie chcąc, każdego dnia musiałam dochodzić 2 km w jedną stronę do przystanku autobusowego, więc codziennie fundowałam sobie 4kilometrowy spacer. Problem zaczął się tak naprawdę, kiedy przeprowadziłam się do miasta. Przystanek mam kilkadziesiąt metrów od domu, moja aktywność fizyczna ogranicza się praktycznie do zera (czasem spacer po sklepach :) Zdałam również prawo jazdy, więc nie poruszam się rowerem już tak często jak kiedyś. I tak, w klasie maturalnej, podczas jakichś rutynowych badań w gabinecie pielęgniarki, okazało się, że moja waga sięgnęła 72-73 kg. Byłam przerażona! Sama zauważyłam, że trochę mi przybyło, ale nie wiedziałam, że jest aż tak źle. Z racji tego, że większość 'masy' odłożyła mi się na brzuchu (a także na pośladkach, zawsze cieszyłam się, bo nie było to miejsce z którym miałam jakiś problem, a tutaj nagle obrzydliwy cellulit). Wtedy też (to było około marca 2012) coś we mnie pękło, zaczęłam mniej jeść, ostatni posiłek przed 18, nie ukrywałam, że chodziłam często głodna, dieta MŻ bardzo mnie męczyła... Czasem pojeździłam na rowerze, ale ogólnie nie wykonując żadnych ćwiczeń, moja waga spadła do 65-66 kg. Byłam bardzo zadowolona, ale kiedy tylko zauważyłam, że jest lepiej, zawsze myślałam sobie 'ach, raz jak zamówie pizze o 23 nic sie nie stanie'. Widząc, że moja waga po kilku wyskokach nie zwiększyła się, zaczęłam robić tak częściej, aż... doczekałam się. Jakiś miesiąc temu, (ważąc 65-66 kg) zaczęłam znów tyć... Nie potrafię już się ograniczać, a z drugiej strony serce mi pęka, kiedy patrzę na to, że efekt, który kosztował mnie tyle wyrzeczeń i samozaparcia odchodzi w niepamięc... Dziś weszłam, na wagę, znów ważę ok. 70 kg...  Czuję się tak bardzo źle, wiem, że jeśli nic z tym nie zrobię, będę nadal tyć.. Tak bardzo tego nie chcę! Proszę Was o pomoc!

Dodam, że podczas mojego 'odchudzania' kilka miesiecy temu, kiedy to udało mi się zrzucić to około 6 kg ograniczałam ilość spożywanego jedzenia, a niekoniecznie tylko jego jakość. Mieszkam z mamą, ona gotuje obiady, nie mogłabym ich nie jeść. :)
Ja jestem osobą, która UWIELBIA jeść, kocha to ponad wszystko. Wiem, że gdybym postawiła na dietę, która np. całkowicie eliminuje białe pieczywo, czy ziemniaki, nie wytrzymałabym zbyt długo, dlatego MŻ mnie wtedy ocaliło. Dodać nalezy, że jestem wegetarianką, nie jem mięsa (ryb też nie - ku jasności) od kilku lat i na pewno tego nie zmienię. Słodyczy nie jem w ogóle, po prostu nie przepadam, żeby skusić się na ciastko, czy pączka naprawdę musiałabym być baaaardzo głodna, ale to tez nie z własnej woli. Preferuję jedzenie pikantne/słone. Od dziecka uzależniona jestem od chipsów, to jest naprawdę moja obsesja, zarówno jako dziecko, jak i teraz - dorosła kobieta nie potrafię sobie ich odmówić. Potrafię o 23. ubrać się, wsiąśc w auto i poszukiwać otwartego sklepu (wiem, ze to brzmi śmiesznie), ale całkowicie nie panuję nad  tą potrzebą, włożenia do ust czegoś dobrze przyprawionego. Kocham pizzę, frytki, majonez, słone sery (feta, pleśniowy,gorgonzola), chińskie makarony, słone sosoy grzybowe - tego typu rzeczy. Kiedy czytam na różnorakich forach, jak pozbyć się np. nawyku jedznia chipsów i czytam, że 'można je zastąpić suszonymi owocami', krew mnie zalewa, bo co ma piernik do wiatraka? Nienawidzę słodkich rzeczy, suszonych owoców tym barrdziej. Surowe są w porządku, ale jem rzadko - wiadomo, wolę warzywa, bo nie są słodkie. (:
Podobnie z posiłkami - jak zacznę, nie mogę się oderwać, póki nie mogę już oddychac z przejedzenia. :) to jest naprawdę męczące... Ważną kwestią jest też dla mnie alkohol. Nie chodzi o to, że jestem jakąś alkoholiczką, ale lubię imprezować w weekendy, nie wyobrażam sobie sobotniego relaksu po całym tygodniu zajęc na uczelni bez kilku piw ze znajomymi. Dlatego też, nawiązując do tego, co napisałam wcześniej, kiedy byłam na MŻ piłam alkohol normalnie, tylko np. wiedząc, że w sobotę  wybiorę się na suto zakrapianą imprezę, od rana jadlam po prostu mało, lekkie sniadanie, maleńki obiad, żeby po prostu te kalorie jako tako utrzymywały się w dziennej dawce (która swoją drogą nie była okreslona konkretnie).
Reasumując: chciałabym powrócić do dawnej wagi, na poczatek znów ważyć to 65 kg, potem może nawet mniej, ale nie wiem jak. Czuję, ze moje uwielbieni edo jedzenia mnie przerasta....


Mam nadzieję, że ktoś z Was będzie potrafił mi pomóc. Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale chciałam dokładnie nakreślic problem. :) Za każdą radę będę bardzo wdzięczna!.

Pozdrawiam, Monika.
a kto mówił, że kapuściana to zdrowie? nie miało być  zdrowo, miało być skutecznie (tak, wiem, naiwność)
Można kupić wafle ryżowe mocno paprykowe chilli - są pikantne i słone, może to w początkach Ci pomoże, tylko też lepiej nie jeść tego kilogramami.
Ja naprawdę rozumiem twój problem, bo mam tak samo - nie lubię słodyczy a uwielbiam pizzę, tortillę, fryty i tosty, tyle że nie jestem wega. Uwi9elbiam, ale nie jem skoro chce schudnąć. Za to doprawiam na ostro zupy, warzywa, sałatki ect.
Pasek wagi
waflke ryzowe itp prawie sa takie same jak czipsy. najlepsze beda warzywa!
Pasek wagi
ehh, szkoda gadac. dziewczyno, albo chcesz schudnąc albo jesc ziemniaczki od mamy. post uwazam za smieszny. najpierw musisz wiedziec czego chcesz, a zeby schudnac miec motywacje. no a u Ciebie niestety tego nie widzę. 
a uważaj sobie post za jaki chcesz, mam to głęboko w poważaniu. widzisz, chodziło po prostu o to, że poprzednio schudłam jedząc 'ziemniaczki mamy' i teraz zamierzam zrobić podobnie. rezygnacja z jej obiadów oznaczałaby dla mnie ciągłe awantury (których doświadczam już teraz ze wzg. na niejedzenie mięsa). a Twoja opinia nijak mi się nie przyda, aczkolwiek doceniam, pozdrawiam i zegnam.
Typowe jojo :). Przestań sobie mówić, że sobie czegoś nie wyobrażasz, że nie dasz rady, że musisz jeść chipsy itp. :). Otóż nie musisz, a na pewno nie musisz ich jeść tak często. Ja też uwielbiam chipsy i gdyby nie to, że za każdym razem kiedy jestem w sklepie bronie się przed ich kupnem jak mogę jadłabym je chyba codziennie :). Jem chipsy tylko wtedy kiedy np. u kogoś jestem lub ktoś mnie częstuje i mam mocne postanowienie, że sama ich nie kupuję!
Ile pijesz wody dziennie. Mi np. często się chce jeść słonych rzeczy kiedy czuję pragnienie.

Pomyśl o tym niezdrowym jedzeniu w kategoriach nie diety, ale Twojego zdrowia ! Pomyśl ile w tych wszystkich ostrych rzeczach jest chemii :/.

Przede wszystkim przestań myśleć o jedzeniu, zapewniam Cię, że nie schudniesz skutecznie i na dodatek będziesz czuć się coraz gorzej i fizycznie i psychicznie jeśli nie zaczniesz uprawiać sportu :)!
Zastanów się jaki rodzaj ruchu najbardziej lubisz, może basen, jazda na rowerze, spacery ?
Zacznij od kilku razy w tygodniu, z czasem sama zobaczysz, że czujesz się lepiej, wyglądasz lepiej itp. :) Zacznij od teraz :).
Ja robię często super ostre pieczone frytki z selera, bakłażana, w ostateczności ziemniaków :), obtaczam je w oliwie i ostrych przyprawach :), potem przez resztę dnia czuję takie pragnienie, że na cały tydzień mi się odechciewa :).
oj, jest dużo prawdy w tym co mówisz. naprawdę masz  jakąś super moc, bo to co piszesz brzmi bardzo przekonująco, dzięki. :)
W żadnym wypadku nie rezygnuj z tego jedzenia całkiem, po prostu postara się jeść rzadziej i zacznij się ruszać :).


Tyle w temacie ;)

Ja jestem na diecie i jem smacznie więc to nie problem. Jem WSZYSTKO tylko w rozsądnych ilościach.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.