Temat: Potrzebuję wsparcia, pomocy i rady...

Jestem załamana i sfrustrowana. 6 miesięcy temu zaczęłam dietę – south beach, przeplatana dniami białkowymi (2 razy w tygodniu)  z limitem kcal początkowo 1300, obecnie 1500.  Ćwiczę codziennie co najmniej godzinę, najczęściej 2 lub więcej – zarówno ćw. Cardio, jak i siłowe, zmieniam zestawy, by nie przyzwyczajać organizmu do jednego rodzaju aktywności.

W tym czasie schudłam zdrowo ok. 25 kg. Wciąż jednak mam nad czym pracować, choć być może w ubraniu tego nie widać – mam bardzo duży brzuch (a6w nic a nic nie pomogło) i uciążliwy tłuszcz na biodrach i udach. Nie narzekam na swoją sylwetkę, bo widzę, że obecnie jest już znaczniej lepiej.

 

W czym więc problem?

 

Otóż od miesiąca nie schudłam ANI GRAMA mimo wspomnianych ćwiczeń i trzymanej diety. Za każdym razem, kiedy z nadzieją staję na wadze, jej wskazania odbierają mi wszelkie siły. Tak, wiem - zastoje podczas odchudzania to norma, miałam już nie jeden. Ale nigdy aż tak długi i oporny. By przełamać złą passę podejmowałam różne kroki:

-         zmieniłam rodzaj ćwiczeń

-         próbowałam rozruszać metabolizm większą podażą kalorii (np. robiłam sobie jednodniowe odstępstwa od diety)

-         zaczęłam się wspomagać lineą, cla, wodą z octem jabłkowym...

 

I NIC.... Psychicznie już nie daję rady. Jak wcześniej miałam motywację do walki, dieta nie była dla mnie w żaden sposób uciążliwa, tak teraz czuję, że to wszystko bez sensu... W ostatnim czasie coraz częściej zdarzają mi się napady obżarstwa, których wcześniej W OGÓLE nie miałam...

 

Dziś przeryczałam cały poranek, kiedy po raz setny ujrzałam „65,4”, po czym powędrowałam do kuchni, by sobie odbić wszelkie trudy. W myśl zasady: SKORO I TAK NIE CHUDNĘ, TERAZ PRZYNAJMNIEJ BĘDĘ WIEDZIAŁA DLACZEGO. Pochłonęłam kilka tysięcy kalorii w najpodlejszych produktach – mnóstwo słodyczy, tłuszczy, prostych węglowodanów.... Jem dziś cały dzień.

 

I koło się zamyka. Nie chudnę – to się obeżrę.

 

Nie twierdzę, że 65 kg przy wzroście 172/3 to jakoś ogromnie wiele, zwłaszcza że dorobiłam się znacznych mięśni, aczkolwiek skoro już wkładam taki trud w pozbycie się tłuszczu, chciałabym widzieć jakieś efekty....

 

Czy te 2h ćwiczeń dziennie i jedzenie 1400/1500 kcal to jedynie sposób na utrzymanie wagi?! No wyć się chce... Psychicznie wysiadam...

 

Błagam, doradźcie coś, już sobie z tym nie radzę...

Boję się, że nie dość, że nie schudnę, to jeszcze zaprzepaszczę wszystko, co osiągnęłam.

 

Dodam, że już miesiąc spóźnia mi się okres. W ciąży na pewno nie jestem, ale zastanawiam się, czy może to ma jakiś wpływ na mój zastój?

 

 

PS Odblokowałam pamiętnik, w którym zapisuję wszystkie swoje poczynania dietetyczne, jeśli komuś chciałoby się rzucić okiem. Miałam go upublicznić dopiero po osiągnięciu celu, ale na to póki co się nie zanosi, a ja naprawdę potrzebuję pomocy... 

25 kg w 6 miesięcy to na prawdę dobry wynik. Może teraz jest idealna waga dla twojego organizmu.. dlatego waga zatrzymała się ?
Właśnie, moża ta waga jest dla twojego organizmu najlepsza . Głowa do góry :)
Strasznie duzo cwiczen.
pilnujesz tętna przy ćwiczeniach? to może być problem :)
A ja myślę, że masz klasyczny przestój i powinnas przeczekać.
Poza tym , radzę Ci zrobić sobie taki dzień, w który najesz się do oporu, wszystkim :pizza, lody, chleb itd
Po tym waga powinna ruszyć w dół (oczywiście po chwilowym podniesieniu się, ale to tylko będzie zawartość Twojego żołądka )

Kurcze, teraz przeczytałam, ze tak już robiłaś :(
Ehhhh, no to nie wiem co poradzić :(
przeciez jestes szczupła!
Masz zdjecia w galerii ,które na to wskazuja. Po co chcesz dalej chudnąć?
Zamiast robić napad na lodówkę, to czekaj cierpliwie! Kurde, ja w prawie rok schudłam 20, Ty w o połowę krótszym czasie, kilka tygodni mi (2-3 miesiące?) waga stała właściwie.
Po miesiącu już panikujesz? Zastój prędzej czy później będzie, rób swoje po prostu.
Pasek wagi

Lawendowa1982

właśnie dziś mam taki dzień, że się napycham wszystkim do oporu... od jutra znów chcę jeść normalnie i odpuścić sobie ważenie na kilka dni...


Tętna podczas ćwiczeń jakoś szczególnie nie pilnuję, wiem tylko, że powinno wynosić ok. 70% maksymalnego, by spalać tkankę tłuszczową - jeśli się nie mylę. A w mojej aktywności przeważają właśnie takie ćwiczenia, choć zdarzają się zarówno mniej, jak i bardziej intensywne... Do tej pory to skutkowało.... :(

A mnie się właśnie wciąż wydaje, że za mało... Wiem, że to głupie, ale w obliczu tego zastoju nawet takie myśli mnie nachodzą...

Szczupła to ja się co najwyżej WYDAJĘ. W ubraniu to się nawet sobie podobam. Naga prawda jest znacznie bardziej brutalna, mam tu na myśli niezniszczalny brzuch i otłuszczone biodra.

Jestem bez-sil-na.

Wiesz co, tak popatrzyłam na Twoje zdjęcia w pamiętniku i... Widzę piękną kobietę! Nie wydaje mi się, żebyś musiała gubić jeszcze aż 10kg. Wyglądasz cudownie! Np. tutaj:
http://filesrrovh.vitalia.pl/gfx/paski_wagi/8/7/5/1/0/875108/zdj_7c6eb16b5f9c56bd04a657d3db48b22f.jpg

Moim zdaniem osiągnęłaś ogromny sukces i niepotrzebnie się stresujesz. Ćwicz te partie ciała, które wydają Ci się wciąż problemem i tyle. Pewnie, że na brzuchu możesz wciąż mieć fałdkę,  przecież bardzo dużo schudłaś w krótkim czasie - ale jestem pewna, że jeżeli dasz jej trochę czasu, zniknie. Być może ćwicząc i jedząc zdrowo zgubisz jeszcze kilka kilogramów, ale moim skromnym zdaniem nie ma takiej potrzeby.

Jeżeli będziesz się stresować i zajadać brak spadku wagi, możesz zaprzepaścić swój sukces. Być może dobrze zrobi Ci także mierzenie obwodów, np. brzucha? Fotografie? Może się okazać, że kilogramów nie gubisz, ale ciałko jest coraz ładniejsze (podejrzewam, że tak właśnie jest!).

Z innej beczki: podziwiam zapał do ćwiczeń i podziwiam fotki niektórych potraw, które sobie przygotowywałaś... Spodziewaj się pytań o przepisy!
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.