Temat: Pieczywo, chudnięcie i inne sprawy

Cześć wszystkim

W 2016 r. endokrynolog stwierdził u mnie insulinooporność i zespół policystycznych jajników. Przez około 8 miesięcy trzymałam się dzielnie według wskazań: żadnych słodyczy, zbóż, pseudozboża i owoce rzadko (owoce to tylko te niskocukrowe), żadnych ziemniaków, marchewki, buraków, dyni, kukurydzy itd. Waga spadała średnio o 2 kg miesięcznie bez liczenia kalorii itd. I właściwie to był jedyny okres w moim życiu kiedy waga tak śmiało i bezzastojowo spadała. Ale po tych ośmiu miesiącach byłam wykończona. Jasne, w końcu przestało mnie ciągnąć do słodyczy i nie chodziłam głodna. Ale co z tego jak nie mogłam sobie poradzić z brakiem pieczywa? Jakiegokolwiek pieczywa, czy to żytniego, pełnoziarnistego czy gryczanego. Coraz częściej zaczęłam jeść pieczywo (pełnoziarniste). Aż w końcu zaczęło być ze mną na codzień. Moje wyniki nie były złe, więc przestałam się totalnie przejmować.Ale też stwierdziłam, że trudno, nie umiem żyć bez chleba czy bułek, więc najwyżej będę mieć cukrzyce typu 2, trudno. Ludzie z tym żyją, a ja przecież i tak chuda już nie będę, po co się starać? Niestety ciągły głód pieczywa powodował, że nie tylko jadłam je przy każdym posiłku, ale też zaczął powodować głód na inne węglowodany- słodycze. I po ok. roku dałam za wygraną i jadłam także słodycze. Przytyłam niecałe  2 lata nieco ponad 10 kg. W końcu postanowiłam położyć temu kres, zrzucić wagę i poprawić wyniki badań. W tym momencie nie wiem jak się mają moje wyniki, dowiem się dopiero za dwa tygodnie, ale obawiam się, że źle. Od jakiegoś czasu staram się utrzymywać ujemny bilans kaloryczny i nie jem słodyczy (poza wpadką w tę sobotę, przyznaję, nie umiałam poradzić sobie z emocjami i je zajadłam, pracuję nad emocjami, jest duża poprawa przez ostatnie pół roku). Ćwiczę od 35 min do 1,5 h dziennie, głównie ćwiczenia na całe ciało.

Przez ten czas (ok. 3 tygodnie? chyba tak), schudłam tylko 1 kg. I on jest taki niepewny. Więc jeszcze raz prześledziłam to co jem i widzę, że nadal moim problemem jest pieczywo. Jasne, obecnie jem je tylko dwa razy dziennie (chleb razowy bez drożdży, żytni razowy albo bułki grahamki). Kasz, ryżu, makaronów, ziemniaków w ogóle nie jem, bo nie przepadam, więc to nie problem. Ale to pieczywo... wiem, że jak je rzucę całkiem to znowu- wytrwam jakiś czas, a potem się rzucę na bułki i będzie mi wszystko jedno. Z drugiej strony chcę być zdrowa. Przez te 8 miesięcy, o których pisałam wcześniej próbowałam robić oopsies, bułki z twarogu i babki jajowatej i inne takie "pieczywa", ale to kompletnie nie to.

Wiem, że problem jest może z czterech liter, ale to dla mnie ważne. Macie dla mnie jakieś rady? Coś, co pozwoli mi zmienić nawyki na zawsze? Może jak odstawić to pieczywo bez bólu? Jak bez niego żyć? A może znacie coś co ma tak zbliżony smak, że pozwoli mi o nim zapomnieć, zastąpić a jednak nie jest ze zboża? A może wiecie czy mogę mieć jakiś nie wiem, niedobór który powoduje u mnie tak silne pragnienie jedzenia chleba i bułek? Albo może macie jakieś rady jak schudnąć w takiej sytuacji?

Pasek wagi

Jedyne co mi przychodzi do głowy to pieczywo sojowe.

moze chleb z kalafiora??

Pasek wagi

Coś ala pity/naleśniki z siemienia lnianego.

A chleb z samych ziaren? 

Szukaj aż znajdziesz - po prostu. Tych alternatyw dla zwykłego pieczywa jest coooooraz więcej...

Nic nie ma smaku takiego jak dobre pieczywo, a co tu się oszukiwać? Przecież widzisz że problemem nie jest samo pieczywo (początki jego ponownego wprowadzenia do diety) a ilości jakie zjadasz i dokładania słodyczy.... Uważam że jeśli cos się naprawdę lubi to każde totalne odstawienie w końcu poskutkuje rzuceniem się na to. Skupiła bym się na rygorystycznym ograniczeniu ilości pieczywa- np.1 bułka dziennie lub 2 kromki chleba i koniec. Nie uważam żeby przez taką ilość pieczywa komukolwiek dieta poległa, zwł że w ogóle nie jesz makaronu, ryżu, ziemniaków, a jednak będziesz jeść to co lubisz codziennie... A tak nawiasem mówiąc- to co wobec tego jest żródłem węglowodanów dla organizmu jak całkowicie wyrzucisz wszystko zbożowe itd.w/w wymieniane? Może dlatego tak się potem rzuciłaś że dieta była żle zbilansowana jeśli chodzi o dostarczenie węgli?one tez są organizmowi niezbędne.

ale ja nie kumam o co chodzi z tym pieczywem. Od 7 lat, od kiedy miałam cukrzyce ciażową mam stan przedcukrzycowy i diabetolog wręcz zalecała mi pieczywo (oczywiście w rozsądnych ilościach - nie na kazdy posiłek), ale najlepiej żytni na zakwasie - pszenny wywalić na zawsze. Poza tym 1 kg w ciagu 3 tygodni to bardzo dobry wynik przy insulinooporności - ja jak spadnę (nie licząc wahania wagi) tyle w miesiac to mogę skakac pod sufit, bo zazwyczaj waga stoi albo spada ledwo 0,5 kg - no taki urok tej choroby. Ja od kwietnia 2018 (kiedy to miałam najgorsze wyniki krzywej cukrowej - wszystkie na granicy między stanem przedcukrzycowym a cukrzycą) zaczęłam się pilnować. Jem 4-5 posiłków dziennie i co najważniejsze - nie podjadam - NIC (nie tylko słodyczy, ale nic kompletnie - żadnego gryza, żadnego "tylko" pół jabłuszka itp.). Jak jestem głodna to po prostu jem jakąś przekąskę, żeby nie rzucić sie za pół godziny na coś czego nie chcę. Na śniadanie jem zawsze owsiankę z jogurtem ( i to owocowym z lidla, bo naturalnych nie lubię nawet z owocami). Później jest jakas zupa, czasem przekąska z banana i orzechów/migdałów. Normalny obiad ten co wszyscy (z tym że nie rajka ziemniaków, tylko rozsądnie) i na kolację przykładowo kanapka z chleba żytniego na zakwasie + ze 2 jajka albo 2 grzanki z serem i jakąś kiełbaską dobrą - no generalnie chleb+coś i zawsze staram się dorzucić a to kawałek papryki a to ogórka kiszonego. Piję dużo wody - około 2l. Teraz jak robiłam wyniki krzywej cukrowej, to mam wszystkie wyniki w normie! Na czczo wprawdzie przekroczony o całe 3 :P czyli 103, ale rok temu miałam 125. Po godzinie 150 a miałam rok temu 202 a po 2ch godzinach 125 a miałam rok temu 145 a na jeszcze wczesniejszym badaniu ponad 170. Jak więc widzisz nie trzeba na prawdę zmieniać wszystkiego o 180 stopni i się katować. Ja daaawno temu siedziałam z tabelkami IG i kombinowałam co tu zjeść. Teraz się tak nie wkręcam a mam najlepsze wyniki od 7 lat. Moim zdaniem kluczowe jest aby: 

- nie podjadać między posiłkami, żeby insulina nie skakała, 

-ograniczyć słodycze do minimum, ale ciasto raz na jakiś czas Cię nie zabije, 

-pić wodę z 1,5-2 litry, 

-pieczywo zamienić na żytnie na zakwasie, 

-jeść rozsądne ilości nawet normralnego jedzenia - nie trzeba cudować ze specjalną dietą, chyba że masz chęć,

-przestałam tez słodzic herbaty i kawę - używam stewii zamiast cukru

Pasek wagi

Ja to przede wszystkim nie rozumiem tego pobłażania sobie w kwestii zdrowia, a potem wycia w poduszkę. Kurde, jak coś mi szkodzi to tego nie jem. Kocham fistaszki, ale mam alergię więc ich nie tykam! Proste! Pieścisz się ze sobą jak matka z przygłupim dzieckiem. Albo chcesz być zdrowa albo żresz śmieci. To tylko Twój wybór. Skoro wybierasz kromkę chleba (a właściwie pół bochenka zagryzione bułą) to nie rób potem histerii że jesteś gruba i opuchnięta. Bądź uczciwa wobec siebie. 

Może nie wszystko napisałam jak trzeba: w tej chwili nie jem pół bochenka chleba, a 100 g pieczywa. Więc nie uważam, że to jest jakaś tragedia. Ale po jednej kromce razowca mam cukier 180, gdzie przy batonie nie przekracza mi 90. To jest problem. Bardzo dziwny, ale jednak.

Liandra, głównym źródłem węglowodanów są dla mnie warzywa w każdym posiłku (głownie sałaty i inne sałatowe, kapusty, rzodkiew, rzodkiewka, pomidory, ogórki, kalarepa, kalafior, brokuły, papryka, cukinia, bakłażan...).

Karolka_83, dziękuję za obszerną wypowiedź. Gratuluję poprawy wyników! Wezmę sobie te rady do serca:) 

ZuzaG. nie wyję w poduszkę. Nie wiem, w której części wypowiedzi to znalazłaś? Szukam dla siebie sensownego rozwiązania, który pozwoli mi jednocześnie być zdrową i mieć przyjemność z życia.  Tak trudno to zrozumieć? 


Dziękuję za wszystkie rady i podpowiedzi.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.