- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
30 grudnia 2018, 16:01
Chyba muszę się wygadać i poprosić o ocenę kogoś z zewnątrz, postaram się streścić na ile się da.
W wieku 16 lat zaczęłam odchudzanie. Miałam z czego chudnąć. Z 90 kg zjechałam do 49 (168 cm). Trwało to wszystko z 2 lata (zaczęłam odchudzanie z głową, ale skończyłam płacząc nad liściem sałaty, którego bałam się zjeść). Po telefonie ze szkoły rodzice się wkurzyli i zaczęli szantażować, że jak jeszcze schudnę to jadę do szpitala. Zaczęłam jeść, przyszła bulimia. Przez kolejne 2 lata trzymałam się lawirując w okolicach 55-60 kg, wymiotują, walcząc z depresją (a raczej nie walcząc). Wiedziałam, że źródłem moich problemów jest dom. Wyjechałam na studia 400kg od niego. Zaczęłam studia, pracę na 2 etaty, poznałam przyszłego męża. Poprawiło się moje samopoczucie, przestałam wymiotować, zaczęłam tyć (ale kto zakochany by się tym przejmował). Przez 2 lata (najszczęśliwsze z tych wszystkich), wróciłam do 85 kg, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Uznałam też, że chce zmienić kierunek i rozpoczęłam drugie studia. W tym stanie zaszłam w ciążę - bardzo chcianą. Urodziłam dziecko po pierwszym roku, potem normalnie wróciłam do pracy, nadal studiowałam. Pojawiła się chęć posiadania drugiego szkraba. Prawie rok nie mogłam zajść ciążę. W pewnym momencie uznałam, że to przez moją wagę i muszę coś z tym zrobić. (Przez te parę lat nie umiałam jeść normalnie, ale też jakoś bardzo mi to nie doskwierało). Schudłam ze 3 kg i zobaczyłam 2 kreski. W ciąży robiłam wszystko, żeby nie przybrać za dużo, (ale zaczynając ciążę z BMI 30+ raczej nic dziwnego), poza tym zależało mi na porodzie naturalnym po cc, a przyrost masy ciała ponoć ma na to wpływ. Jeździłam na rowerze do 8 miesiąca, czułam się świetnie, niemniej codzienne ważenie stało się rutyną. Pierwsze pół roku po drugim porodzie było jazdą bez trzymanki. 2 dzieci + pisanie pracy inżynierskiej, zarywanie nocy, starsza nie dostała się do przedszkola ... było ciężko, ale czułam dziką satysfakcję, że JAKOŚ ogarniam, że każdy pyta jak ja daje radę itp. Nie miałam czasu ani siły przejmować się niczym. Potem się obroniłam i zyskałam mnóstwo czasu dla siebie, a wraz z nim przyszła rutyna, myśli depresyjne. Straciłam coś, co napędzało mnie do działania. Nie umiem tak po prostu siedzieć w domu. Postanowiłam, że skoro zostało mi jeszcze trochę macierzyńskiego to czas się ogarnąć (87kg) i zaczęłam dietę/ćwiczenia itp. Myślałam, że pewne rzeczy mam już za sobą. Teraz, ważąc 15 kg mniej już nie jestem tego pewna. Postanowiłam schudnąć do 62kg, więc zostało jeszcze niby 13 kg. Znajomi łapią się za głowę. A ja... jakbym miała pewność, że wchodzę w "tamten" stan to już dawno siedziałabym u lekarza, ale wiele rzeczy jednak się "nie zgadza". Zasadniczo jedzenie nie wywołuje we mnie lęku, nie liczę kalorii. Nie mam siły (ani motywacji) ćwiczyć po kilka godzin. Niby chodzę na siłownie, ale na pewno nie jest to obsesja. Generalnie nie chce się zagłodzić (9 lat temu chciałam). Jem mało, ale jednak mam wrażenie, że to moja decyzja i mam to pod kontrolą plus nie chudnę za szybko. Wydaje mi się, że to zwykłe pragnienie wyglądania dobrze po paru latach nadwagi. Nie wiem czy powinnam zapalić w głowie czerwoną lampkę i iść po pomoc czy jednak to olać, bo schudnę, będę usatysfakcjonowana, przejdę stabilizację i wszystko będzie ok? Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć?? Do tego dochodzi frustracja, bo wg specjalistycznej wagi mam 51 kg mięśni, a nie chce wyglądać jak kulturysta :/ Nie wiem co robić.
30 grudnia 2018, 19:03
Rob dalej to, co robisz. Tylko bardzo sie obserwuj, powiedz jakies przyjaciolce, zeby miala cie pod kontrola
30 grudnia 2018, 19:34
Moze skonsultuj sie z psychologiem? Rozmowa ze specjalistą na pewno ci pomoze.
30 grudnia 2018, 22:58
Też wydaje mi się, że jeśli sama nie masz pewności czy Twoje myślenie jest zdrowe, czy już zaczyna być chorobowe, najlepiej się z kimś skonsultuj. Staraj się oczywiście podchodzić do tematu świadomie i obserwować czy Twoje nastawienie nie będzie się zmieniać. Sama jestem po zaburzeniach odżywiania i rozumiem ten problem, że czasem trudno sobie zaufać, bo odczucia względem diety/jedzenia/ćwiczeń są niejasne. Pamiętaj też, że wtedy zaburzenia były odpowiedzią na sytuację w domu. Teraz piszesz o jakieś rutynie, więc w sumie znasz przyczynę. To dużo, bo możesz działać - znaleźć coś, co Cię z tej rutyny wyciągnie. Coś zdrowego oczywiście. :)
30 grudnia 2018, 23:41
Na pewno psycholog nie zaszkodzi. Dla świętego spokoju. Na to, czy Twoje odchudzanie wymknęło się spod kontroli, czy nie, ma wpływ ILE JESZ i CO JESZ. Jeśli obcinasz kalorie poniżej PPM, to powinna się zapalić czerwona lampka. Zdecydowanie. Nie odchudzaj się zbyt drastycznie, bo to nie jest ani zdrowe, ani trwałe. Gdzie Ci się spieszy? Lepiej bezpiecznie, pomału, bez szwanku dla metabolizmu.
Edytowany przez ggeisha 30 grudnia 2018, 23:41