Temat: Czy jem wystarczająco?

Nie jestem w stanie ocenic czy jem wystarczającą ilosc kalorii. Mam 19 lat, 163cm wzrostu, waze około 54kg. Dodam jeszcze, ze jem wegańsko.

Śniadanie: jabłko, pomarańcza 

Obiad: 

Kolacja: 250g pomidorków koktajlowych. 

xfragilex napisał(a):

Nie jestem w stanie ocenic czy jem wystarczającą ilosc kalorii.
Zależy na co wystarczającą...Na to żeby się zagłodzić- zdecydowanie wystarczającą, nawet możesz sobie darować te parodie śniadania i kolacji.

Lili52 napisał(a):

xfragilex napisał(a):

Lili52 napisał(a):

O wiele za mało, na oko ok. 600 kcal. Gdzie zboża i białko? Kromka pieczywa i garstka tofu nie załatwią sprawy. Pisałaś we wcześniejszych postach o zaburzeniach odżywiania - leczysz się?
Aktualnie, po wizytach u wielu terapeutów nie chodzę na żadną terapie. 
A czy w ogóle chcesz wyzdrowieć i robisz coś w tym kierunku? Bo nie wierzę, że osoba, która jest świadoma choroby i podjęła próby leczenia nie potrafi sama ocenić, że powyższe głodowe porcje są niewystarczające. 

Moje zycie jest podzielone na etapy głodówek i napadów... Często przez problemy z okresem zatrzymuje mi sie woda przez co waze więcej (skoki o 1-2kg z dnia na dzien), a jak tylko cos przytyje to czuje sie bezwartosciowa, zawaliłam przez to nauke, ktorą zamierzam kontynuowac po nowym roku, nie mowiąc juz o kontaktach z rowiesnikami. Sama nie wiem ile powinnam jesc i boje sie jesc wiecej. Nie chce napadów, wiec po prostu zwieksze kalorycznosc, chociaz bedzie to trudne. Czasami sama nie wiem czy chce z tego wyjsc (o ile w ogóle sie da), bo po prostu czuje sie z tą "chorobą/zaburzeniem" (zdiagnozowaną w szpitalu mam anoreksje bulimiczną) bezpiecznie. 

Cierpię na to samo i mogę domyślać się, jak Ci trudno. Podejrzewam, że rozumowo ogarniasz, że jesz zbyt mało, problem tkwi w mobilizacji do zmiany. Powinnaś jeść docelowo na poziomie CPM - oblicz sobie, ile wynosi. Jeśli teraz się głodzisz, zacznij od poziomu PPM i dokładaj stopniowo do CPM. Nie bój się węglowodanów i tłuszczy, ale raczej unikaj ciężkostrawnych potraw. Zatrzymywanie wody, wzdęcia i inne rewelacje ukladu trawiennego są normalne przy wychodzeniu z zaburzeń, trzeba się z nimi oswoić; po ustabilizowaniu odżywiania miną. Zastanów się też nad sensem diety wegańskiej - odpowiednie zbilansowanie takiej diety jest trudniejsze, a przy Twojej chorobie to już szczególnie komplikuje życie. Jeśli nie skutkuje terapia, udaj się do psychiatry - dostaniesz leki hamujące napady, stabilizujące nastrój. Jednak chęć wyzdrowienia jest kluczowa - bez niej leczenie i psychoterapia nie będą skuteczne. 

xfragilex napisał(a):

Lili52 napisał(a):

xfragilex napisał(a):

Lili52 napisał(a):

O wiele za mało, na oko ok. 600 kcal. Gdzie zboża i białko? Kromka pieczywa i garstka tofu nie załatwią sprawy. Pisałaś we wcześniejszych postach o zaburzeniach odżywiania - leczysz się?
Aktualnie, po wizytach u wielu terapeutów nie chodzę na żadną terapie. 
A czy w ogóle chcesz wyzdrowieć i robisz coś w tym kierunku? Bo nie wierzę, że osoba, która jest świadoma choroby i podjęła próby leczenia nie potrafi sama ocenić, że powyższe głodowe porcje są niewystarczające. 
Moje zycie jest podzielone na etapy głodówek i napadów... Często przez problemy z okresem zatrzymuje mi sie woda przez co waze więcej (skoki o 1-2kg z dnia na dzien), a jak tylko cos przytyje to czuje sie bezwartosciowa, zawaliłam przez to nauke, ktorą zamierzam kontynuowac po nowym roku, nie mowiąc juz o kontaktach z rowiesnikami. Sama nie wiem ile powinnam jesc i boje sie jesc wiecej. Nie chce napadów, wiec po prostu zwieksze kalorycznosc, chociaz bedzie to trudne. Czasami sama nie wiem czy chce z tego wyjsc (o ile w ogóle sie da), bo po prostu czuje sie z tą "chorobą/zaburzeniem" (zdiagnozowaną w szpitalu mam anoreksje bulimiczną) bezpiecznie. 

Wiesz, co pomaga? NORMALNE JEDZENIE. Nie, nie żartuję, nie jestem trollem, też miałam ED. Póki nie skończysz z dietami, liczeniem, ćwiczeniami ponad siłę i układaniem mikroposiłków, nie wyjdziesz z tego NIGDY. Nie wiem, ile ważysz, ale domyślam się, że mało. Powinnaś CHCIEĆ trochę przytyć  (do normalnej wagi), uwierz, wtedy wszystko się unormuje, apetyt również. Jedząc 2200 (choć pewnie masz wyższe zapotrzebowanie) zapomnisz o napadach, o głodówkach, bo po prostu nie będziesz czuła potrzeby. No ale to trzeba jaj, bo droga jest długa i często ciężka, zdarzają się wpadki, brak motywacji itd.

Czemu nie wiesz, czy chciałabyś z tego wyjść? Rozumiem, że to zaburzenie czyni cię wyjątkową, ale uwierz, to kłamstwo.;) Wiesz, co było najwspanialsze w moim zdrowieniu? To, że mogłam zjeść normalny posiłek z rodziną, z chłopakiem, na domówce u przyjaciela czy w pizzerii z kumpelą i nie mieć wyrzutów sumienia, nie wymiotować, nie ćwiczyć ,żeby to spalić. W ogóle nie myślec o jedzeniu.

Trzymam za ciebie kciuki, jakbyś chciała, pisz na priv.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.