Temat: Anoreksja i wychodzenie z diety...

Cześć, 

Nie spodziewałam się, że przyjdzie mi to pisać... Nigdy się nie spodziewalam, że wpadnę w anoreksję... 

Od lipca przeszłam na dietę. Dość radykalnie, rygorystycznie podeszłam do tematu: maksymalnie obcielam kalorie i wymeczalam się podczas ćwiczeń. W drugiej połowie października zdałam sobie sprawę, że od 4 miesięcy jem 450-500 kcal i ćwiczę 2 godziny dziennie. Schudłam, a jakże. Z 68 kg na 50 przy 158 cm wzrostu. 

Zatrzymał mi się okres, poza tym innych objawów nie odczuwalam. Byłam czasami zmęczona, ale żadnych zwrotów głowy, omdlen, wypadajacych włosów. Nie czułam się źle, ale niepokój rodziców którzy nie dawali mi żyć zmusił mnie do małej zmiany. Przeskoczylam właściwie z dnia na dzień na 750-800 kcal i tak jem do dziś. Obecnie ważę około 43 kg. Ćwiczę po 40 minut codziennie na rowerku stacjonarnym, czasami dorzucam 20-30 minut steppera. 

Od dwóch tygodni próbuje zwiększyć kaloryczność diety, ale nie potrafię. Rozpisuje sobie jedzenie, zliczam, zgadza mi się, ale zawsze czegoś z listy nie zjem bo mam już za dużo. Nie zdążę w pracy, albo nie mam czasu w domu, nie czuję głodu. Poza tym mam w sobie paniczny lęk przed przytyciem. Wiem, ile mogę zjeść mięsa, że tyle sobie rozpisalam, ale i tak wezmę mniej. Mam straszną nerwice, współczuję mojemu otoczeniu, bo lęki żywieniowe przerzucam na wszystkich wokół. 

Staram się jeść różnorodnie, wykluczylam jedynie z menu tluszcze, słodycze i fast foody. Jem ciemny chleb, jajka gotowane, drób pieczony/ gotowany/grillowany, gotowany brokuł i kalafior, surową marchewkę, gotowana na parze rybę, chudy twaróg, drobiowa szynkę, ogórki, pomidory, jogurt naturalny 0%, pieczone placki ziemniaczane/z cukinii, leczo wegetariańskie, bigos, zupy bez tłuszczu. Dzisiaj od dawien dawna zjadłam 100 g jabłka. Od czasu do czasu zjem chleb tostowy pelnoziarnisty. Jako przekąskę jem też błonnik, suszone śliwki, poduszki owsiane, od kilku dni czasami zjem fit kisiel. Pije dużo wody, mnóstwo herbat na trawienie. 

Miałam długo problemy z wyproznianiem, używałam sensu, ale od kilku dni troszkę się poprawiło, to mój mały sukces i bardzo mnie to cieszy. 

Chciałabym powoli zwiększyć kaloryczność, dodawać systematycznie po 50 kcal co 10 dni. Najlepiej w albo zwiększonej porcji śniadania/obiadu, albo dorzucić jakiś owoc, warzywo. Chciałbym dojść przynajmniej do PPM. Wstępnie rozpisalam to sobie na 2 miesiące, ale który to już raz...

Nie boję się, że rzucę się na jedzenie. Moja największa pasją jest gotowanie, a jeszcze większą pieczenie, właściwie codziennie godzinę lub dwie spędzam przy garach, niczego nie podjadajac. Robię to dla innych, mam bardzo silną wolę. Przez ten okres 5 miesięcy zjadłam 5 razy coś słodkiego, około 40-50 g ciasta z okazji jakiś urodzin. Nie ciągnie mnie nawet do ulubionej czekolady, kiedy ją komuś podaję. 

Czy tak powoli zwiększając kalorie mogę zacząć tyc? Wiem, że trochę powinnam, jak przytyje do 46 kg to świat się nie zawali, chodzi mi raczej o więcej niż 3, 4 kg.

Czy mogę powoli dokładać kalorie, przez te 2 miesiące żeby dojść do PPM, potem znowu zrobić z miesiąc przerwy na tej kaloryczności i wrócić do podbijania kalorii, przynajmniej do 1400?

Jak z ćwiczeniami, coś zmienić? Zostawić to 40 minut dziennie, czy obniżyć nieco czas? 

Pytam i proszę o pomoc, jestem bezradna sama ze sobą. Byłam u lekarza, ale do psychologa nie chce iść, nasiedzialam się u niego po śmierci narzeczonego i nie dałabym już rady. Ale teraz z sobą też sobie nie daje, przeżywam jakiś dramat wewnątrz. Tutaj są osoby znacznie mądrzejsze ode mnie i bardzo proszę o poradę. 

CloverMinson napisał(a):

Też tak sobie powtarzam, że muszę przytyc kilka kilo i świat się nie zawali. Wiem jak wyglądałam przy np. 47 kg, nie było źle, więc wiem że będzie w porządku... I wiem, że muszę wyzdrowiec, że tak być nie może, jak jest teraz, bo jestem wrakiem człowieka.. 

Powtarzasz sobie, że chcesz przytyć, czy  teraz, już autentycznie chcesz przytyć? To wbrew pozorom zasadnicza różnica. Mnie najlepiej wychodzi powtarzanie, że trzeba trzymać się diety, gdy sobie z koleżanką zajadam lody i popijam winko ;)

Chce być zdrowa, ale psychicznie sobie nie radzę. Myślę powoli nad terapią, bo inaczej nie nauczę się spontaniczności i normalnego jedzenia. Chciałabym, ale mam blokadę. Boję się zjeść za dużo.. Uczepilam się tego co powiedział lekarz, że muszę stopniowo zwiększać kalorie i chciałabym jeść te 1500, ale się boję, że za szybko, skoro powiedział że co kilka dni.. I koło się zamyka... Czuję się jak robot, mam rozpisane co i ile jeść i boję się zjeść cokolwiek więcej... Jak się tego nauczyć? 

CloverMinson napisał(a):

Chce być zdrowa, ale psychicznie sobie nie radzę. Myślę powoli nad terapią, bo inaczej nie nauczę się spontaniczności i normalnego jedzenia. Chciałabym, ale mam blokadę. Boję się zjeść za dużo.. Uczepilam się tego co powiedział lekarz, że muszę stopniowo zwiększać kalorie i chciałabym jeść te 1500, ale się boję, że za szybko, skoro powiedział że co kilka dni.. I koło się zamyka... Czuję się jak robot, mam rozpisane co i ile jeść i boję się zjeść cokolwiek więcej... Jak się tego nauczyć? 

Z doświadczenia wiem, że aby zmienić nawyki, lęki i stałe tory myślenia i postępowania, potrzeba wstrząsu, albo (ale to jest baaaardzo trudne) wytwałości, konsekwencji i zrozumienia. Ja doznałam wstrząsu, kiedy dotarło do mnie, że umieram i że możliwe, że nigdy nie będę mogła mieć dzieci. To mnie zmieniło na tyle, że waga zupełnie przestała być dla mnie ważna. Wywaliłam wszystkie tabele kalorii, wagi i zaczęłam jeść wszystko. Ale w Twoim przypadku to nie działa Ty trochę chcesz, trochę się boisz, a najlepiej to dyndałabyś gdzieś pomiędzy. Tylko, że tak się nie da. Więc jeśli nie wstrząs, to tylko ciężka praca. Najlepiej pod kontrolą lekarza. 

Założyłaś wątek 29 listopada. Minęło dwa miesiące. Jakie postępy zrobiłaś w ciągu tego czasu? O ile tak naprawdę zwiększyłaś kaloryczność  i ile w tym czasie przytyłaś? 

Nie przytyłam... A kaloryczność zwiekszylam z 700 na 1250...

Moze ja również wywale wszystkie tabele i bez analizowania spróbuję jeść? Bez planowania, liczenia? Dołożę sobie kanapkę więcej do śniadania (teraz jem 2) i dodatkowa kanapkę, albo surowke z marchewki i jabłka do pracy? Może tak się nauczę jeść jak kiedys,swobodnie... 

29 listopada - Obecnie ważę około 43 kg.

29 stycznia - Ważę 38 kg przy 158 cm. Chcę dojść do około 45 kg, a priorytetem jest moje zdrowie...

Nie wiem w którym miejscu mijasz się z prawdą, pamiętaj tylko, że oszukujesz sama siebie.

Wynioslam wagę z łazienki, wyrzuciłam rozpiski z posiłkami i usunęłam kalkulator kalorii. Zaczynam żyć... Nawet jak przekrocze i zjem więcej niż 1500, to nic się nie stanie, muszę po prostu to zrobić...

Myślę raczej, ze w obecnym stanie doprowadzi to do jedzenia jeszcze mniej, bo bedziesz sama sobie wmawiac, ze zjadlas juz masę i to na pewno mnostwo kalorii było.

Mam nadzieję, że to mnie przełamie i zacznę jeść jak poczuję głód i to, na co mam ochotę...

braenn, a Twoim zdaniem powinnam liczyć kalorie? Jeśli tak, to na ile, na to 1500?

Myślisz, zaczniesz, masz nadzieję.

Nie.

Rób to po prostu, już, od tej chwili. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.