znudzona siedzeniem w domu, poczułam nieodparta potrzebę odetchnięcia świeżym powietrzem i tak zrodził się pomysł by pójść po syna do przedszkola z sankami. Temperatura -6, chodniki niedokładnie odśnieżone, śnieg przestał prószyć, rękawiczki są, sanki są, kocyk jest, młodszego jak co dzień podrzuciłam dziadkowi, ehh trochę się cykałam czy to wypada ale ruszyłam. Moje wątpliwości szybko poszły w niepamięć gdy tylko powiedziałam synkowi, że wracamy sankami, ta radość w oczach, okrzyk zachwytu sprawiły że nabrałam pewności, że dobrze zrobiłam. Potem już poszło na spontanie raz biegiem, raz spokojnie, czasem z górki lub pod górkę i słowa Synka "jesteś świetna mamo" bezcenne. tego było min trzeba ponad 2 km zaliczone mam nadzieję,że będziemy tak częściej :)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
msdmsd
12 stycznia 2017, 10:34u nas chodniki odśnieżone.. a tak bym chciała zabrać sanki i pójść po młoda.. nawet gdybym musiała młodego pakować do chusty!! póki co ino sankami wybraliśmy się na angielski :) młoda zachwycona.. a inne dzieci zazdrosne :/ fajnie bym wyglądała syna pcham w wózku a córę ciągnę na sankach :P
zuziak1221
12 stycznia 2017, 11:50he he he no prawdziwa matka na urlopie :D niestety nie ma jak wieś pod tym względem, choć moja to prawie miasto... Już młodą na angielski prowadzasz?