wczorajszy dzień był kiepski naprawdę, wstałam bardziej zmęczona niż się kładłam spać.
Oczywiście zadania na dzisiaj do szkoły nie zrobiłam, sprawka nie sprawdziłam oj będę świecić oczami no chyba że mi się uda przed zajęciami ze studentami jeszcze szybko się ogarnąć.
Jedyne co udało mi się wprowadzić to stworzyłam sobie zeszyt w którym sobie pisze z jednej strony po kolei wszystkie czasy gramatyczne + ćwiczenia, a z drugiej słownictwo no i wróciłam do moich fiszek :) - dużo szybciej czas biegnie na wave gdy się te karteczki przekłada, czy jadąc pociągiem do pracy. Ludzi dziwnie się na mnie patrzą no ale cóż.
Jak na razie początek jest w miarę dobry 1/2 zrobiona ;) teraz tylko to utrzymać i dodać drugą połówkę.
W pracy wczoraj totalna makabra. Jak ja nie znoszę budowlańców na prawdę. Ich bezczelność czasem mnie przerasta - wchodzą i robią burdel w damskiej łazience (na 2 budynki 8 kondygnacyjne - dziewczyny pracujące na budowie mają tylko 1 łazienkę na + 5 piętrze w jednym z budynków) i nie można się doprosić by budowlańcy tam syfu nie robili. A jak się im zwróci uwagę "sorry to jest damska łazienka męska jest obok" to wielkie oburzenie, a potem strasznie kierownikiem budowy, że się chodzi po budowie bez kasku. wrrr
wczoraj miałam taką utarczkę z jednym takim. trochę się przeliczył. Wkurzył mnie niemiłosiernie, że zaraz po tym jak skorzystałam z toalety, zeszłam do swojej kanciapy po swój kask i kajet i poszłam sprawdzić postęp jego prac - no i miał za swoje :) (tak tak wiem jestem wredna i okropna). Ale chamstwa nie toleruje na budowie i tego, że jak mnie widzą to uważają mnie za biedne dziecko które się przypadkiem zaplątało na budowie (nie wyglądam na swoje lata, do tego jestem niska) no ale ja projektowałam instalacje na tym budynku i mogę sobie sprawdzić postępy pracy i to czy robią zgodnie z moim projektem, jeśli nie jakże mi przykro.
ale się rozpisałam - przepraszam ale musiałam to z siebie wyrzucić.
Czemu w temacie, że bez energii - bo totalnie nic mi się nie chciało robić, robota w pracy się nie kleiła (dużo papierologi), a wieczorem miałam coś do szkoły i oczywiście tego nie zrobiłam :/
Też o dziwo kiepski humor miałam - może dlatego, że mało wody wypiłam - niestety okazało się, że z toalety lepiej było dla własnego zdrowia nie korzystać - więc ograniczyła ilość wypitej wody do minimum.
No i wieczorem byłam na zakupach i tak jakoś z mężem zbłądziliśmy do knajpki no i tak jakoś jak wróciłam do domy to tylko nyny mnie interesowało.
Wczorajsze menu:
5:20 Ś: 2 frankfruterki, 2 tosty 3 ziarna + kawa z mlekiem i 1 łyżeczką cukru
9:30 2Ś: 3/4 grahamki z sałatą, 1 plasterkiem szynki z kurczaka, 1 plasterkiem sera gouda, 3 plastrami zielonego ogórka, 2 plastry pomidora + pomarańcza
13:00 O: miseczka zupy jarzynowej, kotlet z 1/3 piersi z kurczaka, ok. 30 g ryżu, surówka z 2 kiszonych ogórków, 1 łyżeczki drobno posiekanej cebuli, 1 łyżeczki zielonego groszku, pieprz
15:50 P: jabłko
19:30 K: 3 kawałki pizzy z tuńczykiem i papryką, 3/4 0,5 l coli
22:00: herbata z cytryną i miodem
Napoje:
w pracy ok 0,7 l wody mineralnej
fitness ok. 0,5 l wody mineralnej
Ćwiczenia:
1 h Body Ball - bardzo fajne ćwiczenia, w niektórych momentach było ciężko - szczególnie przy brzuszkach, albo synchronizacji ruszania zarówno nogami i rękami w przeciwnym kierunku (hehe mam z tym problem) to mimo wszystko wyszłam totalnie zrelaksowana po tych zajęciach :) polecam gorąco, ja wpisuje te zajęcia do swojego grafiku na stałe już :)
Dziś z uwagi na wczorajszą pizzę idę na siłownie pojeździć na rowerku i zrobić brzuszki (oj mam bardzo słaby brzuch)
Buziaki.
jogifanka
20 stycznia 2013, 10:22Kochana oo siebie trzeba walczyć :-) i ja pewnie też bym się odezwała na Twoim miejscu. NAstępnym razem załóż majestatycznie ten kask na głowę a jak Ci coś powiedzą to zapytaj czy masz kontrolę zrobić od razu czy z szefem :-). Będzie dobrze